CHAPTER 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hongjoong siedział w salonie i przyglądał się zdjęciom, które wysłał mu nieznajomy mężczyzna dwa dni temu. Powinien się zdrzemnąć, chociaż na godzinkę, ale nie mógł. Minęły już trzy dni, patrząc na godzinę porwania, a on nadal jej nie odnalazł.

Pracował na komendzie nad sprawą morderstwa i w domu nad porwaniem Younah. Dlatego nie spał. Gdy jego powieki prawie się zamykały, nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Przetarł twarz dłońmi i wstał. Poszedł do drzwi i je otworzył.

"Younoh?" był zaskoczony jej obecnością tutaj.

"Chciałam porozmawiać." oznajmiła, a Kim zachęcił ją do wejścia, za pomocą gestu dłonią.

"Skąd znasz mój adres?" zapytał.

"Byłam na komendzie." powiedziała i w tym momencie oczy Hongjoong'a się szeroko otworzyły. "Spokojnie. Nic im nie powiedziałam. Zapytałam tylko gdzie mieszkasz, bo chciałam z Tobą porozmawiać. Nic więcej."

"Ah." przytaknął, nie zdając sobie z jednej rzeczy sprawy. Wrócił do salonu i zaczął sprzątać rzeczy ze stołu.

"Nadal nie wiadomo nic o Younah i Songyounie?" zapytała, zaciskając palce na pasku od torebki, którą miała przewieszoną przez ramię.

"Songyoun... Szukają go i nie ma żadnych śladów, a co do Younah... Dostałem dzisiaj wiadomość." oznajmił, odkładając rzeczy do szuflady komody, która była w pomieszczeniu.

"Co takiego?" zapytała. Kim westchnął.

"Nadal żyje. Nie musisz się o nic martwić." powiedział, zamykając szufladę.

"Jak ja mam się nie martwić?!" uniosła głos. "Mój mąż i moja siostra zniknęli i nikt nie wie, co się z nimi dzieje! Jak mam się nie martwić?!" dodała. Hongjoong zacisnął powieki, opierając się o mebel. "Wiesz jak to boli? Wiesz jak ja się czuję?! Każdego dnia o nich myślę, nie mogę się skupić! Mam problemy z zasypianiem! W dodatku coś się ze mną dzieje i nie wiem co!"

"Younoh-ssi." odezwał się. "Ja też się martwię. Songyoun'em zajmują się ludzie z komendy, a ja Younah. Nie śpię po nocach, aby ją znaleźć. Nie pamiętam kiedy ostatnio zmrużyłem oczy, aby odpocząć." zacisnął dłonie. "Więc nie mów mi, że tylko ty się tak czujesz, bo ja też!" podniósł głos, a Kang patrzyła w jego oczy.

"Hongjoong." jej wargi drżały. "Przepraszam. Nie chciałam wyładowywać na Tobie swoich emocji." powiedziała.

"Ale to zrobiłaś."

"Przepraszam. Po prostu... Minęło tak dużo czasu odkąd Songyoun zniknął i jeszcze Younah... Opieka nad Eunhą... Powoli nie daję rady, ja..." jej dłonie zaczęły się trząść. Hongjoong to zauważył. "Ja... Po prostu... Nie wiem co robić. Chciałabym pomóc, ale nie wiem jak. Tak naprawdę nic nie mogę zrobić." łzy zaczęły spływać jej po policzkach. "Ja naprawdę..."

"Younoh-ssi..." zaczął powoli się kierować w jej stronę.

"Ja..." nagle zasłoniła jedną dłonią usta. Kim był zaskoczony.

"Younoh-ssi?" podszedł do niej szybko i położył dłoń na jej ramieniu.

"T-toaleta." wyjąkała. Ledwo to usłyszał. Wskazał jej palcem, a ona biegiem udała się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia.

"Younoh-ssi!" poszedł za nią.

Kobieta klęknęła przed toaletą i zwymiotowała. Hongjoong podszedł do niej i przytrzymał jej długie, ciemne włosy. Gdy skończyła, podniosła głowę. Patrzył się na nią zmartwiony. Kobieta wstała i powoli podeszła do umywalki. Odkręciła wodę i wypłukała buzię. Kim stał w ciszy.

"Przepraszam." odezwała się jako pierwsza. "Wiem, jak bardzo zależy Ci na Younah i jak bardzo starasz się ją odnaleźć." powiedziała. "Ale ja..." jej dłonie znów zaczęły się trząść.

Hongjoong to zauważył. Chciała coś powiedzieć, ale coś jej na to nie pozwalało. Jej oddech stawał się płytki, a serce biło jak szalone. Zaczęło jej być zimno, a nogi zrobiły się jak z waty. Osunęła się na ziemię, a Kim do niej podbiegł. Przytrzymał ją, aby nie uderzyła głową w płytki.

"Younoh-ssi! Co Ci jest? Hej!" zaczął ją delikatnie klepać po policzku.

"W dodatku coś się ze mną dzieje i nie wiem co!"

Jej słowa odbiły się w jego głowie. Sprawdził czy oddycha. Oddychała. Położył ją na ziemi i wyszedł z łazienki. Wziął telefon i klucze do ręki, które po chwili schował do kieszeni. Wrócił do łazienki i wziął kobietę na ręce w stylu panny młodej.

Wyszedł z mieszkania. Rozejrzał się dookoła i zauważył sąsiadkę, która kierowała się do swojego mieszkania.

"Pani Oh!" zawołał, a starsza kobieta spojrzała w stronę głosu, który ją wolał. Zauważyła go.

"O Boże! Co się dzieje?" zapytała, podchodząc do nich.

"Nie mam pojęcia. Muszę jechać z nią do szpitala. Może pani zamknąć moje mieszkanie? Klucz mam w kieszeni kurtki." oznajmił.

"Oczywiście dziecko." zgodziła się i sięgnęła po klucze. "A kto to?" zapytała.

"Starsza siostra mojej dziewczyny." powiedział szybko. "Przepraszam, ale mi się śpieszy." powiedział.

"Tak. Oczywiście." włożyła z powortem klucz do jego kieszeni. "Jedź ostrożnie!" rzuciła.

"Dobrze!" odpowiedział.

Wszedł do windy i gdy znalazł się na parterze, wyszedł z niej. Skierował się od razu do wyjścia i spotkał tam kolejną osobę. Tym razem była to jego matka. Zauważyła go.

"Synku!" podbiegła do nich. "Co się dzieje?"

"Nie wiem. Muszę jechać do szpitala." oznajmił.

"Czekaj. Pojadę z Tobą." rzuciła okiem na kobietę w ramionach jej syna. "Szybko, szybko!" skierowali się do pojazdu Kima.

***

Hongjoong siedział przed salą ze swoją matką. Westchnął i oparł tył głowy o ścianę. Przymknął na chwilę powieki, ale po chwili je otworzył. Kobieta spojrzała na niego zmartwiona. Złapała go za dłoń.

"Synku..." powiedziała. "Nie wyglądasz za dobrze."

"Nie spałem od dwóch dni." oznajmił.

"Jak to? Nie możesz omijać snu. To niezdrowe."

"Wiem, ale za dużo mam na głowie." mruknął.

Usłyszeli jak drzwi się otwierają. Kim od razu podniósł głowę. Lekarz wyszedł z sali. Wstał i podszedł do mężczyzny. Matka zrobiła to samo.

"Co z nią?" zapytał.

"A Kim pan jest? Mogę udzielać informacji tylko jej bliskim."

"Jestem detektywem z komendy w Daejeon." pokazał odznakę. "Jestem też partnerem jej siostry." dodał. "Co się z nią dzieje?"

"Dobrze. Panna Kang miała atak paniki. Po badaniach wygląda na to, że zdążyło się to też i wcześniej. Znaleziono również ślady leków uspokajających. Czy działo się, czy może dzieje coś w życiu pacjentki?" zapytał.

"Cóż. Jej mąż niespodziewanie zniknął i jest poszukiwany przez policję, jej siostra została porwana ze trzy dni temu, jest sama z dzieckiem, pracuje... Ma dużo na głowie." wyjaśnił.

"Sądzę, że te wydarzenia wpłynęły na jej stan, ale jest to niebezpieczne dla dziecka."

"Dla dziecka?" spojrzeli po sobie.

"Tak. Było 80% szans, że pani Kang straci dziecko, ale to się nie stało. Całe szczęście. Z dzieckiem jest wszystko dobrze." uspokoił ich.

"Co za ulga." kobieta przyłożyła dłoń do klatki piersiowej.

"Cz-czy możemy do niej wejść?" zapytał.

"Pacjentka jeszcze śpi, ale powinna zaraz się wybudzić. Zostanie jeszcze przez dwa dni na obserwacji." oznajmił. "Ja muszę już iść. Do widzenia." pożegnał się i odszedł. Ukłonili się.

Hongjoong wszedł od razu do sali, a za nim jego matka. Younoh leżała na łóżku, podłączona do różnych maszyn. Poczuł ukłucie w sercu.

Miał się nią opiekować.

Podszedł bliżej. Przysunął taboret i usiadł obok niej. Patrzył na jej śpiącą twarz. Wyciągnął dłoń w jej stronę. Zwiesił głowę.

"Przepraszam... Przepraszam! Miałem się Tobą zająć. Miałem się zaopiekować Tobą i Eunhą pod jego nieobecność... Przeze mnie tu leżysz. W szpitalu. Wybacz, że nic nie zauważyłem." Nagle poczuł jak coś, a raczej ktoś ściska jego dłoń.


Podniósł głowę. Zauważył jak Younoh patrzyła na niego ledwo otwartymi oczami. Posłała mu słaby uśmiech. Wyciągnęła do niego drugą rękę i poprawiła mu grzywkę.

"Nie musisz za nic przepraszać. Oboje jesteśmy w trudnej sytuacji i wystarczy, że będziemy trzymać się razem." powiedziała.

"Younoh-ssi..." wyjąkał.

"Nie mów do mnie pani. Wystarczy Noona." zażyczyła.

"Noona..." pociągnął nosem. "Czy... Czy ty o tym wiedziałaś?" zapytał. "Wiedziałaś, że jesteś w ciąży?" dokończył. Oczy Younoh się rozszerzyły. Widać, że była zaskoczona.

"Co? Ja, nie... Naprawdę?"

"Lekarz powiedział, że tak. Jesteś w ciąży." oznajmił.

"Ja... Czy dziecku nic nie jest? Ja... Nie byłam w ogóle ostrożna ani nic... Ja przecież... Boże." schowała twarz w dłoniach.

"Spokojnie. Lekarz powiedział, że z dzieckiem jest wszystko dobrze." uspokoiła ją kobieta.

"Będę miała dziecko." spojrzała na swoje dłonie z uśmiechem. "Ja i Songyoun będziemy mieli dziecko. Nie wierzę." łzy zaczęły spływać po jej policzkach. "Wiadomo, który to tydzień?" zapytała.

"Tego akurat lekarz nam nie powiedział, ale będziesz mogła zadać mu te pytanie, gdy się tu zjawi." matka Kima posłała do dziewczyny uśmiech.

"Kiedy wyjdę ze szpitala?"

"Zostaniesz przez dwa dni na obserwacji." oznajmił Hongjoong.

"Nie mogę. Co z Eunhą? Nie mam z kim jej zostawić. Ja muszę wrócić. Niedługo skończy zajęcia. Ja muszę..." chciała wstać.

"Noona, czekaj." zatrzymał ją. "Nie martw się. Zajmę się nią pod twoją nieobecność. A jak nie ja, to moja Eomma mi pomoże. Prawda?" spojrzał na swoją matkę.

"Jasne." przytaknęła z uśmiechem.

"Teraz musisz zaopiekować się sobą i dzieckiem." zwrócił się do Kang. "Musisz uważać. Songyoun, gdy wróci... Na pewno będzie szczęśliwy. Musisz być ostrożna, aby mógł doczekać tego momentu." zauważył.

"Hongjoong... Dziękuję. Teraz już rozumiem, dlaczego jesteś dla niej tak ważny... Wiem też, jak bardzo Younah jest dla Ciebie ważna." wyciągnęła do niego dłoń i objęła jego policzek. "Życzę Ci... Gdy się to wszystko skończy, to... Że oboje będziecie szczęśliwi."

"Też mam taką nadzieję." uśmiechnął się do niej.

"Zrobię wszystko, aby ich odnaleźć. Zaopiekuję się najlepiej jak potrafię Eunhą." obiecał, łapiąc ją za dłoń.

"Jeszcze jedno. Nie mów Eunhie, co się stało. Powiedz jej tylko, że się źle poczułam i musiałam zostać w szpitalu. Nic więcej." poprosiła go.

"Jasne. Na pewno Cię jeszcze odwiedzimy." pomasował jej wierzch dłoni kciukiem. "Teraz muszę iść. Muszę pojechać na komendę i..." nie dokończył.

"Hongjoong. W torebce mam klucze. Weź je, abyś mógł wejść do domu." poinformowała go.

"Dobrze." sięgnął po torebkę i wyciągnął z nich klucze. Wstał i podszedł do matki. "Opiekuj się sobą i dzieckiem."

"Dobrze." przytaknęła.

Rodzina Kim wyszła z sali i szli korytarzem w stronę wyjścia. Kobieta trzymała się ramienia syna. Spojrzała na niego. Miał bardzo podkrążone oczy.

"Może się prześpisz, co?" odezwała się.

"Zrobię to, gdy będę miał trochę wolnego czasu."

"A co się dzieje? Nie mam za bardzo pojęcia o czym mówiłeś lekarzowi. Coś się stało Younah?" zapytała.

"Ah. Porwali ją ludzie, którzy wcześniej grozili mi, że ją zabiją, jeśli z nią nie zerwę. Chcieli odebrać mi moje szczęście. Ale zanim się to stało, to mąż Younoh, siostry Younah. To ta, którą przed chwilą widziałaś. On zniknął bez śladu i jest poszukiwany przez policję. Jest podejrzewany o morderstwo." wyjaśnił.

"Mój Boże!" była zaskoczona. "Niech nic im nie jest i wrócą zdrowi." modliła się. "Nie wstydź się mnie prosić o pomóc przy dziecku, dobrze?"

"Dobrze." posłał jej słaby uśmiech i jego telefon zaczął dzwonić. "Seonbae?" odebrał. "Halo?"

"Cześć Hongjoong. Wpadłem na pomysł. Mógłbyś przyjechać na komendę i przyjść do mnie ze wszystkim co masz? Weź telefon Younah." powiedział.

"Co takiego?"

"Powiem Ci na miejscu."

"Dobrze. Będę tam może za jakieś... Nie wiem. Pół godziny?"

"W porządku. Będę czekał." rzucił i się rozłączył. Matka patrzyła wyczekująco na swojego syna.

"Muszę jechać na komendę. Podwiozę Cię pod mój blok, gdzie masz auto i będziesz mogła wrócić do domu." oznajmił, a ona mu przytaknęła.

***

Younah leżała na starym materacu, który jej przyniesiono. Otuliła się bardziej kocem, który też dostała. Po ostatniej imprezie, jaką sobie urządzili tutaj, nadal ma mdłości. Musiało jej coś zaszkodzić.

Będąc tu, nie zrobili jej jeszcze nic, co by ją zraniło fizycznie. Jedną z rzeczy, o których ciągle myśli, jest to, że chce się stąd już jak najszybciej wydostać, móc zobaczyć swoją siostrę i Eunhę... Odnaleźć Songyoun'a, aby wszyscy byli znów szczęśliwi, ale jeszcze jedna rzecz nie dawała jej spokoju.

Czy Hongjoong byłby w stanie ją zdradzić, po tym wszystkim?

Nie wiedziała. Myślała, że zna go bardzo dobrze, ale to jest rzecz, której raczej nikt by się nie spodziewał po osobie, którą kochamy. Która nas kocha.

Usłyszała dźwięk klucza w kłódce, który oznaczał, że ktoś otwiera drzwi i wchodzi do jej celi. Otworzyła oczy, ale po chwili je zamknęła. Otuliła się bardziej materiałem.

Chcę wrócić do domu.

"Jeong Yunho." usłyszała imię swojego przyjaciela. Spojrzała na mężczyznę, którego poznała jako pierwszego. "Ilu ludzi zabił?" zapytał, kucając obok niej.

"Co?" usiadła. "O czym ty mówisz?"

"To on ich zabił, prawda?" patrzył prosto w jej oczy. "Dobrze wiesz o czym mówię, złotko."

"Po co Ci ta wiedza?" zapytał.

"Chcesz umrzeć za niego? Skończyć za niego za kratami? Tego chcesz?" zadał jej pytania.

"Zrobię dla niego wszystko, nieważne jak wielka będzie to cena." powiedziała i zamaskowany mężczyzna się zaśmiał.

"Jaka jesteś naiwna. Gdy będziesz potrzebować pomocy, podkuli ogon i ucieknie. Zostawi Cię samą na lodzie."

"Znam go. Nie zrobiłby tego!" patrzyła na niego pewnym wzrokiem.

"A co z twoim ukochanym, co?" na te słowa jej mięśnie zrobiły się luźne. Spojrzała w dół. "Jesteś nim zawiedziona?" nie odpowiedziała mu. "Wiesz co?" wstał. "Nie wiem czy powinnaś być, złotko." odszedł kilka kroków dalej. "Jest zdeterminowany, aby Cię znaleźć. Robi wszystko, aby Cię stąd wyciągnąć."

"Szuka mnie?" łzy napłynęły jej do oczu.

"I chyba robi to całkiem sam. Nieźle. Oboje się ukrywacie i nie macie zamiaru zdradzić swojej przeszłości. Jak miło."

Younah myślała, że skoro ją zdradził, to nie będzie jej szukał, a co dopiero na własną rękę. Poczuła ulgę. To głupie, że tak o nim pomyślała. Byli ze sobą bardzo blisko i może nadal są? Logiczne byłoby to, że zaczął jej szukać. Po części z jego powodu ją porwali.

Nagle Kang poczuła silne mdłości. Zasłoniła usta dłonią, ale nie wytrzymała i zwróciła wszystko na ziemię. Mężczyzna patrzył na nią zniesmaczony.

"I co zrobiłaś? Teraz będzie musiał to ktoś posprzątać." odezwał się.

Kang zrobiło się słabo i po chwili jej ciało opadło na stary materac. Przymknęła powieki.

***

Kim szedł korytarzem i wszedł do działu, do którego należał on i Choi Taewoo. Starszy mężczyzna go zauważył i podniósł rękę.

"Cześć, Seonbae. O co chodzi?" zapytał.

"Wejdźmy do środka." wskazał skinięciem głowy na drzwi pomieszczenia, w którym Hongjoong wszystko wcześniej opowiedział. Weszli do środka.

"Wymyśliłeś coś?" zapytał ponownie.

"Tak. Wspomniałem Ci wcześniej, że na coś wpadłem." oparł się o stół. "Mówiłeś wcześniej, że się z Tobą kontaktowali, prawda? Aby powiadomić Cię, że Younah została przez nich porwana." chciał się upewnić.

"Tak."

"Możemy sprawdzić lokalizację numeru z wtedy, kiedy do Ciebie dzwonił."

"No nie wiem. Gdy ostatnio to zrobiłem, to mało co nie wysadzono mnie w Jaerim Dong." oznajmił.

"Byłeś tam?!" był zaskoczony.

"Zadzwonił do mnie i podczas rozmowy sprawdziłem jego lokalizację. Zaprowadziła mnie ona tam. Gdy przeszukiwałem jedno z pomieszczeń, dostałem wiadomość." podał mu swój telefon. "Spojrzałem pod spód, jak kazał. Tam zauważyłem bombę i uciekłem stamtąd, jak najszybciej się da."

"Dlaczego nie wezwałeś specjalistów?"

"Dlaczego? Miałem tylko dwie minuty na ucieczkę." wyjaśnił. "Nie miałem na to czasu."

"Rozumiem." przytaknął. "Jeszcze o czymś nie wiem?"

"Zdjęcia. Wysłali mi zdjęcia i nagranie. Jest w tej samej konwersacji." oznajmił.

"Z numeru Younah." zauważył. Przewinął w dół i zauważył zdjęcia. Skrzywił się trochę na ich widok. "Biedna."

"Gdy ich znajdę, żaden z nich nie będzie miał spokojnego życia." syknął pod nosem. "Sprawili, że wszyscy cierpią. Ja, jej siostra... Yunho. My wszyscy."

"Wyglądasz na strasznie zmęczonego. Kiedy ostatnio spałeś?" zauważył.

"Nie wiem. Może trzy lub dwa dni temu?" wzruszył ramionami. "Chcę ją po prostu znaleźć. Sprawić, że wszyscy dookoła znów będą szczęśliwi." powiedział. "Chcę usłyszeć jej głos."

"Ah! Czy przy którymś połączeniu miałeś szansę porozmawiać z Younah?" zapytał.

"Tak. Gdy zadzwonili, aby mnie poinformować, ale byłem w szoku, więc w ogóle nie rozmawialiśmy." odpowiedział.

"To musiała z nimi być!" zauważył Choi.

"Racja!"

"Możemy sprawdzić lokalizację tego połączenia." Taewoo usiadł przed laptopem.

"Raczej już zniszczyli kartę. Powiedział mi, że nie zostawia za sobą śladów." przypomniał sobie.

"Ale nie robi tego sam. Na pewno znalazł się ktoś, kto zawiódł." otworzył coś. "Który to numer?" zapytał. Hongjoong w kilka chwil go znalazł i podał go starszemu. Wpisał on cyferki i po kilku sekundach odnaleziono lokalizację. "Jest!"

"Co?" Kim był zaskoczony. Zerknął przez ramię Choia. "Rzeczywiście! Czy to oznacza, że ona może tam być?"

"Może tak być, ale chciałbym sprawdzić jeszcze coś." powiedział, a Hongjoong spojrzał na niego pytająco. "Masz jej telefon?"

"Tak. Mam."

"Damy go do specjalistów. Oni odnajdą kto wysyła wiadomości z jej numeru. W ten sposób też możemy odkryć ich lokalizację."

"Czyli możemy znaleźć ich główną siedzibę i gdy do nich dotrzemy... Możemy dowiedzieć się, gdzie ona jest!" zauważył.

"Tak jest! Ale to drugie może potrawć trochę. Od 12 do 48 godzin."

"Moglibyśmy już ją dawno znaleźć, gdybym na to wcześniej wpadł." uderzył się w czoło.

"Jedziesz z nami na miejsce?" zapytał.

"Jasne, że ta..." przerwał. "Czekaj. Nie mogę teraz. Niedługo muszę odebrać Eunhę z przedszkola." przypomniał sobie.

"Masz córkę? Czy młodszą siostrę?" zapytał zaskoczony.

"Nie, nie. To córka siostry Younah. Jej siostra trafiła do szpitala z powodu ataku paniki. Zemdlała, gdy była u mnie. Musi zostać w szpitalu na dwa dni na obserwacji. Obiecałem, że zajmę się małą." wytłumaczył.

"Dzieciaku. Ty nie masz czasami mało na głowie?" zmarszczył brwi. "Nie dość, że pracujesz nad sprawą seryjnego morderstwa, to macie przypadek z morderstwem, poszukujecie podejrzanego. Younah zaginęła i szukasz ją na własną rękę. Z tego co zrozumiałem, to opiekujesz się też jej siostrą i jej siostrzenicą." wymienił.

"Żebyś wiedział, że to nie wszystko." westchnął.

"Jak ty dajesz sobie z tym radę?"

"Nie wiem, ale niedługo chyba osiągnę swój limit." spojrzał na godzinę, na zegarek, który wisiał ma ścianie. "Przepraszam, ale muszę już iść." wstał.

"Chwila. Daj mi jej telefon." zatrzymał go.

"A no racja." podał mu go. "Na razie!" rzucił i wyszedł.

Hojoon szedł korytarzem i kierując się do biura, minął Kima. Obejrzał się za nim i wszedł do środka.

"Ja temu dzieciakowi niedługo łeb urwę! Ciągle gdzieś znika i coś robi za naszymi plecami!" warknął zdenerwowany Panseong.

"Seonbae wygląda na zmęczonego ostatnimi czasy." powiedziała Seojin.

"Mówicie o Hongjoong'u?" zapytał Im, a oni mu przytaknęli. "Mijałem go właśnie na korytarzu. Gdzieś się śpieszył."

"Jak zawsze!"

"Co ten dzieciak kombinuje?" zastanowił się Woojin.

"Właśnie. Czy siostra Younah i ona nie powinny być u rodziców?" zapytała Kang.

"Tak." przytaknęli jej.

"To dlaczego przyszła ona do nas dzisiaj rano i pytała nas o miejsce zamieszkania Hongjoong'a?" zapytała. "Powinna się raczej spytać o to Younah." zauważyła.

"Racja! Skoro ona tu była..." zaczął Hojoon.

"To musi oznaczać, że one już wróciły." dokończył Jeong. "Tylko gdzie jest Younah? Nie dała jeszcze żadnego znaku życia."

"Czy czeka nas z nim poważna rozmowa?" zapytał Han. Szef działu na niego spojrzał, a potem na resztę.

"Na to wygląda. Wie coś, czego my nie wiemy."

***

Hongjoong wysiadł z auta i skierował się do budynku. Wszedł do środka i podszedł do klasy, do której chodziła Eunha. Zajrzał do środka. Opiekunka klasy go zauważyła. Wstała i podeszła do niego.

"Dzień dobry." przywitała się.

"Dzień dobry. Przyszedłem odebrać Eunhę." oznajmił.

"Ah tak! Pani Kang dzwoniła do mnie wcześniej i powiadomiła, że dziewczynkę odbierze ktoś inny." przypomniała sobie. "Kim Hongjoong?" przyglądała się jego twarzy.

"Tak." przytaknął.

"Coś się dzieje u Eunhy? Jest mniej radosna niż zwykle i w dodatku ten telefon." zapytała.

"Można tak powiedzieć. To nie jest nic, co mogłoby jej zaszkodzić. Spokojnie." uspokoił kobietę.

"Dobrze." odwróciła się do klasy. "Baek Eunha!" zawołała.

Dziewczynka podniosła głowę i spojrzała w kierunku swojej nauczycielki. Kobieta machnęła ręką, aby do niej podeszła. Zauważyła ona Kima. Od razu się uśmiechnęła i wstała. Pobiegła w jego kierunku.

"Oppa!" wskoczyła w jego ramiona, gdy on kucnął.

"Witaj, Eunha." objął ją.

"Odbierasz mnie dzisiaj?" zapytała. Odsunęli się od siebie

"Tak. Chodź." wstał.

"Przebiorę buty!" pobiegła do swojej szafki, aby wykonać czynność, o której wspomniała.

"Proszę. To plecak Eunhy." odezwała się kobieta. Hongjoong na nią spojrzał. Wziął torbę z jej rąk.

"Ah, dziękuję." posłał jej uśmiech.

"Jest może... Pan wolny dzisiaj wieczorem?" zapytała. Hongjoong się tego nie spodziewał.

"Ah, niestety nie. Mam dużo pracy i rzeczy na głowie." powiedział.

"A-ah..."

"Też gdybym nie miał dziewczyny, to bardzo chętnie, ale mam już... Tą jedyną." dodał.

"Ah! Bardzo przepraszam! Nie wiedziałam." ukłoniła się.

"Nic nie szkodzi." zapewniał ją.

"Już jestem, Oppa!" zaznaczyła swoją obecność Eunha.

"Widzę. Jedźmy do domu." wziął ją za rękę. "Do widzenia." powiedział do kobiety.

"Do widzenia!" pożegnała się młoda Baek.

"Do widzenia." odpowiedziała im nauczycielka. Wyszli z budynku.

"Czemu Eomma po mnie nie przyszła?" zapytała.

"Ah. Twoja Eomma źle się poczuła i jest w szpitalu. Zostanie tam na dwa dni." oznajmił.

"Dzieje się jej coś złego?" zapytała zmartwiona.

"Nie, nie. Wszystko z nią dobrze, ale lekarze chcieli, aby została. Dla pewności."

"To z kim ja teraz będę? Appa wyjechał sobie bez nas, Unnie też pojechała gdzieś. Eomma jest w szpitalu, a babcia i dziadek są daleko." zaczęła myśleć.

"Ja się Tobą zajmę, dopóki twoja Eomma nie wróci." oznajmił.

"Naprawdę?"

"Tak." kiwnął głową. "Ale jeszcze jedno. Gdy będę musiał jechać do pracy, gdy będzie to coś pilnego, to zostaniesz z moją Eommą. Dobrze?"

"A jaka jest twoja Eomma?" zapytała.

"Moja Eomma? Jest miła, zabawna, gotuje bardzo dobre jedzenie, wymyśla fajne zabawy." zaczął wymieniać. "Jeśli z nią zostaniesz, nie będziesz się nudzić." powiedział.

"Oh. To fajnie." uśmiechnęła się i Kim po chwili włożył ją do fotelika, który miał w samochodzie. Wcześniej jeszcze wstąpił do domu Younoh, aby go wziąć.

"Jesteś może głodna?" zadał pytanie.

"Jeszcze nie, ale będę."

"Pojedziemy może gdzieś coś zjeść. Nie będę miał czasu zrobić czegoś do jedzenia. Może być?"

"Dobrze." posłała mu uśmiech.

"To jedziemy!"

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro