Rozdział Drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następny dzień był dość osobliwy. Nie mówiąc już o złej pogodzie i małej ilości ludzi w lokalu, tak wzrok zarówno klientów jak i Ccino przykuwało tylko jedno. Mężczyzna stojący na zewnątrz. W samym tym zdaniu nie było nic nadzwyczajnego, a przynajmniej jeśli się nie dodało ile czasu to trwało.
- To pewnie ten dziwak - Mruczeli pod nosem jedni.
Jednak nikt nie wypowiedział tego głośniej. Łatwiej w końcu wyciągać wnioski we własnej głowie niżeli przytaczać je innym.
Ccino jednak bardziej współczuł postaci którą oblewał dość spory deszcz. Z pewnością nie musiało mu być zbyt wygodnie i ciepło stojąc na deszczu. Ale z drugiej zaś strony dlaczego nie wszedł do środka? Jeśli nie miał  pieniędzy mógł zwyczajnie poprosić o szklankę wody i przeczekać deszcz udając że na kogoś czeka.
Nie chcąc dłużej tracić czasu na rozmyślanie chciał wrócić do swoich obowiązków,  jednak jak się okazało, już wcześniej skończył podawać ostatnie z zamówień i nawet tego nie zauważył. Cóż za zrządzenie losu!

- Przepraszam! - Kobieta podniosła rękę. Uradowany chłopak podszedł w jej stronę podczas gdy ona wyciągała coś z torebki.
- Można prosić o "malinowy specjał" i latte?

- Oczywiście, polecam również triamisu. Dziś była świeża dostawa - Odpowiedział niemal automatycznie . Na co kobieta jedynie odparła jedynie przecząco z kokieteryjnym uśmieszkiem,  który z jakiegoś powodu wydał mu się dziwnie znajomy. Dopiero gdy odchodził od stolika po raz kolejny spojrzał w stronę okna zza którego para ciemnych oczu spoglądała na niego z uwagą. Lekkie dreszcze przebiegły po jego plecach powodując że mężczyzna zatrzymał się w pół kroku. Naprawdę osobliwy widok. Zwłaszcza że żadne z nich nie odwróciło wzroku wgapiając się w siebie. Mina chłopaka w czarnych włosach nie różniła się wiele od marmurowego posągu. Chłodna i odległa mina sugerowała że myśli mężczyzny krążyły w zupełnie innym świecie.
Patrzyli na siebie w dziwnej ciszy do momentu w którym Ccino postanowił wykonać pierwszy krok podchodząc do drzwi i je otwierając.

- Niech pan wejdzie zamiast stać na mrozie - Powiedział zapraszająco odsuwając się w drzwiach aby mu przejście. Jednak chłopak nie zareagował wciąż patrząc w to samo miejsce.
- Proszę pana? - Dodał, jednak dopiero po dłuższej chwili postać wślizgnęła się do środka sprawnie omijając baristę w drzwiach.
Ccino czuł się zadowolony z siebie. Zwłaszcza gdy ciemnowłosy usiadł w jednym z samotnych stolików. Pomimo że początkowo przyciągnęło to masę uwagi z czasem spojrzenia zaczęły słabnąć. Pozostawiając go samemu sobie. No może z wyjątkiem wzroku chłopaka za ladą który uważnie przyglądał się chłopakowi, który nawet nie ściągnął przemokniętej kurtki. Wzrok "dziwadła" Przykuwała kobieta, ta sama którą przed chwilą miał obsłużyć Ccino.
Po krótkim namyśle do jego głowy wpadł nietypowy pomysł. Niecałe kilka minut później oddając zamówienie kobiecie, skierował się w stronę chłopaka co nie umknęło jego uwadze, zwłaszcza po odłożeniu na jego stolika ciasta przyozdobionego malinami oraz filiżanki z herbatą.

- Nie zamawiałem niczego - Mruknął cichym zachrypniętym głosem, co tylko bardziej dołożyło Ccino odwagi.

- Na koszt firmy - Powiedział uśmiechając się w jego stronę, po czym zadowolony z siebie wrócił zza ladę. Nie codziennie robił takie wyjątki, jednak tym razem coś kazało mu sądzić że to dobra decyzja z pewnością po tym jak usłyszał jego schorowany głos. Ciepła herbata i poczęstunek nie były jakoś szczególnie dużym kosztem, a łatwo mogły poprawić zarówno humor jak i rozgrzać.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy gdy kątem oka spoglądał na chłopaka, który po czasie napił się przygotowanej przez niego herbaty. 
Reszta dnia po tym wydawała się wyjątkowo dobra, nawet mimo kilku trudniejszych sytuacji, ciepłe uczucie pozostałe po dobrym uczynku, dodało znacznie więcej energii aż do samego końca, gdy nawet czarnowłosy chłopak opuścił lokal. Pozostało jedynie sprzątnąć stoliki i przygotować wszystko na kolejny dzień. Zwykła rutyna która jednak przyniosła kolejną niespodziankę, gdy podczas podnoszenia naczyń zauważył dwa banknoty skrzętnie pod nimi schowane. 
- Przecież mówiłem że to na koszt firmy - Mruknął sam do siebie.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro