23. Chat Blanc

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marinette po rozmowie z Adrienem nie bardzo miała ochotę gdziekolwiek iść. Była pewna, że przyjaciele zauważą jej zaczerwienione oczy i zaczną wypytywać.

To nie tak, że chciała przed nimi ukryć to, co zrobił jej chłopak. To on sam powinien im to wyjaśnić.

Dochodziła 16:00. Dziewczyna szybko się przebrała i poprawiła fryzurę. Mimo, że rzadko się malowała, tym razem postanowiła nałożyć makijaż, by choć trochę ukryć skutki kłótni z Adrienem.

Pożegnała się z rodzicami i powolnym krokiem szła w stronę miejsca, gdzie miała się spotkać z innymi. Dziś miejscem spotkania była Wieża Eiffel'a.

Jak zwykle była spóźniona, ale tym razem zbytnio się tym nie przejmowała.

- Ojj dziewczyno... Co to będzie jak na własny ślub się spóźnisz? - rzuciła Alya i przytuliła przyjaciółkę.

Nino przybił ciemnowłosej żółwika, a Chloe powtórzyła gest Alyi.

- Dobra, dobra. Dosyć tych czułości. - powiedziała blondynka. - Teraz gadaj co się stało.

Marinette spusciła wzrok. Przeczuwała, że jej smutek nie umknie dziewczynom, ale mimo wszystko miała nadzieję, że jednak nikt nic niezauważy. Nie chciała rozmawiać o tym co się wydarzyło.

- Hej! Ziemia do Marinette! Żyjesz dziewczyno? - zapytała Alya, przeszywając ją wzrokiem.

- Możemy odłożyć tę rozmowę na później? - zapytała cicho.

- Jesteś tego pewna, Mari? - zapytała troskliwie Chloe.

- Tak, nic mi nie zepsuje tego dnia. - odparła fiołkowooka z wymuszonym uśmiechem.

Przyjaciele udali się do swojej ulubionej kawiarni. Luka dołączył do nich w drodze, na co blondynka bardzo się ucieszyła.

Już mieli wchodzić do środka, kiedy uslyszeli znajomy głos.

- Marinette!

Cała piątka odwróciła się. To co zauważyli zupełnie ich zaskoczyło i przeraziło.

- Czarny Kocie? - powiedziała Marinette, a jej głos drżał.

- Czarnego Kota już nie ma. Jestem Chat Blanc, a ty... - powiedział i ruszył w stronę dziewczyny. - ...dasz mi to czego chcę, albo wezmę to sobie sam.

- Marinette, o co chodzi? - zapytał Nino.

- Musimy uciekać, szybko! - krzyknęła Alya, nie dając dojść do głosu ciemnowłosej.

Przyjaciele rzucili się pędem przed siebie. Ku ich zdziwieniu Chat Blanc nie zamierzał ich gonić. Stał w miejscu i przypatrywał się uciekającym nastolatkom z szyderczym uśmiechem.

Schowali się w cichym i pustym zaułku. Marinette upadła na kolana i zaczęła płakać.

- Mari... - zaczął Luka i uklęknął przy niej. - Wiem, że to może być dla Ciebie trudne, ale jesteśmy pewni, że wiesz co jest powodem opętania Adriena. Możesz nam powiedzieć? - zapytał spokojnie i podał jej dłoń, by pomóc jej wstać.

Gdy dziewczyna wstała i trochę się uspokoiła, opowiedziała o wszystkim co miało miejsce dziś w jej pokoju.

Wszyscy byli w szoku. Zupełnie jak ona, nie popierali tego co zrobił, ale mimo to, postanowili zrobić wszystko, by uratować chłopaka. Nie chcąc tracić czasu przeszli przemianę, by w razie potrzeby być gotowymi do obrony.

Na miejscu grupki przyjaciół pojawili się superbohaterowie - Ladybug, Rena Rouge, Carapace, Queen Bee i Viperion.

Nie musieli długo czekać na przeciwnika. Ten jak na zawołanie pojawił się przed nimi.

- Długo zamierzacie się ukrywać, tchórze? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.

- Adrien, ocknij się. - powiedziała ze łzami w oczach Marinette.

- Adriena tu nie ma. - wycedził przez zęby.

Rzucił się na dziewczynę, ale Viperion zdążył wskoczyć przed nią i odeprzeć atak.

- Zostaw ją! - krzyknął.

- Znalazł się obrońca... Już nie potrafisz walczyć? - rzucił Adrien w stronę bohaterki.

- Błagam. Obiecuję, że pomogę Ci odzyskać mamę. Nie powinnam tak reagować. Powinnam Cię wspierać i próbować Cię zrozumieć. Wiesz, że żałuję. Razem pokonamy twojego ojca. Musisz z tym walczyć. Dla Paryżan. Dla naszych przyjaciół. Dla mnie. Dla nas. - mówiła Marinette i powolnym krokiem podeszła do swojego ukochanego.

Wyciągnęła rękę w jego stronę. Chwyciła jego policzek i uśmiechnęła się.

Adrien patrzył na nią z obojętnością.

- Nie zamierzam z Tobą walczyć. - powiedziała cicho.

Chłopak odwrócił się od niej. Przez chwilę milczał. Reszta przyjaciół z niecierpliwością czekała na jakąkolwiek reakcję. W końcu chłopak się odezwał.

- To dobrze. Im szybciej zabiorę to, co moje tym lepiej. - rzucił.

Za pomocą swojego kicikija odepchnął dziewczynę tak mocno, że uderzyła o ścianę jednej z kamienic i upadła.

Luka i Chloe szybko podbiegli do dziewczyny, a Alya i Nino rzucili się do walki z Kotem.

Marinette była słaba. Nie mogła wstać. Alya i Nino opadali z sił pod wpływem walki z Adrienem. Akuma dawała mu potęgę. Wydawał się nie możliwy do pokonania.

- Musimy dowiedzieć się, gdzie ukryła się akuma. - powiedziała ostatkiem sił Biedronka.

- Pewnie jest w Miraculum. - stwierdziła Chloe. - Zupełnie jak u mnie 2 lata temu.

Ona jak i Luka pobiegli pomóc swoim bohaterom. Wspólnymi siłami odebrali pierścień i rzucili go Biedronce.

Tylko kotaklizm był w stanie zniszczyć Miraculum. Dizewczyna postanowiła zabrać pierścień. Musiała wymyślić jakiś plan.

Brak Miraculum powinien go osłabić. Przynajmniej częściowo. A co jeśli Akuma wcale nie znajduje się w pierścieniu?

Dziewczyna zastanawiała się gdzie indziej mógł ukryć się motyl.

- Serce! - krzyknęła. - Akuma zainfekowała jego serce!

Chłopak zaśmiał się szyderczo.

- To ty je zniszczyłaś! - krzyknął z wielką satysfakcją.

Kot odepchnął od siebie bohaterów i uciekł. Zdezorientowani przyjaciele patrzyli jeszcze chwilę w kierunku, w którym pobiegł.

Luka wziął zranioną Biedronkę na ręce i wszyscy udali się do hotelu Grand Paris, ponieważ znajdował się najbliżej, a trzeba było opatrzeć rany Marinette.

Dzięki Chloe każdy z nich mógł tam wejść bez zapowiedzi, kiedy tylko chciał. Przyjaciele córki burmistrza zawsze byli mile widziani. No może poza Luką. Andre Bourgeois wiedział, że jego córka podkochuje się w gitarzyście, co nie do końca mu się podobało. Mimo to, nie zabraniał Chloe się z nim spotykać. Był w stanie zrobić dla niej wszystko.

Alya zabrała apteczkę znajdującą się w pokoju dla służby. Gdy Marinette przeszła detransformację była wrakiem człowieka. Na szczęście jej kwami poza zmęczeniem nic nie dolegało. Dziewczyny sprawnie opatrzyły wszystkie rany Marinette.

***

Załamana ciemnowłosa stała przy oknie. Odkąd zjawili się w hotelu, nie odezwała się ani słowem. Wszyscy strasznie bali się o jej zdrowie i samopoczucie.

Wyjęła z kieszeni pierścień. Przyglądała się mu przez dłuższą chwilę. Mimowolnie delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy przypominała sobie wszystkie chwile spędzone z tym nieznośnym kocurem.  Nie była w stanie wyrazić tego, jak bardzo za nim tęskni.

- Marinette? - usłyszała cichy głosik swojej kwami.

Dziewczyna jedynie przytuliła ją i wróciła do oglądania pierścienia.

- O nie! - wykrzyknęła Tikki. - Plagg!

- O czym mówisz? - zapytała fiołkowooka.

Przyjaciele podeszli do niej, a wraz z nimi ich kwami.

- Nie wyczułam w Adrienie obecności kwami. Plagg może być teraz w wielkim bezpieczeństwie. - wytłumaczyła.

- To znaczy, że Gabriel dopadł Adriena, gdy był w postaci cywilnej... - powiedział Nino.

- Czyli Plagg nadal musi być w rezydencji. - stwierdził Trixx.

- Więc na co czekamy? - zaczęła Chloe.

- Chyba pora złożyć wizytę Władcy Ciem. - powiedział Luka.

Jak powiedzieli tak zrobili. Nie byli gotowi na ten dzień. Ta wizja zawsze ich przerażała. Walka ostateczna. Tym bardziej martwiło ich to, że Adrien nie jest z nimi, a przeciwko nim.

Bohaterowie stanęli przed bramą willi Agreste. Biedronka nadal trzymała w dłoni pierścień. Przyjaciele popatrzyli na nią z dumą. Dziewczyna powoli wsunęła pierścień na palec. W jej oczach błysnęły iskierki nadziei.

- Idziemy po Ciebie, Adrien. - powiedziała z pełną determinacją.


----------------------------------------------------------
Jako, że dopadła mnie wena mam dla was kolejny rozdział 📚

Już powoli zbliżamy się do końca wydarzeń sprzed siedmiu lat. Jak się Wam podoba historia bohaterów?

Wiem, że raz uzywam imion bohaterów w oryginale, a innym razem polskich odpowiedników. Robię to celowo, bo łatwiej odmienia mi się polskie imiona.

Ponad 1400 odsłon 💖
Kocham Was 💖💖💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro