6. Decyzja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARINETTE

- Luka?! Słyszysz mnie? - krzyczałam załamana, ponieważ od dłuższej chwili nie odpowiadał.

- Mówię poważnie. Nie sądziłem, że pierwszy lepszy model... - mówił cicho, ale nie dokończył, chyba nie miał serca mi tego powiedzieć. - Marinette, nie utrudniaj tego, proszę.

- Nie rozumiem Cię. Nic nie zrobiłam. Przysięgam... - byłam tak zapłakana, że ledwo co mogłam mówić.

Rozłączył się. Byłam w szoku. Załamałam się. Przez dłuższą chwilę ślepo patrzyłam na ścianę. Telefon znowu zadzwonił. Nawet nie spojrzałam kto to.

- Luka!? - krzyknęłam desperacko.

- Marinette... Czyli już się dowiedział... - powiedziała ze smutkiem Alya.

- O czym ty mówisz?

- Przykro mi... - szepnęła i rozłączyła się.

Usłyszałam dzwięk powiadomienia z Messengera. To Alya. Przysłała jakiś załącznik. To co zobaczyłam... Nawet nie wiedziałam jak zareagować, ale wiedziałam co zrobić.

Ja: Jutro w moim biurze o 9.00. Lepiej żebyś się pojawił.

Adrien: Wiedziałem, że zmienisz zdanie.

***

Na szczęście rano zdążyłam wejść do najbliższego kiosku po gazetę. Wpadłam do pracy jak poparzona. Nie zwracałam uwagi, że ludzie patrzą. Nie po tym co wczoraj widziałam. I tak myślą, co chcą. Nie pokaże im, że obchodzi mnie ich opinia.

Zniecierpliwiona patrzyłam na zegarek. 8:53. Te kilka minut ciągnęło się w nieskończoność. Usłyszałam jak, ktoś puka w drzwi.

- Proszę. - rzuciłam obojętnie.

- Witaj. Cieszę się, że chcesz pogadać. - powiedział z uśmiechem, ale gdy mnie zobaczył jego wyraz twarzy się zmienił - Hej, płakałaś?

Patrzyłam na niego piorunującym wzrokiem. Powoli wstałam i odsunęłam się od biurka. Nie mogłam się już dłużej hamować. Wybuchnęłam płaczem, podbiegłam i zaczęłam okładać pięściami jego brzuch. Wkurzał mnie brak reakcji, więc wkładałam coraz więcej siły. Nadal nic. Złapał mnie za nadgarstki tak, że nie mogłam ruszać rękoma.

- Puszczaj mnie! Jesteś bezczelną świnią! Zniszczyłeś mi życie! - krzyczałam rzucając w jego stronę najgorsze obelgi jakie tylko cisnęły mi się na język.

Próbował mi coś powiedzieć, ale nie słuchałam. Nadal krzyczałam. Miał tego wyraźnie dosyć. Zakrył mi usta.

- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony.

Pociągnęłam go do biurka i rzuciłam mu gazetą w twarz.

- Zafundowałeś mi swiatową sławę, nie ma co! Moja przyjaciółka się nie odzywa, a narzeczony karze mi się wynieść z domu! Nie sądziłam, że jesteś aż tak rozwydrzony. Bo co? Bo zerwałam naszą umowę!? Myślałeś, że tym cokolwiek osiągniesz!?

Nie odpowiadał. Patrzył na artykuł. Złapał się za głowę.

- Powiedz coś! - krzyknęłam zniecierpliwiona.

- Marinette... Co to jest do cholery? - zapytał zdezorientowany.

- Tylko nie próbuj mi wmawiać, że to nie twoja sprawka. - powiedziałam zdenerwowana.

- Muszę Cię zmartwić. Nie moja. - powiedział, jak najbardziej poważnie.

Wciąż patrzył na zdjęcia. Na jednym - my razem w restauracji. Na kolejnym - w jego samochodzie. Na ostatnim - w moim domu, wtedy kiedy chciał mnie pocałować.

ADRIEN

Nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Jednak zdjęcia pokazywały wszystko. Gdybym nie był sobą sam bym w to uwierzył.

- "Marinette Dupain-Cheng - projektantka zdobywa sławę z pomocą przystojnego modela. Ich romans jest tylko szansą na światową karierę kobiety? Czy naprawdę była na tyle zdesperowana, by wejść Agrestowi do łóżka?" - czytałem cicho.

To mało zabawne. Jesteśmy w kropce. Każdy ruch z naszej strony odbije się na kolejnym artykule. Szukałem rozwiązania, ale każde z nich po dłuższym namyśle okazywało się bezsensowne.

Marinette usiadła przy biurku i ukryła twarz w dłoniach.

- I co ja teraz zrobię? - zapytała cicho łamiącym się głosem.

- Nie mam pojęcia...  Dobrze się czujesz? - zapytałem i dopiero po chwili zrozumiałem, jak głupie było to pytanie.

- A jak mogę się czuć? Nagle straciłam przyjaciółkę, narzeczonego, szansę na spelnienie marzeń, dobry wizerunek, dom i pracę. - była bezsilna.

- Pracę? - zdziwiłem się.

- Jutro ma tu nie być po mnie śladu. Rujnuję wizerunek firmy. Cóż, chyba zacznę się pakować... - zrezygnowana wstała i zaczęła powoli składać swoje projekty. Widziałem jak z każdą łzą traci wiarę. Co mam zrobić? Siedziałem w bezruchu wpatrując się w puste już biurko. Wpadłem na pomysł. Wiem, że znienawidzi mnie za to, co za chwilę powiem, ale to chyba najrozsądniejsze wyjście.

- Wiem co zrobimy... - zacząłem niepewnie.

Spojrzała na mnie, a w jej oczach widziałem cień nadziei.

- Dajmy im to, czego chcą - powiedziałem najbardziej poważnie, jak tylko umiałem.

Zaśmiała się histerycznie i już miała coś powiedzieć, ale jej przerwałem.

- Pokażmy im, że mają rację. Poudajemy związek przez jakiś czas. Potem "rozstaniemy się" w warunkach pokojowych i nie będą już mieli tematu do poruszenia. Czar pryśnie, temat stanie się nudny.

Odwróciła się i podeszła do okna. Przez dłuższą chwilę patrzyła na ruchliwą ulicę.

- Marinette, wiem jak to brzmi, wiem, że to nie w twoim stylu... - mówiłem spokojnie, a ona spojrzała na mnie - ...ale masz inny plan?

MARINETTE

Jego "plan" był śmieszny. Miałam rzucić wszystko i bawić się w jakieś głupie gierki? Ciekawe co teraz w moim rozumieniu oznacza "wszystko". Przecież nie mam nic. Wszystko straciłam.

- Tak, mam inny plan - powiedziałam szorstko. - Wyjechać jak najdalej stąd i nikt ani nic mnie nie powstrzyma.

Zaczęłam wyciągać wszystko z mojej szafy. Nie wiedziałam, że mam tutaj tyle rzeczy.

- Dobrze. Poddaj się, śmiało. Zapomnij o swoim wspaniałym narzeczonym, o swoich bliskich, o marzeniach, o wszystkim. Droga wolna. Masz szansę to odzyskać, a ja Ci pomogę. Ale jeśli wolisz uciec... Twój wybór. - powiedział.

Zaczęłam bić się z myślami. Tak bardzo chcę żeby to wszystko się nie wydarzyło. Chcę żeby było jak dawniej.

ADRIEN

Zszokowała mnie jej odpowiedz. Naprawdę chciała wszystko rzucić? Bez podjęcia próby uratowania wszystkiego? Nie mogłem znieść tego poczucia winy. Przecież to wszystko przeze mnie. Muszę jej pomóc.

Widziałem, że się zastanawia. Szkoda, że i tak się nie zgodzi. Niech wyjedzie skoro tak bardzo chce. Nie wybaczę sobie tego, jeżeli do zaszyje się gdzieś na końcu świata i do końca swojego życia będzie wspominać ten dzień. Dzień, w którym wszystko straciła. Chyba nie zamierzała zmienić zdania. Zrezygnowany zmierzałem w stronę wyjścia, gdy nagle się odezwała.

- Chcę to naprawić. Jeżeli jedynym sposobem na odzyskanie dawnego życia jest udawanie twojej dziewczyny, to zrobię to. Bez względu na konsekwencje. Nie mam nic do stracenia.

- Dobrze, jeszcze o tym porozmawiamy. A teraz pomogę ci znieść te pudła do samochodu.

Zobaczyłem strach w jej oczach. Wiedziałem o co chodzi. Bała się, że ktoś nas zobaczy. Cóż, chyba i tak nie pogorszymy sytuacji. Było mi trochę żal, że nie zwróciła najmniejszej uwagi na to, że nie tylko ona jest poszkodowana. To strasznie wpłynie na moją opinię i zapewne na dalszą karierę... Skąd miałem wiedzieć, że akurat wtedy pojawi się jakiś zapalony fotograf, który uwieczni najciekawsze momenty. A już tym bardziej na prywatnej posesji Marinette. Chwila. Właśnie... Mam świetny pomysł. Ale na razie nie zdradzę go Marinette. Poczekam na odpowiedni moment.

Byliśmy już przy samochodzie. Spakowaliśmy wszystko do bagażnika.

- Dziękuję - powiedziała ze smutkiem. - Pojadę już do domu.

- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się delikatnie. - Do zobaczenia.

Ruszyłem w strone swojego auta. Cały czas miałem w głowie jej pusty wzrok. Zatrzymałem się.

- Hej! - zawołałem, po czym się odwróciła. - Wszystko się ułoży. Obiecuję. - Kiwnęła glową i wsiadła do samochodu.

Kamień spadł mi z serca. Zrobię wszystko żeby mogła wrócić do tego co było i potem już nigdy nie wejdę jej w drogę.

MARINETTE

Nadal nie wierzę, że to zrobiłam. Poziom mojej determinacji sięgnął szczytu.

- Robię to dla Ciebie Luka... - szepnęłam.

Chwyciłam telefon i próbowałam się do niego dodzwonić, ale na próżno. Wiedziałam, że nie odbierze. Planowałam mu wszystko wyjaśnić. Ale co napiszę? "Przepraszam, wcale Cię nie zdradziłam, ale teraz muszę poudawać jego dziewczynę żeby wszystko się ułożyło"? W końcu zdecydowałam, że wyśle mu wiadomość. Ale nie powiem, co planuję. Nie poparłby tego.

Ja: Wiedz, że to wszystko robię dla Ciebie.

Wysłałam. Nie oczekuję odpowiedzi. Chcę tylko żeby wiedział.

To będzie ciężki okres...

---------------------------------------------------------
Hej ❤ Rozdziały będę wstawiać co drugi dzień. No chyba, że najdzie mnie wena, to wstawię rozdział szybciej. Mam nadzieję, że nowy rozdział się podoba 📚

Dziękuję za wszystkie odsłony i gwiazdki ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro