The Bite of 87: Ostatnia noc

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiaj przyjęcie. Martwiłem sie o stan noich przyjaciół. Zabrali kilku z nas na odnowe, ponieważ klient który organizował dzisiejsze przyjęcie miał dziwny kaprys. Konkretnie chciał zobaczyć stare animatrony ale tylko te najsłynniejsze. Czyli zabrano Chicke, Bonnego, Freddyego oraz Foxyego. Mnie nie musieli odbudowywać. O Golden Freddym nie wiedzieli.
Zastanawiałem sie co takiego moze zrobic Purple Guy z Animatronami. Bałem sie. Kiedy nadejdzie czas nie wiadomo czy bedą walczyć po mojej stronie, czy po stronie tego potwora.
No nic. Trzeba czekać.

Kilka godzin później.
Godz. 5:25
3,5 godziny do przyjecia.

Wrócili. Nareszcie. Purple Guya nigdzie nie było. Nie miałem co robic więc obmyśliłem plan. Myśle że może wypalic ale co teraz? Ide sie z nimi zobaczyć.
Próbowałem sie z nimi skontaktować:
- Chicka, Freddy? Słyszycie mnie. To ja Marionetka. Odezwijcie sie.

Przez chwile nic. Cisza. Ale chwile potem:
- Marionetko. Troche słabo cie słyszymy. To przez te nowe maski. Lekko nas zagłuszają.- kiedy usłyszałem Freddyego byłem uszczęśliwiony.
- Dobrze że wam nic nie jest. Zaraz u was bede.-
Kiedy doszedłem do piwnicy stanołem jak wryty. Nie wiem kto ich odnawiał ale znał sie na swojej robocie. Dłonie Chicki były z powrotem doczepione, i górna część maski również. Bonny Odzyskał swoją głowe i reke. Freddy maił załatane wszystkie dziury, i nie miał już jakiej plastikowej atrapy mikrofonu, tylko prawdziwy działający mikrofon.
A Foxy... Chwila.
- Gdzie jest Foxy?
Reszta spojrzała po sobie ze smutkiem.
- Usłyszelismy jak mowili ze Foxy potrzebuje gruntownej przebudowy. Nie wiemy o co chodziło. Ten lisek był najmniej zniszczony z nas wszystkich. Nie wiemy o co chodziło.- Wyjaśnił Freddy.
Czyli jednak. Purple Guyowi Udało sie dopaść Foxyego. Niech cie szlag Vincent. Nie moge uwierzyć.
- To znaczy że Foxy moze nie wrócić na przyjęcie. Myśle ze Purple Guy cos kombinuje. Ale nie wiem co?- powiedziałem z pewnym przekonaniem.
- Masz racje Marionetko. Bedziemy musieli walczyć z Purple Guyem sami.- stwierdzil Bonny
- No nie do konica sami.- z nikąd pojawił sie Golden.
- Macie jeszcze mnie i Toy Animatrony.
- Masz racje Gold. Nie moge uwierzyć ze dzisiaj jest ostatni dzień.- wyjaśniłem im mój plan.
Pierwszy odezwał sie Bonny
- Ale jesli ten plan wypali to tak czy siak zostaniemy zniszczeni i usunięci z pizzerii.
- Nie jesli pomogą nam Toy animatrony. Pamiętajcie ze zawsze możemy wykorzystać ich ciała do realizacji planu.- odpowiedziałem.
Spojrzeli po sobie.
- W pożądku Marionetko. Zaufamy twojemu planowi ale kto wykona ostatni krok.
- Miałem nadzieje że Chicka albo Bonny. Mają predyspozycje.
- No nie wiem. Nie lubie nikogo krzywdzic. Chicka tak samo.
- w sumie racja. Ale to co teraz. Nie możemy odpuscić tego planu.- stwierdził Freddy
- Trudno. Bedziemy improwizować. Do przyjęcia zostały tylko 2 godziny.
Nie mozemy pozwolić aby Vincent cokolwiek zrobił dzieciom.- powiedziałem.
- Masz racje Marionetko. Nie pozwolimy aby Purple Guy skrzywdził kolejne dziecko.- zapewnił mnie Golden- Nawet gdyby ozaczało by to walke z Foxym to powstrzymamy go.
Inni sie zgodzili.
Byłem szczęsliwy mając ich po mojej stronie. To byli prawdziwi przyjaciele. Nie. To było coś więcej. Oni byli moją rodziną.
Niestety jesli nasz plan by wypalił, juz nigdy ich nie zobacze, ale w zamian Purple Guy straci głowe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro