CHAPTER 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Younah szła w kierunku swojej prywatnej celi, którą jej przydzielono. Za nią szedł ochorniarz, o którym wcześniej wspomniał Hongjoong. Jej myśli ciągle zaprzątał San, a nie jutrzejsza rozprawa.

Ktoś ją minął. Zatrzymała się, podnosząc głowę i odwracając do tyłu. Poznała go po posturze.

"Choi San!" zawołała. Mężczyzna się zatrzymał i obejrzał za siebie.

"Złotko?" podszedł do niej. "Jak się czujesz? Gratuluję wygranej rozprawy."

"Możemy porozmawiać?" zapytała i spojrzała na swojego ochroniarza. "Możesz zostawić nas samych, proszę?"

"Dobrze." kiwnął głową i się odsunął. Kang powróciła wzrokiem do Choia.

"O co chodzi?" zapytał.

"Dlaczego wziąłeś to na siebie?" zadała pytanie szeptem.

"Ah. To." zerknął na chwilę na bok. "Po prostu... Ja mam już spieprzone życie, więc niewiele to robi. A dla Ciebie świat jest otwarty. Dla mnie drzwi się już dawno zamknęły."

"Ale to... Jeśli ktoś się dowie..."

"Ciii." przyłożył palec wskazujący do jej ust. "Nikt się nie dowie."

Patrzyła w jego tęczówki. Uśmiechnął się i po chwili objął dłonią jej lewy policzek, pieszcząc go kciukiem. Nachylił się w jej kierunku. Gula stanęła w jej gardle. Zamknęła oczy, czekając na to co nadejdzie.

San przycisnął delikatnie swoje wargi do jej prawego policzka. Nie mógł zrobić tego, co chciał. Wiedział, że należy do kogoś innego. Że jej serce nie bije dla niego. Powoli się odsunął i na nią spojrzał. Younah niepewnie otworzyła oczy.

"Mam nadzieję, że będziesz mieć szczęśliwe życie z tym gliną." nadal się uśmiechał.

"San..." wypowiedziała jego imię. "Nawet nie wiesz, jak bardzo Ci dziękuję." jej oczy się zaszkliły.

Wyciągnęła ręce w jego stronę i go objęła. Choi był trochę zaskoczony, ale oddał uścisk. To był ostatni raz, kiedy mógł przytulić kogoś, na kim mu bardzo zależało. Do zakochania nie potrzeba wiele czasu. Jedyne co mógł dla niej zrobić, to wziąć winę na siebie.

*3 lata i 9 misiecy temu

Po pomieszczeniu rozniósł się głos wystrzału z broni. Mężczyzna osunął się na ziemię. Krew powoli wypływała z rany na jego czole.

"Yunho!" krzyknął kobiecy głos. W końcu udało jej się wydobyć słowa ze swoich ust. "Yunho opuść broń!" rozkazała.

Jeong patrzył na nieruchome ciało mężczyzny, leżące na podłodze, ciągle trzymając broń wymierzoną w kierunku, w którym wcześniej strzelał. Younah podeszła do niego i złapała go za dłoń.

"Oddaj mi broń." powiedziała. Spluwa wyślizgnęła mu się z rąk.

Kang zauważając to, położyła prawą dłoń na jego klatkę piersiową, zmuszając go do cofnięcia się, gdyby broń po upadku znów wystrzeliła pocisk. Dziewczyna patrzyła w jej kierunku, podczas gdy Yunho wpatrywał się w martwe ciało.

"Yunho." wypowiedziała jego imię, przenosząc na niego swój wzrok.

"Ja... Ja go zabiłem..." wyjąkał. "Ja go zabiłem!" powtórzył głośniej. "Zabiłem niewinnego człowieka, który mógł nam pomóc w śledztwie!"

"Yunho, spokojnie." próbowała go uspokoić. Sama była w szoku tym, co się stało.

Mieli się spotkać ze świadkiem, który mógłby pomóc im rozwiązać całą sprawę z włamaniem i uszkodzeniem ciała. Jednak nic nie szło po ich myśli. Świadek ciągle powtarzał, że nic im nie powie i mają się wynosić. To bardzo wkurzyło Yunho do tego stopnia, że sięgnął po pistolet i nie zawachał się go użyć.

"Co teraz będzie?" wyjąkał.

"Pozostaw to mnie. Zgadzaj się ze wszystkim, co powiem. Nieważne co to będzie." powiedziała. Po jej słowach w końcu na nią spojrzał. Jej spojrzenie zmiękło. Posłała mu mały uśmiech.

***

"Co się stało?" zapytał generał, uderzając w stół.

"Nasz jedyny świadek, który mógł nam pomóc w rozwiązaniu sprawy, nie żyje." powtórzyła Younah.

"Dlaczego nie żyje?"

"Nie chciał z nami współpracować. Wyprowadził mnie z równowagi." zaczęła. Yunho spojrzał na nią. "Sięgnęłam po broń i strzeliłam."

"Chcesz powiedzieć, że zabiłaś świadka?!" uniósł głos.

"Przepraszam, generale." schyliła się.

"Nie wierzę!" wstał. "Mówisz to jeszcze z takim spokojem?" machnął na nią ręką. "Zabiłaś niewinnego człowieka, który bardzo by nam się przydał!" zauważył.

"Przepraszam." powtórzyła. Jeong patrzył na nią bez słowa.

"Będzie trzeba to jakoś wyjaśnić." Mężczyzna zaczął myśleć. "Tym razem powiemy, że po prostu się broniłaś. Że świadek się na Ciebie rzucił, mając dość już waszych pytań." zaproponował.

"Dziękuję, generale."

"Ty. Przytakniesz temu wszystkiemu. Zrozumiano?" kiwnął głową na Jeonga.

"Tak, generale."

"Koniec spotkania." oznajmił. "Te dzieciaki." mruknął pod nosem, wychodząc z pomieszczenia. Yunho powrócił wzrokiem do dziewczyny.

"Younah! Dlaczego to zrobiłaś?!"

"Cicho! Jeszcze ktoś Cię usłyszy." zauważyła.

"Dlaczego?" obniżył ton.

"Od liceum byłeś nękany i traktowany jak popychadło. Nie chcę, abyś miał problemy." wyjaśniła.

"Ale ty możesz je mieć." spostrzegł.

"To nic. Dla Ciebie mogę wziąć to na siebie." posłała mu mały uśmiech.

*powrót do teraźniejszości

Yunho podniósł głowę i spojrzał na rzekę przed nim. Jego głowę zaprzątały myśli na temat Younah. Coraz częściej powracał pamięcią do ich przeszłości.

"Nie miałaś poważnego powodu, ale i tak brałaś na siebie winę za każdym razem." powiedział.

"Tamtego dnia już wszystko spiepszyłem, pozwalając Ci wziąć moją winę na siebie. Byłem takim tchórzem i bałem się konsekwencji." stwierdził. "Od tamtego czasu nie było szans, abyś brała mnie za kogoś więcej niż tylko przyjaciela, który jest dla Ciebie jak brat." podniósł wzrok na gwieździste niebo nad nim.

"Nigdy nie powiedziałem Ci, jak bardzo Cię kocham. Nawet pewnie nie domyśliłaś się moich uczuć do Ciebie." kontynuował. "Twoje serce od samego początku należało do kogoś innego i to nie byłem ja. Już nigdy..." wytarł łzę, która opuściła jego oko. "Nigdy nie pomyślisz o mnie w ten sam sposób, w jaki ja myślę o tobie."

Rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego telefonu. Na wyświetlaczu widniało imię pewnego detektywa z komendy w Daejeon. Odrzucił połączenie i powrócił wzrokiem do gwiazd.

"Najwidoczniej moje życie nie ma szczęśliwego zakończenia." dodał i łzy zaczęły po kolei spływać mu po policzkach.

***

Czas drugiej i ostatniej już rozprawy. Dzisiejszego dnia na sali sądowej pojawił się cały zespół czwarty i siostra Younah z mężem. Younseo zajmował się układaniem papierów. Younah dopiero teraz poczuła stres, gdy wszyscy zaczęli się powoli zbierać.

Brat poinformował ją, że jeśli wszystko pójdzie tak, jak przemyślał, że prokuratura się z nim zgodzi, to wygrają tę sprawę. Younseo nikomu tego nie mówił, ale denerwował się dzisiejszą rozprawą. Musi ją dobrze poprowadzić.

"Sędzia wchodzi do pokoju. Wszyscy powstańcie." oznajmił mężczyzna. Sędzia wszedł do pomieszczenia i wszyscy wstali. Mężczyzna zajął miejsce, a po chwili reszta.

"Niech rozpocznie się rozprawa w sprawie zabójstw sprzed kilku lat, które miało miejsce podczas pracy oskarżonej na komendzie w Busan przez rok." zaczął. "Prokuratura. Proszę przedstawić sytuację."

"Tak." prokurator wstał i stanął na środku. "Oskarżonej są narzucone zabójstwa pięciu niewinnych ludzi, do których sama się przyznała." spojrzał na Younah. "W każdym przypadku była to osoba, która nie chciała współpracować z policją. Oskarżona zeznała, że się tylko przed nimi broniła." patrzył na nią. "Prawda?"

"Tak powiedziałam, ale to nie ja ich zabiłam." odpowiedziała.

"Oskarżona zgadza się ze swoimi zeznaniami, ale upiera się, że nie zabiła tych niewinnych ludzi." rozjaśnił. "W każdym przypadku był świadek, który to potwierdzał. Nadal zamierzasz zaprzeczać?"

"Wysoki sądzie!" Younseo wstał.

"Proszę usiąść." rozkazał. "Prokuratura, kontynuuj."

"Oskarżona za swoje zbronie została wyrzucona z komendy i zakazano jej wykonywania zawodu. Lecz jak wiemy, oskarżona go kontynuowała na komendzie w Daejeon." zauważył.

"Prawniku?" sędzia zwrócił się do Kanga. Wstał.

"Moja klientka została wcześniej oczyszczona z zarzutów i zezwolono jej na wykonywanie zawodu." wyjaśnił. "Mam również papiery." dodał.

"Proszę je podać."

"Tak, Wysoki Sądzie." podszedł do ławy i je podał.

"Prawniku, proszę kontynuować."

"Kang Younah nie stoi za zabójstwem piątki osób. Wzięła winę na siebie pod wpływem emocji." powiedział.

"Pod wpływem emocji?" sędzia uniósł brew.

"Proszę pozwolić mojej klientce zeznawać samej za siebie." poprosił. Mężczyzna spojrzał na oskarżoną.

"Proszę zająć miejsce." rozkazał. Younseo spojrzał na siostrę. Przytaknął jej. Wstała i podeszła do ławki zajęła miejsce.

"Zacznijmy od prostego pytania. Czy to ty zabiłaś tamtych ludzi?" zadał jej pierwsze pytanie.

"Nie. To nie byłam ja."

"W takim razie... Kto to był." patrzył na nią.

"Mój partner, z którym pracowałam na komedzie w Busan." oznajmiła.

"Pamiętasz może jak on się nazywa?"

"Tak. Był moim najlepszym przyjacielem." Na jej słowa po sali rozniosły się szepty. "Nazywa się Jeong Yunho." podała imię. W pomieszczeniu zrobiło się głośniej.

"Proszę o ciszę!" uciszał ich sędzia. "Kontynuujcie."

"Skoro Jeong Yunho jest odpowiedzialny za te zabójstwa, dlaczego wzięłaś winę na siebie?" zapytal.

"Jak już wspomniałam wcześniej. Był moim przyjacielem. Od liceum był nękany przez uczniów. Traktowany jak popychadło. Gdy poraz pierwszy postrzelił niewinnego człowieka... Nie chciałam, aby jego życie znów się popsuło, gdy wszystko zaczęło się układać."

"Dlaczego postrzelił niewinnego człowieka?"

"Ta pierwsza osoba... Była ważnym świadkiem do rozwiązania śledztwa, nad którym pracowaliśmy wraz z zespołem w Busan, ale... Ten świadek nie chciał z nami współpracować. Zdenerwował on swoim zachowaniem Yunho do tego stopnia, że chwycił za broń i strzelił."

"Jak było w reszcie przypadków?"

"Było podobnie. Nie mógł znieść tego, że świadkowie i podejrzani nie chcieli z nim współpracować. Wyprowadzili go z równowagi." oznajmiła.

"Zadam ponownie to pytanie. Czy przyznajesz się do zarzucanych Ci oskarżeń?" zapytał.

"Nie."

"Dobrze. Dziękuję." odwrócił się do sędziego.

"Macie jakieś dowody, że to nie ona oprócz jej słów?" zapytał prokurator.

"My..." przerwał mu nagły hałas. Drzwi na salę sądową się otworzyły i ktoś wszedł do środka, a za nim ochrona.

"Co się dzieje?" zapytał sędzia. Każdy spojrzał w kierunku drzwi.

"Ja!" krzyknął i podszedł do bramki. "To ja stoję za zabójstwem tych ludzi!" oznajmił.

Oczy Younah otworzyły się szeroko, a usta rozchyliły. Panseong, Woojin, Seojin i Hojoon wraz z Hongjoongiem patrzyli w szoku na osobę obok nich. Nie mogli uwierzyć w to, że się pojawił.

"Kim jesteś?" zapytał sędzia.

"Jestem Jeong Yunho i to ja stoję za zabójstwem tych ludzi." przyznał się.

"Kang Younah. Czy to ta sama osoba, o której mówiłaś wcześniej?" sędzia zadał jej pytanie. Spojrzała na niego i kiwnęła głową.

"Tak."

"Proszę, zajmij miejsce Kang Younah." rozkazał sędzia. Jeong spojrzał na dziewczynę, która wstała i skierowała się na swoje wcześniejsze miejsce.

Yunho został zaprowadzony. Usiadł i spojrzał w kierunku sędziego. Przed nim pojawił się inny mężczyzna.

"Zamierzasz składać przysięgę?" zapytał z teczką w ręku.

"Mogę." odpowiedział.

"Proszę powstać." rozkazał i tak zrobił. Mężczyzna otworzył teczkę z tekstem. Yunho uniósł prawą dłoń do góry.

"Ja, Jeong Yunho, przysięgam, że nie powiem nic poza prawdą, bez żadnych dodatków i odejmowań, i będę ukarany z krzywoprzysięstwo, jeśli powiem jakieś kłamstwa. Przysięgam." przeczytał i usiadł z powrotem.

"Prawniku. Proszę kontynuować." zwrócił się do Younseo.

"Tak, Wysoki Sądzie." stanął przed Yunho. "Czy oskarżona Kang Younah stoi za zabójstwem osób sprzed laty, podczas pracy na komendzie w Busan?" zadał pytanie.

"Nie." odpowiedział krótko.

"W takim razie kto?"

"Ja. To ja zabiłem tych ludzi."

"Dlaczego?" zapytał.

"Ponieważ wyprowadzili mnie z równowagi. Nie chcieli ze mną współpracować." odpowiadał bez żadnego problemu.

"Dlaczego nie wziąłeś na siebie winy?"

"Bałem się odpowiedzialności za swoje czyny. Zmusiłem Younah do tego, by wzięła winę na siebie." na te słowa na sali zrobiło się głośniej.

"Oskarżona nie wspomniała nic takiego wcześniej." zauważył.

"Ponieważ widziała mnie jako dobrego człowieka i najlepszego przyjaciela, którego musiała chronić. Nie wiedziała, że wykorzystywałem jej miękkie serce." wytłumaczył.

"Czyli mówisz, że zmuszałeś ją do brania winy na siebie, a ona nie miała pojęcia, że to robiłeś?" dopytywał.

"Zgadza się." przytaknął.

"Yunho!" Younah nagle się odezwała, wstając. Zwróciła uwagę wszystkich. "Ty naparawdę...? Ty mnie wykorzystałeś?" wskazała na siebie.

"Przepraszam Younah, ale tak." odpowiedział jej.

"Ja myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! Jak... Jak mogłeś mi to zrobić?! Jak mogłeś mnie wykorzystać?!"

"Proszę o ciszę!" rozkazał sędzia.

"Okłamywałeś mnie!"

"Kang Younah! Proszę o spokój!" mężczyzna uniósł głos.

"Przepraszam, Wysoki Sądzie." usiadła z powrotem na swoje miejsce.

"Czy przyznajesz się do popełnienia zarzutów, o które jest oskarżona Kang Younah?" zadał pytanie. Hongjoong czekał aż Jeong na nie odpowie.

"Tak. To byłem ja." przyznał się.

"Rozumiem. Straż sądowa, proszę aresztować Jeong Yunho, za zabójstwo piątki osób podczas pracy na komendzie w Busan. Ponieważ podany przez Kang Younah prawdziwy sprawca przyznał się do zarzutów, ogłaszam, że oczyszczam oskarżoną z zarzutów. Proces się zakończył." oznajmił sędzia.

Younah patrzyła, jak straż wyprowadza Yunho. Uśmiechnął się do niej słabo i odszedł z dwójką mężczyzn po bokach.

Skierowała swój wzrok w stronę ławek, gdzie było wiele bliskich jej osób. Na twarzy każdego było widać szczęście i ulgę. Zatrzymała na chwilę wzrok na Hongjoongu. Posłał jej uśmiech. Zauważyła swoją siostrę. Z jej oczu wypłynęły łzy.

Nie mogła się powstrzymać i sama zaczęła płakać. Spojrzała na drewniany blat przed sobą. Oparła na nim łokcie i schowała głowę. Pozwoliła sobie na płacz przed wszystkimi. W końcu to się skończyło. Poczuła czyjąś dłoń na swoich plecach. Podniosła trochę głowę i na niego spojrzała. Był to jej brat. Uśmiechnął się do niej ciepło.

***

Younah przebrała się w normalne ubrania. Już nie miała na sobie beżowego stroju więziennego. Poprawiła swój płaszcz w kratę. Usłyszała, jak drzwi się uchylają.

"Możemy wejść"?" zapytał męski głos.

"Tak. Możecie." odpowiedziała. Weszli do środka na jej pozwolenie.

"Widzisz. Udało się." odezwał się jako pierwszy Younseo.

"Dziękuję Ci Oppa. Bardzo dziękuję." podeszła do niego i go przytuliła. "Nigdy nie zapomnę tego."

"Zrobię wszystko dla swojej siostrzyczki." poczochrał ją po głowie.

"Ej!" złapała go za nadgarstek. Po chwili oboje się zaśmiali. Kang zerknęła na Hongjoong'a, który stał ze zdezorientowaną miną.

"On... Jest twoim bratem?" zapytał, wskazując na mężczyznę obok niej.

"Tak. Jest moim bratem. Ustaliliśmy na samym początku, że nikomu nie powiemy o tym, że jesteśmy rodzeństwem. Aby nikt nie podejrzewał żadnych jakiś spisków." wyjaśniła.

"Ah." przytaknął. "Przepraszam, jeśli zachowałem się źle wobec Ciebie." przeprosił.

"Nic takiego raczej nie było." podszedł do niego. "Zacznijmy od nowa. Co ty na to?" wyciągnął dłoń w jego stronę. "Jestem Kang Younseo."

"Kim Hongjoong." uścisnął jego dłoń.

"Dobrze. Ja już będę szedł. Przekażę rodzicom dobre wieści. Przyjdź dzisiaj na kolację o 19 u rodziców. Będziemy świętować." poinformował ją.

"Dobrze, Oppa." kiwnęła głową.

"Możesz go również wziąć ze sobą." poklepał Kima po ramieniu. "Do zobaczenia." uśmiechnął się i wyszedł. Hongjoong oparł się o najbliższe biurko.

"Co? Coś się stało?" zapytała.

"Czemu mi nigdy nie powiedziałaś, że masz starszego brata? Myślałem, że twoim jedynym rodzeństwem jest Younoh." zapytał, odwracając się do niej

"Nie było kiedy o tym powiedzieć..." wymamrotała. "Było tyle rzeczy na głowie..."

"Younah. Nie znamy się od wczoraj." zauważył.

"Rzadko się ze sobą widujemy, więc mogłam zapomnieć." skrzyżowała ramiona.

"O ile jest od nas starszy?" zadał pytanie.

"Ode mnie o trzy lata, a od Ciebie o dwa." odpowiedziała.

"Czyli jest starszy."

"Będziecie mogli się lepiej poznać już nawet dzisiaj. Na kolacji z rodzicami." zaproponowała.

"Chcesz mnie ze sobą zabrać?" uniósł brew.

"Tak. Dlaczego bym nie miała? Byłeś niemiły dla moich rodziców?" dopytała.

"Sądzę, że zrobiłem dobre pierwsze wrażenie." podał swoją opinię. Ona się zaśmiała.

"Na moim bracie również. Tylko czasami nie spieprz tego tak, jak to zrobiłeś przy Younoh."

"Teraz mam świetną relację z twoją siostrą. Nawet nie wiesz." powiedział.

"Będę miała o czym z nią porozmawiać." pomyślała.

"Younah." wypowiedział jej imię, odpychając się od blatu i podchodząc do niej. "Bardzo mi Ciebie brakowało. Bardzo..." położył dłonie na jej biodrach. "Bez Ciebie... Moje życie wydawało się takie puste i bez sensu. Byłem w stanie zrobić wszystko, by móc znów spotkać się z Tobą twarzą w twarz." jego oczy zaczęły błyszczeć. "By móc Cię znów przytulić, zamknąć w szczelnym uścisku i nigdy nie puścić. Żyć spokojnie, bez żadnych niebezpiecznych niespodzianek." łzy spłynęły mu po policzkach. "Gdy się dowiedziałem, że... Że Cię porwali... Mój cały świat się zawalił. Czułem się jak ziarnko piasku, które odpłynęło z morzem, wiedząc, że traci wszystko, co było na lądzie..." oczy Younah również się zaszkliły. Wciągnęła go do uścisku. "Nie chcę Cię stracić już nigdy więcej."

"Hongjoong-a..."

"Zostań ze mną... Zostań ze mną i już nigdy mnie nie zostawiaj samego... Bez Ciebie, moje życie jest niczego warte..."

"Zostanę, zostanę z Tobą." schowała twarz w zagięciu jego szyi, gdy łzy postanowiły opuścić jej oczy. Przytulił ją mocno.

"Już nigdy Cię nie puszczę... Obiecuję, że będziemy żyć spokojnym życiem..."

"Hongjoong-a, ja..."

"Jak pojawią się jakiekolwiek problemy, rozwiążemy je razem. Nie osobno."

"Tak. Razem." mruknęła.

"Kocham Cię. Kocham Cię i już zawsze będę. Już na zawsze będziesz moim najcenniejszym skarbem."

"Hongjoong-a." zaczęła płakać, jak i on. "Też Cię kocham. Bardzo Cię kocham." przytuliła go mocniej.

"Nic nie może nas rozdzielić. Nie pozwolę na to." dodał.

Odsunęli się trochę od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Younah się lekko do niego uśmiechnęła, co odwzajemnił. Objął jej twarz i wytarł łzy z jej policzków za pomocą kciuków. Nachylił się w jej kierunku i złożył delikatny pocałunek na jej ustach, który po chwili przekształcił się w pełen tęskony i miłości.

"Zostań ze mną i nigdy mnie nie zostawiaj." przerwała pocałunek i złączyła ich czoła.

"Zostanę. Zostanę z Tobą."

Owa dwójka nie wiedziała, że była obserwowana przez swoich kolegów. Seojin wytarła łzy i schowała twarz w ramieniu Hojoon'a.

"Ta dwójka przeszła wiele, nie sądzisz?" zapytał Woojin.

"Ah i przejdą jeszcze więcej. Drzwi się dla nich dopiero otwierają." odpowiedział Panseong.

"Chodźmy. Nie przeszkadzajmy im w tej chwili." powiedział Jung i cała czwórka odeszła.

"To teraz musisz już przyjść na rodzinną kolację." odezwała się po chwili ciszy.

"Teraz już muszę." uśmiechnął się.

"Jest jedna rzecz, a raczej dwie, które chciałabym zrobić." poinformowała go.

"Co takiego?" dopytał.

"Chciałabym porozmawiać z San'em i Yunho." oznajmiła.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro