27. Listy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARINETTE

Powolnym krokiem szłam w stronę portu. To zadziwiające, w przeciągu tylu lat nic się tu nie zmieniło. Statek nadal dumnie dryfował przy brzegu wśród idealnego krajobrazu Sekfany.

Niepewnie weszłam na pokład. Od razu zauważyłam krzątającą się po statku Panią Couffaine. Kobieta, gdy tylko mnie zobaczyła, podbiegła i przytuliła mnie mocno. Zawsze miała silny uścisk, który miażdżył mi żebra.

Bardzo ją lubiłam. Miała niesamowity charakter. Ona i Luka strasznie się różnili. Chłopak był oazą spokoju, a jego matka to istny wulkan emocji. Jedyną rzeczą, która niezaprzeczalnie ich łączyła, była miłość do muzyki.

- Marinette! Słoneczko! Jak ja Cię długo nie widziałam! - powiedziała z radością.

- Też się cieszę, że Panią widzę. - rzuciłam z trudnością łapiąc oddech.

Kobieta słysząc to wreszcie wypuściła mnie z żelaznego uścisku.

- Przepraszam kochana. Znowu prawie Cię zabiłam. Po prostu jak Cię widzę to z radości tracę kontrolę. Co tam u Ciebie, Skarbie?

- Wszystko w porządku. Właściwie to chciałam porozmawiać z Luką... - powiedziałam niepewnie.

Było mi przykro, że muszę przygasić jej entuzjazm. Gdyby się rozgadała to nie dałaby mi dojść do słowa, a bardzo mi zależało na spotkaniu z moim byłym narzeczonym.

- Mój syn wyszedł z jakimś kolegą. Mówił, że wróci późno. Może mam mu coś przekazać? - zapytała.

- Może mu Pani powiedzieć, że tu byłam i że odwiedzę go jutro? - posłałam jej promienny uśmiech.

- Oczywiście Kochanie! Może zostaniesz na kolacji? Długo nie miałyśmy okazji porozmawiać sam na sam. - poprosiła.

Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 18:00. W sumie mogę to dla niej zrobić. Napisałam do Chloe, że wrócę przed 20:00 i zeszłam z kobietą do kuchni.

Jak się okazało Luka powiedział jej o wszystkim. Było jej bardzo przykro. Miała nadzieję, że jeszcze się pogodzimy i wrócimy do siebie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Sama nie wiem co o tym myśleć. Wszystko jest tak skomplikowane... Całe szczęście - rozmowa zeszła na bardziej luźne tematy.

Czas szybko upłynął. Podziękowałam za pyszny posiłek i wróciłam do hotelu.

ADRIEN

Ja i Felix dokładnie sprawdzaliśmy każdą kartkę. Żadna jednak nie odnosiła się do mojego pobytu w szpitalu, nie wspominając już o wypisie.

Starannie ułożyliśmy wszystkie dokumenty, aby ciocia nie domyśliła się, że przeszukiwaliśmy pudło.

Byłem zawiedziony. Chciałem znaleźć cokolwiek, by udowodnić niewinność Marinette, a w tym głupim pudle nie było nawet wypisu ze szpitala.

Równie dobrze mógłbym uznać, że nie byłem w szpitalu. W sumie ciocia mogła się go pozbyć. Mogłem tylko snuć teorie.

Felix już miał odnieść pudło na miejsce, ale zatrzymał się w pół kroku. Odwrócił się w moją stronę i znów położył pudło na łóżku.

Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Po chwili wyjął z pudła teczkę z podpisem "Moje dokumenty".

- O nie nie... Nie będziemy przeglądać jej rzeczy osobistych! - zaprotestowałem.

- Młody, chcesz się czegoś dowiedzieć czy nie? - powiedział z powagą. - Bez ryzyka nie ma rozwiązań.

Nadal nie byłem przekonany co do tego pomysłu. Niestety mój kuzyn miał rację. Płynnie przerzucał kartkę za kartką. Tysiące faktur, rachunków, papiery rozwodowe. Teczka cioci wydawała się być studnią bez dna, a tak naprawdę nie wiedzieliśmy ile czasu nam zostało. Nie mówiła, o której wraca do domu.

W końcu w jego ręce wpadł plik kopert, związanych ze sobą czarną wstążką. Felix szybkim ruchem zdjął z głowy kominiarkę nadal nie odrywając od nich wzroku.

- Myślę, że to może Cię zainteresować. - powiedział i podał mi koperty.

Nie mylił się. Adres nadawcy był mi bardzo znany. Przy tej ulicy znajdowała się piekarnia państwa Dupain-Cheng.

Skąd moja ciocia zna rodziców Marinette? A najważniejsze: o czym pisali? Postanowiłem nie rozwodzić się nad tym dłużej, więc od razu wziąłem pierwszą kopertę. Na szczęście wszystkie zostały otwarte już wcześniej, więc ciocia nie będzie nic podejrzewać.

Data nadania pierwszego listu sięgała siedmiu lat wstecz niedługo po mojej przeprowadzce do Madrytu. Każdy zaadresowany był na nazwisko Erika Louraine. Czemu ciocia nic mi nie powiedziała?

- Boże... Ja zdąże się zestarzeć zanim otworzysz tą głupią kopertę. - rzucił Felix i upadł na łóżko. - Dostałeś opóźnienia systemu czy co? - zaśmiał się.

- Ha ha. Ależ ty zabawny... - odgryzłem się.

- Po prostu mi zazdrościsz poczucia humoru. - rzucił z małym oburzeniem. - No otwieraj ten cholerny list! Przestań budować napięcie!

Wywróciłem oczami i wreszcie otworzyłem kopertę. Zacząłem czytać treść listu.

"Dzień dobry, Pani Louraine!

Być może nie powinniśmy utrzymywać kontaktu. Wiemy, że może to zagrozić naszym ukochanym dzieciom. Mimo wszystko chcielibyśmy wiedzieć co z Adrienem. Jak on się czuje? Jak przeżył te okropne wieści? Jeżeli zechce Pani nam odpowiedzieć, będziemy bardzo wdzięczni.
Mamy nadzieję, że nasz kochany Adrien szybko zaklimatyzuje się w nowej sytuacji.

Z poważaniem
Tom i Sabine Dupain-Cheng"

W sumie nie dziwi mnie, że pytają o wypadek. Moja podświadomość mówi, że to wcale nie jest tak, jak mogłoby się wydawać. Coś mi tu nie pasuje. Czemu zareagowali taką niechęcią, gdy zobaczyli mnie ze swoją córką? To na pewno nie jest spowodowane jakimś głupim wypadkiem.

- Nic Ci nie jest Adrien? - zapytał zmartwiony Felix.

- Nie, wszystko dobrze. - uspokoiłem go.

Sięgnąłem po kolejny list. Zostało tylko 5. Przeczytałem każdy po kolei. Rodzice Marinette opisywali w nich kolejne etapy powrotu do zdrowia swojej córki. Wielokrotnie wypytywali o mnie i powtarzali, że ani ja, ani Mari nie możemy się o niczym dowiedzieć. Moją uwagę najbardziej przykuł ostatni list.

"Droga Eriko!

Cieszymy się z sukcesów Adriena. Zawsze był bardzo uzdolniony. Miał również pozytywny wpływ na Marinette. Byli cudowną parą. Szkoda tylko, że ich los wszystko zniszczył. Poświęcali swoje życie i zdrowie dla dobra Paryżan, a teraz muszą cierpieć. Cały czas żyjemy w obawie, że nasza ukochana córeczka przypomni sobie o wszystkim, co miało miejsce. Nie możemy jej stracić. Nie chcemy, by umierała na naszych oczach. Wiemy, że Twoje obawy są bardzo podobne. Adrien jest dla Ciebie jak syn. Dlatego musimy się troszczyć o ich bezpieczeństwo.
Mari jutro zaczyna studia na uniwersytecie w Londynie. Na pewno odniesie wielki sukces w świecie mody. Adrienowi na pewno bardzo spodoba się uczelnia w Barcelonie. Wreszcie będzie mógł przejąć firmę ojca. Trzymamy kciuki!

Tom i Sabine"

Sam nie wierzę w to, co widzę. Teraz już jestem pewien, że tu nie chodzi o wypadek samochodowy. Ta sprawa ma drugie, głębsze dno. Czeka mnie długa rozmowa z moją ciocią...

Posprzątaliśmy wszystko i wróciliśmy do mojego pokoju.

- Coś jest nie tak. Czuję to, Felix. - zacząłem.

- O czym ty mówisz?

- Marinette powiedziała, że to ona spowodowała ten wypadek. A co jeśli ten wypadek wcale nie miał miejsca? To wszystko się nie łączy.

- Nie wiem jak Tobie, ale mi wydaje się, że te wszystkie wyznania rodziców twojej dziewczyny były zbyt drastyczne jak na wypadek samochodowy.

- Właśnie o to mi chodzi. Nie wiem, co powinienem z tym zrobić. I jeszcze jedno: to nie jest moja dziewczyna.

- Jeszcze nie. - powiedział i poruszył znacząco brwiami.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak bardzo chciałem, by to co mówi było prawdą.

Omówiliśmy wszystkie teorie i przypuszczenia, po czym stwierdziliśmy, że po wyczerpującym śledztwie przyda nam się chwila odpoczynku.

Oczywiście wyjście było jedno: FELIX+ODPOCZYNEK=FIFA19

Graliśmy około 3 godzin. Ten miłośnik jednorożców nadal był godnym przeciwnikiem i wygrał prawie wszystkie mecze. Cieszyłem się, że znów mogę spędzić z nim trochę czasu. Tęskniłem za moim "starszym bratem".

W końcu wykończeni rozgrywkami udaliśmy się swoich sypialni i zasnęliśmy.

-----------------------------------------------------------
Pierwsze miejsce w kategorii "Najlepszy bohater fanfiction FORGOTTEN - ZAPOMNIENI" otrzymuje Felix Louraine 👏👏👏

Gotowi na konfrontację naszego narzeczeństwa? Mam nadzieję, że Was nie zawiodę 💖

Już ponad 3000 odsłon i 600 🌟 Kocham Was ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro