26. Misja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powrót do wydarzeń teraźniejszych

MARINETTE

- Mari... Nie było żadnego wypadku.

Patrzyłam z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Gdyby Chloe nie była w tym momencie tak śmiertelnie poważna, pewnie od razu zaczęłabym się śmiać.

- Jeżeli żartujesz, to proszę, przestań, bo to nie jest ani trochę zabawne. - powiedziałam z nutą złości.

Chloe, widząc moją reakcję od razu posmutniała.

- Nie żartuję. Przykro mi, Mari. Ten wypadek nie miał miejsca. - powiedziała cicho blondynka.

Nie mogę w to uwierzyć. Nie wiem, czy bardziej się cieszę, czy martwię.

Z jednej strony moja przeszłość stanęła pod jeszcze większym znakiem zapytania. Zresztą nie tylko moja. Adriena również. Co znaczy, że rodzice mnie okłamali i musieli mieć ku temu powód.

Co przede mną ukrywają? Coraz bardziej tego nie rozumiem. Do tego nurtuje mnie jeszcze jedno pytanie: Czy Adrien ma z tym coś wspólnego? Dowiem się wszystkiego, ale zastosuję się do rad Chloe. Są rzeczy, które muszę odkryć sama. Nie będę się spieszyć.

Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, mojego związku z Adrienem. To wszystko uświadomiło mi, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Chcę być przy nim.

I pomyśleć, że jeszcze niedawno łączył nas jakiś głupi artykuł i zmyślony związek... A właśnie, nasza umowa. Ktoś jeszcze o tym pamięta? W sumie, gdyby nie ona, to dziś nie byłabym w Paryżu razem z Adrienem. Gdybym miała możliwość, by cofnąć czas i przywrócić moje dawne życie, nie zrobiłabym tego.

Jest jeszcze jedna sprawa. Muszę porozmawiać z Luką. Oboje zasługujemy na tę rozmowę. Czuję, że jestem gotowa.

- Hej, Marinette! Wszystko w porządku? - zapytała Chloe.

Była lekko przestraszona. Nie dziwię się. Tak się zamyśliłam, że nie odzywałam od dobrych kilku minut.

- Tak, Chloe. Wszystko dobrze. - odpowiedziałam.

Uśmiechnęłam się, a ona odetchnęła z ulgą.

Postanowiłam nie ciągnąć tego tematu. Jak to mówią: powoli, a do celu. Wiem, że mogę jej ufać.

Postanowiłam porozmawiać z nią o tym, co zaczęłam w centrum handlowym.

- A teraz... - zaczęłam i chwyciłam jej dłonie. - Powiesz mi, co tak naprawdę łączy Cię z Luką?

Dziewczyna speszyła się. Wiedziałam, że to dla niej nieprzyjemny temat, ale w końcu musiałyśmy o tym porozmawiać.

- Nie sądzisz, że to on powinien Ci wszystko wyjaśnić? Jeżeli chcesz, to mogę Ci przedstawić mój punkt widzenia, ale najpierw powinnaś porozmawiać z Luką. - stwierdziła.

Chciałam, aby wyjaśniła mi wszystko już teraz. Niestety ma rację. To sprawa między mną a moim narzeczonym. To znaczy już byłym narzeczonym.

Czyli muszę trochę poczekać na konfrontację. Nie wiem kiedy wracam do Anglii. Mam nadzieję, że kiedy już wrócę, jak najszybciej się z nim spotkam.

- Masz rację, Chloe. Co prawda nie wiem kiedy wylatuję do Londynu, ale gdy będę na miejscu, to się z nim zobaczę. Obiecuję. - odpowiedziałam.

- Po co czekać? Couffaine jest w Paryżu. - powiedziała.

Spojrzałam na nią. Moje oczy niemal przybrały rozmiar piłki do tenisa stołowego.

- I ty mi nic nie mówisz!? - wykrzyczałam.

Mój ton nie miał charakteru oburzenia, lecz czegoś w stylu szczęścia. Chyba od nadmiaru wrażeń w głowie mi się poprzewracało.

Cóż, jednemu nie mogłam zaprzeczyć - trochę stęskniłam się za niebieskookim.

- Nie byłam pewna, czy chciałabyś o tym wiedzieć. Jeżeli chcesz go odwiedzić, to mogę do niego zadzwonić.

- Nie, nie! To nie będzie potrzebne. Powiedz tylko gdzie się zatrzymał. - powiedziałam.

- Tak naprawdę nie jestem pewna... Obstawiam mieszkanie Juleki, albo łódź matki.

- Dobrze, wpadnę na statek. Nawet jeżeli go tam nie ma, to pani Couffaine z pewnością powie mi, gdzie jest jej syn. - rzuciłam.

Zgarnęłam swoją torebkę, pożegnałam się z blondynką i wyszłam z hotelu.

ADRIEN

Nie mogę zrozumieć, co Marinette robi u Chloe. Przecież ta dziewczyna nie lubi nikogo oprócz siebie. Mam złe przeczucia. Coś czuję, że będę musiał skrócić moją wizytę w Madrycie.

Dochodziła 17:00. Ciocia przygotowywała się do wyjścia. Nadal uważam, że to nie w porządku. Nie powinno się przeszukiwać czyichś rzeczy osobistych, ale na razie to jedyny sposób, by się czegoś dowiedzieć.

Usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju. Nagle do środka wpadł mój kuzyn.

Wyglądał komicznie. Miał ubrane czarne dresy, t-shirt w tym samym kolorze z napisem "100% UNICORN, BITCH!", a na głowie miał kominiarkę. Z trudem powstrzymywałem się, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Sójka wyfrunęła z gniazda. Operacja "Wypis"- start! - powiedział zniżając głos.

- Felix, co ty odwalasz chłopie? - zapytałem.

Nie wiem czy byłem bardziej załamany, czy rozbawiony jego zachowaniem.

- Posługuj się tajnym kodem. - nakazał.

- Okej, po pierwsze: nie znam żadnego durnego kodu, a po drugie: ta kominiarka chyba zbyt mocno uciska Ci mózg. - skwitowałem. - A tak w ogóle, to co po co Ci do jasnej cholery ta kominiarka?

- Ojj Blondyna... Widzę, że nie znasz się na tej robocie... - zaczął.

- O ile wiem, to idziemy tylko poszukać moich dokumentów, a nie obrabować jubilera. - stwierdziłem.

- Psujesz zabawę młody... - powiedział z wyrzutem.

Przewróciłem oczami, wstałem z łóżka i wyszedłem w kierunku sypialni cioci.

To co wyczyniał Felix przechodziło ludzkie pojęcie. Poruszał się jak ninja, co chwilę robiąc przewroty w przód. Raz trafił w stół, po czym krzyknął z bólu.

- Wow, świetny z Ciebie ninja... - rzuciłem ironicznie.

- Na pewno lepszy niż ty! W ogóle się nie starasz. - skomentował.

- Przecież nikogo nie ma w domu!

- Ciiiii... - wstał i zakrył mi usta dłonią. - Ściany mają uszy.

Strzeliłem sobie facepalma. Z kim ja żyję...

Felix powrócił do trybu ninja. I pomyśleć, że ten koleś ma 25 lat, a do tego jest przedstawicielem handlowym. On ewentualnie nadaje się do reklamy kajzerek z supermarketu.

Trzeba przyznać, że mój kuzyn, to chodzące dziwactwo. On zawsze uważał to za plus. Zresztą nie tylko on. Wszyscy lubiliśmy jego wyjątkowe poczucie humoru. Największego nudziarza (czytaj: mojego ojca) potrafił rozbawić do łez. Nic dziwnego, że zawsze miał pełno wielbicielek.

A jeśli już o tym mowa, Felix miał kilka dziewczyn, ale twierdzi, że jeszcze nie odnalazł "tej jedynej". Ja tam wiem swoje. Na pewno ma kogoś na oku, tylko się nie przyzna. Już ja mu zrobię przesłuchanie...

Wreszcie znaleźliśmy się w sypialni cioci. Wszedłem do środka i rozejrzałem się dookoła w celu odnalezienia potencjalnej kryjówki dokumentów.

Zauważyłem, że Felix nie wszedł ze mną. Gdzie on polazł?

- Felix! Gdzie ty jesteś?

Nagłe usłyszałem głos z zewnątrz.

- Czysto? - zapytał.

Musiał stać obok wejścia. Podziwiam ciocię za cierpliwość do tego idioty.

- Tak, Kapitanie Jednorożec. - odpowiedziałem. - Droga wolna. Nikogo nie ma. Co za niespodzianka... - ostatnie zdanie powiedziałem szeptem sam do siebie.

Felix wpadł do pokoju. Dosłownie. Wchodząc potknął się o próg i z hukiem spadł na dywan.

Już nie mogłem wytrzymać. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, widząc go leżącego na podłodze. On tylko rzucił mi piorunujące spojrzenie.

- Może tak pomógłbyś mi wstać? - prychnął.

- A co? Tajny agent jest nieporadny? - ledwo odpowiedziałem, nadal nie mogąc opanować ataku śmiechu.

- Ha ha! Bardzo śmieszne. Wcale nie traktujesz naszej misji poważnie. - prychnął.

Otarłem łzę i podałem rękę kuzynowi. Gdy wstał otrzepał niewidzialny kurz z ubrań i zaczął buszować po szafach. Moją uwagę zwróciło wielkie pudło leżące na najwyższym z mebli.

- Ejj Unicorn! Patrz tam! - krzyknąłem i wskazałem palcem na pudło.

Ten zamknął szufladę komody, którą przeszukiwał i podążył wzrokiem na wskazane miejsce.

- Jednak nie jesteś aż taką głupią Blondyną. - stwierdził.

Próbował sięgnąć pudło, ale nawet jak dla niego - człowieka giganta (miał ponad 1,90m wzrostu, w sumie pojechałem sam sobie, bo byliśmy prawie równi) - było to za wysoko.

- Podsadź mnie. - rozkazałem.

Felix niechętnie klęknął i podparł się na rękach i kolanach. Wszedłem na jego plecy i powoli zdjąłem pudło z szafy.

Położyłem je na łóżku i usiadłem na brzegu. Po drugiej stronie usiadł Felix.  Razem je otworzyliśmy. W środku było kilka luźnych kartek, w postaci ostatnich rachunków. Natomiast pod nimi znajdowały się 3 duże teczki.

Każda z nich była podpisana. Na pierwszej widniał napis "Moje dokumenty", na kolejnym "Felix", a na ostatnim "Adrien".

Szybko złapaliśmy za teczkę z moim imieniem i otworzyliśmy ją, w poszukiwaniu wypisu.



-----------------------------------------------------------
Wróciłam! Mam nadzieję, że się cieszycie ❤

Przepraszam na dłuższą przerwę: szkoła i praca mnie pożerają

Uwielbiam postać Felixa w tej książce 💖💖💖 Co o nim myślicie?

Dziękuję za duzą aktywność w komentarzach ❤ Czytam każdy, to niesamowicie motywuje ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro