8. Maska

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARINETTE

Stałam sama na środku ogromnej sali. Ubrana byłam w piekną suknię balową w kolorze żywej czerwieni. Zdobiły ją średniej wielkości czarne kropki. Nie pamiętam żebym taką miała... Co chwilę oglądałam się wokół siebie z nadzieją, że jest tu ktoś oprócz mnie.

- My Lady! - usłyszałam doskonale znany mi głos.

Zaczęłam biegać po całej sali szukając... Właśnie. Kogo?

- Gdzie jesteś? - krzyczałam.

- Bliżej niż Ci się wydaje. Musisz sobie tylko przypomnieć... - powiedział spokojnie.

- Ale co przypomnieć? Proszę, pomóż mi! - błagałam.

Na jednym ze stołów zauważyłam czarną maskę. Opadłam na kolana trzymając ją w dłoniach. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć.

- Marinette!

Nie mogłam się uspokoić. Krzyczałam jeszcze głośniej.

- Marinette! Obudź się!

Otworzyłam zapłakane oczy. Zobaczyłam siedzącego na moim łóżku Adriena. Szybko go przytuliłam chcąc się uspokoić.

- Co się stało? Krzyczałaś przez sen. - zapytał przerażony.

- To tylko jakiś koszmar. Już wszystko w porządku. - zapewniałam go, chociaż wiedziałam, że to nieprawda. - Która jest godzina?

- Jest 15:00. Chyba pora zacząć się przygotowywać. - powiedział smutno. - Ale najpierw zjedzmy coś.

Zgodziłam się z nim i poszliśmy do kuchni.

***

Wzięłam szybki prysznic i ubrałam wybraną przez siebie sukienkę - granatową bez ramiączek. Gorę sukienki zdobiły srebrne cyrkonie, a w pasie po boku przyszyta była duża kokarda również z kolorze srebrnym. Włosy rozpuściłam i delikatnie podkręciłam. Moją stylizację dopełniły brokatowe srebrne szpilki.

- To dla Ciebie Luka... - powiedziałam cicho. - To dla Ciebie to wszystko.

Zeszłam na dół. Adrien już na mnie czekał. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę.

- Wyglądasz pięknie. - powiedział i uśmiechnął się szczerze.

- Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech najlepiej jak tylko potrafiłam. - Ty też niczego sobie. - rzuciłam niepewnie.

- Jesteś gotowa? - zapytał zmartwiony.

- Nie wiem czy kiedykolwiek będę. Chodźmy już. - odparłam drżącym głosem.

Ruszyliśmy w stronę samochodu. Całą drogę żadne z nas nie odezwało się słowem. Jeszcze dobrze nie wdrożyliśmy planu w życie, a on już zaczął nas przerastać. Dojechaliśmy na miejsce. Moim oczom ukazał się ogromny budynek, a wokół niego tysiące fotoreporterów i dziennikarzy. Poczułam jak moje serce przyśpiesza.

- Idziemy? - zapytał Adrien.

- Ja... Ja nie mogę. - wracajmy do domu, proszę. - powiedziałam błagalnym tonem.

- Wszystko się uda. Omawialiśmy to setki razy. Zaufaj mi. - próbował mnie uspokoić.

- Nie. Skończmy tę grę dopóki jeszcze możemy. - zażądałam.

- Ale Marinette... - próbował coś powiedzieć, a ja szybko mu przetrwałam.

- Nie "Marinette" tylko odpalaj silnik i wracamy! - podniosłam głos. - Nie zrobię mu tego. Nie skrzywdzę go w ten sposób. Nawet nie chcę myśleć o tym, jak by się czuł, gdyby to zobaczył!

- Tak? A on pomyślał o tym jak ty się poczujesz, gdy totalnie odrzucił cię po jednym głupim artykule? Nawet nie dał ci szansy żeby wyjaśnić tę rzekomą "zdradę"! Marinette ocknij się! Ciągle tylko "Luka i Luka". Napisał do ciebie? Oddzwonił? Zrobił cokolowiek? Tylko ty starasz się żeby ci wybaczył, ale nie uda ci się to jeżeli on ci na to nie pozwoli. - wykrzyczał.

Do moich oczu napłynęły łzy. Miał rację, ale nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że Luka tak łatwo mnie skreślił. Chociaż z dnia na dzień dochodziło to do mnie coraz bardziej.
Poczułam przypływ złości. Po tych kilku latach razem... Wiem, że jesteśmy idealną parą i tak zostanie. Wróci do mnie prędzej niż sądzi Adrien. Jeszcze mu to udowodnię.

Momentalnie wyszłam z samochodu a za mną model. Objął mnie ramieniem i zdeterminowani ruszyliśmy przed siebie. Zanim się zorientowałam wokół nas zebrało się spore grono dziennikarzy. "Jak długo jesteście razem?" "Marinette, czy to prawda, że zostałaś zwolniona?" "Planujecie razem stworzyć nową kolekcję?" Pytania stawały Cię coraz bardziej obciążające. Starałam się ich unikać. Adrien odpowiadał tylko na te wygodniejsze. W końcu padło to, na które nie chciałam odpowiadać.

- Czy Luka Couffaine to jedna wielka pomyłka? - zapytała jakaś kobieta.

Zamarłam. Najgorsze w tym wszystkim było to, że sama nie znałam odpowiedzi. Z całych sił chciałam, by do mnie wrócił. Ale czy nadal kochałam go tak bardzo jak kiedyś? Słowa Adriena dały mi do myślenia.

- Nie chcemy, aby państwo ingerowali w naszą prywatność. - powiedział stanowczo.

- Nie, zaczekaj. - powiedziałam do Adriena, aby udowodnić mu, że sobie poradzę. - Luka Couffaine to wspaniały człowiek. Jest utalentowany, wrażliwy, wspaniałomyślny i na pewno zrobi wielką karierę. Nasze rozstanie wynikło z mojej winy. Nigdy nie był żadną pomyłką. - odpowiedziałam ledwo powstrzymując się od płaczu.

Dziennikarze nie dawali za wygraną. Adrien widział, że zaczyna się to wymykać spod kontroli. Złapał mnie za rękę i pociągnął do środka.

ADRIEN

Jeszcze chwila, a wszystko by się wydało. Na szczęście w porę zabrałem stamtąd Marinette. Zdenerwowała mnie jej bezmyślność. Ona nadal nie widzi, jaki naprawdę jest Couffaine.

- Co ty wyprawiasz? Chcesz żeby pomyśleli, że to wszystko to kłamstwo? Że nic tak naprawdę między nami nie ma? - powiedziałem z wyrzutem.

Spojrzała mi w oczy. Podeszła bliżej, tak, że nasze twarze dzieliły centymetry.

- Bo nic nas nie łączy. Boisz się prawdy? Czy może wmawiasz mi, że Luka mnie nie kocha tylko po to, abyś sam mógł się do mnie zbliżyć? Jak jest Agreste? - wyszeptała.

Tkwiłem w bezruchu. Spojrzałem jej w oczy, chcąc coś powiedzieć. Cokolwiek. Na jej twarzy była maska. Czerwona w czarne kropki. Nie mogłem złapać oddechu. Zamknąłem oczy. Gdy otworzyłem je z powrotem już jej nie było.

- Adrien, wszystko w porządku? - zapytała.

Uciekłem. Jak ostatni tchórz. Byłem przerażony. To co działo się od jakiegoś czasu było niewytłumaczalne. Już pierwszego dnia, gdy spojrzałem w jej fiołkowe oczy, wiedziałem, że nie są mi obce. Byłem pewien, że ten wypadek sprzed kilku lat odebrał mi coś ważnego. Nie raz widziałem ją we śnie. Dlatego spośród tych wszystkich projektantów wybrałem ją. Musiałem się dowiedzieć kim jest. Straciłem zbyt wiele ważnych dla mnie osób. Jeżeli ona jest jedną z nich, to nie odpuszczę. Muszę się tego dowiedzieć.

Wróciłem na salę po około 15 minutach. Marinette stała przy stoisku z trunkami. Szybko podszedłem do niej. Miałem wrażenie, że jest z nią gorzej.

- Ile zdążyłaś tego wypić pod moją nieobecność? - zapytałem z politowaniem.

- Może z 5 kieliszków... Lub więcej... - powiedziała dumnie.

- Dosyć, idzie... - chciałem zabrać ją stamtąd, ale usłyszałem znajomy głos.

- Adrien, długo się nie widzieliśmy... - w jej tonie można było usłyszeć zarzuty.

- Chloe, dobrze wiesz, że wyprowadzka z Paryża była konieczna. Nie raz o tym rozmawialiśmy. Przepraszam, ale nie bardzo mam ochotę Ci się tłumaczyć. - rzuciłem i odwróciłem się w poszukiwaniu Marinette, ale ta zniknęła.

- Nie mów, że przyszedłeś tu z tą ofermą. - zaśmiała się.

- Skąd ją znasz? - zapytałem z nadmierną ciekawością.

- Naprawdę nie pamiętasz? Chodziliśmy do jednej klasy. Pochodzi z Paryża. Ale nie dziwię się, że jej nie kojarzysz. Nigdy nie była kimś wartym uwagi. - powiedziała z zadowoleniem.

Zmroziło mnie. Przecież to niemożliwe. Pamiętałbym moją koleżankę z klasy. Wszystkich pamiętam. Zacząłem szukać dziewczyny. Stała przy ścianie, ledwo trzymając się na nogach.

- Co ty ze sobą zrobiłaś... - powiedziałem cicho. Wziąłem ją na ręce.

- Hej, to twoja wina. - powiedziała, ale język od nadmiaru alkoholu zaczął jej się plątać.

- Tak, co takiego? - zapytałem zrezygnowany, widząc jej stan.

- Wszystko. Ten artykuł, Luka, to, że mnie kochasz... - wymamrotała. - Ale spokojnie... Jesteś na dobrej drodze. Też coś do Ciebie czuję. Na szczęście nigdy się nie przyznam. - zaczęła się śmiać.

Mimowolnie ucieszyłem się, że to powiedziała. Co prawda totalnie pijana, ale powiedziała. Wymknęliśmy się tylnym wyjściem i wróciliśmy do domu. Zaprowadziłem ją do pokoju. Jak tylko padła na łóżko, od razu zasnęła. Przykryłem ją kołdrą i delikatnie pogłaskałem po policzku.

Wziąłem prysznic i położyłem się. Byłem taki szczęśliwy. Szkoda tylko, że ona i tak prędzej czy później wróci do niego. Będę się starał. Mam nadzieję, że mi się uda...

---------------------------------------------------------
Hej! Jako, że zaczynam ferie, wpadłam na pomysł, by zrobić mały maraton. Wstawiłabym kilka rozdziałów jednego dnia. Jeżeli podoba Wam się pomysł, to piszcie w komentarzu. Jeżeli będzie Was dużo, to z pewnością maraton się odbędzie ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro