2️⃣ 32. Nie chciałbyś dołączyć do Adriana?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Kradnę co popadnie

Co do rączki wpadnie
Na poważnie
Najpierw serce tamtej, potem tamtej
Raczę blantem się
Mam fejm i to jest fajne
I mam pytanko: (Co?)
Powiedz mi co kurwa ciebie boli typie?"
~

Bedoes & KUBI PRODUCENT ft. ReTo - "Typie"

Adrian

Boję się...

Boję się jak cholera...

Śmierć niby spotyka każdego...

Ale czemu mnie dopadła tak wcześnie?

Leżałem na szpitalnym łóżku, tępo wpatrując się w sufit. Już chyba wolałbym umrzeć od razu. Nie ma nic gorszego, niż czekanie. Niż życie ze świadomością, że w najbliższym czasie śmierć i tak mnie dopadnie.

Trzy tygodnie... Pieprzone dwadzieścia jeden dni. Tyle mi dają w najlepszym przypadku. A znając moje szczęście, mój przypadek do najlepszych należeć nie będzie.

Igor wyszedł kilka godzin temu. Właściwie to ja go wygoniłem. Powinien leżeć teraz w łóżku i się leczyć, a nie siedzieć ze mną w szpitalu. Ja i tak umieram, a w jego przypadku zdrowie jest bardzo istotne. Musiał o siebie dbać, a on najwyraźniej miał na to wyjebane. Jak zawsze, jeśli chodzi o zdrowie. Cały Igor.

Z Angeliką nie widziałem się dłuższy czas. Nie wiedziałem nawet, jak skończyła się cała ta sprawa z prochami. Męczyła mnie kwestia dziecka. Co jeśli naprawdę ja jestem ojcem? Kto zajmie się dzieckiem, jeśli zamknęliby szatynkę? Przecież za prochy wyrok jest pewny. Może w zawieszeniu... Za dużo tego wszystkiego.

Zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć. Żeby chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co się dzieje. Sny były czymś innym. Czymś nierealnym. A od rzeczywistości niestety uciec nie mogłem.

Igor

Dobro dziecka jest najważniejsze. Dlatego nie uzyskuje pan praw do opieki nad nim — rzucił do mnie ciemnowłosy mężczyzna, który do złudzenia przypominał mojego ojca. Od kiedy ten dziad jest prawnikiem, halo?

Kiedy otworzyłem oczy, znajdowałem się już we własnym łóżku. To tylko sen Igor...

Zaskoczył mnie, a raczej zszokował, widok brunetki spiącej obok mnie. Bez ubrań. Co do chuja robi tu Wiktoria? Przecież  od miesięcy nie miałem z nią kontaktu... I dlaczego nic nie pamiętam z poprzedniej nocy?

Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Zarówno jej źrenice, jak i białka, były spowite czernią. Jej spojrzenie było zarazem puste, jak i przerażające, niczym przepaść "bez dna".

Co ty tu robisz? — rzuciłem do dziewczyny. Ta tylko spojrzała na mnie i zaśmiała się szyderczo.

Zjebałeś, nieprawdaż? Adrian nie żyje, straciłeś Kubę, przyciele się od ciebie odsunęli. Co ty jeszcze robisz na tym świecie sam? Twoją jedyną przyjaciółką jest amfa rozsypana na biurku... Może znajdziesz sobie inne? Czystą, tabletki, albo chociaż jakieś ostrze? Nie chciałbyś dołączyć do Adriana?  — Spojrzała na mnie tymi pustymi oczami. Przerażającymi, należałoby powiedzieć. — I tak nie masz już nic. Jesteś całkiem sam. Wysłałeś brata do więzienia, a z matką kontaktu nie utrzymujesz. Jesteś tylko ty. I garść używek wraz z pudełkiem żyletek. Po co czekać Igorku?

Przejechała paznokciem po moim policzku, pozostawiając na nim krwawy ślad. Czy miała rację? Czy rzeczywiście byłem sam? Damn...

Zrób to! — krzyknęła. — Na co czekasz?!

Otworzyłem oczy, oddychając ciężko i rozejrzałem się po pokoju. Brunetki nie było... Czy to właśnie był sen w śnie? Coś okropnego. Szczególnie taki. Nikomu tego nie życzę. Naprawdę.

Kaszląc, spojrzałem na ekran telefonu. Piąta rano... Spałem raptem dwie godziny.

Ze świadomością, że już i tak nie usnę, zwlokłem się z łóżka i ruszyłem do kuchni, gdzie zająłem się przygotowywaniem wyjątkowo mocnej kawy. Musiałem się całkowicie rozbudzić nim pojadę do Adriana.

Z kubkiem parującej cieczy udałem się do salonu. Włączyłem przypadkowy film i usiadłem na kanapie przykrywając się kocem. Było cholernie zimno. Nienawidziłem, kiedy było zimno. Moim zdaniem przez cały rok powinno świecić słońce i powinno być conajmniej piętnaście stopni. Wtedy byłoby idealnie.

* * *

— Już jestem - rzuciłem, wchodząc do sali Borowskiego. Chłopak spojrzał na mnie, jednak nie odezwał się ani słowem. O chuj znowu chodzi?

Usiadłem na krześle obok i spojrzałem na bruneta. Płakał? Zaczerwienienione oczy dawały dość jasną odpowiedź na to pytanie.

— Nie musisz tutaj spędzać każdego dnia — odezwał się po chwili.

— Ale chcę. Chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu, rozumiesz? Póki mogę, chcę z tobą siedzieć Adi.

Pokiwał głową. I znowu zapadła ta niezręczna cisza. Czemu tak się dzieje?

— Jednak miałem rację, mówiąc o nowym Hypemanie. — Spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko. — Tylko znajdź, kogoś godnego mnie. Wiesz... Ja byłem w tym zajebisty. Nikt mi nie dorówna, ale żeby był chociaż blisko mojego poziomu.

— Takiego, jak ty na pewno nie znajdę. — Wymusiłem delikatny uśmiech.

Przerażała mnie wizja koncertów bez Adriana. Nie wiedziałem, czy bez niego moja kariera wytrzyma. W końcu on był jej nierozłącznym elementem. On podnosił mnie na duchu i motywował, kiedy coś mi nie wychodziło i chciałem rzucić to wszystko w cholerę.

— Pamiętasz, co mi obiecałeś? — Spojrzał na mnie z nadzieją.

— Pamiętam. I spełnię obietnicę — zapewniłem. — Jeśli to faktycznie twoja córka, pomogę Angeli. No chyba, że znowu będzie próbowała wysłać mnie za kratki... Wtedy może być mały problem.

— Ej, właśnie... Co z tą całą sprawą z prochami?

Bałem się, że o to spyta. Jeśli powiem mu prawdę, na pewno będzie chciał skontaktować się z Angeliką. Ale okłamywać go nie mogę.

— Ze względu na to, że nie była nigdy wcześniej karana i nie ma jasnych dowodów na to, że to ona podrzuciła prochy, sprawa została tymczasowo umorzona. Istotne było też to, że jest w ciąży. Wzięli to pod uwagę.

— Czyli obydwoje jesteście teraz czyści?

— Ja tak. Angela w pewnym stopniu. Nadal jest podejrzana. Ale jak wspomniałem, nie ma na to jasnych dowodów.

— Muszę z nią pogadać — westchnął. Tego najbardziej się obawiałem. — Potem mogę już nie mieć o...

— Czemu ty sobie po prostu nie dasz z nią spokoju? —  przerwałem mu. — Po tym wszystkim co ci zrobiła?

— Ją mam gdzieś. Naprawdę. Dla mnie jest skończona. Chodzi o to dziecko, Igor. Ta sprawa cały czas mnie męczy.

Rozumiałem go. W zasadzie to nie wiem, co bym zrobił na jego miejscu. Kiedyś zapewne miałbym to w dupie. Skoro mnie zdradzała, to na pewno nie moje. Jednak patrząc na to z perspektywy człowieka, jakim się staję, miałbym podobne obawy, co Adrian.

Uważałem, że spotkanie Adriana i Angeli nie było najlepszym pomysłem. Jednak nie zamierzałem go  pouczać. Był dorosły. A ja powinienem najpierw zająć się swoim życiem, nim zacznę doradzać innym. Sam nie byłem najlepszym ojcem, ba, moje dziecko nie wiedziało, że byłem jego ojcem. Byłem ciekawy, czy Angela powie córce o Adrianie. Może zwiąże się z kimś innym i całkowicie ukryje przed nią istnienie Borowskiego? Niewykluczone.

W końcu suka, zawsze suką pozostaje.

Przypomniały mi się słowa, które kiedyś powiedział mi Olek. Jeszcze zanim poznałem Klaudię.

"Dziwka to zawód,
Suka to charakter,
Szmata to zachowanie,
Kurwa to kwestia wyglądu"

Im starszy byłem, tym bardziej docierała do mnie prawda w nich zawarta. Wszystkie kobiety w gruncie rzeczy były takie same. Nie umiały tak naprawdę kochać. We wszystkim szukały jakiegoś interesu dla siebie. Szukały bogaczy, którzy mogliby zapewnić im dostatnie życie. Przystojnych, którymi mogłyby się chwalić przed koleżankami.

A miłość?

Nie ma co ukrywać, w dzisiejszych czasach coś takiego nie istnieje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro