35. "Teraz albo nigdy!"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Główna baza antagonisty nie uległa żadnej zmianie od siedmiu lat. Na wprost od wejścia znajdowała się długa ścieżka, dookoła której rosły setki rozmaitych krzewów. Ich kwiaty były białe i delikatne, co zupełnie kłóciło się z panującym tu mrokiem. To właśnie tego miejsca każdy z nich pragnął uniknąć.

Nie pomylili się. Na końcu kwiecistej drogi stał Gabriel Agreste. Odwrócony do nich plecami usilnie wpatrywał się w oświetloną posturę swojej żony. Jego mowa ciała również pozostała niezmienna. Stał w pozycji wyprostowanej z lekko uniesioną głową, a swoje dłonie splótł za sobą (tak, jak zwykł to robić sprzed laty).

- Gratuluję... - usłyszeli głos mężczyzny.

Każdy z nich obdarzył innych zdziwionym i niepewnym spojrzeniem, po czym zaczęli powoli zbliżać się do niego.

- Siedem lat to bardzo dużo czasu. Naprawdę jestem zaskoczony. - kontynuował.

- Nie przyszliśmy słuchać twoich mądrości. - syknął Nino.

- Przyszliśmy skończyć z tym raz na zawsze. - dokończył Luka.

Agreste odwrócił się do swoich towarzyszy i zaczął dokładnie im się przyglądać.

- Chloe Bourgeois, zupełnie nie przypominasz dawnej siebie. Możesz w to nie wierzyć, ale Audrey byłaby z Ciebie dumna. - zaczął.

Chloe popatrzyła na niego bez żadnych emocji. Na wspomnienie o matce w jej oku zakręciła się łza. Zawsze starała się zrobić wszystko, by przypodobać się rodzicielce, jednak na próżno. Był okres, w którym wielka Audrey Bourgeois poświęcała córce odrobinę uwagi. Były to początki bohaterskiej kariery blondynki. Nadzieja nastolatki przeminęła, kiedy jej matka ponownie wyjechała z Paryża zostawiając ją bez słowa. Wtedy przestała się starać. Z pomocą przyszła Marinette, która wspierała ją bez względu na wszystko, dzięki czemu dziewczyna zyskała sympatię Alyi i reszty klasy. Nie potrafiła okazać wdzięczności jaką darzy granatowowłosą.

- Luka Couffaine - kiedyś zauroczony małą niezdarną Marinette, a teraz bez reszty zakochany w córce burmistrza. Najstarszy i najbardziej inteligentny z całej grupy. Jesteś kopią swojego ojca. - zwrócił się do chłopaka Gabriel.

- Znasz mojego tatę? - zapytał.

- Nawet nie wie, jak wiele stracił, zostawiając ciebie i twoją siostrę.

Słysząc to Luka spuscił wzrok. Nigdy nie wybaczył ojcu tego, że opuścił ich, kiedy on i Juleka mieli tylko kilka lat. Mimo wieku dziecięcego chłopak doskonale go pamiętał. Gdy tylko zamykał oczy, widział go. Bez trudu rozpoznałby go w tłumie. Niejednokrotnie podczas samotnych spacerów wypatrywał tych starannie ułożonych czarnych włosów i błękitnych oczu, które zresztą po nim odziedziczył. Nigdy więcej nie udało mu się z nim spotkać, a w jego sercu nadal znajdowała się pustka.

- Alya Cesaire... Nie mogę zrozumieć dlaczego ukrywasz się pod maską. Jesteś chyba najbardziej odważną posiadaczką Miraculum w historii, a mimo to, gdy martwisz się o swoich najbliższych, twoja nieustraszoność znika. Zamiast stawić czoła sytuacji, wybierasz najmniej odpowiednie rozwiązanie, bo boisz się tego, co może nastąpić. Za dużo myślisz o przyszłości, nie sądzisz? - powiedział do rudowłosej.

Dziewczyna zacisnęła pięści. Nie potrafiła wybaczyć sobie tego, że przez tyle lat okłamywała swoją najlepszą przyjaciółkę - niewinną Marinette, która zrobiłaby dla niej wszystko, nawet jeśli miałoby to zaszkodzić jej samej. Ta myśl niszczyła ją od środka za każdym razem, gdy o niej myślała. Nie mogła odpowiedzieć sobie na pytanie "Dlaczego?". Być może za bardzo bała się, że ją straci?

- Nino Lahiffe - najlepszy przyjaciel mojego syna. Lojalny i wspaniałomyślny. Oddany swojej pasji. Nie chcesz sprawić nikomu zawodu. - mówił Agreste, po czym wskazał na resztę bohaterów. - Dlatego nie powiedziałeś im o tym, że wcale nie chcesz odzyskać Miraculum.

- Już raz zawiodłem Adriena. Nie chcę zrobić tego ponownie! - krzyknął chłopak.

Wiedział, że wtedy powinien o niego walczyć. Zawsze to robił, więc dlaczego siedem lat temu się poddał? Widząc swojego przyjaciela w sidłach Akumy, nie zobaczył w nim złoczyńcy, lecz chłopaka chcącego odzyskać odebrane mu szczęście. Gdy widział, jak bardzo zdeterminowany chęcią uratowania matki jest Adrien, nie potrafił mu tego zabrać. Miał wrażenie, że to część modela, głęboko w nim ukryta, która wręcz prosi o wolność. Wiedział, że wtedy mogło kierować nim współczucie i lekkomyślność, ale myśląc nad tym dłużej, coraz bardziej wierzył w to, że gdyby sam uzyskał szansę na uratowanie bliskiej osoby, zrobiłby to samo.

- Jesteście tak bardzo zdruzgotani... - stwierdził Gabriel.

Wszyscy popatrzyli na niego gniewnie, szykując się do ataku. Ten jednak uniósł ręce w geście kapitulacji, co bardzo zdziwiło bohaterów, jednak nie spowodowało zaniku nienawiści, jaką czuli w tym momencie.

- Nie chcę z wami walczyć. - odparł Agreste z pełną powagą.

- Więc czego chcesz? - zapytała z niechęcią Alya.

- Tego samego, co wy. Chcę wreszcie to zakończyć. Chcę uratować mojego syna. - zapewniał.

- Dlaczego mamy ci wierzyć? - prychnął Nino.

Projektant ponownie odwrócił się do "sarkofagu" swojej żony i przez chwilę milczał.

- Już wystarczająco go skrzywdziłem. Usiłowałem przywrócić jej życie, a przy tym złamałem jedyną daną jej obietnicę. Przed śmiercią błagała, bym zrobił wszystko, by Adrien był bezpieczny i szczęśliwy. Nawet tego nie potrafiłem uczynić. Gdyby mogła teraz na mnie spojrzeć, patrzyłaby z pogardą, a gdyby mogła coś powiedzieć, wolałaby milczeć. Dlatego błagam, zróbcie wszystko, by ich ocalić. Ja nie mam takiej mocy. To was kochali naprawdę. W was pokładali nadzieję. Pokażcie im, że nic się nie zmieniło.

- Nie możesz po prostu kazać Akumie wynieść się z ich serc? - wykrzyknęła Alya.

- Właśnie tu leży problem. Nie, nie mogę. Kiedy Akuma opanuje serce ofiary, nie tylko moja wola jest potrzebna, by się jej pozbyć. Sam opętany musi chcieć, by zniknęła. - powiedział antagonista.

- W takim razie co musimy zrobić? - zapytała Chloe.

- Sprawić, żeby to, co najbardziej ich zraniło, zaprzestało dominacji. Wtedy ich serce bedzie wolne.

Wszystko stało się jasne. Nie znaczy to jednak, że rozwiązanie jest proste. Uratowanie Marinette wiązało się z rzeczą niemal niemożliwą, ponieważ dziewczyna musiała wybaczyć swoim przyjaciołom. Jeżeli chodzi o Adriena, to sprawa wygląda o wiele trudniej. Nikt do końca nie wiedział w jaki punkt powinni uderzyć, by chłopak wrócił do swojego prawdziwego "ja". Wiedzieli, że przed nimi dużo pracy.

- Nie traćmy czasu! - rzuciła Chloe.

Po chwili cała grupa ruszyła do wyjścia, jednak już przy pierwszym kroku Gabriel znów postanowił ich zatrzymać.

- Jeszcze jedno! Nie pozwólcie mojemu synowi mnie odnaleźć. Już za dużo przeżył, a poza tym nie zasługuję na to, by go zobaczyć. Chcę żeby był szczęśliwy. - poprosił Agreste.

Nino kiwnął głową na znak zrozumienia. Nie mógł zaprzeczyć, że Gabriel był bliski zniszczenia życia swojemu synowi, ale był w końcu jego ojcem, a blondyn na pewno wybaczy mu wydarzenia sprzed lat. Zależało mu na zgodzie między ojcem a synem, ale postanowił, że nie będzie w to ingerował, lecz pozwoli działać przeznaczeniu.

Przyjaciele opuścili kryjówkę. W pierwszej kolejności postawili sobie za cel pozbycie się Akumy z serca Marinette, ponieważ sądzili, że dziewczyna jest kluczem do serca Adriena i że tylko ona potrafi go ocalić.

Jak się okazało bohaterowie nie musieli się wysilać, by odnaleźć fiołkowooką. Dziewczyna właśnie stanęła w drzwiach gabinetu projektanta. Gdy zobaczyła drużynę na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech. Powolnym krokiem zbliżała się do nich. Jej spojrzenie było zimne.

- Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo się o was martwiłam. Chyba się zgubiliście. - powiedziała ze sztuczną troską w tonie głosu. - Rodzice nie nauczyli was, że nie powinno się wtrącać w nie swoje sprawy? - wycedziła przez zęby.

Teraz albo nigdy.

Dziewczyny podbiegły do niej, by wymusić atak, a Luka i Nino szybko złapali Marinette, tak uniemożliwić jej ruch.

- Właściwie to szukaliśmy ciebie. - powiedziała Alya.

Granatowowłosa słysząc to spróbowała wyrwać się z uścisku Viperiona i Carapace'a, jednak na próżno.

- Byłoby o wiele wygodniej, gdybyś współpracowała. - rzucił Luka.

- Chciałbyś! - krzyknęła.

- Nie martw się. Już niedługo do nas wrócisz, Mari...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro