22. Z tym człowiekiem szczęścia nie zaznasz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kacper

— Dawid! — zawołałem w głąb mieszkania, wkładając na nogi czarne adidasy. — Zbieraj się! Jedziemy do szpitala!

Byłem zaniepokojony tym, co powiedział mi Igor. Szybciej podejrzewałbym, że to Bugajczyk trafi do szpitala przez prochy. Ale nie Adrian. Coś takiego nie było do niego podobne.

— Co jest? — spytał blondyn, który nagle pojawił się obok mnie.

— Adrian jest w szpitalu — wyjaśniłem. — Jedziemy do niego.

— Jak to w szpitalu? Co się stało?

— Do końca nie wiem. Igor był bardzo ogólnikowy. Dowiemy się więcej na miejscu.

Tak, jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu.

— Dzień dobry —  uśmiechnąłem się do młodej recepcjonistki. — Mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie leży Adrian Borowski?

— Oczywiście — odwzajemniła mój uśmiech i wpisała do komputera odpowiednie nazwisko. — Sala numer 26, pierwsze piętro.

— Dziękuję — odparłem i wróciłem do blondyna.

Niezła była.

Ruszyliśmy pod odpowiednią salę. Kiedy weszliśmy do środka, na jednym z trzech łóżek dostrzegłem śpiącego Adriana. Nie chcąc go budzić, usiadłem na krześle obok.

— Idę po kawę — mruknął Dawid, po czym opuścił salę.

Kiedy drzwi się za nim zamknęły, Borowski gwałtownie się przebudził i spojrzał na mnie zaskoczony.

— Co ty tu robisz? — spytał cicho. — Igor po ciebie zadzwonił?

— Niezupełnie. Ja zadzwoniłem do niego. Co się dzieje Adrian? — przyjrzałem mu się uważnie. Wyglądał jeszcze gorzej niż oststnio, serio. — Co to za akcja z tą amfą?

W tym samym momencie do sali wszedł Dawid i zajął miejsce na drugim krześle. Zdziwił mnie fakt, że nie miał przy sobie kawy, po którą rzekomo poszedł. Mniejsza.

— O nic — mruknął, wzruszając ramionami.

Dokładnie jak Bugajczyk.

— Bez powodu trafiłeś do szpitala?

— Igor wezwał karetkę. To on zbytnio panikuje — prychnął.

— Podobno straciłeś przytomność. To nie są żarty — zauważyłem. — Wytłumaczysz nam, o co chodzi? Nie śpisz, palisz i jak się teraz okazuje, ćpasz. To by wyjaśniało to, jak wyglądasz.

Spojrzał na swoje dłonie. Widziałem, że zastanawia się nad tym co powiedziałem.

— Od wypadku Igora śni mi się ten sam sen — zaczął po dłuższej chwili, słabym głosem. — No niezupełnie ten sam, jednak z takim samym zakończeniem. W każdym z nich Igor umiera. Budzę się i nie mogę zasnąć. Od jakiegoś czasu staram się unikać snu, żeby znowu nie musieć przez to przechodzić. Za każdym razem jak mi się to śniło, traciłem wiarę w to, że Bugajczyk się obudzi, rozumiecie? — jego głos się załamał.

Współczułem mu. Nie wiedziałem, że aż tak to wszystko przeżywał. Dla każdego z nas czas, kiedy Igor był w szpitalu, był naprawdę ciężki. Jednak Adrian znosił to wszystko dużo gorzej. Szkoda, że dotarło do mnie to dopiero teraz.

— Po pewnym czasie zacząłem brać — kontynuował. — Amfa odpędzała zmęczenie, a ja mogłem w miarę normalnie funkcjonować. Udało mi się godzić pracę ze szpitalem, byłem pobudzony przez co miałem więcej sił na to wszystko — westchnął. — Na początku było okej. Jednak po jakimś czasie, zacząłem czuć się słaby, kiedy ze mnie zchodziło. Nie miałem siły stać na własnych nogach. I dlatego tu trafiłem. Igor spanikował, widząc mnie w takim stanie i niepotrzebnie wezwał karetkę. Samo by minęło.

— Czemu nie powiedziałeś nic wcześniej? — spytałem. Byłem nieco zszokowany całą tą historią. Że też niczego nie zauważyłem...

— Nie było o czym. Wydawało mi się, że wszystko jest okej. Samotność mi służyła.

— Tobie potrzebny był psycholog, a nie samotność — zauważyłem. — Ta cała samotność nie wyszła ci na dobre.

— Może i masz rację — mruknął niechętnie. — Wiecie co z Igorem? Wyjechał jakiś czas temu do Piastowa. Podobno coś z ojcem.

— Wiem tyle co i ty. Miał zadzwonić jak będzie wiedział więcej — wzruszyłem ramionami.

— Czy tylko mi wydaje się to dziwne? —  spojrzał na mnie.

Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie bardzo rozumiałem o co mu chodziło.

— Ale co? — do rozmowy włączył się Dawid.

— Ojciec Igora znika z jego życia, nie ma z nim dłuższego kontaktu. Igor odciął się od przeszłości, która jak wszyscy wiemy, kolorowa nie była. I teraz tak nagle ten facet znów pojawia się w jego życiu? I to akurat wtedy, kiedy Bugajczyk ma największe problemy?

— Może zrozumiał jak bardzo spierdolił w życiu i chce to naprawić? — zasugerowałem.

— Wątpie. A nawet lepiej, żeby tak nie było. Wiem jak Igor by na to zareagował. Nienawidzi tego człowieka.

— To akurat jest zrozumiałe — przytaknąłem.

Każdy by go nienawidził.

Igor

Wysadziłem dziewczynę pod odpowiednim budynkiem, po czym ruszyłem w stronę rodzinnego domu. Nie lubiłem tam wracać. Zbyt wiele złych wspomnień miałem związanych z tym miejscem.

Zaparkowałem na podjeździe i ruszyłem w kierunku drzwi. Zapukałem dwukrotnie, a po chwili stanął w nich mój brat.

— Dobrze że jesteś — wpuścił mnie do środka. — Co ci się stało w twarz? Dobra nieważne. Chodź.

Ruszyłem za nim do salonu, gdzie siedziała moja matka. Ewidentnie była zdenerwowana.

— Wyjaśni mi ktoś, o co chodzi? — zacząłem, kiedy cisza się przedłużała

— Otóż wyobraź sobie, że nasza mamusia — wskazał na kobietę. — postanowiła pogodzić się z ojcem — oznajmił. — I zamierzają do siebie wrócić.

— To żart? — Nie wierzyłem w to co słyszę. To nie może być prawda. — Proszę, powiedzcie że żartujecie.

Przewróciłem oczami, kiedy zadzwonił mój telefon. Widząc na ekranie zdjęcie Musiała, odrzuciłem połączenie i rzuciłem telefon na kanapę. Potem oddzwonię.

— Igor... — zaczęła moja rodzicielka. —  Zrozum, że mężczyzna, który jest miłością mojego życia. Poza tym to twój ojciec. Powinieneś się cieszyć, że rodzina znów będzie razem.

Szkoda tylko, że nie wiedziała, jakim ojcem był. Dla niej nasza rodzina, pomimo jakichś niedoskonałości, była idealna. Dla mnie była koszmarem. Ojciec od zawsze mnie nienawidził. O wszystko byłem obwiniany ja. Już jako dziecko, zdarzało mi się oberwać. Potem było tylko gorzej. Matka o niczym nie wiedziała, każde siniaki można było wytłumaczyć bójką w szkole. Tylko Adrian wiedział jak jest naprawdę. I dowiedział się o tym całkiem przypadkiem, kiedy odwiedził mnie w złym momencie.

— I tak tu nie mieszkacie, więc co wam do tego? — rzuciła. — Mam chyba prawo do szczęścia?

— Z tym człowiekiem szczęścia nie zaznasz — wstałem, zaciskając pięści. — Ale skoro tak bardzo pragniesz do niego wrócić, to proszę bardzo. Zapamiętaj jednak, że przyjmując go pod swój dach, automatycznie mnie spod niego wyrzucasz.

— Czemu to robisz, Igor? To twój ojciec. Kocha cię. Nie zachowuj się jak dziecko obrażone na cały świat i bądź normalnym synem. Bądź mężczyzną.

— Ty nic nie rozumiesz! — krzyknąłem kierując się w stronę wyjścia. Nie chciałem się z nią dłużej kłócić.

Wybiegłem z mieszkania i wsiadłem do samochodu, od razu ruszając przed siebie.

Dlaczego wszystko musi się jebać w tym samym czasie? Ile problemów jednocześnie może znieść jeden człowiek? Nie rozumiem, dlaczego to wszystko spotyka akurat mnie. Byłem aż tak zepsuty, że należała mi się tak wielka kara?

Kręciłem się po mieście, zastanawiając się co mam ze sobą zrobić. Najrozsądniej będzie wrócić do Warszawy

W momencie, kiedy chciałem zadzwonić do chłopaków i powiedzieć im o wszystkim, uświadomiłem sobie, że zostawiłem telefon u matki.

Po cholere ja go w ogóle wyjmowałem?!

Wściekły na samego siebie, wróciłem pod odpowiedni dom. Westchnąłem ciężko i ruszyłem do środka.

Kiedy otworzyłem drzwi, do moich uszu od razu dotarły odgłosy rozmów. I ten głos. Ten okropny głos.

Z sercem walącym w piersi, wszedłem do salonu. Ciemnowłosy mężczyzna siedział na kanapie i jak gdyby nigdy nic rozmawiał z moją matką.

— O, Igor — uśmiechnął się jadowicie, kiedy tylko mnie zobaczył. —  Podobno nie jesteś zbytnio zadowolony z naszych planów?

— Spierdalaj — mruknąłem zabierając telefon ze stolika. Chciałem wyjść stąd jak najszybciej.

— Igor! — upomniała mnie matka. Jej słowa zrobiły na mnie niewielkie wrażenie, serio. Po tym, co odwaliła, nie ma prawa mnie pouczać.

Wyszedłem z salonu. Po chwili usłyszałem za sobą kroki. Przyspieszyłem, a po minucie znalazłem się już koło samochodu.

— Myślisz, że możesz się tak zachowywać? — poczułem szarpniecie za ramię. — Z tego co wiem to nadal jestem twoim ojcem.

Co czułem? Nic, poza strachem. Odkąd pamiętam bałem się tego człowieka. Trauma z dzieciństwa trzymała się mnie do dzisiaj.

— Zostaw mnie — starałem się brzmieć normalnie, chociaż w środku byłem przerażony. Wiem, że to brzmi fatalnie, dorosły facet boi się własnego ojca... Ale taka prawda, już chyba zawsze będzie mnie napawał pewnego rodzaju lękiem.

— Trochę szacunku gnoju — scisnął mocnej moje ramię. — Myślisz, że jak stajesz się sławny, to wszystko ci wolno? I tak lada moment to spierdolisz. Najpewniej się zaćpiesz. Mało ci brakowało, prawda?

— Nie mieszaj się do tego — mruknąłem, wygrywając się z jego uścisku.

Wsiadłem do samochodu, natychmiast go odpalając. Nie miałem siły na rozmowę z nim. Chciałem zapomnieć o nim raz na zawsze. Czemu on wrócił?

Kiedy ruszyłem, otrzymałem nową wiadomość. Odblokowałem telefon i odczytałem krótki tekst.

Od: 502883456
Doszły mnie słuchy, że jesteś w Piastowie. Spotkajmy się na placu koło kościoła. Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.

Rzuciłem telefon na siedzenie. Z jednej strony spotkanie z Karolem było kiepskim pomysłem. Ten człowiek jest zdolny do wszystkiego. Jednak z drugiej strony chciał się spotkać w neutralnym miejscu, gdzie zawsze było pełno ludzi. Więc najprawdopodobniej mnie nie zabije.

Raz się żyje.

Pojechałem w odpowiednie miejsce. Nie myliłem się. O tej porze było tutaj pełno ludzi, głównie nastolatków.

Założyłem okulary i wysiadłem z samochodu. Rozejrzałem się dookoła, jednak nigdzie nie dostrzegłem odpowiedniego mężczyzny.

— Bugajczyk! — usłyszałem głos za sobą. Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z brunetem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro