2️⃣ 1. Po prostu się przefarbowała

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Luty 2018r

Igor

— Adrian, ruszaj się do kurwy nędzy! — podniosłem głos, uderzając pięścią w drzwi od łazienki.

Powinniśmy wyjechać godzinę temu, aby zdążyć do Katowic na czas. A on, zamiast się pośpieszyć siedzi sobie w łazience od dobrych czterdziestu minut, wesoło wygwizdując różne melodyjki. No co za typ...

— No w końcu... — jęknąłem, kiedy drzwi się otworzyły. — Fabrykę szamponu tam otworzyłeś?

— Lakieru do włosów — wyszczerzył się. — Produkcja szamponu jest mało opłacalna, zbyt duża konkurencja.

Przewróciłem oczami, kręcąc głową z niedowierzaniem. Właśnie w takich momentach zaczynałem się zastanawiać, jakim cudem ja jeszcze z nim wytrzymuję. Normalny człowiek już dawno by zwariował w takim towarzystwie.

Nikt nie powiedział, że ja jestem normalny...

Zabrałem swoją walizkę, a po chwili zgodnie opuściliśmy mieszkanie, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Następnie zjechaliśmy windą na dół i wyszliśmy przed blok, gdzie czekali nasi zniecierpliwieni towarzysze.

— Co tak długo? — zaciekawił się Musiał, kiedy pakowaliśmy nasze bagaże do środka.

— Adrian układał włosy — prychnąłem. — A podobno to ja spędzam dużo czasu w łazience...

Kacper tylko pokręcił głową, wsiadając do samochodu. Podążyłem za jego przykładem, siadając na miejscu pasażera, a pozostała dwójka ulokowała się z tyłu.

Ostatnio praktycznie wszystkie weekendy spędzaliśmy w trasie. Od wydania pierwszego legalu, Kruka, moja kariera nabrała dużego rozpędu. Stałem się jeszcze bardziej rozpoznawalny, coraz więcej ludzi przychodziło na koncerty. Cudowne uczucie, naprawdę.

Warto było walczyć o swoje...

×××

— Katowice, nie słychać was! — krzyknąłem do mikrofonu, na co odpowiedział mi głośny, entuzjastyczny krzyk zebranych pod sceną ludzi. — Dzięki! — wyszczerzyłem się, a po chwili razem z chłopakami opuściliśmy scenę.

Ruszyliśmy na backstage, gdzie po chwili pojawiły się tłumy fanów liczących na zdjęcie, autograf bądź chociaż chwilę rozmowy. Na nudę narzekać nie mogłem.

Płyty, zdjęcia, nowe twarze... Okej, uwielbiam swoich fanów, kocham spędzać z nimi czas. Zawsze poprawia mi to humor, daje świadomość tego, że cały czas ktoś we mnie wierzy. Mimo to, nie da się ukryć, iż coś takiego było męczące. Szczególnie wtedy, kiedy ciągnęło się bez końca. 

Uśmiechnąłem się szeroko, obejmując w pasie młodą blondynkę, z którą akurat robiłem sobie zdjęcie. Wydawała mi się podejrzanie znajoma. Nie byłem w stanie dokładnie określić, skąd mogłem ją znać, jednak byłem pewien, że gdzieś już widziałem te piękne siwe oczy. I ten tyłek...

Ogarnij się...

— Igor — warknął Borowski, łapiąc mnie za ramię, kiedy dziewczyna zniknęła z pola mojego widzenia. Przeniosłem wzrok na chłopaka, który zdawał się być wyjątkowo zdenerwowany. — Czego ona chciała od ciebie?

— Zrobić zdjęcie? — zasugerowałem, uważnie mu się przyglądając. Naćpany nie był, pijany też nie. — Jak każda z fanek?

— Nie wierzę — pokręcił głową z niedowierzaniem. — Nie poznałeś jej?

— A powinienem?

— Stary, jesteś jeszcze większym idiotą, niż myślałem — mruknął zniesmaczony.

— Tylko to mi chciałeś powiedzieć? — uniosłem brwi.

— To była Wiktoria debilu! — wykrzyczał mi prosto w twarz. — Po prostu się przefarbowała.

Sam dźwięk tego imienia przywrócił wszystkie wspomnienia związane z dziewczyną. Wspomnienia głównie złe, jednak o tych dobrych też zapomnieć nie mogłem. Koniec końców spędziłem z nią mnóstwo wspaniałych chwil.

Kto nie ryzykuje ten nie pija szampana...

Ignorując Adriana, który za wszelką cenę próbował mnie zatrzymać, ruszyłem w kierunku, w którym zniknęła dziewczyna. Odnalazłem ją prawie natychmiast, stała oparta o ścianę klubu i paliła papierosa.

— Naturalny kolor był lepszy — oznajmiłem, na co ta praktycznie podskoczyła ze strachu. Odwróciła się w moją stronę z niepewnym wyrazem twarzy. To naprawdę ona. Nie mogłem w to uwierzyć... 

— Nie tobie to oceniać — zauważyła.

— Może i nie — wzruszyłem ramionami, wyjmując z kieszeni papierosy i odpalając jednego z nich. — Czemu tu przyszłaś? Przez dwa lata nie dawałaś żadnego znaku życia i nagle pojawiasz się jak gdyby nigdy nic?

— Chciałam ci dać trochę czasu po tym, co się stało — wyjaśniła. — I muszę przyznać, że dobrze go wykorzystałeś. ReTo wkroczył do gry, gratuluję.

— Uciekłaś przed karą? — zasugerowałem, wypuszczając dym z ust.

— Nie. Jeśli chcesz, możesz na mnie donieść — westchnęła, — Nie chciałam uciekać przed karą. Chciałam uciec przed tobą, Igor.

— Przede mną? — zmarszczyłem brwi. — Co ja ci zrobiłem?

— Nic mi nie zrobiłeś, Igor — wyznała. — Tu chodzi o to, co ja zrobiłam tobie. Po tym wszystkim, co się stało, nie mogłabym normalnie z tobą rozmawiać. Myślałam, że jak zniknę na jakiś czas, to się zmieni, że będzie łatwiej. Liczyłam na to, że przestanę cię kochać. Minęły pieprzone dwa lata i kiedy już sądziłam, że udało mi się o tobie zapomnieć, wystarczyło, że na ciebie spojrzałam, a to wszystko wróciło.

— Wiesz, że to i tak nic nie zmienia? — mruknąłem, zaciągając się dymem. — Oszukałaś mnie. Stawką było moje życie, Wiki. Chciałaś mnie zabić. W dodatku zdradzałaś mnie z moim własnym bratem. Ja już nigdy ci nie zaufam. Nie dam rady.

— Skoro tak jest, to spójrz na mnie i powiedz, że już nic do mnie nie czujesz — poprosiła, patrząc na mnie wyzywająco. — Że nic dla ciebie nie znaczę.

Niepewnie podniosłem na nią wzrok. Pomimo zmiany koloru włosów, nadal była tak samo piękna, jak kiedyś. Oczy, które tak bardzo kochałem, nadal miały w sobie ten sam blask. Nie mogłem spełnić jej prośby. Sam nie byłem pewien tego co czuję, jednak dziewczyna na pewno nie była mi obojętna. 

— Muszę lecieć — mruknąłem, kiedy usłyszałem Adriana wołającego moje imię.

— Jasne. Do zobaczenia... Kiedyś.

— Umm... Mieszkasz w Katowicach? — przyjrzałem jej się uważnie.

— Nie, w Warszawie — wyjaśniła. — Jutro wracam do stolicy.

— Przyjdź o piątej do naszej kawiarni — poprosiłem, uśmiechając się lekko. 

Kiedy ta skinęła głową, po raz kolejny posłałem jej delikatny uśmiech, po czym wróciłem do klubu, gdzie czekała na mnie cała reszta.

— Zostajemy tutaj, czy wracamy do hotelu? — spytał Dawid.

— Zdecydowanie do hotelu — oznajmiłem. — Padam z nóg.

***

— Czego ona od ciebie chciała? — zaciekawił się Borowski, kiedy zostaliśmy sami w pokoju.

— Pogadać — oznajmiłem, opadając na łóżko. Naprawdę byłem zmęczony, jednak miałem świadomość tego, że chłopak nie da mi zasnąć, dopóki nie odpowiem na cały zestaw jego pytań.

— O? — przyjrzał mi się podejrzliwie.

— O tym, dlaczego wyjechała — wyjaśniłem. — Chciała uciec ode mnie, zapomnieć. 

— Skoro chciała zapomnieć to po cholerę wróciła? — zdziwił się. — A co jeśli to jakaś kolejna intryga? Już raz udało jej się ciebie oszukać. Co jeśli znowu chce to zrobić?

— Nie sądzę. Wydaje mi się, że po tej akcji zrozumiała, że to, co robiła było niewłaściwe. Może się zmieniła? 

— Wątpię — prychnął. — Tacy ludzie się nie zmieniają, Igor. Uważaj na nią, nie daj się po raz kolejny wciągnąć w jakieś bagno.

— Nie martw się — podniosłem się na równe nogi i posłałem mu delikatny uśmiech. — To, co przeżyłem nauczyło mnie wielu rzeczy. Nie jestem już tym niedojrzałym dzieciakiem, który co chwila pakuje się w kłopoty — zapewniłem. — Chyba w końcu dorosłem. Najwyższa pora zachowywać się rozsądnie. 

***

Adrian

Myślałem, że szlag mnie trafi, kiedy rozpoznałem Wiktorię na koncercie. Że też po tym wszystkim miała czelność tak po prostu pojawić się w życiu Igora... Nie ma co, laska ma tupet.

Igor ewidentnie jeszcze nie pogodził się z jej odejściem. Wystarczyło, że się pojawiła, a on już poleciał za nią, niczym piesek. Naprawdę nie rozumiałem ich relacji, jednak jedno było pewne: powinni trzymać się od siebie z daleka. Ostatnim razem z ich związku nie wyszło nic dobrego.

— Mózg ci wybuchnie od tego myślenia — prychnął Bugajczyk, wrzucając swoją walizkę do bagażnika. 

— Przynajmniej mi ma co wybuchać — poklepałem go po ramieniu. Zająłem miejsce z przodu, tuż obok prowadzącego samochód Kacpra, na co szatyn zareagował głośnym jękiem.

— Ja miałem siedzieć z przodu — rzucił oburzony, niczym małe dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę. Z ustami zaciśniętymi w dziubek i rękoma skrzyżowanymi na piersi naprawdę przypominał małego chłopca. Niech jeszcze język wystawi to będzie idealnie.

— Ale siedzisz z tyłu — wzruszyłem ramionami. — Wszyscy zadowoleni? Tak? W takim razie ruszajmy.

— Przypomnij mi, po cholerę ja zabieram ciebie ze sobą? — prychnął, kiedy Kacper ruszył naprzód.

— Beze mnie, frekwencja na koncertach byłaby dużo mniejsza — zauważyłem. — Nie da się ukryć, że co najmniej połowa fanek przychodzi na nie tylko po to, aby móc napatrzeć się na niezwykle przystojnego hypemana.

— Możecie kurwa przestać? — warknął wyraźnie zdenerwowany Kacper. — Zawsze to samo. Dorośnijcie w końcu.

Zaśmiałem się cicho, dostrzegając w lusterku Igora, który przedrzeźniał bruneta. Muszę przyznać, iż wyglądało to naprawdę komicznie.

— Zaraz możecie wracać do Warszawy pieszo — mruknął. — Bugajczyk, ja cię widzę.

— Wyluzuj — szatyn wychylił się naprzód, a następnie włączył radio, puszczając jakąś płytę. — Co ty dzisiaj taki spięty jesteś?

— Pokłócił się z laską — oznajmił Dawid, tym samym włączając się do rozmowy. 

— Z Weroniką? — spojrzałem na Musiała zaskoczony. — O co wam poszło? Przecież nigdy się nie kłóciliście, zawsze byliście idealną parą.

— Twierdzi, że spędzam z nią za mało czasu — westchnął. — Koncerty, praca, studia... Przez to wszystko praktycznie nie ma mnie w domu. 

— Przyzwyczai się, uwierz mi — zapewniłem. — Z Angelą było tak samo, na początku też narzekała. 

Z Angeliką od dwóch lat tworzymy zgraną parę. Szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się, że przetrwa to tak długo, jednak byłem z tego powodu cholernie szczęśliwy. Miałem u boku wspaniałą dziewczynę, dla której byłem gotowy oddać wszystko.

Kochałem ją całym sercem i wierzyłem w to, że nic nie będzie w stanie zniszczyć naszej miłości...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro