4️⃣ 8. Szczególnie przy takiej piękności

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka tygodni później

Dawid

— W porządku — rzuciłem do mężczyzny siedzącego naprzeciwko mnie. — Ile czasu mam na spłatę tego wszystkiego?

Właśnie omawiałem z wierzycielem szczegóły spłaty wszelkich opłat związanych z klubem. Okazuje się, że przez załamanie Igora i wszystkie inne wypadki, narobiło się tu sporo długów. A nie mogę sprzedać lokalu, dopóki wszystkie należności nie zostaną uregulowane. Pojebana sytuacja.

— Mogę rozłożyć to na raty, na dowolną liczbę miesięcy, do maksimum trzech lat — wyjaśnił. — W sumie mamy dziesięć tysięcy, więc najkorzystniej dla Pana, według mnie, będzie rozłożenie tego na dwadzieścia cztery raty, po czterysta dwadzieścia złotych każda.

— Niech będzie — przytaknąłem. Igor miał trochę pieniędzy odłożonych na "czarną godzinę", więc na kilka pierwszych rat powinno wystarczyć. Potem jakoś da się radę. Najwyżej znajdę więcej klubów, w których mógłbym zagrać. Potem sprzedam ten klub w cholerę i jakoś się odbiję.

Z drugiej strony, mogę jeszcze wznowić jego działalność. Kto wie, może przyniesie mi jakieś korzyści. Zobaczymy. Na razie i tak będzie funkcjonował. I tak go nie sprzedam. A może uda się coś na tym przez te dwa lata zarobić. Oby. Wtedy byłoby mi łatwiej spłacić ten pieprzony dług.

Nie znam się na księgowości, nie ma co ukrywać. Jestem tylko DJ-em, nie księgowym. Ale będę musiał jakoś sobie poradzić. Iza pewnie też mi pomoże. Na pewno zna się na tym bardziej niż ja. W końcu skończyła studia z zarządzania.

— Tutaj ma pan szczegółową rozpiskę — wyjaśnił, kładąc przede mną plik kartek. — Opłaty powinny być zaksięgowane do dwudziestego, każdego miesiąca. Ma pan jeszcze jakieś pytania?

— Wydaje mi się, że na razie wszystko jest jasne — wyznałem.

— W porządku. W razie jakichś wątpliwości, ma Pan mój numer. — Wstał od biurka i zapiął guzik marynarki. — Teraz muszę się już pożegnać, za dwadzieścia minut mam kolejne spotkanie.

Jeszcze raz podziękowałem mężczyźnie za spotkanie, po czym wprowadziłem go z budynku. Kiedy wsiadł do samochodu, wróciłem do środka i rozejrzałem się po klubie. Jeśli ma na siebie zarobić, trzeba by było znów rozkręcić go tak, jak kiedyś. Kilku barmanów, ładne laski, dobra muzyka... Wszyscy odeszli, kiedy klub wstrzymał działalność. A na nowych potrzeba kasy. Damn... Czemu to wszystko musi tyle kosztować?

Wszedłem do "gabinetu", i usiadłem przy masywnym biurku stojącym praktycznie na środku pomieszczenia. Wziąłem do ręki ołówek i zacząłem nerwowo stukać nim o biurko, próbując wymyślec, jakikolwiek plan na to, aby zarobić więcej niż stracić.

W zasadzie to ja mógłbym zająć się muzyką. Przecież mam doświadczenie. Jestem przekonany, że Musiał zgodziłby się stanąć za barem. Dwie rzeczy miałbym wtedy z głowy.

— Tylko co z resztą — zastanawiałem się na głos.

Z moich jakże zajmujących rozmyślań wyrwało mnie pukanie. Po chwili drzwi uchyliły się, a w środku pojawił się Kuba.

— Przeszkadzam? — spytał niepewnie.

— Skądże. Wejdź — poleciłem.

— Zapomniałem kluczy — wyznał z uśmiechem. — I szczerze mówiąc, to nie mam gdzie się podziać do siódmej. A spędzanie tego czasu na klatce, nie wydaje się jakoś szczególnie dobrym pomysłem.

— Ja i tak na razie się stąd nie ruszam, więc możesz zostać — zapewniłem. — Chcesz coś do picia? Cola, woda, jakieś piwo?

— Wody — mruknął.

Podszedłem do szafki i nalałem chłopakowi wody, a sobie wziąłem jedno piwo. Postawiłem wszystko na biurku i ponownie zająłem swoje miejsce.

— Jak tam w szkole?

— Jak to w szkole — westchnął. — Cisną na maksa. Byle do matury.

— A potem? Jakie studia? — Przyjrzałem mu się uważnie.

— Na początku miało być prawo. Ale teraz już sam nie wiem. — Wzruszył ramionami.

4 Niech zgadnę. Masz coś na oku, ale twoja matka zapewne nie chce o tym słyszeć? — zasugerowałem, na co tylko skinął głową. — Mi możesz powiedzieć.

— Zastanawiałem się nad informatyką i komunikacją. Kręcą mnie takie rzeczy — wyznał. – Ale matka uważa, że prawo jest bardziej opłacalne.

— Powinieneś robić to co lubisz, a nie to, co sugeruje ci matka — zauważyłem. — Spójrz na mnie. Moi rodzice chcieli żebym poszedł na medycynę, a ja poszedłem na inżynierię dźwięku. Robię to, co lubię i mam z tego zyski.

— Zobaczymy. Mam jeszcze trochę czasu. — Uśmiechnął się lekko. — A jak sprawy klubu?

— Właśnie zastanawiałem się, co tu zrobić żeby coś na nim zarobić, dopóki nie spłacę długów. Ale brakuje ludzi. I kasy na to wszystko.

— Ja mogę pomóc przy barze, jeśli chcesz — zaoferował się chłopak.

— Serio? Przecież masz szkołę.

— Mogę wpadać w weekendy i kiedy będę miał wolne. Dominik też pewnie mógłby pomóc, gdybyś zapłacił mu jakąś ćwiartkę normalnego wynagrodzenia — odparł podekscytowany.

— To mogłoby się udać —  wyznałem, stukając ołówkiem w biurko. — A masz może jakieś koleżanki, które szukają pracy? Oczywiście jako kelnerki, nic więcej. W końcu nie zamierzam robić tutaj burdelu.

— Może jakieś bym znalazł. — Uśmiechnął się. — Zorientuję się jutro i dam ci znać.

— Jesteś wielki, młody. — Uśmiechnąłem się do niego szeroko. Jeśli to wszystko wypali, to istnieje szansa na to, że uda nam się wybić. — A, tylko te dziewczyny muszą mieć skończone osiemnaście. Nie chcę żeby psy przyjebały się o to, że zatrudniam nieletnich.

— Rozumiem. Same dorosłe. Wszystko jasne -9— zaśmiał się. — Mogę tu zapalić?

— Z tego co wiem, to nie ma tu czujników, więc śmiało. Przy okazji możesz dać mi jednego, bo właśnie mi się skończyły.

Chłopak podał mi papierosa, a po chwili odpalił swojego. Wiem, że Izie nie podoba się to, że jej syn pali. Jak pewnie każdej matce. Jednak ona też powinna zrozumieć, jak zachowują się dzieciaki w wieku Kuby. Sam w młodości paliłem, jak smok. A o Igorze już nie wspomnę... Pewnie przeszło mu w genach.

Kuba

Skończyłem palić papierosa, kiedy zadzwonił mój telefon. Widząc na ekranie zdjęcie brunetki uśmiechnąłem się lekko i odebrałem, posłając Dawidowi przepraszające spojrzenie.

— Co tam? — rzuciłem do telefonu.

Idziemy dzisiaj z Dominikiem i Magdą do kina. Idziesz z nami?

— Jasne. — Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się do góry. Nawet gdybym chciał, to nie umiałbym jej odmówić. Za bardzo mnie kręciła. Każda chwila spędzona z nią, była dla mnie czymś cudownym.

Wpadnij do mnie o szóstej. Reszta już wtedy powinna być — rzuciła. — Pasuje Ci?

— Mi zawsze pasuje. Szczególnie przy takiej piękności — wyznałem. Pewnie brzmiałem teraz jak idiota. Aż sam siebie nie poznawałem. Naprawdę.

Co się ze mną dzieje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro