4️⃣ 5. Czuję się nikim

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dominik

— Studio tatuażu? — Spojrzałem na niego zdezorientowany. — Nie wspominałeś nic o tym, że chcesz zrobić sobie tatuaż.

— Sam o tym nie wiedziałem. Do wczoraj. —Uśmiechnął się szeroko, po czym wysiadł z samochodu. Chcąc, nie chcąc, również opuściłem pojazd. Nadal byłem w lekkim szoku. Było to ostanie, czego mogłem się w tej chwili spodziewać.

— Wiesz, że nie lubię widoku igieł. — Przyjrzałem mu się uważnie. — To znaczy... Możesz tego nie pamiętać, więc teraz przypominam. Boję się igieł. A tam na pewno będzie ich mnóstwo. I będą wbijane w twoją rękę. Wolałbym tego nie widzieć.

— Daj spokój. Nie bądź pizdą. — Spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłem te cudne iskierki, świadczące o tym, że był szczęśliwy. Dawno ich nie widziałem. Ale jak, do kurwy, można cieszyć się z ramienia się igłą?! — Poza tym, ty będziesz tylko obok. Nikt nie każe robić ci tatuażu. A sam widok to nic strasznego. Nie będzie krwi. Chodź.

Nie chciałem mu robić przykrości, więc po chwili ruszyłem za nim do budynku.

— Powiesz mi chociaż, jaki tatuaż chcesz zrobić?

— Zobaczysz. — Uśmiechnął się. — Nieduży. Ale znaczący.

— Co na to twoja matka? — Spojrzałem na niego spod uniesionych brwi.

— Nic. Jeszcze nie wie — wyjaśnił. To było do przewidzenia. Gdyby wiedziała, nie wypuściłaby go z domu. — W końcu jestem już dorosły. Mam prawo robić co chce.

Weszliśmy do pomieszczenia, w którym siedział ciemnowłosy mężczyzna, czyszczący sprzęt. Był może około czterdziestki. Po chwili podniósł na nas wzrok i przyjrzał nam się podejrzliwie. Głównie przyglądał się Kubie.

— Wyglądasz znajomo — rzucił po chwili, podchodząc do szatyna.

— Mój ojciec odwiedzał to miejsce stosunkowo często — mruknął.

— Czyżby syn Bugajczyka? — Uśmiechnął się szeroko. — Co u niego?

— Nie żyje — wycedził przez zaciśnięte zęby. Cały jego dobry humor w jednej chwili gdzieś się ulotnił. No co za zjeb z tego tatuażysty.

— Wybacz. — Uśmiechnął się przepraszająco.

— W porządku. Nic się nie stało — machnął ręką. — Jak nietrudno się domyślić, chciałbym zrobić sobie tatuaż.

— Widzę, geny tatusia — zaśmiał się. — Ale u mnie tylko pełnoletni mogą robić tatuaże bez rodziców. Nie chcę problemów.

— Jestem pełnoletni — oburzył się chłopak, wyciągając z portfela dowód i pokazując go mężczyźnie.

— Wybacz. Po prostu wyglądasz bardzo młodo.

Owszem. Kuba nie wyglądał na swój wiek. Raczej na max siedemnaście. Mógłby zapuscić brodę. Może by go postarzała o kilka lat.

— W takim razie przejdźmy do rzeczy — zaczął, wskazując na krzesła, na których mamy usiąść. — Masz jakiś konkretny wzór, czy jeszcze zamierzasz jakiś wybrać?

— Mam. Chciałbym, aby była to konkretna data — wyznał. Przyjrzałem mu się uważnie. Sam byłem ciekawy, na jaki pomysł znowu wpadł.

— Oczywiście. Jaka to ma być data?

— Piętnasty czerwca. Tego roku.

— Przecież to jest... — zacząłem, jednak uciszył mnie ruchem ręki.

— Przecież wiem, co to za data.

Kuba

— Przecież wiem, co to za data — rzuciłem do blondyna.

Dlaczego akurat taki tatuaż? Chciałbym jakoś uwiecznić tą datę. Może i śmierć Igora nie była przyjemnym doświadczeniem, jednak mimo wszystko ten dzień był dla mnie naprawdę ważny. Przynajmniej na starość nie zapomnę o rocznicy jego śmierci.

— W porządku — rzucił tatuażysta. — Przygotuję ci szablon, a ty powiesz, czy pasuje, okej?

— Jasne.

Mężczyzna zabrał się za przygotowywanie szablonu. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Do siódemej nie zostało dużo czasu. Miałem nadzieję, że się wyrobimy. W końcu obiecałem, że będę na czas. A na kłótnie nie mam ochoty.

— Mogłeś mi wcześniej powiedzieć — rzucił blondyn w moją stronę. — Po cholerę robiłeś z tego taką tajemnicę?

— Jak wspominałem, niespodzianka. — Uśmiechnąłem się do niego szeroko. — A wiesz, że ja wręcz uwielbiam robić niespodzianki.

Uśmiechnął się lekko i podkręcił głową. Wiedziałem, że go zaskoczyłem. I czułem satysfakcję z tego powodu. Przyjemne uczucie. Serio.

— Gotowe. — Mężczyzna podał mi kartkę papieru. — Może być?

Przyjrzałem się dacie zapisanej na kartce ozdobnym pismem.

— Idealne — rzuciłem. Naprawdę mi się podobało. – Właśnie o czymś takim myślałem.

— Gdzie chcesz ten tatuaż?

— Tutaj. — Podwinąłem brzeg koszulki i wskazałem na odpowiednie miejsce w dole brzucha.

Dawid

— Nie sądziłem, że będziesz chciał ze mną rozmawiać — mruknął Kacper, przyglądając się swoim dłoniom.

Przyjrzałem się bratu uważnie. Ciężko było mi patrzeć na jedną z ważniejszych osób w moim życiu ubraną w strój więzienny. Bolało mnie to. Jak cholera.

— Kiedyś musimy — westchnąłem. — Powiedz mi tylko jedno. Dlaczego? Po co ci to było?

— Wpakowałem się w kłopoty, Dawid — wyznał. — Kilka lat temu, wlazłem w interesy z tymi ludźmi. Potrzebowałem kasy, a znajomy podpowiedział mi, że w ten sposób łatwo zarobić. I rzeczywiście. Było łatwo. Ale potem chcieli kasy ode mnie. I to niemałe sumy. Nie miałem jak się wypłacić, a na policję też nie mogłem iść. Wtedy poszedłbym siedzieć. Mieli dowody na to, że robiłem różne nielegalne rzeczy —  westchnął. Zszokowała mnie nieco ta historia. Jak mogłem niczego nie zauważyć? Czułem jednak, że najgorsze jeszcze przede mną. — Potem porwali ciebie. Powiedzieli, że jeśli nie zrobię czegoś dla nich, zabija cię. A nie ma co ukrywać, oni są do tego zdolni. Dopiero potem dowiedziałem się, że chodzi o Igora. Czułem się okropnie. Bałem się to zrobić. Jednak zrozum, że to ty jesteś dla mnie najważniejszy. Nie mogłem dopuścić do tego, aby oni ci coś zrobili.

Coś we mnie pękło, kiedy dostrzegłem łzy w jego oczach. Widziałem, że żałował tego, co zrobił.

— Kacper... To nie był powód, żeby zabijać niewinnego. On nic nie zrobił. A najbardziej na tym ucierpiał — wyszeptałem, przeczesując ręką włosy.

— Wiem. Żałuję tego, co zrobiłem. Czuję się nikim. — Kilka łez spłynęło po jego policzku. — Nie wiem, jak mogłem zrobić coś takiego, Dawid.

— Ile ci grozi?

— Minimum dwanaście. Morderstwo, dragi, nielegalny handel bronią — wyznał. — Ja nie wytrzymam tutaj tyle. Już chyba wolałbym, aby i mnie zastrzelili. Powinienem strzelić w siebie, a nie w niego. Dawid... Wybaczysz mi kiedyś to co zrobiłem?

Zastanowiłem się nad jego pytaniem. Był moim bratem, jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Powinienem go wspierać. Z drugiej strony, zabił Igora. To prawdziwy cios dla mnie. Zdrada brata, zabolała mnie wyjątkowo mocno.

— Nie wiem — wyznałem. — Spróbuję. Ale nie mogę ci nic obiecać. Wiesz, jaka jest sytuacja.

— Musimy kończyć. — Młody policjant pojawił się koło nas.

Pożegnałem się z Kacprem, po czym zostałem wprowadzony z sali. Wyszedłem przed budynek i odpaliłem papierosa. O tak... Tego właśnie było mi trzeba.

Zastanawiałem się nad tym, co powinienem teraz zrobić. Ciężko mi żyć ze świadomością, że mój jedyny brat spędzi tyle lat w więzieniu. Było to dla mnie coś niewyobrażalnego. Ale musi ponieść odpowiedzialność za to co zrobił. Należy mu się kara.

Czemu to wszystko musi być takie trudne?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro