CHAPTER 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło 48 godzin i Younah trafiła z atesztu do więzienia. Była ubrana w beżowy więzienny strój, a jej włosy były związane w kitkę. Siedziała w celi, patrząc na trójkę innych kobiet, która tu była. Nigdy nie sądziła, że trafi do takiego miejsca. Przywieziono ją tutaj wczoraj wieczorem i jak narazie nie było źle. Wiedziała, że długo tu nie będzie i, że Hongjoong i jej brat ją stąd wyciągnął.

Dla niektórych z więźniów jest znana jako ta glina. Nie dziwią ją krzywe spojrzenia osób, które trafiły z jej ręki do tego miejsca za swoje złe czyny. Ona po prostu wykonywała to, co do niej należało. Nagle usłyszała dźwięk przekręcających kluczy w zamku. Podniosła wzrok na drzwi, które po chwili się otworzyły. Do środka wszedł ochroniarz.

"Zbiórka. Czas na śniadanie." powiedział. Trójka kobiet wstała jako pierwsza, a Younah za nimi.

Wyszli na korytarz i zaczęli się kierować w kierunku stołówki. Kang wolała pozostać z tyłu. Patrzyła w dół.

Gdy dotarli na miejsce, ustawiła się w kolejce po jedzenie, trzymając tacę. Przesuwała się, a kucharze nakładali posiłek na tacę. Gdy jej taca była pełna, odeszła i rozejrzała się za wolnym miejscem. Chciała usiąść gdzieś osobno, ale wiedziała, że zawsze ktoś się do niej doczepi.

Zauważyła jeden ze stolików i zaczęła się kierować w jego kierunku. Nagle poczuła, jak ktoś pociągnął ją za rękaw koszuli. Zatrzymała się i spojrzała w dół.

"Złotko?"

"Choi San?" była trochę zaskoczona.

"W końcu Cię spotkałem. Siadaj." przesunął się, robiąc dla niej miejsce obok siebie. Kang niepewnie spojrzała na resztę mężczyzn przy stoliku.

"Nie sądzę, aby był to dobry pomysł." powiedziała.

"Przestańcie na nią tak krzywo gapić." rozkazał San i po chwili opuścili swój wzrok na jedzenie. "Teraz siadaj."

Położyła tacę na stoliku i zajęła miejsce obok Choia. Czuła wzrok innych osób zza pleców. Nie odwróciła się. Wzięła pałeczki do rąk.

"Jak się czujesz?" zapytał.

"A jak się mogę czuć? Zostałam więźniem." włożyła kawałek mięsa do ust.

"Rozumiem. Niedługo stąd wyjdziesz. Wszystko będzie dobrze." Younah tylko mruknęła mu w odpowiedzi.

"Mówili Ci o tym, że będę świadkiem w sądzie?" zapytał. Spojrzała na niego zaskoczona.

"Nie. Nic takiego mi nie powiedzieli."

"Dziwne. Ale teraz już wiesz." przytaknęła. "Rozprawa ma być już jutro. Jesteś gotowa?" zadał kolejne pytanie.

"Wiem, że nic złego nie zrobiłam, ale się stresuję. Mam obawy, że pójdzie coś nie tak."

"Nie martw się. Zrobię wszystko, aby Cię oczyścić."

"Dzięki." lekko się do niego uśmiechnęła. "Mam dzisiaj rozmowę z moim prawnikiem co do rozprawy. Mamy wszystko omówić. Pewnie będą chcieli również porozmawiać z Tobą albo będą kazać mi to przekazać Tobie."

"Dobrze." spojrzał na swoich znajomych przy stole. "Ah, to są moi kumple." Kang podniosła swój wzrok. "To jest Choi Jongho." wskazał na niego. "To Jung Wooyoung, a to Park Seonghwa."

"Miło was poznać." kiwnęła niepewnie głową.

"Wiesz jak trudne było wyciągnięcie Cię stamtąd?" odezwał się Wooyoung.

"A i tak trafiłaś za kratki." westchnął Jongho.

"Mówiłem, abyś nie zgubił tego pendriva." powiedział Parl do Junga.

"No dobra, dobra. Stało się. Możecie już przestać mi to wypominać?"

Younah zaśmiała się cicho z małej kłótni chłopaków. San zerknął na nią i po chwili uśmiech wpełznął na jego twarz.

***

Po śniadaniu Younah zostawiła na chwilę San'a i jego paczkę, aby móc pójść do łazienki.

Wyszła z kabiny i podeszła do umywalki. Odkręciła wodę i umyła nią swoje dłonie, a następnie twarz. Wytarła ją rękawem koszuli. Oparła się o umywalkę, zwieszając głowę.

"No proszę, kogo my tu mamy?" usłyszała żeński głos. Podniosła głowę i w odbiciu lusterka ujrzała za sobą trójkę kobiet. Jedna była od niej wyższa i masywniejsza. Była brunetką.

"Znamy się?" zapytała.

"Pft!" prychnęła. "Oczywiście. To ty wsadziłaś nas za kratki." oznajmiła.

"Oczekujecie, że będę pamiętać każdego przestępcę, którego złapałam?" uniosła brew, denerwując tym trójkę kobiet.

"Ty mała. Jesteś w więzieniu i nic Cię tu nie ochroni!"

"Długo tu nie zostanę." westchnęła i się wyprostowała. Odwróciła się w ich stronę.

"Ciekawe czy będziesz taka odważna, gdy wbiję Ci to w szyję." kobieta podniosła mały nożyk. Oczy Kang rozszerzyły się na widok narzędzia.

"Skąd ty to masz? W więzieniu nie można mieć żadnej broni." zauważyła.

"Jesteśmy doświadczonymi przestępcami. Wiemy, co może się nam przydać jako broń." zaczęła do niej podchodzić, a Kang cofać.

"Nie podchodź! Inaczej będę krzyczeć." ostrzegała.

"Rób sobie co chcesz." schowała nożyk do kieszeni i wyciągnęła rękę w jej stronę. Younah zrobiła unik i przeszła na swoje prawo.

Gdy chciała się wydostać, dwójka kobiet zagrodziła jej drogę i złapały za przedramiona. Wyższa kobieta podeszła do niej i uderzyła ją w twarz. Złapała ją za ramię. Przyciągnęła ją do siebie. Kang złapała jej nadgarstek, patrząc prosto w jej oczy. Podniosła kolano i uderzyła nim kobietę w brzuch. Poluźniła swój uścisk i Younah to wykorzystała.

Odepchnęła ją i była za nią, ale druga kobieta pojawiła się tuż przed nią i uderzyła ją w twarz pięścią, a następnie w brzuch. Skuliła się, a potem została rzucona na umywalki. Najwyższa z nich podeszła do Kang i złapała ją za głowę, i uderzyła nią o kant mebla. Younah przez moment miała rozmazane przed oczami.

"I co? Jesteś teraz taka odważna?" złapała ją za kark i przyciągnęła do siebie. Objęła ją ramieniem pod szyją i przyłożyła nóż do jej gardła.

Kang złapała jej rękę, w której miała ostrze. Próbowała ją powstrzymać. Nachyliła się do jej lewej ręki i ugryzła ją w przedramię. Gdy to zrobiła, zaczęła się cofać do tyłu. Kobieta uderzyła plecami w drzwi od kabiny i wpadła do środka, puszczając tym Younah.

Spojrzała na nią i po chwili poczuła jak coś wbiło się w jej ramię. Jęknęła z bólu i spojrzała na blondynkę. Złapała jej nadgarstek i zmusiła do wyciągnięcia ostrza z jej lewego ramienia. Gdy jej się to udało, wykręciła jej ramię i odrzuciła ją do tyłu. Chciała do niej podejść i ją kopnąć, ale nagle szatynka złapała ją za ramię i odwróciła w swoją stronę. Uderzyła ją w twarz, a następnie z kolana w brzuch dwa razy. Poczuła metaliczny posmak w ustach.

Brunetka podeszła i złapała Younah za włosy, przyciągając ją do siebie. Popchnęła ją na ścianę i złapała za jej głowę, uderzając nią w zakafelkowaną ścianę. Krew zaczęła spływać z boku jej głowy. Przed oczami Kang była ciemność. Poczuła kolejne uderzenie w brzuch i po chwili następne. Zbierało jej się na wymioty. Kobieta jej w ogóle nie oszczędzała. Wypluła z ust czerwoną ciecz.

Nagle Kang poczuła mocne ukłucie w podbrzuszu, a brunetka uderzyła ponownie jej głową w ścianę. Jęknęła z bólu.

"W końcu wydajesz z siebie jakikolwiek dźwięk." zadowoliło to kobietę.

Kopnęła ją jeszcze raz w brzuch, a potem odrzuciła. Younah oparła się przedramionami i zaczęła pluć krwią. Ponownie poczuła mocne ukłucie w podbrzuszu. Złapała się za nie. Złapał ją mocny skurcz, przez co krzyknęła. Zagryzła wargę i zacisnęła powieki.

"Hej? Nie zrobiłam Ci jeszcze nic poważnego." brunetka zaczęła do niej podchodzić.

Łzy spłynęły po policzkach Younah. Czuła coraz większy ból. Jęknęła i zaczęła łapać powietrze. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Jej lewa ręka się trzęsła. Nachyliła głowę do przodu i zaczęła krzyczeć z bólu.

"Ty..." szturchnęła ją nogą. "Co Ci jest?" zauważyła nagle powstającą kałużę krwi. "O cholera." cofnęła się. Kang wypuściła kolejny krzyk ze swoich ust.

"Younah!" usłyszały nagle męski głos. San wbiegł do środka. Spojrzał na trójkę kobiet, a potem na Younah, która leżała na ziemi we krwi, krzycząc z bólu. "Younah?!" podbiegł do niej i przy niej kucnął.

Do środka wszedł Wooyoung, a za nim Jongho i Seonghwa. Zauważyli swojego przyjaciela przy dziewczynie. Spojrzeli na trójkę kobiet. Już wiedzieli, co tu się stało. Gdy one chciały uciec, oni je złapali.

"Hej! Co się dzieje? Younah?" Choi był zmartwiony. "Pójdę po pomoc. Wytrzymaj!" wstał i wybiegł z pomieszczenia.

***

Hongjoong wszedł do pomieszczenia. Woojin wezwał go, aby potwierdził tożsamość podejrzanego mężczyzny, który kręci się po posiadłości dyrektora Baeka.

"Już jestem." zaznaczył swoją obecność.

"Świetnie. Siadaj." wskazał na krzesło, a Kim po chwili na nim usiadł. Hojoon podszedł do nich i podał Hongjoongowi zdjęcie.

"Rozpoznajesz go, Seonbae?" zapytał. Hongjoong przyglądał się mu przez chwilę.

"Tak, to on, tylko... Mówili, że nawet jeśli się obudzi, nie będzie mógł normalnie funkcjonować, to dlaczego...?"

"To już wiemy, że nie możemy ufać temu całemu derektorowi." odezwał się Panseong. Nagle telefon Hongjoong'a zaczął dzwonić. Wyciągnął go i spojrzał na ekran.

"Kang Younseo?" odebrał i przyłożył urządzenie do ucha. "Halo?"

"Younah trafiła do szpitala." oznajmił.

"Co?"

Słowo szpital wystarczyło, aby jego serce opadło na sam dół, a emocje podskoczyły. Jego dłoń zadrżała.

"Mówią, że brała udział w bójce z trójką kobiet. Sądzę, że to one musiały ją najpierw zaatakować." wyjaśnił. "Będę w szpitalu najszybciej za czterdzieści minut. Czy mógłbyś tam teraz pojechać."

"Tak. Już tam jadę." wstał i się rozłączył. Skierował się do drzwi.

"Co się dzieje?" zapytał Woojin.

"Younah trafiła do szpitala." odpowiedział szybko i wyszedł.

***

Hongjoong wyszedł z windy i szedł szybkim krokiem korytarzem. Szukał numeru sali, w której leżała Younah. Gdy go znalazł, będąc kilkanaście kroków dalej, zauważył jak z jej pokoju wychodzi lekarz. Szedł w jego kierunku.

"Przepraszam!" Kim go zatrzymał.

"Słucham?"

"Co z Kang Younah? Przyjechała tutaj z... Co z nią? Co się stało?" zapytał.

"A kim pan jest?"

"Jej partnerem." oznajmił.

"Ah. Jej stan jest stabilny. Uspokoiła się. Ma ranę na ramieniu. Ktoś musiał wbić coś ostrego w jej ramię. Ma również ranę z boku czoła." powiedział, a Hongjoong zacisnął pięść. "Jest przytomna. Z nią jest już wszystko w porządku, ale z dzieckiem nie."

"Dzieckiem?" podniósł zaskoczony głowę.

"Niestety stres, poziom adrenaliny, emocje i bójka, która się odbyła, wpłynęła na to." Kim słuchał go uważnie. "Niestety pana partnerka poroniła. Bardzo mi przykro." położył dłoń na ramieniu Hongjoong'a.

"Po-roniła?"

"Naprawdę mi przykro." powtórzył. "Przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów." powiedział i odszedł.

Hongjoong spojrzał przez szklaną szybę w drzwiach do sali Kang. Dziewczyna siedziała i patrzyła się tępo w swoje dłonie. Wziął głęboki wdech i podszedł do drzwi. Złapał za klamkę i ją nacisnął. Wszedł do środka. Younah się ocknęła i na niego spojrzała.

"J-jak się czujesz?" zapytał, przysuwając taboret obok jej łóżka. Usiadł na nim.

"Ja... Nie wiem..."

"Spotkałem przed chwilą twojego lekarza i powiedział mi, że z Tobą już wszystko dobrze." patrzył na nią, lecz ona na niego nie. "Younah." wyciągnął dłoń do jej policzka. "Tak bardzo się bałem."

"Jest już dobrze. Opatrzyli mi rany." złapała go za dłoń i ściągnęła ją z policzka.

"Younah... Czy ty... Czy ty wiedziałaś..." zaczął. "Czy ty wiedziałaś, że byłaś w ciąży?" zapytał, patrząc na jej twarz.

"Nie. Nie wiedziałam." zacisnęła swoje palce na jego dłoni. "Nie miałam o tym bladego pojęcia." odpowiedziała, patrząc przed siebie.

"Przepraszam, ten cały stres..."

"Nie wiedziałam o tym. Nie wiedziałam, że we mnie rośnie nowe życie." jej oczy się zaszkliły. "Ale teraz. Ta świadomość, że wcześniej..." przyłożyła prawą pięść do klatki piersiowej. "To boli. Tak bardzo boli." zacisnęła powieki.

"Younah."

"Czy ja byłam naprawdę taka nieuważna? Powinnam była dostrzec coś wcześniej." jej głos drżał. "Przeze mnie to niewinne, małe..." łzy spłynęły jej po policzkach.

"Younah." wstał i usiadł na brzegu łóżka. Wziął ją w objęcia. Czuł, jak się trząsła.

"Nie mogę... Dlaczego?" płakała. "Nie powinno to tak boleć, ponieważ nic o tym nie wiedziałam. Nie planowałam przyszłości, więc dlaczego?"

"Ciii..." uspokajał ją, głaszcząc po głowie.

"Jeszcze stało się to, gdy byłam w takim miejscu... W więzieniu." zacisnęła palce na jego kurtce. "J-ja... Bardzo Cię przepraszam, Hongjoong. Straciłam twoje... Nasze dziecko." coraz więcej łez spływało jej po policzkach.

"Younah, przestań." jego głos drżał.

"To jest moja wina." łapała powietrze.

"Younah." łzy wypłynęły mu z oczu. Przytulił ją mocniej. "Nie płacz." wtuliła się w niego mocniej.

"Proszę... Nie odchodź. Nie idź."

"Jestem tu. Nigdzie się nie wybieram." głaskał ją.

"Zostań. Zostań, błagam." płakała.

"Nigdzie się nie wybieram, słyszysz? Zostaję tu. Nigdzie nie idę." próbował ją uspokoić.

"Nie chcę tam wracać. Nie chcę."

"Nie wrócisz. Nie pozwolę na to."

***

Younseo wyszedł z gabinetu lekarza. To co mu powiedział, wstrząsnęło nim. Wziął głęboki wdech i udał się w kierunku sali, w której leżała jego siostra.

Hongjoong wyszedł z pomieszczenia. Zanim zamknął za sobą drzwi, spojrzał na nią śpiącą. Westchnął i usiadł na krzesełku przed salą.

"Nikt z nas się tego nie spodziewał." oparł swoją głowę o ścianę. "Dziecko." nabrał powietrza do płuc. "Mogliśmy mieć dziecko." uderzył się pięścią w klatkę piersiową. Łzy napłynęły mu do oczu. Skulił się i zaczął ponownie płakać.

Kang wyszedł zza rogu i spojrzał przed siebie. Zauważył mężczyznę przed salą jego siostry. Domyślał się, że mógł być to Hongjoong. Podszedł do niego i usiadł obok.

"Jestem." odezwał się. Kim go usłyszał. Zaczął wycierać pośpiesznie łzy. "Jak się czuje?" zapytał.

"Nie za dobrze. Przeżywa to. Przed chwilą zasnęła." dalej wycierał łzy.

"Płakałeś? Dlaczego?"

"Rozmawiałeś z lekarzem?" spojrzał na niego. Kiwnął mu głową.

"To było twoje dziecko, prawda? Wasze?" zapytał Younseo, aby się upewnić.

Do oczu Hongjoonga ponownie napłynęły łzy. Znów zwiesił głowę i złapał się dłońmi za kark. Ponownie zaczął płakać.

"To wszystko moja wina. Gdybym nie pozwolił jej się zbliżyć do mnie ponownie, nie porwali by jej i nic co teraz się dzieje, by się nie wydarzyło." obwiniał siebie. "To moja wina. Gdybym nie był wtedy taki głupi... Cholerny ojciec!"

"To nie twoja wina." położył dłoń na jego plecach. "To niczyja wina. Żaden z was nie mógł tego przewidzieć."

"Co będzie teraz z rozprawą? Ona nie będzie w stanie brać w niej udział." zauważył.

"Przesuniemy ją."

"To oznacza, że ona będzie musiała spędzić więcej czasu w więzieniu. Ona nie może tam wrócić. Jeśli znów zrobią jej krzywdę... Nie daruję sobie tego."

"Postaram się o to, by została w szpitalu do pierwszej rozprawy." poklepał go. "Nie martw się. Wszystko będzie dobrze." wziął rękę. "Younah musi się teraz uspokoić. Zostań przy niej. Powiadomię jej rodzinę o tym. Porozmawiam też z Choi San'em i omówię przebieg rozprawy."

"Dziękuję."

"Ja już pójdę. Trzymaj się." poklepał go po ramieniu i wstał. Odszedł.

Hongjoong przetarł oczy i po chwili wstał. Podszedł do drzwi i wszedł do środka. Zajął miejsce obok jej łóżka. Wyciągnął dłoń w jej stronę i zaczął delikatnie głaskać jej policzek.

***

Hongjoong poczuł jak ktoś głaszcze go po głowie. Niechętnie otworzył oczy i podniósł trochę głowę, spoglądając na Younah nad nim.

"Zasnąłem?" usiadł i przetarł oczy. Kang patrzyła na niego.

"Sypiasz już lepiej?" zapytała.

"Staram się." położył dłonie na swoich udach. "Younseo pojechał prosić o przełożenie rozprawy i o to, abyś została tutaj do pierwszej rozprawy." poinformował ją.

"Dobrze." przytaknęła. "Hongjoong... Przepraszam."

"Nie, nie. Nie przepraszaj." złapał ją za dłonie.

"Hongjoong." wyciągnęła ręce w jego stronę, ale coś powstrzymało jej lewą rękę. Oboje spojrzeli na nią. "Oh, no tak." zauważyła kajdanki.

"To nic." usiadł na brzegu jej łóżka i przesunął się do niej, aby było jej łatwiej go objąć. "Kocham Cię."

"Ja Ciebie też." odpowiedziała. Odsunęli się trochę od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Złączyli swoje usta. Kim położył dłoń na jej lewym ramieniu, a ona jęknęła. Odsunął się od niej.

"Przepraszam. Nie chciałem."

"Nic się nie stało." posłała mu mały uśmiech.

"Younah!" nagle ktoś wpadł do pomieszczenia. Oboje spojrzeli w stronę drzwi. Była to Younoh. Hongjoong wstał i się odsunął. "Younah..." podeszła do niej i ją przytuliła. "Younah."

"Unnie..." objęła ją jedną ręką.

"Moja kochana siostrzyczka." łzy spłynęły jej po policzkach.

Hongjoong patrzył na nie. Skierował się do wyjścia. Zamknął za sobą drzwi. Udał się w kierunku windy, a następnie będąc na parterze, udał się na zewnątrz do szpitalnego ogrodu, aby nabrać świeżego powietrza.

***

"Niech rozpocznie się przesłuchanie oskarżonej Kang Younah w sprawie kaucji." odezwał się sędzia. "Pełnomocniku, proszę złożyć oświadczenie."

"Dzisiejszego dnia oskarżona Kang Younah została dźgnięta nożem i pobita w łazience." zaczął Younseo. "W wyniku czego ma głęboką ranę na lewym ramieniu, ranę na czole i posiniaczony brzuch. Doszło również do poronienia. Odesłanie oskarżonej do aresztu, gdy podejrzani o próbę zabójstwa nie zostali aresztowani, narazi ją na groźbę kolejnego ataku. Dlatego ubiegam się o zwolnienie za kaucją."

"Prokuratura. Proszę złożyć oświadczenie."

"Na nagraniach dokładnie widać, jak trójka kobiet atakuje oskarżoną Kang Younah."

"Kim jest trójka kobiet?"

"To są kobiety, które zostały aresztowane przez Kang Younah. Próbowały się zemścić za to, że przez nią trafiły do więzienia."

"Dowody są logiczne, dlatego niniejszym przyjmuję wniosek o zwolnienie za kaucją, złożony przez oskarżoną Kang Younah. Przekładam również rozprawy na trzy dni później. Dziękuję."

***

Usiadł na jednej z wolnych ławek. Przechylił głowę do tyłu. Dzisiejsza pogoda była pochmurna. Westchnął i po chwili usłyszał dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyciągnął urządzenie i spojrzał na jego ekran.

"Kang Younseo." przeczytał i odebrał. Przyłożył telefon do ucha. "Tak?"

"Udało mi się przełożyć rozprawy. Odbędą się trzy dni później." oznajmił. "I Younah pozostanie w szpitalu do czasu pierwszej rozprawy."

"To dobrze." przytaknął, patrząc przed siebie.

"Za trzy dni wpadnę do Younah, aby omówić z nią całą rozprawę. Nie kłopocz się tym." dodał. Hongjoong mruknął w odpowiedzi. "A ty jak się czujesz?" zapytał.

"Tsk!" prychnął. "A jak mam się czuć?" nastała cisza. "Spróbuje dodzwonić się do Jeong Yunho. Może uda mi się go przekonać."

"Może lepiej skup się teraz na sobie i Younah? Jest to dla was na pewno ciężkie." zauważył. "Ja się wszystkim zajmę do rozprawy, więc możesz zadbać o siebie i o nią. Będę wdzięczny."

"Czyli mam nic nie robić?"

"Dostarczyłeś mi ważne informacje. Dzięki nim, jestem w stanie oczyścić ją z zarzutów."

"Chyba nie wiesz kim jestem, skoro o tak każesz mi przestać się angażować w sprawę." wypuścił powietrze nosem. "Ale tym razem posłucham. Chcę być po prostu przy niej."

"To się rozumiemy. Ja kończę. Jestem w drodze do więzienia. Do usłyszenia."

"Ah." Kang się rozłączył. Hongjoong wziął głęboki wdech. Rozejrzał się i po chwili wstał.

***

*3 dni później

Hongjoong wyszedł z Younah na wózku na spacer do szpitalnego ogrodu. Jej nadgarstek był przykuty do wózka. Kim pchał ją od tyłu.

"Świeże powietrze." wzięła głęboki wdech.

"Tak. Trochę odpoczniesz od szpitalnej sali." powiedział.

Osoby, które mijali, zwracały swoją uwagę na dziewczynę i zaczęli szeptać. Nagle piłka potoczyła się w ich stronę i zatrzymała przy wózku. Kim stanął. Younah sięgnęła po zabawkę i ją podniosła. Młody chłopiec w wieku siedmiu lat podszedł do nich. Kang posłała mu miły uśmiech i podała mu piłkę.

"Dziękuję." powiedział i zaczął patrzeć się na kajdanki. "Dlaczego pani to ma?" zapytał. Więcej osób zwróciło na nich uwagę.

Younah spojrzała na swój nadgarstek. Uśmiech zniknął z jej twarzy. Hongjoong to zauważył i postanowił się odezwać lecz dziewczyna go wyprzedziła.

"Wiesz... Oskarżono mnie o coś, czego nie zrobiłam. Dlatego." odpowiedziała mu ze słabym uśmiechem.

"Nie wierzą pani?" dopytywał.

"Nie wszyscy."

"Taejin. Chodź tutaj." pielęgniarka podeszła po chłopca i złapała go za ramiona. "Przepraszam państwa bardzo." ukłoniła się.

"Nic nie szkodzi." uspokoiła kobietę. Pielęgniarka odeszła wraz z dzieckiem. Hongjoong kucnął obok jej wózka i złapał ją za dłoń.

"Wszystko w porządku?" zapytał, patrząc na nią z niepokojem.

"Tak. Jest w porządku." odpowiedziała mu cicho.

"Więzień. Jaki to wstyd dla jej przyszłej rodziny i dzieci." usłyszeli głos kobiety. Hongjoong się odwrócił do tyłu i zauważył dwójkę kobiet w wieku jego matki. Siedziały na ławce.

"Będzie z niej okropna matka." dodała druga. Kim spojrzał na Younah. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Wstał i odwrócił się do dwóch kobiet.

"Proszę przestać!" zaczął. "Ona trzy dni temu poroniła." oznajmił.

"Mówiłam. Okropna." na te słowa ramiona Kang się skurczyły.

"Nie wie pani, co ona przeszła, zanim się to wszystko stało!" podniósł głos. "Została porwana i jest oskarżana o coś, czego nie zrobiła!" zrobił krok w jej stronę.

"Hongjoong." zawołała go cicho.

"Proszę nie osądzać jej po tym, że ma kajdanki." zauważył. "Nie znają panie prawdy, więc proszę nie oceniać."

"Hongjoong." zawołała głośniej. Odwrócił się do niej.

"Nie płacz." nachylił się i objął dłońmi jej policzka. Wytarł łzy kciukiem. "Nie płacz."

"Co... Co ja zrobiłam, aby na Ciebie zasłużyć?" zadała pytanie.

"Wszystko." nachylił się bardziej i złożył mały, krótki pocałunek na jej ustach. Po chwili się odsunął, nie puszczając jej twarzy. "Pójdziemy gdzieś indziej. Co ty na to?" zaproponował, a ona pokiwała głową.

Wstał i poszedł za nią. Zaczął pchać wózek, idąc prosto. Younah patrzyła tym razem na swoje palce, a nie na to, co było dookoła. Nagle usłyszała męski głos. Podniosła głowę i dalej przed sobą zauważyła znajomą twarz.

"Jestem." oznajmił Younseo, zatrzymując się przed nimi w tym samym czasie co oni.

"Dlaczego tu jesteś?" pytanie od razu wypada z ust dziewczyny. Oboje na nią patrzą.

"Aby porozmawiać z Tobą o rozprawie, która odbędzie się jutro." oznajmił.

"Oh, to już jutro."

"Usiądźmy może w spokojnym miejscu." zaproponował i po chwili we trójkę byli na uboczu. Younseo i Hongjoong siedzieli na murku, a Younah stała wózkiem pomiędzy nimi, twarzą do nich.

"Na rozprawie przedstawię nagrania z monitoringu, gdy komunikujesz się z Kim Hongjoongiem." zaczął. "Powiem, że komunikowałaś się z policją. Jest to prawda, gdyż Hongjoong do niej należy." oboje przytaknęli. "Następnie ujawnię nagranie walki, w której szef gangu chciał się zabić."

"Dobrze."

"Na tej rozprawie tak naprawdę nie będziesz musiała nic mówić." powiedział. "Rozmawiałem już z Choi San'em o tym, co może ujawnić, a co nie."

"Dzięki, że to za mnie zrobiłeś." podziękował mu Hongjoong.

"To nic. Oboje musieliście odpocząć i być przy sobie." posłał im uśmiech. "Proces w sprawie morderstwa sprzed kilku lat odbędzie się następnego dnia."

"Niech to wszystko szybko się wyjaśni." prosiła.

"Właśnie, Hongjoong." zwróciła jego uwagę na siebie. "Co ze sprawą seryjnego morderstwa w Yeonju?" zapytała.

"Mówiłem Ci już i Younoh też Ci pewnie powiedziała. Songyoun został oczyszczony z zarzutów i teraz obserwują dom dyrektora Baeka. Kręci się tam mężczyzna, który powinien się nie wybudzić. Kilka dni temu potwierdziłem jego tożsamość."

"Czyli mają podejrzanego?"

"W sprawie zabójstwa ich gosposi? Tak, ale nadal obserwują." odpowiedział.

"Mam nadzieję, że wszystko w końcu się rozwiąże." spuściła wzrok.

***

*dzień rozprawy

Hongjoong wszedł na salę sądową. Zajął miejsce w pierwszej ławce, po stronie Younah. Dziewczyna go zauważyła. Kim pokazał, że trzyma kciuki. Younseo to zauważył i usiadł na swoim miejscu.

"Spokojnie. Wszystko będzie dobrze." uspokoił ją.

"Ah. Mam taką nadzieję." lekko się uśmiechnęła.

Więcej osób zjawiło się na sali sądowej. Younah bawiła się swoimi palcami.

"Sędzia wchodzi do pokoju. Wszyscy powstańcie!" oznajmił męski głos. Wszyscy wstali z miejsca. Gdy sędzia zajął swoje stanowisko, inni również to zrobili.

"Niech rozpocznie się proces w sprawie morderstwa szóstki osób, która była zaangażowana w porwanie oskarżonej."

Prokurator wstał z miejsca i włączył monitor, na którym zostały wyświetlone zdjęcia.

"Oto zdjęcia osób, które zostały znalezione martwe w pokoju, z którego oskarżona Kang Younah wyszła."

"Jakie są dowody, że ona jest odpowiedzialna za zbrodnię?" zapytał sędzia.

"Gdy wychodziła z pokoju, została złapana przez policję z bronią w ręku. Miała również krew ofiar na sobie."

"Prawniku, zgadzasz się z dowodami?"

"Nie zgadzam." wstał. "Kang Younah została złapana z bronią w ręku i krwią ofiar na sobie, ale to nie ona jest mordercą."

"Proszę przedstaw swoje dowody."

"Kang Younah została porwana i była przetrzymywana w Kiseong. Dostała wsparcie od jednego z mężczyzn, którzy ją porwali. Dał jej telefon, aby mogła się skontaktować z kimś, kto może ją uratować." włączył ekran i na nim pojawił się filmik, który dokładnie obrazował całą sytuację. "Wykorzystała szansę i skontaktowała się z policją." stanął przed sędzią. "Osoba, która zorganizowała jej porwanie, odkryła, że Kang Younah się z kimś skontaktowała i zawołał swoich podwładnych, i oznajmił, że ją zabiją."

"Co było dalej?"

"Tu." wskazał na ekran, na którym pojawił się filmik. Wszyscy go oglądali i się mu przyglądali. "To pokazuje, że Kang Younah nie zabiła tych ludzi, tylko szef gangu." Gdy pojawił się moment, gdzie San rzuca się na szefa gangu, nagranie się zatrzymało. "Na tym nagranie się kończy, gdyż kamera została usunięta. Mężczyzna, który pomógł Kang Younah, to Choi San."

"Na nagraniu widać, że nie zabiła pięciu osób, ale co z szefem gangu?" odezwała się prokuratura.

"Wznoszę o wezwanie świadka." Younseo odwrócił się twarzą do sędziego.

"Świadku, zgłoś się."

Drzwi się otwierają i ukazują San'a z dwójką mężczyzn przy jego bokach. Prowadzą go do środka, a następnie na miejsce świadka. Stoi i przed nim inny mężczyzna.

"Czy składasz przysięgę świadka?" zadał mu pytanie.

"Tak." odpowiedział. Mężczyzna przed nim otworzył dziennik z przysięgą. San podniósł dłoń.

"Ja, Choi San, przysięgam, że nie powiem nic poza prawdą, bez żadnych dodatków i odejmowań, i będę ukarany za krzywoprzysięstwo, jeśli powiem jakieś kłamstwa. Przysięgam." opuścił dłoń i usiadł, a Younseo podchodzi do niego.

"Świadku. Byłeś członkiem gangu, który porwał Kang Younah. Zgadza się?"

"Tak."

"Czy powiedziałeś przed rozprawą, że masz do złożenia zeznanie w tej sprawie?" zadał mu pytanie.

"Tak. To ja pomogłem Kang Younah w ucieczce."

"Czy jest coś jeszcze?" dopytał.

"Tak. To ja zabiłem szefa gangu." oznajmił.

Younah spojrzała na San'a. Była trochę zaskoczona, ale próbowała to ukryć. Hongjoong za to patrzył na niego w szoku. Nie wiedział, że zamierzał skłamać.

"Zrobiłeś to? Przyznajesz się do tego, że zabiłeś szefa gangu, do którego należałeś?"

"Tak. To ja go zabiłem." po sali rozniosły się szmery.

"Co się wydarzyło po tym, jak go zabiłeś?"

"Dałem Younah broń, by mogła się bronić, jak będziemy uciekać z budynku."

"Dlaczego?"

"Nie wiedziałem, co może czekać na nas za drzwiami." odpowiedział.

"Dlaczego zabiłeś własnego szefa?" kolejne pytanie padło z ust prawnika.

"Byliśmy marionetkami, wykonującymi jego rozkazy. Miałem już dość wykonywania tego, co kazał. Nie chciałem już porywać ludzi." wyjaśnił.

"Dziękuję. To wszystko." Younseo oznajmił i wrócił na swoje miejsce.

"Prokuratura." sędzia zwrócił się mężczyzny.

"Przyznaję, że moje dowody są błędne. Dowody przedstawione przez prawnika Kang Younseo są jasne, a świadek przyznał się do zabójstwa, więc... Odwołuję postępowanie w sprawie oskarżonej."

"Ponieważ prokurator umorzył oskarżenie, odrzucam oskarżenie przeciwko oskarżonej." oznajmił sędzia. "Proces się zakończył." dodał i wstał.

Younah spojrzała na swojego brata. Kiwnął jej głową z małym uśmiechem. Do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Zwróciła swój wzrok na Hongjoong'a, który stał z uśmiechem. Kiwnął jej głową.

***

Younah była w pomieszczeniu wraz z Younseo. Przytuliła go. Objął ją i pogłaskał po głowie.

"Dziękuję Ci. Bardzo Ci dziękuję."

"Um." odsunął ją od siebie.

"Younah!" usłyszeli głos. Spojrzeli na drzwi. Do środka wbiegł Kim.

"Hongjoong." podeszła do niego, a on zamknął ją w objęciach.

"Mówiłem, że się uda."

"Jutro pozostanie nam ostatnia sprawa i to najtrudniejsza." odezwał się Kang. "Younah, będziesz zeznawać za siebie?" dziewczyna spojrzała na brata.

"Tak. Zrobię to."

"Na tę jedną noc wrócisz niestety do więzienia." oznajmił. "Nie udało mi się zdobyć pozwolenia, abyś została w szpitalu.

"Rozumiem." odsunęła się trochę od Kima. "Ale i tak dziękuję."

"Tamta trójka kobiet została przeniesiona. Już ich nie spotkasz. Też dostaniesz ochroniarza, więc... Możesz spać spokojnie." oznajmił Kim.

"Dziękuję. Tyle dla mnie robicie." spojrzała na nich.

"Jestem twoim detektywem." powiedział Hongjoong.

"A ja twoim prawnikiem"

***

Hongjoong wybrał numer do Yunho. Próbował się do niego dodzwonić. Gdy już miał usłyszeć poraz setny ten sam sygnał, ktoś odebrał.

"Czego chcesz?"

"Jeong Yunho?"

"A kto inny?"

"W końcu odebrałeś."

"Czego cholera chcesz?"

"Dzisiaj odbył się pierwszy proces i Younah została oczyszczona z zarzutów. Jutro odbędzie się rozprawa na temat popełnionych przez nią zabójstw, a raczej przez Ciebie sprzed kilku lat." oznajmił.

"I co z tego?"

"Nie interesuje Cię to ani trochę? W końcu była twoją przyjaciółką i pierwszą miłością. Zgadza się?"

"Nie zmieniaj tematu!" warknął.

"Słuchaj. Najlepiej by było, gdybyś zjawił się w sądzie i przyznał." zauważył.

"Powiedziałem Ci już, że nie przyjdę!"

"Younah kilka dni temu została zaatakowana w więzieniu. Trafiła do szpitala." powiedział nagle.

"Co?!"

"Jeśli nadal ją kochasz, to przyjdź i powiedz prawdę. To ostatnia rzecz, którą możesz zrobić dla niej jako przyjaciel." po drugiej stronie była cisza. "Przemyśl to." dodał i się rozłączył. "Mam nadzieję, że to przemyśli." westchnął.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro