Harmonia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Zgadzam się. - usłyszałam za plecami  gdy przeglądałam statystyki i inne tabele. Rzuciłam je w powietrze.
- Pozostanę tradycjonalistką. - machnęłam ręką i spojrzałam na chłopaka.
- Już złożyłem wymówienie. Muszę ponieść koszty. Zwyzywali mnie i kazali nie wracać. - na te słowa uśmiechnęłam się delikatnie. W tym czasie podszedł do nas Pep.
- Witamy w drużynie. - Wyciągnął rękę do Neymara, który uścisnął ją, jednak nie wiedział co się dzieje.
-Jak to?
- Róża uznała, że ktoś taki jak ty przyda się w drużynie, a po tym jak przedstawiłem ją zarządowi ma takie same uprawnienia jak ja i jej zdanie liczy się tak samo jak moje. Dlatego postanowiłem jej zaufać. Widziałem jak z nią grałeś i myślę, pomimo tego, że mamy mało czasu to uda Ci się jakoś zaklimatyzować i wniesiesz coś do ich gry. Póki co wygląda to marnie i nie wiem jakim cudem doszliśmy do ćwierćfinału.
- To są żarty tak? - tym razem spojrzał na mnie.
- Niestety nie. - mruknęłam.
- Czy ty właśnie schowałaś swoją dumę do kieszeni, uwierzyłaś we mnie i postanowiłaś dać mi szanse w jednym z najlepszych zespołów świata, po tym wszystkim co ci zrobiłem?
- W pracy lepiej kierować się rozumem, a nie uczuciami i sprawami osobistymi. Na tym między innymi polega odpowiedzialność i profesjonalizm. Więc jeśli się godzisz to jeszcze dziś musisz podpisać kontrakt i jak najszybciej wziąć się do roboty. Potrzebne są twoje wyniki badań, dokumenty itd. Tym zajmie się Pep. Ja jedynie wymagam, żebyś przebrał się w szatni i przekazał reszcie, że za godzinę zaczynamy trening, a ja postaram się dobrać  ustawienie. Narazie to tyle. - powiedziałam zapatrzona w telefon, jednak nagle poczułam jak silne ramiona owijają się wokół mojej talii, a nogi odrywają się od ziemii. Pisnęłam z zaskoczenia gdy Neymar zaczął kręcić się wokół własnej osi ze mną na rękach. Gdy odstawił mnie na ziemię spojrzałam na niego z rozbawieniem.
- Pamiętaj, że ja nie zapominam. Ale dla dobra drużyny i piłki nożnej jestem w stanie poświęcić siebie i moje nerwy. Sama skazałam się na Twoja obecność, jednak mam nadzieję, że po tym co zrobiłam dla ciebie postarasz się nie uprzykrzać mi bardziej tych kilku tygodni. Kto wie, może jak się spiszesz to dostaniesz umowę na dłużej. - powiedziałam już bardziej poważnie. - a teraz do szatni.
- Tak jest! - zasalutował i ruszył z uśmiechem w kierunku szatni. - Róża. - odwróciłam się z uniesioną bawią. - Dziękuję. - uśmiechnęłam się jedynie, licząc, że ta decyzja nie będzie mnie kosztowała życia.
- To odważne zatrudniać kogoś, kto nigdy nie grał na takim poziomie. - usłyszałam Pepa.
- Powiedz mi co mam do stracenia? Chyba lepsze to, niż któryś z pomocników, którzy są kontuzjowani, albo mają kaca. Nie mogę ryzykować, że przez najbliższe dni będą chodzić, bo zatruli się po przejściu do ćwierćfinału. Swoją drogą, gdyby nie błędy przeciwnika, dawno bylibyście poza turniejem.
- Jestem tego świadomy. Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Też mam taką nadzieję... - mruknęłam pod nosem.

- Panowie. Zaryzykujmy. Więc tak, bramka bez zmian. - powiedziałam na tyle głośno by każdy mnie usłyszał. Na co bramkarz od razu skierował się na swoje miejsce.- Pique, obrona. Messi atak, prawe skrzydło, Greizmann atak, lewe skrzydło. Suarez atak, środek, masz być bardziej wysunięty. Coutinho pomoc, środek. Dembele prawe skrzydło na pomocy. Nowy lewe skrzydło pomoc. Na obronę dołączy jeszcze Alba. Prawe skrzydło między pomocą, a obrona będzie Arthur i De Jong. - kiwnęłam delikatnie głową. - Na co czekacie?! Do roboty! - krzyknęłam widząc piłkarzy obok siebie, a nie na murawie.

Każdy ustawił się na swoim miejscu, a ja zastanawiałam się czy to w ogóle może wypalić. Wiedziałam, że w takim ustawieniu raczej nie grali, a ich zdezorientowane miny jedynie to potwierdzały.
- Od dziś macie zapamiętać jedno! Barcelona nigdy nie wychodzi na murawę z pochylonymi głowami! To wy macie budzić respekt, a nie zachowywać się jak cioty. Gdzie podziały się te wewnętrzne dzieciaki pełne siły, charyzmy i woli walki? Nie będę wam prawiła teraz pogadanek na poprawę morali i waszego podejścia. Myślałam, że nie trzeba wam mówić o co walczycie. A jednak chyba nie zdajecie sobie z tego sprawy, bo wychodzicie na każdy mecz jak za karę. Przypominam wam, że robicie to dla siebie! Jeśli nie traktujecie swojej pracy poważnie to tam są drzwi! - wskazałam na jedno z wyjść ze stadionu. - Domyślam się w czym są problemy i w tym momencie jest idealny czas by to wyjaśnić. W czym są problemy? Kto wprowadza kłótnie w kadrze? O co wam poszło? - spojrzałam na nich, jednak żaden z nich nie raczył mi odpowiedzieć. - Mam brać każdego na dywanik i tracić czas na to zamiast na trening? Pojedynczo mam pytać o co chodzi i kto z kim ma na pieńku? - w tym momencie wszystkie oczy latały między Suareza, Messiego i Pique.
- Skąd pomysł, że to coś między zawodnikami poza boiskiem coś nie gra? - Pep postanowił się wtrącić, jednak podniosłam gwałtownie dłoń by zamilkł. - Co do jasnej cholery ma wspólnego obrońca i napastnicy?!
- Bo ten debil uważa się za króla! - wybuchnął Gerard.
- Zamknij się i przestań wyzywać! - krzyknął środkowy napastnik.
- Gerard ma rację! Ostatnie mecze wyglądają tak samo. Rządzi się, nie gra zespołowo i chce sam wszystko wygrać. - Leo nie wytrzymał i podszedł do Suareza.
- To ty się rządzisz. Myślisz, że wszystko ci wolno, bo wszędzie o tobie głośno.  Myślisz, że sam możesz wszystko.  Woda sodowa uderzyła ci do tego łba. Karzeł a najwyżej podskakuje. Szczekasz jakbyś miał najwięcej do powiedzenia, a gówno to daje! - usiadłam spokojnie na murawie i przypatrywałam się z uśmiechem bandzie rozwydrzonych dzieciaków. Pep próbował ich uspokoić, ale nie miał wpływu na to wszystko.
- Czemu tak siedzimy? - zapytał Pep, który nie wiedział co ma zrobić. Za nim usiedli pozostali, którzy nie uczestniczyli w kłótni.
- Daj im chwilę. - powiedziałam ze spokojem. Gdy miało dojść do rękoczynów postanowiłam wkroczyć do akcji. - Olaf, proszę wytłumacz im czym jest gra zespołowa. 
- Ehhh. - młody wstał zrezygnowany po czym uniósł głos. - Debile zaslane. Co Wy lobicie? Gla zespołowa to wpółplaca. To więź między zawodnikami! Jeśli nie umiecie się dogadać to ja wam pomogę! Messi jest kapitanem i moze cuć się lepsy!
- Ha. Widzisz? - Leo uśmiechnął się zwycięsko. 
- Telaz ja mówię sksacie. To jednak nie daje ci plawa, zeby ponizać innych! Oni to tes ludzie i mają ucucia. Pique jest na oblonie i widzi wsystko i skolo on coś sugeluje to lepiej chociaz go wysłuchać. Nauccie się lozmawiać, a nie dzeć i wyzywać. - na stadionie zapadła cisza. - Dziękuję za uwagę. - chłopiec usiadł obok mnie. - Ale im powiedziałem widzowie. - Po czym przytulił się do mnie.
- Młody ma rację. Nie wygramy tego w pojedynkę. - Messi podszedł do Suareza i podał mu rękę, która po chwili trzymała tą drugą.
- Poniosło mnie stary. Nie chciałem nazwać cię karłem. - przytulił go od razu.
- Pique, chyba miałeś rację. Musimy się zgrać w ataku. - potwierdził Griezmann.
- Do roboty Panowie. - odezwałam się w końcu. - Mecz się sam nie wygra. Teraz ćwiczymy podania, zgranie, strzały i rozegranie. Na koniec treningu gramy mecz ten skład przeciwko rezerwie. Do roboty! Rezerwa też!
- Ale na rezerwie jest nas 10, bo reszta ma kontuzje! - odezwał sie jeden z piłkarzy.
- To ja zagram z wami. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Pepa. - grunt to harmonia wśród zawodników. - poklepałam go po plecach i wróciłam do wydawania poleceń piłkarzom.

Dziś krótszy, bez pojawiania błędów. Niech ten rok zacznie się przyjemnie dla każdego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro