12. Kolacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARINETTE

Mama była bardzo spięta. Mimo to zagadywała mnie na śmierć. Zresztą jak zawsze, kiedy przyjeżdżałam do Paryża. Tata się nie odzywał, ale nie był zły. Czas przy kolacji minął szybko.

- W życiu nie jadłem nic lepszego! Pani kuchnia jest niesamowita pani Dupain-Cheng. - powiedział blondyn.

- Dziękuję Ci bardzo. - uśmiechnęła się. - I proszę, mów mi po imieniu. Po prostu Sabine.

Przyszła pora na sprzątanie. Chciałam pomóc mamie, ale przerażała mnie opcja zostawienia męskiej części towarzystwa sam na sam w salonie. Tata chyba zauważył moje obawy. Usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie, dając Adrienowi znak, by usiadł. Blondyn był zdezorientowany, ale po chwili niepewnie zajął miejsce. Tata uśmiechnął się do mnie i puścił oczko, jakby chciał powiedzieć "Spokojnie, nie mam złych zamiarów". Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam do kuchni. Oni zawsze wiedzą, co zrobić. Mam najwspanialszych rodziców na świecie. Kochają mnie ponad życie, pomimo moich błędów. Mam wrażenie, że szybciej oswoili się z tą sytuacją niż ja. Mama chowała do lodówki resztę jedzenia.

- W czym mogę ci pomóc? - zapytałam.

- Możesz zmyć naczynia, Skarbie.

Przypomniałam sobie o swoich ranach na nadgarstkach. Nie chciałam odmówić, by nie wzbudzać podejrzeń Zrobiłam to o co poprosiła. Aż dziwię się, że nie zauważyła, że robię to nadzwyczaj ostrożnie.

- Więc... Opowiadaj. - zaczęła.

- A co chcesz wiedzieć, mamo?

- Na przykład, co wydarzyło się między tobą a Luką?

Wiedziałam, że o to zapyta. Postanowiłam, że powiem jej prawdę. Ufałyśmy sobie bezgranicznie. Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko. Wytłumaczyłam jej co było powodem powstania pierwszego obciążającego artykułu. Opowiedziałam jak wszyscy, włącznie z moim narzeczonym, zareagowali na to. Było jej żal. Nie mogła też uwierzyć, że Luka mnie zdradził. Do tego z Chloe. Mama nigdy jej nie lubiła. Dziewczyna była głównym powodem moich problemów praktycznie od zawsze. Powiedziałam też jak potoczyła się moja relacja z Adrienem. Oczywiście pominęłam fakt, że posunęłam się do próby samobójczej. Nie chciałam jej martwić. Kiedy zaczęłam mówić, jak bardzo mi pomagał i wspierał mnie, gdy wszyscy się ode mnie odwrócili mama była zmieszana, ale starała się to ukryć. Nawet nie zauważyłam, że zaczęłam się rumienić.

- Córcia, ty się zakochałaś... - powiedziała rozmarzona.

- Ja sama nie wiem... On jest świetnym chłopakiem, ale to dzieje się zbyt szybko... Jeszcze nawet nie rozmawiałam z Luką. Nie wiem co mam robić, mamo... - odpowiedziałam.

Naszą szczerą rozmowę przetrwały krzyki dochodzące z salonu. O mój Boże! Przecież mieli się nie pozabijać! Z prędkością światła wbiegłyśmy do salonu. Gdy zobaczyłam co się stało, zamurowało mnie. Właśnie przybijali sobie piątkę i zaczęli się przytulać nadal krzycząc. Jaki był powód ich wybuchu emocji? Okazało się, że oglądali mecz i zwyciężyła ich ulubiona drużyna. Chciałam zacząć się śmiać, ale też miałam ochotę zabić ich za to, że prawie z mamą padłyśmy przez nich na zawał. Mimo wszystko ten widok był rozczulający. Adrien widząc moją minę uśmiechnął się tylko, pokazując swoje śnieżnobiałe żeby i podszedł do mnie.

- Jest już późno, będę się zbierał. Zadzwonię do Nino. - powiedział.

Pocałował mnie w czoło i wyjął telefon.

- Możesz zostać dziś u nas! - powiedzieli w tym samym czasie rodzice.

- Rozłożymy materac w pokoju Marinette. Miejsca jest pod dostatkiem. - rzucił tata.

- Cóż, jeżeli wasza córka się zgodzi... - powiedział blondyn.

- To dobry pomysł. - zgodziłam się. - Chodźmy! - złapałam chłopaka za rękę i ruszyliśmy do mojego pokoju, zabierając przy okazji nasze walizki.


ADRIEN

Pokój Marinette był mały, ale bardzo przytulny. Ściany były w całości różowe, a meble białe.

- Rozgość się. Zapewne bywałeś w garderobach większych niż ten pokój, ale... - zaczęła, ale szybko jej przerwałem.


- Twój pokój jest przeuroczy. Uwierz mi, jeśli ty tu jesteś, jest idealnie. - uspokoiłem dziewczynę.

Uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno. Usłyszeliśmy wołanie mamy Mari.

- Pewnie znalazła materac. Poszedłbyś po niego? - poprosiła.

- Oczywiście. - zgodziłem się.

- Świetnie! Ja w tym czasie skoczę pod prysznic. - powiedziała i po chwili była już w łazience.

Byłem taki szczęśliwy. Miałem przy sobie idealną dziewczynę. Muszę powiedzieć jej co czuję, ale poczekam na odpowiedni moment.

Zszedłem na dół i znalazłem panią Dupain-Cheng.

- Ciekawi mnie, o kim tak myślisz... - powiedziała podejrzliwie.

- Czy to aż tak oczywiste? - zapytałem.

- Twoja twarz zaraz przybierze kolor buraczka. Poza tym unosisz się kilka metrów nad ziemią, kochany. Mamy posiadają tę intuicję. - rzuciła i puściła oczko.

Moja mama też zawsze potrafiła mnie rozszyfrować bez problemu. Ile dałbym za to, by choć jeszcze jeden raz z nią porozmawiać. Za tatą też strasznie tęsknię. Nie pogodziłem się z utratą matki, a po chwili straciłem ojca. To był najgorszy okres w moim życiu. Nagle zostałem sierotą. Gdybym mógł cofnąć i czas i sprawić, by ten wypadek w ogóle nie miał miejsca...

- Adrien, wszystko w porządku? Powiedziałam coś nie tak?

- Jest dobrze. Po prostu... - zaciąłem się.

- Tęsknisz za rodzicami? - zapytała.

- Trafiła pani w sedno.

- Może nie powinnam się wtrącać... Nie musisz odpowiadać, jeżeli nie chcesz. Czy między wami coś się wydarzyło? Pokłóciliście się?

- Nie... To nie tak... Mama odeszła, gdy miałem niespełna 13 lat, a tata zginął w wypadku 3 lata później. Tylko ja przeżyłem wypadek.

- Przepraszam, nie miałam pojęcia.

- Wszystko w porządku. - uśmiechnąłem się do kobiety.

Wziąłem materac i ruszyłem do pokoju.

- Adrien? - ponownie usłyszałem jej głos.

- Słucham, pani... znaczy Sabine. - poprawiłem się.

- Kochasz ją prawda? - zapytała.

Nie musiałem pytać o kogo chodzi.

- Tak, kocham. - powiedziałem cicho.

Kobieta uśmiechnęła się, ale po chwili posmutniała. Nie chciałem zadręczać jej pytaniami, więc ruszyłem w swoją stronę.

Przygotowałem sobie posłanie i zacząłem szukać swoich kosmetyków oraz piżamy. Marinette nadal nie wychodziła z łazienki. Zapukałem do drzwi.

- Hej, wszystko w porządku?

- Tak, po prostu... - krzyknęła przez drzwi. - ...Możesz wejść?

Otworzyłem drzwi. Dziewczyna próbowała zmienić bandaże, jednak bała się odkryć rany.

- Przecież mogłaś zawołać. Pomógłbym Ci. - oznajmiłem.

- Wiem, ale chciałam zrobić to sama. Nie chcę przez cały czas się Tobą wysługiwać. - rzuciła nieśmiało. - Poza tym jutro będę tu sama i będę musiała sobie poradzić.

- Jeżeli chcesz, możesz pojechać tam ze mną. - zaproponowałem.

Byłoby mi lżej, gdyby była przy mnie. Przyzwyczaiłem się do jej obecności.

- Sama nie wiem... I tak zmarnowałam za dużo twojego czasu.

Złapałem ją za podbródek, by na mnie spojrzała.

- Marinette, nie przeszkadzasz mi. Każda chwila, jaką z Tobą spędziłem, była wyjątkowa. Nawet nie myśl, że jesteś dla mnie problemem. - powiedziałem spokojnie.

Oczy dziewczyny zaszkliły się. Rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła.

- Czym zasłużyłam sobie na taką wspaniałą osobę jak ty? - zapytała.

- Powinienem zapytać o to samo. - odparłem i uśmiechnąłem się.

Zmieniłem dziewczynie opatrunek i kazałem jej iść spać. Powinna odpocząć. Wziąłem szybki prysznic i również się położyłem.

MARINETTE

Nie mogłam spać. Strasznie chciało mi się pić, więc po cichu zeszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu światło było zapalone. Usłyszałam rozmowę rodziców. Nie miałam w zwyczaju podsłuchiwać, ale rozmawiali o mnie i Adrienie. Musiałam wiedzieć o co chodzi.

- Musimy im powiedzieć... - powiedział tata.

- Tom, oni są w sobie zakochani. Nie chcę nawet myśleć o tym, jak ich to zrani.

- Wiem, o tym, Kochanie... - posmutniał.

- Nasza córka w ostatnim czasie zbyt dużo przeszła, nie możemy znowu narazić jej na cierpienie...

- Nie mamy wyjścia, Sabine. - powiedział poważnie.

- O czym powinnam wiedzieć? - zapytałam wchodząc do kuchni.

---------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno. Przed przypadek usunęłam cały rozdział i musiałam pisać od nowa. Dziękuję za wyrozumiałość ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro