3. "Dlaczego..?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARINETTE

Te oczy. Znowu je widzę. Takie same jak we śnie. Żywe, zielone, kocie oczy. Czułam jak wpatrują się we mnie. Nie potrafię tego opisać... Nie chciałam by zniknęły. W tle słyszałam tylko narastający głos. Ktoś mówił moje imię. Znałam ten głos. Nie wiedziałam tylko skąd. Nie mogłam tego zrozumieć. Nagle głos wydał się niepokojąco głośny. Otworzyłam oczy.

- Marinette!

Leżałam na podłodze. Wokół mnie stało wiele osób. Nade mną klękał Adrien.

- Wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony.

- Co się stało? - zapytałam i chciałam się podnieść, ale poczułam ból. Z powrotem upadłam.

- Zemdlałaś. Dobrze się czujesz?

- Nie jest źle. Jak długo byłam nieprzytomna?

- Kilka sekund. Może zadzwonię po pogotowie? Niech lekarz Cię zbada - powiedział z troską i wyjął telefon.

- Nie, wszystko w porządku. - rzuciłam szybko i ponownie podjęłam próbę podniesienia się z podłogi, tym razem skutecznie.

- Jak uważasz. - zauważył, że inni nadal nas obserwują. - Koniec przedstawienia, rozejść się! - powiedział z podniesionym tonem, ludzie wrócili na swoje miejsca.

- Dziękuję, pójdę już do swojego biura - powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.

- O nie, nie... Nie ma nawet takiej opcji. Dziś już nie idziesz do pracy. Chodź, idziesz się zwolnić.

- Nie zamierzam się zwalniać! - krzyknęłam stanowczo.

- Albo wracasz do domu i odpoczywasz albo zabieram Cię do szpitala. - odparł z powagą.

Czułam, że tak łatwo nie odpuści. Jeżeli pojadę do szpitala to pewnie zostawią mnie na obserwacji na kilka dni. Nie mogłam do tego dopuścić. Luka bardzo by się martwił.

- Niech Ci będzie, wracam do domu. - powiedziałam i wyszłam z restauracji, a on szedł za mną. Spojrzałam na niego wymownie.

- Chcę mieć pewność, że wrócisz do domu. - odpowiedział na moją reakcję. Przewróciłam oczami.

Zwolniłam się. Wszyscy bardzo się zmartwili moim stanem zdrowia, ale ja uspokajałam ich, mówiąc, że nie czuję się źle. Adrien doprowadził mnie aż do samochodu. Wyciągnęłam kluczyki, a on szybko mi je zabrał.

- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz!?

- Dopiero co zemdlałaś i już chcesz wsiąść za kierownicę? Mowy nie ma! Odwiozę Cię do domu.

Westchnęłam. Znów miał rację. Nie widziałam sensu, aby się kłócić.

- Niech Ci będzie. Oddasz mi moje kluczyki?

- Tak. - wyciągnęłam rękę, by je wziąć, a on włożył je do kieszeni. - Ale dopiero w domu.

Wsiedliśmy do jego samochodu. Widać było, że stać go na wszystko. Poprosił o adres i po chwili wyjechaliśmy z parkingu.

ADRIEN

Jechaliśmy w ciszy. Marinette patrzyła przez okno. Była zamyślona.

- Na pewno dobrze się, czujesz? - zapytałem

- Tak, jest Ok. - powiedziała pewnie.

- Często Ci się to zdarza? - zapytałem, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - Te omdlenia? - wytłumaczyłem.

- Nie, to pierwszy raz. - powiedziała z dziwnym smutkiem.

- Znasz może przyczynę?

- Nie... - odparła. Wyczułem bezsilność w jej głosie. Stwierdziłem, że nie będę jej męczył.

Dojechaliśmy na miejsce. Moim oczom ukazał się niewielki domek jednorodzinny. Marinette wyszła z samochodu. Odprowadziłem ją.

- Dziękuję Ci za pomoc.

- Dziś już drugi raz Cię uratowałem - powiedziałem z uśmiechem, który odwzajemniła.

- Może wejdziesz na kawę? Chociaż tak Ci się odwdzięczę.

Zgodziłem się. Zaprosiła mnie do salonu, a sama poszła zaparzyć kawę. Po chwili wróciła, z dwoma kubkami kawy i ciastem. Rozmawialiśmy o jej projektach i planach dotyczących naszej współpracy. Wbrew pierwszemu wrażeniu, była bardzo wyluzowana. Jednak zauważyłem, że starała się unikać mojego wzroku. Nie wiedziałem dlaczego.

Z zaciekawieniem zacząłem się jej przyglądać. Chyba zrozumiała, że wpatruję się w nią jak jakiś zboczeniec, bo nagle przestała mówić i zdziwiona spojrzała na mnie. Pierwszy raz od incydentu w restauracji. Miała piękne fiołkowe oczy. Poczułem coś dziwnego. Poczułem jakbym już gdzieś je widział. Jakbym ją znał i to bardzo dobrze. Coś w głębi mnie kazało mi się do niej zbliżyć. Dlaczego miałem wrażenie, że to nie pierwszy raz? Odległość między nami zaczęła się zmniejszać. Ona szybko się odsunęła. Widząc jej zmieszaną minę zrobiło mi się głupio.

- Wiesz, ja chyba pójdę się położyć. - powiedziała i wstała z kanapy.

- Dobrze, miłego odpoczynku - powiedziałem, próbując ukryć zmieszanie, ale nie szło mi to dobrze.

Patrzyłem przez chwilę na stolik, na którym stały kubki i talerze. Dlaczego ona wydaje mi się taka znajoma? Musi mnie mieć za debila. Znam ją od jakiejś godziny i mało co jej nie pocałowałem. Też na jej miejscu byłbym w szoku. Postanowiłem posprzątać naczynia. Zabrałem wszystko i poszedłem do kuchni. Usłyszałem, że z kimś rozmawia. Mimowolnie podszedłem pod drzwi jej pokoju i zacząłem podsłuchiwać.

- Tak, jestem w domu.
...
- Źle się czułam rano, więc zostałam w domu.
...
- Nie, nie musisz wracać do domu. Wszystko w porządku. Jutro wracam do pracy.
...
- Tak, wiem. Ja też Cie bardzo kocham, Skarbie.
...
- Do usłyszenia.

Zapukałem i po chwili wszedłem do pokoju.

- Rozmawiałaś z chłopakiem?

- Z narzeczonym. - odpowiedziała.

O mój Boże! Dopiero teraz zauważyłem jej pierścionek. Ona jest zaręczona. Przypomniałem sobie wszystko co jej dziś powiedziałem, a potem o niedoszłym pocałunku. Było mi strasznie wstyd.

- Gratuluję! - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem, tym razem go nie odwzajemniła. - Umyłem naczynia. Dziękuję bardzo za zaproszenie, a teraz muszę już lecieć. Widzimy się jutro w pracy. Do zobaczenia. - powiedziałem.

- Do jutra - odparła i delikatnie się uśmiechnęła.

- Wróciłem do salonu po swoje rzeczy. Zobaczyłem zdjęcie, na którym była ze swoimi rodzicami. Wyglądała uroczo w dwóch kucykach. Momentalnie przez głowę przebiegło mi milion myśli, a żadnej nie byłem w stanie uchwycić. Zapamiętałem tylko te fiołkowe oczy. Zrobiło mi się słabo. Usiadłem na chwilę. Gdy wszystko się unormowało wstałem i wyszedłem z salonu.

Już chciałem podążyć w stronę drzwi, ale coś zmusiło mnie bym ponownie poszedł do jej pokoju. Delikatnie uchyliłem drzwi i powoli zajrzałem do środka. Marinette już spała. Wyglądała tak niewinnie i słodko.
Dosyć Adrien, skończ już - pomyślałem. Wreszcie wyszedłem.

---------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział miał ukazać się jutro, ale postanowiłam wykorzystać wenę i pojawia się już dziś 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro