~Prolog~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ccino pov.

Gdy poczułem na sobie zimny podmuch wiatru, nie mal natychmiast szczelniej owinąłem się w swojej rozsuniętej bluzie. Cóż powinienem był wziąć ze sobą coś jeszcze, na przykład jakiś płaszcz, ale jak zawsze musiałem

zbagatelizować trąbiące ze wszystkich stron stacje meteorologiczne, informujące o dość szybko nadchodzącej w tym roku zimie, na szczęście nie została mi już jednak taka długa droga, więc po prostu przyśpieszyłem kroku. Nie mogłem opisać uczucia towarzyszącego otwieraniu głównych drzwi mojej kawiarni. Przyjemny zapach kawy oraz innych dodatków zawsze działał na mnie uspokajająco, ale w połączeniu z przyjemnym ciepełkiem był wręcz spełnieniem moich marzeń. Muszę przyznać, dużo milej zaczyna się dzień w takiej atmosferze. Nie czekając, szybko przebrałem się w swój codzienny roboczy strój, choć czy strojem można nazwać zwykły brązowy
fartuch? Cóż, dla mnie tak. Zresztą to bez znaczenia, teraz powinienem przygotować się na otwarcie kawiarenki, w końcu już ósma. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem, jednak z powodu tak oziębiającego się klimatu postanowiłem nie otwierać drzwi frontowych na oścież, tak jak zwykłem to robić latem. Zamiast tego zawiesiłem na długi czas zapomniany dzwoneczek i oczekująco udałem się w stronę lady. Muszę przyznać, że ten dzień zapowiadał się wyjątkowo pracowicie. Nowi goście, wręcz całymi grupami przychodzili, aby jak to mówili ''Skosztować mojej kawy'' Choć nie oszukując się zapewne i im znacząco doskwierał mróz na dworze.

- Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze dzisiaj spadnie śnieg, prawda Ccino? - Zapytał Joe, jeden z dobrze znanych mi potworów. W końcu był moim stałym klientem.

- Najprawdopodobniej... Chyba nawet wspominano o tym w telewizji - Powiedziałem, podając do stolika świeżo zaparzone Espresso.

- Więc to jest specjał dnia? hmm... - Zapytał, biorąc w swoje dłonie drobną filiżankę - Espresso? ale, coś tu jest inne... - Mruknął, biorąc pierwszy łyk napoju.

- To espresso, z syropem karmelowym. Jak ci smakuje?

- Naprawdę dobrze... Muszę przyznać, ciężko jest się zawieść na twoim specjalnym menu - Powiedział, Rozsiadając się wygodniej w fotelu.

- Miło mi to słyszeć - Odpowiedziałem, uśmiechając się w jego stronę - Jak jednak sądzisz, czy nie lepiej byłoby dodać do karmelu jeszcze... - Nie dokończyłem pytania, bo usłyszałem znowu dźwięk dzwonka. Tym razem co ciekawe nie był to potwór z tego au, jednak mimo tego uśmiechnąłem się, widząc mojego dobrego przyjaciela.

- Cholera jasna - Joe, aż pisnął, widząc nowo przybyłego gościa - Co jest nie tak z tym gościem? Wygląda jak z jakiegoś horroru.

- Chodzi, ci o Nightmare'a? - Zapytałem, chcąc się upewnić - Cóż, może i wygląda dość groźnie, ale to naprawdę przyjemna osoba - Powiedziałem, jednak jak na złość Nightmare spojrzał kątem oka na Joe, jakby chcąc poćwiartować jego całą rodzinę wykałaczką, po czym jak gdyby nigdy nic usiadł w swoim ulubionym miejscu blisko ściany.

- No prawdziwy przyjemniaczek... - Mruknął cicho Joe.

- Zazwyczaj się tak nie zachowuje, pewnie miał ciężki dzień - Broniłem Night'a - Jeśli pozwolisz, dokończymy naszą rozmowę później, teraz muszę go obsłużyć - Dodałem, zamierając swoją tackę, i czym prędzej udając się w stronę wyglądającego jak siedem nieszczęść Nightmare'a, który z nie małą złością przyglądał się przechodzącym obok okna spacerowiczom.

- Night, coś nie tak? - Zapytałem, na co on natychmiast spojrzał w moją stronę - Wiem, że nawet zazwyczaj nie jesteś przyjaźnie nastawiony, ale tym razem straszysz mi klientów.

- Nie moja wina, że są tak żałośni... - Głęboko westchnął - Zresztą kogo to obchodzi...

- Yhym... Czyli chcesz Ristretto? - Zapytałem, na co on nie znacznie uśmiechnął się w moją stronę.

- A wiesz? Nawet dwa - Powiedział, podczas gdy notowałem jego zamówienie.

- Aż dwa? Nie będzie to za mocne? - Dopytywałem, nie do końca rozumiejąc czy to było prawdziwe zamówienie, czy tylko żart z jego strony.

- Jak będzie, to dokończysz za mnie - Odpowiedział, jedną ręką podpierając swoją głowę, a drugą zaś machając w geście obojętności.

- O nie... - Nie mal natychmiast zacząłem zaprzeczać - Już dzisiaj i tak przesadziłem z kawą.

- Heh - Mruknął, cicho się śmiejąc - I ja się dziwiłem, czemu nazywają cię ccino.

//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Heya! Mam nadzieję, że ten krótki prolog wam się podoba! Od razu ostrzegam, że na pewno nie będzie tu jakiejś większej akcji... To opowiadanie, ma odprężyć oraz pozwolić odpocząć zarówno wam jak i mnie ^ ^ (przepraszam, za lekko zmieniony charakter Nightmare'a, ale mam nadzieję, że nie przeszkodzi to wam w czytaniu)

- Rose

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro