3️⃣ 38. Potem czekaj na dalsze instrukcje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dawid

— Możemy pogadać? — spytałem, łapiąc blondynkę za nadgarstek.

— Jasne. O co chodzi?

— Iza... Słyszałem waszą rozmowę — wyznałem. — Dlaczego znowu go okłamałaś?

— Tak będzie lepiej. — Wzruszyła ramionami. — Łatwiej.

— Dla kogo? Dla ciebie? Pomyślałaś chociaż przez chwilę o Igorze? Jak on się wtedy poczuje? Albo o tym, co się stanie, kiedy Kuba odzyska pamięć? Przecież on będzie na ciebie wściekły za to, że go okłamałaś. Kolejny raz.

— Zamknij się już, Dawid — warknęła.

— Nie. Nie zamknę się. Nie pozwolę ci kolejny raz zranić Igora. Nie pozwolę, rozumiesz? Nie możesz go całkowicie złamać.

— On prawie zabił mi syna — rzuciła cicho. — Już chyba wolę, żeby Kuba nigdy nie odzyskał pamięci, niż miał spędzać czas z Bugajczykiem.

— Nie wierzę. — Wyrzuciłem ręce w powietrze. — No kurwa nie wierzę! Mało ci jeszcze?! Znowu zamierzasz brnąć w swoją pieprzoną grę?!

— Odpierdol się ode mnie. Ty masz z tą sprawą najmniej wspólnego.

— Ale tu chodzi o mojego przyjaciela i...

— Nie martw się — przerwała mi. — Sama mu powiem o tym wszystkim.

Igor

— Ola... Proszę cię, odpuść już — rzuciłem ostro do siedzącej na taborecie dziewczyny.

Nie rozumiałem jej. Naprawdę. Po chuj tu w ogóle przyszła? Czy tak ciężko jest zrozumieć, że to, co było między nami to już przeszłość? Nie zamierzam wracać do tego co było. Teraz tylko rozwód i szczęśliwe życie bez tej suki.

— W porządku. Nie chcesz mnie, to nie. Zniknę już na zawsze — wyszeptała, po czym opuściła salę. To już koniec? Poszło tak łatwo?

Chwilę potem w sali pojawiła się zdenerwowana Iza. Usiadła na taborecie i spojrzała na mnie ostro.

— Co z nim? — spytałem.

— Wyjdzie z tego. Ale stracił pamięć — rzuciła. — Nie pamięta, że jesteś jego ojcem. I tak już ma zostać.

— Co kurwa?! — podniosłem głos. — To są chyba jakieś jaja!

— Nie. Pogódź się z tym. Nie chcę żeby spędzał z tobą czas. Nie po tym wypadku.

— Chyba cię pojebało... Iza, to mój syn. Nie możesz mi go tak po prostu zabrać.

— Właśnie, że mogę. I to zamierzam zrobić — mruknęła, wstając. — Poza tym wyprowadzamy się. I nie próbuj żadnych sztuczek, Igor. Nie chcę kolejnych problemów.

Wyszła. Tak po prostu wyszła. Kurwa. Jak ona może mi robić coś takiego. Chyba mam jakieś prawa do własnego syna, tak? Nie może tak po prostu się wyprowadzić i zabronić mi kontaktowania się z nim. Nie może kurwa.

Dwa tygodnie później

Opierając się na kulach, dokuśtykałem do kanapy. Dziś rano w końcu opuściłem szpital. Zamierzałem jeszcze odwiedzić Kubę, jednak Iza umiejętnie mi to uniemożliwiła. Trudno. Jeszcze znajdę sposób, żeby się z nim skontaktować. Tak łatwo nie odpuszczę.

— Mam tu wszystkie leki — mruknął Dawid, kładąc na stole torebkę z różnymi opakowaniami.

— Aż tyle tego? — westchnąłem zrezygnowany. — Ile prochów można łykać?

—Najwyraźniej dużo. Do tego dochodzą te zastrzyki co nie? — Usiadł obok mnie. — Chyba dasz radę je sobie sam robić?

— Dam — zapewniłem. — Nie raz miałem do czynienia z igłą.

— Chwalisz się, czy żalisz?

— Raczej to drugie. Nie jestem z tego dumny, przecież wiesz.

— Wiem. Pamiętaj żeby o dziewiętnastej wziąć te leki. Wiesz, jaką ja mam pamięć. Na pewno zapomnę.

— Będę pamiętać — mruknąłem. — Znalazłeś mój telefon?

— Tak. Lekarz go zabrał z twoich ubrań i schował w recepcji. Od razu zawiozłem go na policję. Możliwe, że będziesz musiał jeszcze zeznawać.

— Męczy mnie już cała ta sprawa — wyznałem. — Chciałbym, żeby to wszystko już się skończyło. A najlepiej byłoby, gdyby wszystkie moje problemy już się skończyły. Wtedy byłbym chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

— Zapewne. — Uśmiechnął się lekko. — Ale damy sobie jakoś radę. Zawsze wychodziliśmy cało z wszystkich problemów. Teraz też damy ra...

— Wtedy był z nami Adrian. — Przerwałem mu. — To on rozwiązywał moje problemy.

— Może i nie jestem Adrianem, nie mam jego zajebistego podejścia do życia, ale próbuję jakoś pomóc.

Wyczułem w jego głosie pewnego rodzaju zawód. Niepotrzebnie wspominałem o Adim. Widzę, że Dawid się stara. Doceniam to. Naprawdę. Jednak chyba nie okazuje mu tego w odpowiedni sposób. Mówiąc wprost, zachowuje się wobec niego, jak zwykły chuj.

— Wiem. — Uśmiechnąłem się do niego. — I kurewsko ci za to dziękuję. Gdyby nie ty, najpewniej już dawno by mnie tu nie było.

— Nie mów tak. — Spojrzał na mnie smutno. — Ja wiem, że ty jesteś silny. Poradziłbyś sobie.

— To, że próbowałem się zabić jest oznaką tego, że jestem silny? Będę pamiętać.

— Nie chodzi o... — Urwał na dźwięk dzwonka do drzwi.

— Spodziewasz się kogoś? — Spojrzałem na niego spod uniesionych brwi.

— Nie. Poczekaj tu — polecił.

Dawid ruszył otworzyć, a ja wziąłem do rąk pierwsze opakowanie z torby i zacząłem czytać to, co jest napisane. Chuj z tym, że nie wiem, jak przeczytać większość wyrazów. To w ogóle jest jeszcze polski?

Westchnąłem i wziąłem do rąk telefon Dawida. Odblokowałem go i zalogowałem się na swojego Instagrama. Gruszka raczej zły nie będzie...

Nagrałem kilka instastory, które tłumaczyły moją ostatnią nieobecność na social mediach i brak koncertów. Cóż... Od kilku miesięcy nie grałem żadnego. Będę musiał to potem nadrobić, jeśli nie chce ostatecznie zaprzepaścić swojej kariery. Już i tak wystarczająco ją zaniedbałem.

Odłożyłem telefon na stół i rozejrzałem się po pokoju. Dlaczego do chuja, on jeszcze nie wrócił?

— Dawid?! Kto przyszedł?! — zawołałem. Jednak nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Gdzie on polazł do chuja?

Podniosłem się i z pomocą kul dokuśtykałem do przed pokoju. Drzwi wejściowe były otwarte i muszę przyznać, że mnie to zaniepokoiło. Rozejrzałem się dookoła, a moje spojrzenie zatrzymało się na leżącej na wycieraczce kartce i...

— Kurwa mać! — zakląłem, dostrzegając niedużą, czerwonawą plamę na ziemi.

Byłem przerażony. Czy to jest kurwa krew?! Tak, to jest kurwa krew!

— Dawid! — zawołałem prawie płaczliwym tonem, jednocześnie podnosząc kartkę z ziemi. Przecież to nie mogła być jego krew prawda? Na pewno jakieś gówniarze robią sobie żarty.

Zamknąłem dobrze drzwi i ruszyłem do kuchni. Opadłem na krzesło i z sercem walącym w piersi, rozłożyłem kartkę i zacząłem czytać wydrukowany na niej list.

Witam serdecznie, drogi Igorze
Już nie raz zostałeś poinformowany, że nasza organizacja nie odpuści, dopóki nie spłacisz tego, co jesteś nam winien. I możesz być pewny, że za nasłanie psów, też pożałujesz. Myślisz, że teraz cierpisz? Zobaczysz, co cię czeka w najbliższym czasie.
Jeśli chcesz, aby ten blondasek wrócił do ciebie kiedyś w jednym kawałku, wycofaj sprawę na policji związaną z wypadkiem. Powiedz, że to ty go spowodowałeś. Potem czekaj na dalsze instrukcje.
Masz 24h. Inaczej Gruszecki straci więcej krwi niż przed drzwiami.

Wpatrywałem się w kartkę przerażony. Co ja mam teraz zrobić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro