3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słyszeli tylko odgłos zboża ocierającego się o ich nogi. Zapach był kwiatowy a nadchodzący zmierzch dawał uczucie przyjemnego chłodu.

Ostentacyjnie wyższy z nich przeczesał włosy dłonią i ukłonił się oddając hołd przybyłemu. Sam nie wiedział dlaczegóż to robił.

Różane usta rozchyliły się by rzec kolejne zapierające dech w piersi zdanie, pełne ukrytych znaczeń, których Karma nie mógł dostrzec zwykłymi oczętami realisty.

-Naucz mnie swoich czarów, pokaż mi, że żyjemy pod jednym nieboskłonem. Chcę ujrzeć to, co ty widzisz i nie zauważać tego przed czym ty uciekasz wzrokiem- odparł nadal uniżony.

-Więc przymknij powieki. Obiekty widzialne bywają mylne. Nie możesz ślepo za mną podążać i oszukiwać swój system wartości. Kłamstwo nie jest kluczem do wiedzy.

-Nie śmiałbym spuścić z ciebie wzroku. Pozwólże nacieszyć mój wzrok twym licem a nie ucieknę. Pozwól mi, kwiecisty chłopcze być ci wiernym i przestrzegać pilnie twych nauk. Daj mi tę możliwość a się nie zawiedziesz, wróżko.

-Dar ubierania brzydkich, krnąbrnych myśli w piękne słowa jest swego rodzaju darem, który ty posiadasz. Zamiast bezcześcić swój słownik, paskudzisz duszę. Nie widzisz nic poza estetycznymi aspektami- Rzekł zdegustowany.

-Nie wątpię, kwiat-

W tym właśnie momencie błękitnooki zadał cios w twarz z otwartej dłoni aroganckiemu towarzyszowi. Pozostawił po sobie szkaradny, czerwony ślad.

-Tak właśnie traktujesz swego ducha, swe sumienie. Miło, odczuwać zarówno wewnętrzne jak i fizyczne katusze? Ogień piekielny już muska twe policzki, widzę go. Nie potrafisz go okiełznać. Wzniecasz płomienie. Zamknij oczy, uświadom sobie moralny upadek, brak kontroli nad emocjami. Ujrzyj czerwień taką jaką ja ją widzę, usłysz ją, poczuj.

Zadał kolejny, mocniejszy cios.

Wyższy młodzieniec nie śmiał spowrotem przez chociażby chwilkę rzucić okiem na rozmówcę.

Jak się przekonał tajemnicza piękność nie była sarną, a wilkiem.

Oboje byli wilkami. Wilkami dla siebie nawzajem jak i samemu sobie.

-Owce są zjadane. Widzę, że zacząłeś już polowanie.

Należało pokazać respekt oraz posłuszeństwo.

To dopiero pierwsza lekcja.

Możliwość dania nowopoznanemu wrażenia władzy i oswojenia była kusząca w swym tragiźmie.

Był władczy?

Może.

Był łgarzem?

Na pewno.

Wykonał pierwsze zadane przez Nagisę polecenie. Nic nie widział, nie miał samoświadomości.

Wracały wspomnienia.

Wracała czerwień.

Jedynym co nowe okazał się być uśmiech wpełzający powoli na usteczka długowłosego.


................................................................................................................................................................Znów przepraszam za długą nieobecność ąąąąą

I tak krótki rozdział

Na razie za wiele sensu nie ma, ale potem wszystk się wyjaśni.

Mimo jego beznadziejnie żenującej długości bardzo mi się podoba

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, to dzięki nim cały czas to piszę.

Miłego dnia!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro