19. Krok po kroku do prawdy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARINETTE

Siedziałam na ławce w parku. Na tej samej, na której spotkałam Alix. Delikatny, przyjemny wiatr przeczesywał kosmyki moich włosów. Miałam na sobie błękitną sukienkę w kwiaty. Przyglądałam się fontannie. Promienie słońca odbijały się od czystej wody. Z zamyślenia wyrwał mnie piękny czarno-fioletowy motyl. Frunął w moją stronę. Usiadł na mojej dłoni, a niebo nagle pokryło się ciemnymi chmurami. Wszyscy zaczęli uciekać w panice. Sparaliżowało mnie, nie mogłam się ruszyć. Nadal wpatrywałam się w motyla na mojej ręce. Podleciał wyżej i usiadł na mojej klatce piersiowej, po czym wniknął we mnie. W jednej chwili poczułam ukłucie w sercu i zaczęłam się dusić.

- Akuma! Nie! - krzyknęłam

Szybko zerwałam się z łóżka łapiąc się za szyję. Na szczęście to był tylko sen.

Chloe podniosła się ze swojego łóżka i ściągnęła opaskę z oczu.

- Wszystko w porzadku? - powiedziała zaspanym głosem.

- Tak, to był tylko sen. - odpowiedziałam z trudem łapiąc oddech.

- Nie wygladasz zbyt dobrze... - zmartwiła się. - Może poczujesz się lepiej jeśli mi opowiesz?

- A masz ochotę tego słuchać? - zapytałam widząc, że blondynka znów zasypia.

- Szczerze? Nie. - rzuciła i z powrotem opadła na łóżko.

Zaśmiałam się rzuciłam w nią poduszką.

- Pora wstawać śpiąca królewno! - krzyknęłam.

Niechętnie usiadła i spojrzała na mnie wkurzonym wzrokiem.

- Dupain-Cheng, radzę Ci... - zaczęła, ale przerwałam jej rzucając w jej twarz kolejną poduszką.

Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.

- Tak tak, Bourgeois... - powiedziałam nadal się śmiejąc.

Chloe po chwili do mnie dołączyła. Gdy opanowałyśmy nagły atak głupawki, ubrałyśmy się i zeszłyśmy na śniadanie.

***

Po południu wyszłyśmy na zakupy. Nie bardzo miałam na to ochotę, ale Chloe w ogóle nie chciała mnie słuchać. W sumie przyda mi się ta chwila luzu. Muszę jej zadać kilka pytań.

- Chloe, czy ty i Luka...? Czy wy jesteście razem?

Dziewczyna spojrzała na mnie, ale po chwili posmutniała i odwróciła wzrok.

- Nie, nie jesteśmy. - powiedziała cicho.

- Ty coś do niego czujesz, prawda? - zapytałam widząc, że oczach dziewczyny pojawiają się łzy.

- Zawsze czułam, Mari... Przepraszam. Przepraszam, że nie proszona weszłam pomiędzy waszą dwójkę.

- Porozmawiamy o tym później. - powiedziałam z uśmiechem, aby uspokoić dziewczynę.

Odwzajemniła uśmiech.

- Dzisiaj wracam do rodziców, nie chcę robić Ci problemu. - poinformowałam.

- Ale twoja obecność mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że mieszkasz u mnie. - powiedziała.

- Już i tak bardzo dużo dla mnie zrobiłaś. - zapewniałam, spoglądając na torby pełne nowych ubrań.

Miałam sporo oszczędności, mogłam sama zapłacić za swoje rzeczy, ale blondynka uparła się, że to prezent i że nie mam się przejmować. Próbowałam się kłócić, ale ta stawiała na swoim. Po dłuższej kłótni dziewczyna zabrała mi wszystko co wybrałam i uciekała między stoiskami. Stanęła przy wyjściu ze sklepu i powiedziała, że jeśli nie pozwolę jej zapłacić to zaraz wyjdzie, ściągnie na nas ochronę, przez co i tak sama będzie musiała za wszystko zapłacić. Jej sposoby przekonywania ludzi były bardzo kreatywne, nie ma co.

- Nie możesz wrócić do domu. Boję się, że rodzice wcisną Ci kolejne kłamstwa. - odparła.

Nie mówiłam jej, że to rodzice powiedzieli mi o wypadku. Skąd wiedziała?

- O jakich kłamstwach mówisz, Chloe? - zapytałam

- Mówiłaś, że twoje życie to same kłamstwa. Pomyślałam, że chodzi o to, że rodzice Cię okłamują i... - odpowiedziała niepewnie.

Co jak co, ale kłamać to ona nie potrafi.

- Chloe, jeżeli naprawdę zależy Ci na naszej przyjaźni to proszę, powiedz mi prawdę. - zażądałam.

Wiem, to było okrutne. Szantaż wcale nie jest dobrym rozwiązaniem. Jednak za bardzo zależało mi na poznaniu prawdy, by się tym przejmować.

- Dobrze, powiem. Możemy porozmawiać o tym w moim apartamencie? - zapytała.

Zgodziłam się. Mogłam poczekać. Zresztą już i tak skończyłyśmy zakupy.

ADRIEN

Po obiedzie wróciłem do swojego pokoju. Przez cały czas martwiłem się o Marinette. Chciałem do niej zadzwonić, ale jestem pewien, że nie odbierze. Pewnie zatrzymała się u Alyi. Postanowiłem się upewnić, że wszystko w porządku. Wybrałem numer i zadzwoniłem.

- Witam, tu rezydencja Lahiffe, słucham. - usłyszałem głos Nino.

- Stary, nie wygłupiaj się. Poza tym nie jestem do końca przekonany, czy 70 metrów kwadratowych można nazwać rezydencją. - zaśmiałem się.

- Dobra, dobra. Jeszcze zobaczymy. - odburknął. - Dlaczego dzwonisz?

- Muszę porozmawiać z Alyą. Może podejść do telefonu? - zapytałem.

- KOCHANIE!!! NADWORNY BŁAZEN DO CIEBIE! - krzyknął tak głośno, że prawie straciłem słuch w prawym uchu.

Ledwo powstrzymywałem się od śmiechu, ale nie chciałem dać mu tej satysfakcji. Czekałem około minuty, aż Alya zechce ze mną rozmawiać.

- Na rozmowę z królową należy umawiać się wcześniej. - rzuciła poważnie.

- Ależ oczywiście, Wasza Wysokość! - odparłem. - Chciałem Cię zapytać o Marinette.

- Co z nią? - zapytała lekko drżącym głosem.

- Jest u Ciebie? - zapytałem.

- A dlaczego miałaby tu być? O nie... Powiedziała ci o wypadku prawda? - zapytała przerażona.

- Tak, powiedziała... - odpowiedziałem. - Chwila. Jeśli nie ma jej u Ciebie to gdzie jest? - teraz ja się przestraszyłem. - Może zatrzymała się u rodziców?

- Nie sądzę, by chciała tam wracać. Czy ty ją wyrzuciłeś!?

- Nie! Nigdy w życiu. Uciekła. - powiedziałem, by się obronić, chociaż to żadne usprawiedliwienie.

Obiecałem sobie, że będę ją chronić. I co? Wszystko zepsułem.

- Chyba mam pomysł... - zaczęła.

- Wiesz, gdzie ona może być? - zapytałem z nadzieją.

- Myślę, że jest u Chloe...

Zaśmiałem się na te słowa. Niby dlaczego miałaby być z Chloe? Blondynka nie darzyła Marinette sympatią. Mogę nawet powiedzieć, że jej nie znosiła.

- Chyba żartujesz, Alya. - rzuciłem. - Przecież ona... - mowiłem, ale mulatka mi przerwała.

- Więc zadzwoń do Bourgeois i się przekonaj. - prychnęła.

- Dlaczego ty tego nie zrobisz?

- Nie sądzę, by chciała odebrać ode mnie telefon. - powiedziała cicho.

- Dobrze, już dzwonię. Jak czegoś się dowiem od razu Cię poinformuję. - uspokoiłem dziewczynę.

- Dziękuję, do usłyszenia. - powiedziała i zakończyła połączenie.

Miałem nadzieję, że Chloe nie zmieniła numeru.

Pierwszy sygnał.

Drugi sygnał.

Coraz bardziej się denerwowałem.

MARINETTE

Właśnie wchodziłyśmy do apartamentu. Do Chloe zadzwonił telefon. Spojrzała ze zdziwieniem na wyświetlacz i odebrała.

- To ty? - zapytała.
...
- Skoro się spieszysz to pytaj i nie przedłużaj.
...
-  Tak, jest ze mną. - powiedziała niepewnie, po czym spojrzała na mnie.
...
- Jest bezpieczna. Wszystko w porządku.
...
- Jesteś zabawny. - rzuciła wkurzona.
...
- Nie masz się o co martwić. Zaufaj mi.
...
- Przypomnij mi, jak długo się znamy?
...
- Może Cię to zdziwi, ale się mylisz. Nie mam złych zamiarów.
...
- Jasne... Powiem jej.
...
- Do usłyszenia.

Skończyła rozmowę i zabrała się za rozpakowywanie nowych ubrań.

- Kto dzwonił? - zapytałam.

- Adrien. - powiedziała obojętnie.

- W jakim celu?

- Pytał czy jesteś ze mną i czy wszystko z tobą w porządku. - mówiła niezmienionym tonem.

Zamyśliłam się. Chciałam żeby zapomniał, tymczasem on dzwonił, by dowiedzieć się czy dobrze się czuję. Nigdy nikomu tak na mnie nie zależało. Jednak nie mogę do niego wrócić, choć bardzo bym chciała. Nie mogę go krzywdzić.

- Powiedział też, że zrobi wszystko, byś do niego wróciła i że tymczasowo przebywa w Madrycie. - dodała.

Westchnęłam głośno.

- Może uda, że ten wypadek nie miał miejsca i będziemy sobie żyć długo i szczęśliwie? Jak gdyby nigdy nic? - powiedziałam ze smutkiem, ale też z lekkim wyrzutem.

- To wcale nie będzie trudne... - szepnęła, jakby nie chcąc bym ją usłyszała.

- Słucham? - zapytałam zdziwiona.

- I tak obiecałam Ci, że się dowiesz... - zaczęła. - Usiądź, proszę.

Wykonałam polecenie. Sama bałam się, że prawda okaże się dla mnie dużym szokiem.

Chyba ciężko było jej to wyznać. Zamilkła i spusciła wzrok. Zaczęła nerwowo oglądać paznokcie.

- Chloe, powiedz to wreszcie. - zażądałam.

- Mari... Nie było żadnego wypadku.


----------------------------------------------------------
Po raz kolejny spóźniona. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Przez powrót do szkoły namnożyło mi się obowiązków, dlatego rozdziały mogą pojawiać się trochę później niż zazwyczaj.

Prawie 1000 odsłon 💖
Kocham Was ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro