2. Spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Camille przyniosła nam gorącą herbatę i ciasto. Modliłam się, aby to spotkanie skończyło się jak najszybciej.

- Więc... - powiedział i przysunął się bliżej biurka - Co proponujesz?

Zaczęła mnie irytować ta jego nudna gierka. Podałam mu moje projekty.

- To moja nowa kolekcja. Sam zgłosiłeś się do mnie jako kandydat na modela - odparłam spokojnie, bo bardzo zależało mi na tej współpracy - Czy nadal jesteś zainteresowany?

Podniósł kubek i powoli napił się herbaty. Zjadł również kawałek ciasta. Zdenerwował mnie swoją ignorancją wobec mojej osoby. Zaczęłam niecierpliwie stukać obcasem o podłogę.

- Nie denerwuj się, Księżniczko - powiedział zadowolony. Skarciłam go wzrokiem - Może spotkamy się jutro w restauracji i porozmawiamy o naszej współpracy?

Miałam już tego serdecznie dość. Zazwyczaj byłam dość cierpliwa, ale jego słabych tekstów na podryw nie mogłam znieść.

- Słuchaj, jeżeli przyszedłeś tu tylko w celu poszukiwań potencjalnej dziewczyny do towarzystwa to nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziałam stanowczo dając mu do zrozumienia, że nasze spotkanie dobiegło końca. Był w szoku.
- Dziękuję za fatygę, znajdę innego modela. - Wstałam od biurka. On jednak nadal siedział i spoglądał na mnie z zaciekawieniem.

- Dobrze - wstał i ruszył powolnym krokiem w stronę drzwi, co chwilę się odwracając, jednak ja byłam nieugięta.

Chwycił za klamkę, ale nagle ją puścił i odwrócił się do mnie. Włożył rękę do kieszeni i wyjął telefon. Mój telefon. Podszedł do mnie, wyciągnął rękę i oddał mi moją zgubę.

- Jak zmienisz zdanie, zadzwoń. Wpisałem Ci mój numer. - powiedział i wyszedł.

Spojrzałam na zegar, była 14.30. Z jednej strony było mi żal, że go odrzuciłam. Mógłby mi pomóc rozwinąć karierę, ale jeżeli w zamian za to miałabym się z nim spotykać to ja podziękuję za taki układ. Znam swoją wartość. Zadzwonił mój telefon.

- Hej Alya! Cieszę się, że dzwonisz! -powiedziałam z ulgą, a ona szybko mi przerwała.

- CO TY WYPRAWIASZ DZIEWCZYNO?! JA ROZUMIEM, ŻE LUKA CZĘSTO WYJEŻDŻA, ALE TO JUŻ GRUBA PRZESADA! - wykrzyczała

- Moment. Co masz na myśli? - zdziwiłam się

- To, że dzwonisz do mnie, a gdy odbieram to odzywa się jakiś obcy facet, który przedstawia się jako twój "KSIĄŻĘ". Możesz mi to wytłumaczyć? 

Złapałam się za głowę i szybko wyjaśniłam Alyi co się dziś wydarzyło.  Była wściekła. Kilka razy rzuciła przekleństwem w jego stronę, co strasznie mnie bawiło. W pewnym momencie dotarło do mnie, że mógł zadzwonić do mojego narzeczonego. W końcu sam przyznał się, że przeszukiwał moje kontakty, wpisując tam swój numer. Przestraszyłam się.

- Alya, przepraszam Cię, ale muszę zrobić coś ważnego. Oddzwonię do Ciebie. - rzuciłam szybko i się rozłączyłam.

Przejrzałam spis połączeń, na szczęście nie było tam połączenia wychodzącego do Luki. Pomyślałam, że nie odpuszczę mu tego, że bezprawnie posługiwał się moim telefonem i do tego wciskał bujdy mojej przyjaciółce. Szukałam w kontaktach jego numeru. I znalazłam. Pod literą "W" jako "Wybawca". Pokiwałam głową i zadzwoniłam.

- Wiedziałem, że długo beze mnie nie wytrzymasz, słucham. - dotarło do mnie, że skoro wiedział, że to ja, sam musiał wpisać sobie mój numer.

- Musimy pogadać, gdzie jesteś?

- W restauracji, po drugiej stronie ulicy, czekam skarbie.

Już chciałam zacząć krzyczeć, gdy usłyszałam sygnał końca połączenia.
Świetnie... - pomyślałam. Postanowiłam tam pójść i wszystko mu wyrzucić, wszystko co o nim myślę.

Z imptetem wparowałam do restauracji i z gniewem wymalowanym na twarzy podbiegłam do jego stolika.

- Usiądź Ksież... - powiedział z zadowoleniem, ale szybko mu przetrwałam.

- Co ty sobie wyobrażasz do jasnej cholery?! - krzyknęłam.

Spojrzał na mnie, a potem rozejrzał się po restauracji

- Usiądź proszę, bo ludzie mają Cię za jakaś furiatkę - powiedział do mnie szeptem z o dziwo poważną miną.

Obejrzałam się do okoła. Miał rację. Wzięłam głęboki oddech i powoli usiadłam.

- Przepraszam... - powiedział cicho. Zatkało mnie.

- Słucham? - odparłam z niedowierzaniem.

- Przepraszam, nie powinienem się tak zachować - powiedział głośniej. W jego oczach widziałam skruchę. - Może zacznijmy od początku? 

Pomyślałam chwilę. Być może to wcale nie jest zły pomysł. Wyciągnęłam rękę w jego stronę.

- Marinette Dupain-Cheng. - powiedziałam z uśmiechem.

- Adrien Agreste. Cieszę się, że możemy nawiązać współpracę. - odwzajemnił uśmiech.

- Ale nadal jestem na Ciebie wściekła - powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi

- Dobrze, masz prawo. - powiedział i spojrzał głęboko w moje oczy.

Nagle poczułam jak zabolało mnie serce i miałam dziwne wrażenie, że znam ten wzrok, te oczy, to spojrzenie. Poczułam jak słabnę.

---------------------------------------------------------
Witajcie! Cieszę się, że tak pozytywnie zareagowaliście na moje opowiadanie. Jutro pojawi się kolejny rozdział.
Dziękuję za każdą odsłonę ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro