37. Misja "Couffaine"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Droga do Mistrza zdawała się wydłużać w nieskończoność. Marinette była wulkanem emocji. Z jednej strony cieszyła się, że znów zobaczy swoją maleńką przyjaciółkę, ale z drugiej bała się, że już nie będzie tą samą wspaniałą Biedronką - ulubienicą całego Paryża. Nie mogła znieść tego, że uległa Akumie, co utwierdziło ją w przekonaniu, że już nie jest tą niezwyciężoną i nieustraszoną obrończynią miasta. Nie wiedziała czy powinna odzyskać Miraculum. Jej serce biło coraz mocniej z każdą sekundą.

- Dobrze się czujesz, Mari? - zapytał Luka, który doskonale wiedział, kiedy jej głowę zaprzątają troski.

Marinette popatrzyła na niego, po czym odwróciła wzrok, który spoczął na blondynce.

- Nie przejmuj się mną. - powiedziała szybko.

Nie dając chłopakowi zareagować natychmiast popędziła do swojej przyjaciółki. Chloe była wyraźnie osłabiona.

- Chloe! - zaczęła Marinette.

- O! Widzę, że już Ci lepiej. - powiedziała Chloe z wymuszonym uśmiechem.

- Odrobinkę... - odparła - ... Ale widzę, że Tobie gorzej. - rzuciła.

Chloe słysząc to zbladła jeszcze bardziej.

- Nie wiem o co Ci chodzi. Wszystko jest w porządku, Mari. - powiedziała cicho.

- Twoja twarz mówi co innego. Już nie pamiętasz, co działo się rano? - przypomniała granatowowłosa.

- Nie wracajmy do tego, proszę. - zażądała, po czym przyspieszyła kroku.

- Chloe, co się z Tobą dzieje? - zawołała za nią Marinette i ruszyła w jej ślady.

Reszta przyjaciół bacznie przyglądała się dziewczynom. Fiołkowooka zauważyła reakcję towarzyszy. Gestem ręki nakazała Luce iść dalej. Ten tylko się uśmiechnął i wykonał polecenie.

- Hej, zamierzasz iść bez nich? - zapytała Alya.

- Spokojnie. Chloe ma gorszy dzień. Marinette chce z nią porozmawiać na osobności. Przyda im się rozmowa po latach - wytłumaczył.

- Marinette potrzebuje teraz opieki. Dopiero co została wyleczona. Nie możemy ryzykować. - mówiła zmartwiona dziewczyna.

Luka przystanął na chwilę i złapał bohaterkę za ramiona.

- Po prostu jej zaufaj. Ona wie co robi. - powiedział spokojnie.

Alya niepewnie kiwnęła głową. Nino podszedł do niej i objął ją ramieniem.

- Wiem, że to nadal twoja mała, niezdarna Marinette, ale musisz pozwolić jej dorosnąć. - dodał Nino.

Rudowłosa popatrzyła na nich przez chwilę. Bardzo cieszyła się, że ma przy sobie wspaniałych przyjaciół.

- Kocham was! - powiedziała zamykając ich w silnym uścisku.

- Hej! - oburzył się Nino. - Jak to "was"?

- Dobrze wiesz, że Ciebie bardziej. - dodała i złożyła na jego ustach krótki pocałunek.

Tymczasem Marinette próbowała wyciągnąć informacje o stanie blondynki. Niejednokrotnie pytała dziewczynę o co chodzi. Ta jednak milczała. Fiołkowooka w końcu nie wytrzymała. Wyprzedziła przyjaciółkę i stanęła naprzeciw uniemożliwiając jej dalszą wędrówkę.

- Zostaw mnie w spokoju. - odezwała się wreszcie blondynka.

- Co ja Ci takiego zrobiłam? - zapytała zdezorientowana Marinette.

Chloe posmutniała. Wcale nie chodziło jej o Mari. Gdy tylko przyjaciółka przypomniała jej o porannych wydarzeniach, poczuła się bezsilna. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała przyznać się do swoich podejrzeń. Bała się jednak reakcji przyjaciół, a przede wszystkim reakcji Luki. Nie była niczego pewna na sto procent, ale czuła, że musi podzielić się tą informacją z granatowowłosą.

- Nie chodzi o Ciebie... - zaczęła niepewnie.

- Więc o co?

Chloe spusciła wzrok. To był ten moment. Wzięła głęboki oddech i ponownie spojrzała na dziewczynę.

- Boję się o tym mówić. Bo widzisz... Zanim cokolwiek powiem, obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz. W szczególności Luce. Sama muszę rozwiązać tą sprawę.

- Przerażasz mnie. Oczywiście, że obiecuję. - powiedziała przykładając dłoń do miejsca, w którym znajduje się serce.

- Mam pewne przypuszczenia. Moje życie może zmienić się nie do poznania. Być może będę potrzebować waszej pomocy. Boję się Mari. Tak bardzo się boję...

- Co tylko zechcesz. Dobrze wiesz, że cokolwiek się nie stanie, możesz na nas liczyć.

- Ja... Ja myślę, że... Jestem w ciąży, Marinette. - powiedziała szybko i zamknęła oczy, czekając na reakcję przyjaciółki.

Marinette przez chwile milczała próbując zebrać myśli. Sama nie wiedziała co o tym myśleć. Z jednej strony była to zdrada ze strony przyjaciółki i narzeczonego. Chociaż czy można tu mówić o zdradzie? Od siedmiu lat dziewczyna żyła w tak wielkim kłamstwie, że wszystko zdawało się być fikcją. Mimo to od zawsze wiedziała jak wielką miłością darzy się ta dwójka. To wszystko było dla niej trudne.

- Marinette, powiedz coś, proszę. - zaczęła przestraszona reakcją przyjaciółki dziewczyna. - Wiem, że teraz mnie znienawidzisz. To dziecko Twojego narzeczonego. Pomyślisz, że celowo chciałam Cię skrzywdzić, ale w życiu bym tego nie zrobiła. - załkała. - Tego wieczora, widząc Cię z Adrienem na konferencji, poczułam ulgę. Czułam, że to jedno wielkie kłamstwo wreszcie się skończy, że wreszcie będziemy szczęśliwi, jak za starych dobrych czasów. Szóstka przyjaciół razem na zawsze. Nieustraszeni obrońcy Paryża. Spotkałam Lukę i powiedziałam mu o wszystkim. O tym, że wszystko może wrócić do normy. A potem... Pocałowałam go. Wiesz, co wydarzyło się później. Nie wiem, co ja sobie wtedy myślałam. Naprawdę nie wiem. Wybacz mi, proszę. Zbyt długo nie miałam Cię przy sobie.

Marinette poczuła, jak jej serce pochłania ciepło. Przypomniała sobie, jak ważna była dla niej Chloe. Jak ważna jest nadal. Chciała dla niej jak najlepiej.

Marinette klęknęła przed blondynką i popatrzyła na jej brzuch.

- Więc mówisz, że to mały Couffaine narobił dziś rano tyle bałaganu? - powiedziała śmiertelnie poważnie.

Chloe popatrzyła ze zdziwieniem na granatowowłosą, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. Marinette po chwili zrobiła to samo. Gdy obie opanowały atak śmiechu, Chloe zamknęła Mari w silnym uścisku.

- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo za Tobą tęskniłam! - powiedziała z ulgą Marinette.

- I viceversa Dupain-Cheng. - odpowiedziała blondynka.

- Będę dla tego szkraba najlepszą ciocią, o jakiej mógłby marzyć. Obiecuję! - dodała fiołkowooka.

- Nie śmiem wątpić. - zaśmiała się Chloe. - Wracajmy do reszty. Mamy jeszcze misję do wypełnienia. - rzuciła, po czym ruszyła przed siebie.

Na twarzy Marinette od razu zagościła troska.

- Chloe! - krzyknęła za nią dość zmieszana.

- O co chodzi? - zapytała.

- Nie uważasz, że ratowanie Adriena może być niebezpieczne?

- Jak każda misja. - rzuciła blondynka.

- Oczywiście. Dla nas. A dla niego? - pokazała na brzuch dziewczyny.

- Nie martw się. Nie pozwolę zrobić krzywdy ani sobie, ani mojemu maleństwu.

Marinette słysząc to trochę się uspokoiła, choć nadal nie była pewna co do udziału przyjaciółki w tej misji.

Po krótkiej chwili dziewczyny dogoniły resztę grupy.

- I jak? Wymieniłyście ploteczki z ostanich siedmiu lat? - zaśmiał się Nino.

- Jaki ty jesteś zabawny... - rzuciła sarkastycznie narzeczona mulata.

- To jeden z wielu moich talentów. - powiedział i pochylił się do pocałunku, jednak Alya przyłożyła mu dłoń do ust.

- Wolnego. - zaśmiała się.

Nino udał oburzonego i objął ją ramieniem. Cała grupa patrzyła na nich rozbawiona. Chloe impulsywnie spojrzała na Lukę, który niby przypadkiem zrobił dokładnie to samo. Chloe zarumieniła się i odwróciła wzrok.

- Dobrze, chodźmy wreszcie. Czas ucieka, a my mamy jeszcze jedno zadanie. - powiedział Luka.

Niedługo potem wszyscy stanęli przed drzwiami mieszkania Mistrza Fu. To, co zobaczyli, totalnie ich przeraziło. Mieszkanie było zdemolowane. W rogu siedział ranny Mistrz, trzymając w ręku pudełko z Miraculami. Marinette nie czekając ani chwili podbiegła do niego.

- Wszystko w porządku, Mistrzu? Co tu się wydarzyło? - zapytała zmartwiona.

- To Chat Blanc. - odpowiedział resztą sił. - Zabrał Miracula.

- Jak to? Które? - zapytała Chloe.

- Biedronki i Czarnego Kota.

---------------------------------------------------------
Wracam po długiej przerwie. Wasze komentarze, wiadomości prywatne, jak i ilość odsłon książki zmotywowały mnie do działania. To dzięki Wam pojawia się rozdział. Jesteście wspaniali 💖 Dziękuję za waszą wiarę i wsparcie. Miłego czytania. Kolejny rozdział pojawi się we wtorek/środę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro