30. Komplikacje i powroty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NARRATOR

Relacje międzyludzkie potrafią być trudne. Czasem ciężko jest zacząć jakąkolwiek rozmowę ze względu na sytuację w jakiej w danym momencie się znajdujemy. A już tym bardziej kiedy jest się zamkniętym w jednym pomieszczeniu z osobą, w towarzystwie której czujemy się strasznie skrępowani.

Luka usadowił się na małym dywaniku pod ścianą, a Chloe usiadła na krześle, na którym jeszcze przed chwilą posadzili Marinette (zanim uciekła i zamknęła ich w łazience).

Chłopak bawił się sznurkami od swojej bluzy. Co chwilę zerkał na blondynkę. Trochę niepokoiło go to, że dziewczyna przez cały czas ślepo wparuje się w drzwi. Doskonale znał Marinette. Wiedział, że mówiąc o tym, iż nie wypuści ich z łazienki dopóki nie porozmawiają, była totalnie poważna.

Ta cisza dobijała ich oboje. Doskonale wiedzieli, że nie mogą siedzieć tu w nieskończoność, a prędzej czy później i tak będą musieli porozmawiać.

- Wiesz, że ona nie wypuści nas z tej łazienki dopóki się nie dogadamy, prawda? - zaczął Luka.

- I co w związku z tym? - odburknęła Chloe, nawet nie patrząc w jego stronę.

- Chloe, jesteśmy dorośli. Nie możemy się unikać w nieskończoność i dobrze o tym wiesz. Jesteś zbyt inteligentna, by o tym nie wiedzieć.

- Przestań, nie czas na pochlebstwa. - prychnęła. - Kiedyś będzie musiała nas wypuścić.

- Czego się tak boisz, Chloe? - zapytał.

Czuła, jak chłopak przeszywa ją wzrokiem pełnym ciekawości i niezrozumienia. Odpowiedziała mu milczeniem z nadzieją, że niebieskooki skończy temat. Wiedziała jednak, że prawdopodobieństwo tego jest niemal zerowe.

- Czemu tak bardzo przeraża Cię to, co się stało? Czemu boisz się tego, że mnie kochasz?

Te słowa odbijały się echem w głowie blondynki. Do jej oczu napłynęły łzy. Nie mogła odnaleźć odpowiednich słów.

- Luka... - zaczęła.

Chłopak podszedł bliżej i przykucnął przed nią. Delikatnie otarł łzy z jej policzków.

- Nie płacz. Wszystko jest w porządku.  - uspokajał ją.

- Być może boję się, że znowu Cię stracę? Tak samo jak siedem lat temu. Nie zrozum mnie źle. Ulżyło mi, kiedy dowiedziałam się, że zdecydowałeś się chronić Mari, ale oznaczało to również, że nigdy nie będziemy razem. - mówiła cicho. - Nie chcę znów robić sobie nadziei, a to co się stało w ogóle nie powinno mieć miejsca.

Luka wstał i wyciągnął rękę w jej stronę. Dziewczyna przez dłuższą chwilę wahała się. Jej dłonie drżały, co nie uszło uwadze chłopaka. W końcu jednak chwyciła jego dłoń i powoli wstała z krzesła. Była w nie małym szoku, gdy Luka przyciągnął ją do siebie i delikatnie przytulił.

Nie mogła się ruszyć. Czuła jakby dotyk gitarzysty wywołał u niej całkowity paraliż. Zupełnie jak tamtego wieczoru. Zacisnęła powieki, by powstrzymać potok łez.

- Wszystko będzie dobrze. A co do naszej wspólnej nocy... - zaczął Luka, a ona odniosła wrażenie, że ten czytał jej w myślach. - Jeżeli zrobiłem coś złego...

- Nie. - przerwała mu. - Nic się nie stało. Możemy porozmawiać o tym innym razem? Myślę, że jeszcze nie jestem gotowa. - powiedziała.

- Oczywiście. Co tylko zechcesz. - odpowiedział Luka.

Powiedziawszy to, objął ją mocniej. Był dla niej tak troskliwy. W momencie, gdy on trzymał w ramionach swój największy skarb, a jego serce wypełniała radość, Chloe nie odczuwała niczego poza strachem. Dręczyła ją myśl, że jej ukochany ma objęciach nie jedną, a dwie osoby...

ADRIEN

Słysząc słowa cioci o mało co nie zadławiłem się zapiekanką. Jak się domyśliła? Naprawdę byliśmy tak bardzo nieostrożni?

Rzuciłem wzrokiem na kobietę. Z ogółu spokojna Erika Louraine właśnie przybrała postać zdenerwowanej do granic wytrzymałości Emilie Agreste. To oznaczało tylko jedno - albo ja i Felix szybko uciekniemy, albo poniesiemy śmierć na miejscu. Nasze tłumaczenia w tym przypadku były bezcelowe.

Mój kuzyn wydawał się być nad wyraz spokojny. Czy on zdaje sobie sprawę co nas czeka?

- Wyjaśni mi ktoś to wreszcie!? Felix! - krzyknęła.

- Czemu nas osądzasz? - zapytał oburzony i zatopił zęby w kolejnym kawałku swojego kulinarnego dzieła.

On mnie rozbraja. Igra z ogniem. Co za idiota...

- Cóż, może dlatego, że obok łóżka znalazłam stare rachunki, a moje pudło z dokumentami leżało w zupełnie innym miejscu!? - wykrzyczała.

Teraz już byłem totalnie zdezorientowany. Przecież wszystko było odłożone na swoje miejsce. Ani centymetra różnicy. Jak to się stało?

- Hmm... To dobry dowód. A za co był ten rachunek? - mówił dalej Felix.

- Serio Felix? Serio? To nie jest w tym momencie ważne! Grzebaliście w moich rzeczach! - jej twarz była niemal purpurowa ze złości.

- Gdybyś nie ukrywała przed Adrienem tego, że potajemnie korespondujesz z rodzicami jego byłej dziewczyny, to byśmy tego nie zrobili. - rzucił.

Aż otworzyłem usta ze zdumienia. Czy on naprawdę to zrobił? Chyba pierwszy raz przeciwstawił się własnej matce. Z jednej strony go podziwiam. Chętnie bym mu pogratulował, gdyby nie to, że właśnie totalnie nas wkopał.

Reakcja cioci była niesamowita. Nagle cała złość zniknęła. Jej twarz wróciła do naturalnego odcienia, a w jej oczach pojawił się żal.

- Ja... Jak dużo wiesz? - zwróciła się do mnie.

- Nadal za mało. - westchnąłem.

- Adrien, kochanie... Błagam, nie rób tego. Nie próbuj odkrywać prawdy. Grozi Ci wielkie niebezpieczeństwo. - mówiła, a jej głos się łamał.

Nie wiedziałem co o tym myśleć. Z jednej strony byłem zły, że cokolwiek przede mną ukrywała i to tak długo, ale z drugiej było mi jej strasznie żal.

- Przykro mi, ciociu... Teraz już nie ma odwrotu. - szepnąłem cicho, nawet nie patrząc w jej stronę.

Załkała i w błyskawicznym tempie wtuliła się we mnie, prosząc co chwilę, bym porzucił swoje zamiary. Nie potrafiłem odwzajemnić jej ciepłego matczynego uścisku. Nadal wpatrywałem się w wybrany punkt na stole.

Nie miałem ochoty siedzieć dłużej w tym pomieszczeniu. Powoli wydostałem się z objęć cioci, wstałem i udałem się do swojego pokoju.

Zaraz po tym jak zamknąłem drzwi usłyszałem kroki. To pewnie ciocia nadal chce przekonywać mnie, bym zrezygnował z Marinette. Nie ma mowy. Przekręciłem klucz i położyłem się na łóżku. Miałem ochotę zacząć się pakować i wylecieć już dziś, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie miałem na nic siły.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Milczałem. Nie chcę z nikim rozmawiać.

- Adrien, proszę, otwórz! Musimy pogadać! - mówił mój kuzyn.

- Nie mam ochoty na rozmowę! - odpowiedziałem.

- Dobra, jak sobie chcesz! - rzucił.

Nagle drzwi z impetem otworzyły się. Cud, że nie wypadły z zawiasów. Przestraszony w ciągu sekundy podniosłem się z łóżka. Do mojego pokoju wszedł zadowolony Felix ocierając z ramion niewidoczny kurz.

- Jesteś idiotą. - powiedziałem i ponownie rzuciłem się na łóżko.

- Wiem. - odparł z uśmiechem.

- Przecież mówiłem ci, że nie chcę rozmawiać. - wyrzuciłem.

- Powiedz mi coś, czego nie wiem. - skwitował.

Zamknął drzwi (a raczej próbował, bo zamek był zupełnie zniszczony; ciekawe czyja to wina...) i usiadł na krześle przy biurku.

- Może jakieś podziękowania? - powiedział oburzony.

- Niby za co? - odburknąłem, ale nagle dotarł do mnie sens jego słów. - Chwila. To twoja sprawka? - zapytałem.

- Jasne, że moja. Jak inaczej chciałeś się czegoś dowiedzieć? Wyszło perfekcyjnie. I pomyśleć, że wystarczył jakiś stary rachunek i to głupie pudło. - mówił z wielką pretensją w głosie.

Zatkało mnie. Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. To wszystko już mnie przytłacza.

- Jesteś geniuszem zła. Ludzie powinni się ciebie bać. - rzuciłem cicho. - Jak ona się czuje?

- Nie jest tak źle, jak myślisz. Ma poczucie winy i wyraźnie się o ciebie martwi. Spokojnie, uspokoi się, wtedy z nią porozmawiasz jeśli chcesz. - stwierdził.

- Jutro wracam do Paryża. - powiedziałem cicho.

- Lecę z tobą. - rzucił.

- Chyba sobie żartujesz...

- Niby czemu? Mama będzie spokojniejsza, kiedy będę z tobą. Nie o to ci chodzi? - zapytał. -

Miał rację. Niestety, jak zawsze. Tylko on może mi pomóc.

- A poza tym poznam twoją dziewczynę... - powiedział i poruszył brwiami. - Mój braciszek tak szybko dorósł... - otarł z oka fikcyjną łzę.

- To nie moja dziewczyna.

- To jeszcze się okaże... Idę się pakować. - rzucił i w podskokach opuścił pokój.

Jutro rano mamy samolot. Mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się zamienić chociaż słowo z ciocią. Wracam do ciebie, Marinette!


----------------------------------------------------------
Powiem tylko jedno: OBLIVIO TO NAJLEPSZY ODCINEK TRZECIEGO SEZONU ❤ Polecam z całego serduszka 💖

Miłego czytania, Kochani 🐾

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro