11. Poznanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W ciągu kolejnego tygodnia, Aurora poznała lepiej służbę hrabiego. Dodatkowo do rezydencji zawitała Madame Red razem z służącym, Elizabeth z Paulą oraz Lau z siostrą. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że czuła się bardzo nieswojo przy lokaju Angeliny. Już kiedyś czuła takie zaniepokojenie w pozornie bezpiecznym otoczeniu. A przecież w rezydencji Phantomhive nic nie powinno jej grozić, skoro mieszka tu trzynastoletni chłopiec. 

Przez dwa najbliższe miesiące zostały odwołane zajęcia na uczelni, dlatego Aurora ma więcej czasu dla siebie i oczywiście zapowiedziała się w lecznicy na częstsze wizyty. Poza tym bardzo dobrze zadomowiła się w bibliotece rezydencji.

Dziewczyna weszła do jadalni na śniadanie. Na razie był tu tylko Ciel. 

- Dzień dobry - przywitała się z uśmiechem i zajęła jedno miejsce przy stole. Chłopiec spojrzał na nią. 

- Dzień dobry - odpowiedział kładąc list na stole, który wcześniej czytał. Patrzył na nią dłuższą chwilę zastanawiając się. Ona była uczennicą medycyny, więc mogła pomóc w rozwiązaniu zagadki tajemniczych zabójstw. Jednak, czy była na tyle godna zaufania, żeby można było powierzyć jej wszystkie informacje? 

- Często hrabia siedzi tak sam przed śniadaniem? - spytała widząc, że młody arystokrata patrzy się na nią. Wyrwała go z zamyślenia i tylko skinął głową na potwierdzenie. 

- Możesz mówić do mnie bez tytułowania. Jesteś starsza - rzucił a dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. To było trochę męczące, ale jest w stanie uwierzyć, że można do tego przywyknąć. 

- Oczywiście. Masz może jakieś nowe wiadomości? Z chęcią bym poczytała, co się dzieje - odparła a hrabia podał jej dzisiejszą gazetę. 

- Czy przeprowadzałaś już jakieś operacje? - spytał, gdy dziewczyna otworzyła najnowsze wydanie. 

- Tak, miałam już kilka okazji by to zrobić - odpowiedziała czytając artykuł o dziwnych morderstwach w Londynie. Zaniepokoiła się, że ją też może to spotkać. 

- Widzę, że natrafiłaś na zabójstwa - powiedział chłopiec. Wywnioskował to po minie kobiety. Zdecydował, że powie jej to, co odkrył. Ona może im pomóc. 

- To okropne. Chyba będę musiała poprosić rodziców, żeby przysyłali kogoś do odwożenia mnie. Nie chcę jeszcze tracić życia - odparła lekko spanikowana wczytując się bardziej. Ciel oparł się na rękach o stół. 

- Sebastian może cię odwozić i odbierać - zaproponował z małym uśmieszkiem. Dobrze pamiętał, co widział z Elizabeth na przyjęciu Alexandra Fossey'a. Aurora słysząc tą propozycję jedynie się zaczerwieniła, ale była zakryta opadającymi luźno włosami. Szybko się opanowała. 

- Jeżeli to nie problem, z chęcią skorzystam - odpowiedziała i zamknęła gazetę nie chcąc już czytać żadnych okropności. Odłożyła ją na bok. Westchnęła zamykając oczy. 

- Auroro, chcesz pomóc w śledztwie w tej sprawie? - zapytał prosto z mostu a czarnowłosa spojrzała na chłopca. 

- Pomóc? W jaki sposób? I komu? - spytała a hrabia uśmiechnął się. Już wiedział, że ma po swojej stronie młodą praktykantkę medycyny. 

- Porozmawiamy po śniadaniu - odparł a dziewczyna skinęła głową. Do pomieszczenia wszedł Sebastian z Mey-Lin. Oboje wieźli przygotowane śniadanie. Głównym wejściem weszli Elizabeth z Madame Red a za nimi Lau i Ran Mao. Wszyscy rozmawiali. Wciągnęli też Aurorę w pogawędkę.

Śniadanie minęło szybko w pogodnej atmosferze i dziewczyna zapomniałaby o tych morderstwach gdyby nie to, że miała rozmawiać z hrabią Phantomhive o tym po posiłku. Po skończeniu wspólnego śniadania, Ciel wstał pierwszy od stołu a za nim reszta. Chłopak spojrzał na Aurorę i ruszył do wyjścia. Dziewczyna poszła za nim a Sebastian wytłumaczył reszcie, żeby nie przeszkadzali im. Młody hrabia zabrał ją do swojego biura. Usiedli przy biurku i chłopiec zaczął przedstawiać Aurorze, co udało mu się już zebrać na temat zabójcy. W międzyczasie lokaj Phantomhive'a przyniósł herbatę. Czarnowłosa trochę obawiała się, że on nie powinien wiedzieć, ale hrabia nie przestał mówić, więc uznała, że pewnie pomagał Ciel'owi. W końcu to dziecko, potrzebuje dorosłego do załatwienia niektórych spraw. Mężczyzna podał obojgu herbatę i stanął za swoim paniczem. 

- W każdym razie, ile byłabyś w stanie powiedzieć, gdybyś zobaczyła ciało na żywo? - spytał Ciel zwracając uwagę dziewczyny na siebie. Ona spojrzała na niego i pomyślała przez chwilą.

- Myślę, że mogłabym wskazać, czym została wykonana dana rana, co zostało uszkodzone a nawet mniej więcej oszacować czas i okoliczności wydarzenia - odpowiedziała mu. Niebieskooki pokiwał głową.

- Sebastian zabierze się do lecznicy - odparł patrząc na zegar. Aurora podążyła wzrokiem za hrabią i gwałtownie się podniosła.

- Tak przejęłam się tą sprawą, że zapomniałam! Przecież ja nie zapominam o takich rzeczach. Wybacz Ciel, ale muszę iść po rzeczy. Po południu jeszcze porozmawiamy - powiedziała i szybko wybiegła z biura. Skierowała się do swojej sypialni. Tam, wzięła czysty fartuch, kilka rzeczy, które wyjęła w międzyczasie i wrzuciła wszystko do torby. Szybko zmieniła buty a Sebastian czekał na nią w drzwiach. 

- Nie musisz się tak śpieszyć. Jest jeszcze dużo czasu - odparł patrząc na pośpiech czarnowłosej. Ona tylko zawiązała buty do końca i padła na łóżko z ciężkim oddechem. 

- Nie tak dużo, jak ci się wydaje. Chodźmy już, bo chcę zaburzać sobie planu dnia - odpowiedziała wstając z miejsca. Wzięła klamrę do włosów i spięła wszystkie pasma z tyłu. 

- Ładniej ci w rozpuszczonych - stwierdził Sebastian a Aurora zarumieniła się lekko. Uśmiechnęła się biorąc torbę do ręki. 

- Dziękuję, ale raczej przy zwierzętach nie jest to zbyt praktyczne. Wolę je spiąć - odparła a mężczyzna skinął głową na zgodę. Razem wyszli z pokoju i zeszli na dół.

- Sebastianie! Stało się coś straaaa... - usłyszeli wołanie Mey-Lin, ale gdy odwrócili się, dziewczyna leżała wyłożona na schodach. Oboje podeszliśmy do niej. 

- Nic ci się nie stało? - spytała Aurora klękając obok niezdarnej pokojówki. Dziewczyna tylko jęknęła podnosząc się ze schodów. 

- Chyba nic - odpowiedziała, ale czarnowłosa już grzebała w swojej torbie. 

- Tak a ten guz to sam zniknie - rzuciła dziewczyna i wyjęła małe, okrągłe pudełko. 

- Mey-Lin, powiedz, co takiego się stało - odparł Sebastian. 

- Bard i Finny wzięli się za zrobienie obiadu, ale znowu użyli zbyt wielkiego płomienia. Chcieliśmy to ugasić zapominając o innych włączonych rzeczach i kuchnia jest cała spalona, w pianie oraz w sypkich produktach spożywczych - opowiedziała. W tym czasie Aurora nałożyła jej maść chłodzącą na czoło, gdzie okularnicy robił się już guz. 

- Więc macie czas, żeby to posprzątać, ponieważ najpierw odwiozę panienkę Fossey do lecznicy - rzucił sucho lokaj. Dziewczynie zrobiło się cieplej na sercu chowając pudełko do torby. 

- Jeżeli chcesz to mogę pojechać sama. Nie ma problemu - powiedziała wstając ze schodów i spojrzała na Sebastiana, ale on tylko pokręcił głową.

- Twoje bezpieczeństwo jest ważniejsze. Poza tym, oni też mogą sprzątać - odpowiedział. Razem pomogli wstać Mey-Lin. 

- Poczekaj na mnie na zewnątrz. Przyjdę za pięć minut - odparł mężczyzna do czarnowłosej. Ona tylko skinęła i wzięła swoją torbę. Ruszyła na dół, ale dobrze wiedziała, że Sebastian może szybko nie wrócić, jak zacznie dawać, łagodnie mówiąc, reprymendy reszcie służby rezydencji. Jednak wyszła z budynku i włożyła torbę do wcześniej przygotowanego powozu. Weszła do niego a lokaj przyszedł po chwili. Uśmiechnął się do dziewczyny i wsiadł na miejsce woźnicy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro