19. Jarmark

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aurora założyła płaszcz na ramiona z pomocą czarnowłosego kamerdynera. Mężczyzna patrzył na nią zmartwiony.

- Jesteś pewna, że chcesz iść sama? - spytał zawiązując wstążkę pod szyją dziewczyny, gdy ona zapinała guziki. Podniosła wzrok na lokaja. 

- Nie będę sama. Idę z Margo - odpowiedziała. Założyła kapelusz z uśmiechem. Stanęła lekko na palcach i pocałowała go w policzek. 

- Nic mi nie będzie Sebastianie. To tylko jarmark. Wrócę po południu - zapewniła go. Sebastian wyprostował się a na szczycie schodów stanął Ciel. Spojrzał na Aurorę.

- Wybierasz się do miasta? - spytał a dziewczyna skinęła głową na potwierdzenie. 

- Na organizowany tam jarmark. Chcę spędzić trochę czasu z przyjaciółką - odpowiedziała. Spojrzała na kieszonkowy zegarek, który wyjęła z kieszeni. 

- Czy chce hrabia coś stamtąd? Proszę mówić, ponieważ muszę już iść - powiedziała chowając trzymany przedmiot. Trzynastolatek tylko zszedł po schodach na dół i podszedł do dziewczyny. 

- Nie, nic nie potrzebuję. Weź ze sobą Sebastiana dla bezpieczeństwa - zaproponował. Aurora zdziwiła się, ale starała się, żeby tego nie zobaczyli.

- Nie obraź się Ciel, ale chciałam spędzić czas tylko z Margo. Nic nam nie będzie - odparła starając się przekonać ich oboje. Niebieskooki spojrzał na swojego wiernego lokaja.

- Idź z nimi. Dzisiaj mam dużo zajęć, więc nie będziesz mi potrzebny do wieczora - powiedział a kamerdyner uśmiechnął się. 

- Oczywiście - odpowiedział a Aurora już miała wizję, jak Margo zabija ją za to, że Sebastian musi im towarzyszyć. W końcu to rozkaz od jego pana. Wzięła głęboki oddech. 

- No dobrze. Poczekam na zewnątrz i wytłumaczę Margo twoją obecność - oznajmiła patrząc na czarnowłosego. Mężczyzna skinął głową na potwierdzenie. Odszedł a Ciel złapałam dziewczynę za rękę. 

- Jeżeli możesz to rozejrzyj się za drobnym prezentem dla Lizzy. Ja się na tym nie znam a ostatnio była jakaś przygnębiona - odparł. Aurora uśmiechnęła się lekko. 

- Nic dziwnego, że ona tak bardzo za tobą szaleje. To bardzo miłe z twojej strony. Jeżeli coś wpadnie mi w oko to z pewnością kupię - powiedziała i ruszyła do wyjścia. W ogrodzie zobaczyła Margo, która rozmawiała z Finny'm i Mey-Lin. Podeszła do nich z uśmiechem. Od razu wiedziała, że jej przyjaciółka polubiła towarzystwo tej dwójki. 

- Już jestem. Wybacz, że czekałaś, ale złapał mnie hrabia. Będziemy miały towarzysza na naszą małą wyprawę - stwierdziła stając obok przyjaciółki. Blondynka spojrzała na nią zdziwiona. Mey-Lin i Finny pożegnali się nie chcąc przeszkadzać. 

- Hrabia Phantomhive wybiera się z nami? Na zwykły jarmark w mieście? - spytała a Aurora przewróciła oczami. 

- Nie, to Sebastian z nami idzie. Ciel oddał go nam na to wyjście, żebyśmy były bezpieczne - wytłumaczyła a Margo zamyśliła się. 

- I jesteś pewna, że nie chciałaś nikogo do towarzystwa oprócz mnie dzisiejszego dnia? A może... - zaczęła spekulować, ale czarnowłosa jej przerwała ruchem ręki. Zakryła usta przyjaciółki. 

- A może po prostu chciałam choć raz na jakiś czas spędzić wolny dzień z dziewczyną, która jest dla mnie jak siostra? Tylko z nią. A ty mi tu nie-wiadomo-co wymyślasz - odparła i wzięła swoją dłoń. Blondynka musiała przyznać przed samą sobą, że się wzruszyła słowami młodszej hrabianki. 

- To urocze było, wiesz? Ale raczej Sebastian się ciebie nie posłucha w kwestii wyjścia. Zostaje nam zabrać go ze sobą i pozwolić mu robić swoje - powiedziała. 

- Cieszę się, że to rozumiesz. Porozmawiam z nim po drodze, żeby nie czuł się urażony czy pominięty, gdy będziemy rozmawiać o jakichś rzeczach - obiecała czarnowłosa a Margo tylko uśmiechnęła się zawadiacko. 

- Myślisz, że przełknąłby naszą rozmowę na tematy tabu? - spytała i zaśmiała się głośno. Aurora westchnęła ciężko i dźgnęła przyjaciółkę palcem. 

- Ja nie przełknę, gdy wokół będzie tyle ludzi - odpowiedziała. Margo tylko głośniej zaczęła się śmiać. Sebastian w tym czasie zdążył się ubrać i zmierzał w stronę dziewczyn. Stanął obok nich.

- Świetnie, że już jesteś - odparła blondynka, która pierwsza zauważyła mężczyznę. On skinął głową z uśmiechem. 

- Jestem tu z polecenia mojego pana. Nie przejmujcie się moją obecnością, będę trzymać się z tyłu i z chęcią pomogę wam z noszeniem zakupów - powiedział. Aurora uśmiechnęła się szeroko. Złapała Margo pod ramię. 

- Czyli możemy iść w końcu na ten jarmark - oznajmiła czarnowłosa i spojrzała na Sebastiana. Oboje potwierdzili swoją gotowość. Ruszyli do miasta rozmawiając w trójkę. Aurorze udało się wciągnąć kamerdynera w rozmowę.

Po pół godzinie drogi piechotą dotarli do miasta. Z daleka widzieli kolorowe stragany, więc udali się tam szybszym krokiem. Obie dziewczyny były zachwycone i przechodziły od jednego stoiska do drugiego. Margo kupiła ręcznie malowany serwis herbaciany, który chciała sprezentować swoim rodzicom na święta oraz nową, drewnianą zabawkę dla młodszej siostry. Aurora znalazła najnowszą powieść ulubionego autora jej matki i pozytywkę z uroczym kotem w środku dla ojca. 

- Zobacz Aurie, tam są porcelanowe ptaszki! - odparła Margo łapiąc przyjaciółkę za rękę. Pociągnęła ją w stronę odpowiedniego stanowiska a Sebastian udał się za nimi. Podekscytowana blondynka stanęła przy wystawie i zaczęła oglądać figurki. Czarnowłosa zaś podeszła do sprzedawcy.

- Przepraszam, mój przyjaciel chciałby podarować swojej narzeczonej coś drobnego i chcę mu pomóc. Czy mógłby pan mi coś doradzić? - spytała a starszy mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął z kartonu dwie porcelanowe figurki żurawi. 

- To żurawie? - spytała przyglądając się dwóm ptakom a sprzedawca pokiwał głową na potwierdzenie. 

- Żurawie są ptakami, które dobierają się w pary na całe życie. Są symbolem miłości, wierności i oddania. Myślę, że jeżeli przyjaciel panienki podaruje jedną figurkę swojej ukochanej a drugą zatrzyma to będzie to coś wyjątkowego dla nich obojga - wyjaśnił. Arystokratka uśmiechnęła się patrząc na figurki. To będzie idealny podarunek dla Lizzy od Ciel'a. 

- Wspaniale. Z chęcią je wezmę - powiedziała szczęśliwa. Margo oczywiście przysłuchiwała się ich rozmowie. 

- A może pan powiedzieć, co jest symbolem przyjaźni? - spytała stając blisko przyjaciółki. Mężczyzna skinął głową. 

- Naturalnie. Proszę dać mi chwilkę - odpowiedział i zaczął grzebać po kartonach. Po chwili położył przed dziewczynami dwa ptaszki, jakby w locie. 

- To są turkawki. Symbol nierozerwalnej przyjaźni - powiedział. 

- Urocze są! Poproszę je - odparła blondynka. Sprzedawca zapakował figurki a dziewczyny zapłaciły za swoje zakupy. 

- Wracamy już? Jestem taka głodna... - jęknęła Margo a Aurora tylko się zaśmiała. 

- W takim razie zapraszam na obiad do rezydencji - zaproponował Sebastian. 

- Naprawdę? - spytała blondynka. Jeszcze nigdy nie była w rezydencji, oprócz domu swojej przyjaciółki. 

- Oczywiście. Hrabia dzisiaj nie dotrzyma wam towarzystwa, ale służba z chęcią to zrobi - odpowiedział. 

- W takim razie, z chęcią skorzystam Sebastianie - odparła z uśmiechem. 

- To chodźmy już moi drodzy - powiedziała Aurora. Była szczęśliwa, że ci dwoje doskonale się dogadują. W takim towarzystwie mogłaby przeżyć życie. Mając przy sobie dwie najważniejsze osoby. No i zwierzęta. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro