15. Wierzę w to, że mi się uda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Nie wiem co będzie potem ale wiem co jest teraz
A teraz mam tylko to co trzymam w rękach
Mam wielu przyjaciół i tak samo wielu wrogów
Tak samo wiele zmartwień i tak samo wiele rozmów"
~ReTo - "16 lat, 16 linijek"

Igor

- Nie wiem, skąd wezmę resztę pieniędzy - westchnąłem, siadając na ziemi. Byłem w czarnej dupie. I jeszcze narażałem Adriana. Beznadziejna sytuacja, naprawdę.

- Nie martw się - Borowski zajął miejsce obok mnie. - Jakoś sobie poradzimy. Jak zawsze.

Nie miałem pojęcia, skąd u niego tyle optymizmu. W końcu to on oberwał. Mimo to uśmiechnąłem się lekko. Wspaniale jest mieć wokół siebie ludzi, którzy zawsze zechcą ci pomóc.

Sięgnąłem do kieszeni po papierosa, jednak cofnąłem rękę, widząc dezaprobatę w oczach Borowskiego.

- To dla twojego dobra - zauważył, wyciągając pudełko z mojej bluzy i zabierając mi je. - Im szybciej pozbędziesz się tego ze swojego życia, tym lepiej.

- Wiem Adi - westchnąłem. - Doskonale o tym wiem.

Wbrew pozorom rzucenie palenia nie było takie łatwe. Kiedyś próbowałem, jednak z marnym efektem. To było dużo silniejsze ode mnie. Paliłem zbyt długo, aby rzucić to z dnia na dzień.

- Igor... - zaczął po chwili, nieco zmieszany. - Wiesz, że prędzej, czy później będziemy musieli o tym wszystkim pogadać?

- Co masz na myśli?

- Przecież dobrze wiesz - zmarszczył brwi.

Niestety, aż zbyt dobrze...

- Nie chcę dla ciebie źle. Po prostu chcę ci pomóc - wyznał. - Jednak nie zrobię tego, jeśli będziesz mnie okłamywać. Musisz zacząć mi mówić o wszystkim.

Skinąłem głową i już otworzyłem usta, aby mu odpowiedzieć, jednak zamknąłem je, słysząc dźwięk mojego telefonu. Przewróciłem oczami, po czym wyjąłem komórkę z kieszeni i odczytałem wiadomość.

Od: 502883456
Kolega przekazał wiadomość? Kasa za prochy +20 tys zaległości do końca tygodnia. Chyba że chcesz pogadać inaczej.

- Kurwa - zakląłem cicho, po raz kolejny czytając tekst.

- Co jest? - brunet zetknął na ekran. - Powinieneś zgłosić to na policję - zauważył. - To ewidentnie jest szantaż.

- Wtedy pójdę siedzieć - rzuciłem telefon pod nogi. - Za dilowanie. Mają na mnie od chuja dowodów.

- W coś ty się wpakował... - pokręcił głową z dezaprobatą. - Przecież my nie mamy nawet połowy tych pieniędzy.

- Wiem... Chyba jednak masz rację - mruknąłem. - Powinienem iść z tym wszystkim na policję. Sam się przyznam. Może i mnie za to zamkną. Przynajmniej żaden z was już nie oberwie.

- Myślisz, że oni odpuszczą? - uniósł brwi. - Nawet jak pójdziesz siedzieć, będą chcieli odzyskać swoją kasę. A wtedy narazisz nie tylko nas, ale też całą swoją rodzinę.

Ma kurwa pierdoloną rację.

- Chłopaki wiedzą? - spytał nagle.

- Nie, o ile ty im nic nie powiedziałeś.

- A powinni - zauważył. - W końcu się przyjaźnimy. Powinniśmy powiedzieć im o czymś takim.

- Nie chcę ich narażać - wyznałem. - Już ciebie w to wciągnąłem i widać tego efekty - wskazałem na jego twarz.

- Daj spokój - machnął ręką. - Ale Dawid i Kacper powinni wiedzieć. Jestem pewien, że nam po... - urwał, kiedy dobiegł nas dzwonek do drzwi.

- Ja otworzę - wstałem. - Ty wystraszysz przybysza - zaśmiałem się.

Ruszyłem w głąb mieszkania, kierując się do przedpokoju. Otworzyłem drzwi i uniosłem brew, przyglądając się brunetce stojącej w drzwiach. Jej włosy i koszulka były całkowicie przemoczone. Niebieski materiał zrobił się praktycznie przeźroczysty, odsłaniając co nieco. Muszę przyznać, naprawdę ciekawe widoki.

Musiała dostrzec, gdzie aktualnie się patrzyłem, gdyż na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

- Kran się zepsuł - wyjaśniła, krzyżując ręce na piersi. - Pomożecie?

- Jasne, chętnie pomogę - zaoferowałem.

Ruszyłem za nią w stronę odpowiedniego mieszkania. Oczywiście musiałem wchodzić po schodach.

Po co komu tyle schodów?

Idąc za nią, miałem doskonały widok na jej tyłek. Już wcześniej zauważyłem, że jest niezły, ale kiedy przyjrzałem mu się dokładniej, mogłem stwierdzić, że jest wręcz doskonały.

Będzie ciekawie.

Wiktoria

- Cholera jasna! - zaklęłam, kiedy woda prysnęła prosto na moją twarz i bluzkę.

Nie ma szans. Nie naprawie tego sama.

Jak na złość, kran zepsuł się w najmniej odpowiednim momencie. Powinnam teraz pisać referat, który muszę oddać na jutrzejsze zajęcia. A zamiast tego użeram się z kranem.

Z sąsiadów nie znałam zbyt wiele osób. Mieszkałam tu od niedawna, a w dodatku przez studia i pracę w kawiarni nie miałam zbyt wiele czasu na zawieranie nowych znajomości. Jedyną osobą, która mogła mi pomóc, był Adrian.

Wybiegłam z mieszkania i skierowałam się pod drzwi mieszkania Borowskiego. Wzięłam kilka głębszych oddechów, po czym zapukałam.

Po chwili drzwi uchyliły się i stanął w nich Igor. Kompletnie zapomniałam, że tu mieszka, poważnie.

Po raz pierwszy widziałam go bez okularów. Przyznaję, ma naprawdę ładne, brązowe oczy. Nie rozumiem, czemu je ukrywa. Ale cóż, to jego sprawa.

Nie zamierzam udawać, że nie dostrzegłam, jak chamsko gapi się w moją bluzkę, która oczywiście musiała prześwitywać. Cholera. Mimo tego jak bardzo się stresowałam, wysiliłam się na uśmiech.

- Kran się zepsuł - wyjaśniłam, kiedy dostrzegłam w głębi mieszkania Adriana. Siedział na kanapie i oglądał jakiś serial. - Pomożecie?

- Jasne, chętnie pomogę - szatyn uśmiechnął się do mnie szeroko.

Ruszyłam przed siebie, a chłopak za mną. Szczerze mówiąc, to liczyłam na to, że Adrian mi pomoże. Niby od zdarzenia z klubu minęło sporo czasu i właściwie do niczego nie doszło, jednak wizja spędzenia czasu w mieszkaniu sam na sam z Bugajczykiem przyprawiała mnie o lekki niepokój.

- To tutaj - wpuściłam go do mieszkania i zaprowadziłam do kuchni. Z kranu cały czas wpływała woda, przez co większa część pomieszczenia była zalana. Zajebiście.

- Masz jakieś klucze, czy coś? - spytał po chwili, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Są w szafce pod zlewem - wyjaśniłam.

Szatyn zabrał się za naprawę, a ja w tym czasie ruszyłam do sypialni. Zdjęłam mokrą koszulkę i rzuciłam ją na podłogę. Wycierałam włosy ręcznikiem, kiedy usłyszałam kroki.

- Zawór się poluzował. Już dzia... - urwał, patrząc na prosto na mój stanik.

Co za cham.

- Przepraszam. Powinienem zapukać - rzucił, kiedy zakładałam na siebie czerwoną bluzę.

- Nic się nie stało - posłałam mu wymuszony uśmiech. - Dziękuję za pomoc.

- Nie ma sprawy - schował dłonie do kieszeni bluzy, którą miał na sobie. - To ja już będę leciał - uśmiechnął się lekko.

- A może napijesz się czegoś? - zaproponowałam.

Kultura musi być.

- W zasadzie to czemu nie - poprawił włosy.

Zaprowadziłam go do salonu, a sama udałam się do kuchni. Po chwili wróciłam z dwoma szklankami soku pomarańczowego. Igor siedział na kanapie i przeglądał jeden z podręczników, które tam zostawiłam.

- Psychologia? - spytał, kiedy postawiłam przed nim szklankę.

- Tak. Jestem na drugim roku - wyjaśniłam, siadając obok niego.

Skinął głową, upijając trochę soku.

- A ty czym się zajmujesz? Studiujesz coś? - zaciekawiłam się.

- Studiowałem. Jednak to nie dla mnie - wyznał z uśmiechem. - Teraz zająłem się muzyką.

- Grasz na czymś? - spytałam zaciekawiona. Co taki chłopak może mieć wspólnego z muzyką?

- Adrianowi na nerwach - zaśmiał się. - A tak serio to rapuję.

Wszystko jasne.

- Nie mój klimat - wyznałam zgodnie z prawdą. Od zawsze rap był dla mnie dziwnym gatunkiem. Po prostu nie umiałam się do niego przekonać.

- Tak też myślałem. Nie wyglądasz na osobę, która słucha rapu.

- Wygląd niewiele mówi o człowieku - zauważyłam. - A na pewno nie to, jakiej muzyki słucha.

- Może i tak - wzruszył ramionami. - Chociaż gdybym ci powiedział, że słucham muzyki klasycznej, nie uwierzyłabyś mi - zaśmiał się. - Często po drugiej osobie widać czym się interesuje, czego słucha.

- Możliwe - skinęłam głową. - A masz jakieś inne plany na przyszłość? Co, jeśli nie wyjdzie Ci z muzyką? Z tego, co wiem, to scena rapowa w Polsce to nie jest pewny zarobek.

- Nie myślę o tym - wyznał. - Wierzę w to, że mi się uda. Mam cel i dążę do niego. Najwyżej będę pracować w McDonaldzie.

- Jasne - zaśmiałam się.

- Nie chce do tego wracać, ale o co chodziło z Wiśniewskim pod galerią?

Zmieszałam się. To dość prywatne sprawy. I skąd do licha on go zna?

- To mój były - wyznałam w końcu. - Skąd go znasz?

- Yyy... Mieliśmy wspólnych znajomych - rzucił. Ewidentnie kłamał. Jednak odpuściłam. Może nie chciał o tym mówić. A Mateusz to przeszłość.

- Dzięki, że mi pomogłeś. Nie był sobą.

- Nie ma sprawy - uśmiechnął się lekko. - Byłem ci to winien.

- Igor... Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam w samochodzie - dostrzegłam, jak się spina. - To nie moja sprawa, niepotrzebnie wracam nos w nie swoje życie.

- Nie ma problemu - zapewnił.

- Dam ci radę - położyłam mu dłoń na ramieniu. Ten tylko uśmiechnął się lekko, przygryzając wargę. - Niezależnie od tego, co się dzieje w twoim życiu, walcz. Nie poddawaj się.

Szatyn spojrzał na mnie, po czym nagle złączył nasze usta. Nie zdążyłam zareagować. Po chwili odsunął się z wrednym uśmieszkiem.

- Ja zawsze walczę - odparł zwycięsko, po czym opuścił mieszkanie.

Co to miało być?!

Siedziałam na kanapie, kompletnie zdezorientowana. Co to niby miało znaczyć?! Prawie obcy facet pocałował mnie, a potem wyszedł jak gdyby nigdy nic?

W co ty grasz Bugajczyk?

Słysząc dźwięk wiadomości, wzięłam komórkę do ręki i odczytałam krótki tekst.

Od: 502883456
Ty miałaś grać na nim. Nie on na tobie. Weź się w garść 😠

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro