Rozdział 2: Nie jestem księżniczką!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


<<~>>

Po 10 minutach do kajuty weszła Łucja z tacą pełną jedzenia. Szybko się podniosłam, by kuzynka mogła położyć mi tace na nogi. Gdy to zrobiła zaczęłam szybko zajadać się chlebem z miodem i owocami. Czułam się, jakbym nie jadła wieki, więc po minucie nie było już praktycznie połowy zawartości wielkiej tacy. Kiedy przeżuwałam truskawkę, do kajuty weszły trzy osoby, a w sumie to cztery, licząc szczura. Byli to Edmund, Eustachy i zapewne Kaspian.

- Mam nadzieje, że czujesz się już dużo lepiej - powiedział Kaspian.

- Tag - powiedziałam i o mało co nie wyplułam jedzenia. Zaczerwieniłam się na twarzy i schyliłam głowę by nikt tego nie zauważył.

- Artemis... myślałem, że nie żyjesz - powiedział Eustach i podbiegł do mnie. W następnej chwili poczułam jak mój brat mnie przytula i lekko płacze. Odwzajemniła szybko ten uścisk i zaczęłam go delikatnie głaskać po plecach, żeby się uspokoił. Kiedy to się stało, chłopak odsunął się ode mnie, a ja spojrzałam się na pozostałych.

- Przepraszam, że zabrzmię tak niegrzecznie... ale... nie jesteś przypadkiem Ryczypiskiem? Łucja mi wiele opowiadała o dzielnej myszy, która straciła ogon podczas bitwy.

- Księżniczko... ja... nie wiem co powiedzieć. To wielki zaszczyt, że mnie znasz i o mnie słyszałaś - powiedziała mysz i zeskoczyła z ramienia króla. Następnie podbiegła do mnie, a ja obniżyłam swoją dłoń, żeby mysz mogła na nią wejść.

- Ryczypisku, jestem po prostu Artemis. Nie jestem księżniczką, a bynajmniej ja tak tego nie odczuwam. Pochodzę z Londynu tak jak władcy z dawnych lat i mój młodszy brat Eustachy. Byłabym jednak wdzięczna, gdybyś nauczył mnie jak władać mieczem - powiedziałam to, a mysz otworzyła szerzej swoje małe oczka.

- Ależ oczywiście. To dla mnie wielki zaszczyt.

- Dziękuje, przyjacielu - odparłam i odstawiłam mysz na ziemię - tobie również dziękuje, królu. Pokłoniłabym się tobie, aczkolwiek mój stan zdrowia jeszcze na to nie pozwala. Jednak jestem tobie dozgonnie wdzięczna, że mnie uratowałeś. Bez twojej pomocy nie otrzymałabym drugiej szansy od Aslana.

Król patrzył się na mnie, a ja czułam jak się rumienię. Fakt, Kspian był naprawdę przystojnym mężczyzną. Ale faktem było też to, że była to pierwsza miłość mojej kuzynki, Zuzanny i nie znałam go nawet. Jedynie słyszałam o nim opowieści. A w opowieściach zawsze wszystko było wyidealizowane.

- Nie ma za co Artemis - powiedział w końcu szatyn.

Uśmiechnęłam się do niego szeroko, by po chwili skupić swoją uwagę na kuzynostwie i bracie. Wiedziałam, że Łucja i Edmund byli tutaj władcami. Nie wiedziałam jednak jak powinnam się do nich zwracać.

- Królu, królowo - zaczęłam i zauważyłam wyraźne zdziwienie na twarzach wszystkich - nie wiem czy jestem godna by zwracać się do was waszymi imionami. Wiem, że tutaj jesteś władcami...

- Artemis, nie wygłupiaj się nawet - powiedział Edek i podszedł do mnie dynamicznym krokiem - jesteś naszą kuzynką, oczywiście, że masz się do nas zwracać po imionach.

- Dobrze - odparłam i położyłam swoją głowę znowu na poduszce - przepraszam, że jestem dzisiaj taka osłabiona. Porozmawiałabym z wami trochę dłużej, ale jestem po prostu zbyt śpiąca i zmęczona.

- Nie masz za co nas przepraszać. Śpij spokojnie, Artemis - Kaspian spojrzał się na mnie jeszcze jeden raz nim wyszedł. Tuż za nim z kajuty wybiegł Ryczypisk. Edmund, Eustachy i Łucja życzyli mi jeszcze dobrej nocy i również wyszli.

Spojrzałam się jeszcze dookoła siebie i zamknęłam oczy. Znowu przyśnił mi się sen. Jednak tym razem, był on po prostu straszny. Widziałam jak tysiące Narnijczyków ginie w wojnie przeciwko jakimś ludziom, zapewne byli to Telmarowie. Nagle ujrzałam jak drzewa ożyły i zaczęły atakować Telmarów, dając tym samym wygraną Narnijczykom. Wtedy dotarło do mnie, że stoję tuż obok Aslana.

- Aslanie... co się dzieje? - spytałam, jednak lew zupełnie nie zwrócił na mnie uwagi, jakbym nie istniała.

- Witajcie, moi mili. Możecie powstać, władcy Narnii - powiedział lew do kłaniających mu się nisko władców i Kaspiana. Edmund, Piotr, Łucja i Zuzanna powstali od razu, jednak Kaspian dalej był skłoniony - ty też możesz wstać, Kaspianie.

- Nie czuję się godnym bycia królem - przyznał mężczyzna, choć tutaj wyglądał bardziej na nastolatka.

- Przez to wiem, że jesteś godny - odparł Lew, a Kaspian powoli wstał....

Scena zamazała się przede mną, a ja nagle znalazłam się na dziedzińcu jakiegoś zamku. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych i pełnych życia, przeciwieństwo tego, co ujrzałam na wojnie... Na podwyższeniu tuż przede mną stała czwórka władców. Po mojej prawej znalazł się znowu Aslan, a kawałek dalej stał Kaspian, tym razem miał na sobie koronę i wyglądał jak prawdziwy król.

- Aslanie, musimy wracać?

- Tak, Łucjo, jednak ty i twój brat Edmund tutaj wrócicie. Jednak Narnia nie będzie wtedy taka sama. Przybedą z wami jeszcze dwie osoby, jedna z nich to kobieta, najpiękniejsza i najmędrsza z elfów światła, to księżniczka. Nie mogę jednak wam powiedzieć nic więcej. Bowiem księżniczka nie wie, że jest księżniczką...

- A jak jej na imię?

- Ma imię po swej prababce, Artemis. Jestem pewien, że za niedługo dowiesz się o kim mówię, Łucjo.

- Aslanie, nie jestem księżniczką! Zapewne mnie z kimś pomyliłeś. Przez całe życie byłam wychowywana w Wielkiej Brytanii.

- Artemis - powiedział Aslan nagle, odwracając się do mnie - widzisz teraz wspomnienia, które miały miejsce parę lat temu. I nie mów, że nie jesteś księżniczką. Nigdy nikogo nie okłamałem. Tym bardziej nie okłamałem elfki, która jest w stanie przejrzeć każdego na wylot. Mam tutaj na myśli to, że potrafisz stwierdzić, czy ktoś mówi prawdę, czy ktoś kłamie, kto ma złe lub dobre intencje. Jak myślisz, dlaczego nigdy nie pomyliłaś się względem drugiego człowieka?

- Myślałam, że to po prostu tak działa... - przyznałam cicho.

- Artemis... za niedługo się obudzisz, dochodzi już godzinna poranna. Jeśli mi nie wierzysz... elfy światła potrafią jedną, specyficzną rzecz. To zdolność, którą posiada tylko elf o czystej krwi. Potrafisz rozmawiać z gwiazdami...

- co? Przepraszam Aslanie, ale to brzmi jak jakiś żart - powiedziałam i zmarszczyłam dość mocno brwi.

- Artemis, wysłuchaj mnie do końca. Gwiazdy są tobie oddane. Oczywiście niektóre gwiazdy są w stanie przybrać ludzką formę, ale to ty jesteś od teraz ich Panią. Elfy światła od zawsze lubowały sobie światło gwiazd i słońca. Gwiazdy wieki temu oddały siebie pod waszą władzę. Wiedziały, że elfy są najdoskonalszą rasą i nie są w stanie zrobić im krzywdy. To jest nasza ostatnia rozmowa na dłuższy okres czasu. Jednak zobaczymy się jeszcze, jak zrozumiesz w pełni kim jesteś, księżniczko.

- Nie jestem księżniczką! - krzyknęłam, gdy Aslan zaczął znikać - jestem normalną dziewczyną - wyszeptałam jeszcze...

Obudziłam się nagle, zlana zimnym potem. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się dookoła siebie. Chciałam już wrócić do domu... od zawsze chciałam być w Narnii, doświadczyć tego, co moi kuzyni. Być częścią historii tej krainy. Ale teraz... teraz chciałam o tym wszystkim zapomnieć i po prostu żyć swoim dawnym życiem. W Wielkiej Brytanii, jako normalna i przeciętna nastolatka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro