4️⃣ 15. Przynajmniej nie był zakłamaną suką bez serca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kuba

— Twoja matka już tu jest — rzucił do mnie starszy mężczyzna w granatowym mundurze. — Z jakąś dziewczyną.

— Dziewczyną? — Spojrzałem na niego zaskoczony.

— Tak. Młoda, ładna, brunetka. Z pięknymi oczami.

Oliwia...

— Właściwie, to po co dzwoniliście po moją matkę? Jestem dorosły, sam mogę o sobie decydować.

— I równie dobrze, sam możesz trafić do aresztu — mruknął. — Słuchaj... Gdyby ten facet nie zdążył zahamować, leżałbyś już w szpitalu. Poza tym, byłeś kompletnie naćpany. Skończyłeś już osiemnaście, a za coś takiego możesz iść siedzieć.

Przyjrzałem się swoim dłoniom, unikając przeszywającego spojrzenia mężczyzny. Nie pamiętałem tego, co się wydarzyło po tym, kiedy wziąłem działkę. Podobno praktycznie wlazłem pod koła jakiemuś facetowi. Niestety, nie byłem w stanie sobie tego przypomnieć. Czarna dziura w mózgu.

Szczerze mówiąc to nie żałowałem tego, że wziąłem. Przynajmniej na trochę udało mi się uspokoić, nie myśleć o tym wszystkim. I chętnie wziąłbym jeszcze raz. Coś mnie do tego ciągnęło. Jednak przez psiarnie, jak na razie będzie to niemożliwe. Damn...

— Słuchaj, nie chcę dla ciebie źle, naprawdę. — Przyjrzał mi się uważnie. — Był u nas kiedyś taki jeden. Dość dawno, jakieś kilkanaście lat temu. Też za prochy. W zasadzie to odwiedzał nas dość często. Za każdym razem dostawał kolejną szansę. Nie wiem, czy je wykorzystał, po kilku razach, już go tu nie widziałem. Przypominasz mi go. Wydajesz się być naprawdę świetnym chłopakiem. Nie marnuj sobie życia przez coś takiego. Potem będziesz tego żałował.

— To co teraz ze mną będzie? — spytałem. Jak na razie, to tylko i wyłącznie ta kwestia mnie interesowała.

— Sam nie wiem. — Przeczesał włosy dłonią. — W normalnych okolicznościach powinniśmy wszcząć śledztwo przeciwko tobie. Jak wiesz, narkotyki są u nas nielegalne, powinniśmy ustalić skąd je miałeś i inne takie. Jednak wyglądasz mi na naprawdę fajnego chłopaka. Więc możesz się cieszyć. Skończy się na ostrzeżeniu. Masz kredyt mojego zaufania. Nie zmarnuj go.

Byłem nieźle zaskoczony. Nie sądziłem, że pójdzie z tym wszystkim tak łatwo. A jednak policjant, też człowiek... Pff, i tak ich nie lubię.

* * *

— Stój — warknęła kobieta, kiedy chciałem już iść do swojego pokoju. Była na mnie wściekła. Zresztą, nie dziwie jej się. Też byłbym zły, gdybym w środku nocy musiał odbierać swoje dziecko z komisariatu. — Teraz sobie pogadamy mój drogi. Ty, ja i ojciec. Będziesz się nieźle tłumaczył.

— Kornel nie jest moim ojcem — rzuciłem. — I na pewno nie będzie się wpieprzał w moje życie.

— Nie zapominaj się. — Wycelowała we mnie palec wskazujący. — Kornel przez osiemnaście lat był dla ciebie, jak ojciec. Więc okazuj mu należyty szacunek.

— Wy jakoś nie okazaliście mi szacunku, okłamując mnie przez całe życie — mruknąłem. — Więc nie licz teraz na to, że ja wam będę go okazywał. Sami sobie na to zasłużyliście. Więc nie oczekujcie ode mnie czegoś, czego sami nie jesteście w stanie mi dać.

— Jestem twoją matką, do diabła! — podniosła głos. — Masz się mnie słuchać, jasne?! A nie odpierdalać takie numery! Mogło ci się coś stać! Nie baw się w Igora, bo daleko w ten sposób nie zajdziesz!

— Według ciebie był taki zły... A jednak osiągnął dużo więcej niż ty, nieprawdaż? — Uniosłem brwi, przyglądając jej się uważnie. — Może ty jesteś po prostu zazdrosna? W końcu, mimo swoich wad, był zdecydowanie lepszym człowiekiem niż ty. Przynajmniej nie był zakłamaną suką, bez serca.

Kiedy poczułem jej dłoń na swoim policzku, dotarło do mnie, że przegiąłem. I to bardzo. Jak mogłem ją tak nazwać? Jestem debilem, naprawdę. Błagam, cofnijcie mnie w czasie.

— W tej chwili do pokoju! — rozkazała. — Zero internetu, zero wychodzenia, poza szkołą. Nic, kompletnie.

— Jestem dorosły — zauważyłem. — Nie masz prawa mną rządzić.

— Tak się składa, że dopóki tu mieszkasz, to mam. Do pokoju! I lepiej nie pokazuj mi się dzisiaj na oczy.

No i kurwa zajebiście...

Iza

Co zrobiłam nie tak? Gdzie popełniłam błąd? Naprawdę nie rozumiem, czemu on się tak zachowuje. Zrobiłam wszystko, żeby miał jak najlepsze życie, nigdy niczego mu nie brakowało. Chyba za bardzo go rozpieściłam... Po cholerę sięgał po narkotyki?

Kiedy policjant powiedział mi, co właściwie się stało, byłam przekonana, że to jakaś pomyłka. No bo jak to? Mój Kuba i narkotyki? To kompletnie do siebie nie pasowało. Rozumiem, że może się buntować. Ale kurwa bez przesady. Nie zamierzam patrzeć na to, jak mój własny syn się stacza.

Może ludzie mają rację, mówiąc, "jaki ojciec, taki syn". Kuba jest cholernie podobny do Igora. Z charakteru także. Nie chcę żeby skończył tak, jak on. A od tego świństwa wszystko się zaczęło. Może to jeszcze do niego nie dociera. Jest jeszcze bardzo młody, nie wie jeszcze, jak ciężkie jest życie. Jednak potem, może bardzo żałować swoich błędów. Nie pozwolę, żeby zrobił coś głupiego.

Nie sądziłam, że Kuba ma o mnie wyrobioną aż tak złą opinie. Przyznaję, zabolało mnie, kiedy nazwał mnie zakłamaną suką bez serca. Ja tu robię wszystko, żeby żyło mu się, jak najlepiej, a on tak mi się odwdzięcza.

Co to za syn, który nie szanuje własnej matki?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro