3. Parasol ochronny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harley obudził się z głuchym jękiem, zauważając, że znajduje się w swoim pokoju w akademiku. Nie pamiętał za bardzo, jak tutaj dotarł. Wydawało mu się, że wypił tylko dwa piwa, więc jak mógł się upić? Najwyraźniej okazuję się, że posiadanie genów ojca alkoholika jednak nie gwarantuje mocnej głowy.

Zwlókł się z trudem z łóżka, szukając tabletek i wody do popicia. Miał szczęście, że Happy zawiózł Morgan wczoraj wieczorem do domu, bo nie miał pojęcia, jak mógłby się nią zająć w tym stanie. Z drugiej strony, gdyby jej nie zabrał, Harley miałby przynajmniej wymówkę, żeby nie iść z tymi dupkami do baru, jednak wtedy nie spotkałby tego przystojnego barmana. Może to lepiej, że poszedł... Gdyby jeszcze był chociaż na tyle inteligentny, żeby wziąć jego numer, ale nie! Oczywiście, że zapominał. Przynajmniej wiedział, gdzie pracuje.

Peter wydawał się naprawdę miły i stanowczo za młody na pracę w takim miejscu, ale to akurat Harleyowi nie przeszkadzało. Miał tylko nadzieję, że nie ma mniej niż szesnaście lat, to byłaby już lekka przesada. Chłopak w tym wieku powinien jeszcze chodzić do liceum, zamiast pracować za barem. Zaintrygował go, chociaż nie rozmawiali zbyt długo, ale już po tak krótkiej pogawędce mógł stwierdzić, że nadają na podobnych falach. No i miał wrażenie, że Peter nie ma go za totalnego przegrywa, pomimo że nie wiedział, kim tak naprawdę jest. To było całkiem miłe.

W końcu zwlekł się z łóżka, zauważając, że jest już po drugiej. Na całe szczęście była niedziela, więc mógł pozwolić sobie na tak długie spanie. Miał co prawda do zrobienia parę rzeczy na studia, ale spokojnie mógł to przełożyć na późny wieczór, kiedy będzie się już lepiej czuł.

Szybko się ogarnął i wybrał numer do Pepper. Dzwonił do niej zawsze co niedziele, żeby zapytać się, co u niej słychać. Kiedy Tony jeszcze żył nie byli szczególnie blisko, ale żal i smutek po jego śmierci pozwoliła im się lepiej zrozumieć. Mimo to wiedział, że o pewnych rzeczach nie powinien jej mówić. Na przykład o takich jak zbroja ukryta w walizce pod jego łóżkiem.

Nawet kiedy Tony jeszcze żył nie lubiła, kiedy ubierał swoją, a teraz na samą wzmiankę o Iron Manie atmosfera od razu gęstniała. Harley starał się ją zrozumieć i podejrzewał, skąd wynika jej zachowanie. Zbroja kojarzyła jej się tylko z martwieniem się o stan Tony'ego i jego odejściem. Naprawdę chciał ją zrozumieć, ale nic nie poradził na to, że on patrzył na to w zupełnie inny sposób. Tony nie zrobił nic złego, był bohaterem. Chciał uratować świat, zwłaszcza swój świat i to niewątpliwie mu się udało, problem tylko w tym, że nie udało mu się uratować samego siebie. To było dla Harleya druzgoczące, ale rozumiał jego decyzję. Na jego miejscu zrobiłby to samo. Dlatego właśnie żałował, że nie miał wtedy swojej zbroi i nie mógł poświęcić się za niego. Świat nie odczułby braku Harleya Keenera, za to boleśnie odczuł stratę Tony'ego Starka. Powinien być na jego miejscu, a on akurat wtedy musiał wyjechać na tą głupią wycieczkę. Nawet nie zdążył się pożegnać. Pepper przynajmniej mogła to zrobić. On nie miał tej szansy.

Kiedy tylko ochłonęła po pogrzebie, Pepper schowała wszystkie projekty Starka, jego zbroje, bronie, narzędzia, dosłownie wszystko, co kojarzyło się z Iron Manem w bezpiecznym, zamkniętym miejscu. Przynajmniej tak jej się wydawało, bo Harley nie potrzebował wiele czasu, żeby odkryć, gdzie są schowane te wszystkie skarby i jak się do nich dostać. W przeciwieństwie do Pepper na niego te wszystkie skrawki obecności Starka działały leczniczo. Nie patrzył na to, jak na przyczynę jego śmierci, ale jak na największe dzieło jego życia. Dzieło, które nie powinno tkwić zapomniane w przydomowej szopie. Nie miał pojęcia czy Pepper wiedziała, że znalazł te rzeczy i wolała udawać, że tego nie widzi, czy po prostu nie chciała nawet wchodzić do tego pomieszczenia z powodu wspomnień i faktycznie nie zdawała sobie z tego sprawy, ale jakkolwiek sytuacja wyglądała, był wdzięczny, że mógł tam wejść i mieć chwilę spokoju podczas wspominania Starka. Był pewny, że Happy wiedział, gdzie się zaszywa, ale taktownie dawał mu spokój, trzymając wtedy Morgan z dala od niego. Harley zamierzał kiedyś jej to wszystko pokazać, ale na razie była na to stanowczo za mała. Nawet hologram jej ojca, który nagrał na wypadek swojej śmierci, straszył ją, zamiast przynosić jej ulgę, ale temu się akurat nie dziwił. Sam nie był w stanie przyjść, kiedy puszczali go po raz pierwszy. Wolał spędzić ten czas przy jeziorze, bezmyślnie rzucając kamienie do wody. Odważył się obejrzeć nagranie parę dni później. Dopiero wtedy poczuł, że może spróbować przyjąć jego śmierć do wiadomości.

Głos Pepper wytrącił go z tych ponurych rozmyślań i przywitał się z nią z wymuszonym uśmiechem.

— Część Pep, co tam u ciebie? — zapytał. — Gdzie zgubiłaś Morgan?

— W porządku, jak zawsze — odpowiedziała z lekkim uśmiechem. — Bawi się z Happym — dodała. — Wczoraj jak przyjechała, ledwo zasnęła, buzia się jej nie zamykała — zaśmiała się, siadając przy stole, a ja momentalnie lekko się spiąłem. Powiedziała jej?

— Cieszę się, że jej się podobało — powiedział nieco wymijająco i uważnie obserwował Pepper, która nie wyglądała na wściekłą. Wyglądało na to, że Morgan jednak nie wygadała się o swoim spotkaniu ze Spider-Manem. Harley doskonale wiedział, że gdyby jej matka wiedziała, na jakie niebezpieczeństwo ją naraził, miałby totalnie przesrane.

— Cześć młody — powiedział Happy, wchodząc do kuchni. — Jak tam wczorajsza imprezka? Zakumplowałeś się z kimś w końcu? — zapytał, a Pepper zmarszczyła brwi.

— Jaka impreza? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ciągałeś sześciolatkę na jakąś imprezę?

— Spokojnie Pep, poszedł dopiero, jak odebrałem Morgan — uspokoił ją natychmiast Happy.

— Przecież nigdy nie wziąłbym Morgan w takie miejsce — dodał blondyn, wzdychając cicho.

— W porządku, po prostu to zabrzmiało... — powiedziała uspokojona, sprawiając wrażenie, jakby sama nie wiedziała jak dokończyć to zdanie.

— To było tylko spotkanie w barze — odpowiedział na wcześniejsze pytanie, postanawiając zignorować urwaną wypowiedź Pepper. — Było w porządku — skłamał gładko. Naprawdę doceniał, że Happy chce pomóc mu znaleźć przyjaciół, ale nie potrzebował tej pomocy. Na jego roku nie było nikogo interesującego, a wszyscy zachowywali się jak dzieciaki z podstawówki i był przekonany, że jedno wyjście na piwo na pewno tego nie zmieni.

— To dobrze. Może w końcu się z kimś zaprzyjaźnisz i zapoznasz Morgan z kim innym niż Spider-Man — zażartował, a Harley ledwo się powstrzymał, żeby zamknąć oczy z zażenowania. Mógł już wyczuć w powietrzu burzę, którą właśnie nieumyślnie sprowadził na niego Happy.

— Przepraszam, co? — zapytała Pepper z zaskoczeniem, odwracając się w jego kierunku, na co lekko pobladł. — Zapoznałeś ją ze Spider-Manem? — zapytała nerwowo, patrząc prosto na mnie.

— To był tylko żart Pepper — próbował ratować sytuację Happy z poczuciem winy na twarzy.

— Harley! — krzyknęła radośnie Morgan, wbiegając do pomieszczenia i wdrapując się na kolana matki.

— Cześć księżniczko! — odpowiedział entuzjastycznie blondyn, uśmiechając się szeroko. Miał nadzieję, że jej pojawienie się odwróci uwagę jej matki od poprzedniego tematu. — Co dzisiaj robiłaś?

— Rysowałam! — odpowiedziała radośnie.

— Morgan, skarbie? — zwróciła jej uwagę Pepper, a Harley przełknął nerwowo ślinę. Po jej minie widział, że wcale nie zapomniała, o czym rozmawiali. — Happy mówi, że poznałaś wczoraj Spider-Mana — dodała ze sztucznym uśmiechem. — Czemu nic mi nie mówiłaś? — zapytała, próbując brzmieć radośnie.

Morgan zacisnęła lekko usta i spojrzała niepewnie najpierw na Happiego, a potem na Harleya, zupełnie jakby nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Chłopak spojrzał na nią ze współczuciem, ale jednocześnie z lekkim podziwem. Mimo że miała dopiero sześć lat, doskonale wiedziała, że temat superbohaterów był przy Pepper tematem tabu.

— Nie lubisz, jak o nim mówię — wymamrotała w końcu, miętosząc w rękach skraj swojej koszulki ze SpongeBobem.

— Nie lubię go — przyznała Pepper — ale bardzo chcę wiedzieć, jak ci minął dzień, kiedy mnie przy tobie nie było — powiedziała łagodnie, odgarniając jej włosy z oczu.

— Naprawdę? — zapytała, patrząc na nią z nadzieją, a Pepper przytaknęła.

— Powiedz mamusi, jak to się stało, że spotkałaś Spider-mana — powiedziała z nieco sztucznym uśmiechem. Morgan dalej się nieco wahała, ale była zbyt zafascynowana tym, że jej mama sama pyta ją o Spider-Mana, żeby nie zacząć jej wszystkiego opowiadać.

— Byliśmy z Harleyem na placu zabaw i biegłam ratować pana kule, a potem byłam w powietrzu i przytulałam się do Spider-Mana — powiedziała z fascynacją. — A potem powiedział, że może być moim braciszkiem, ale nie może się ze mną przyjść, pobawić. — Posmutniała. — Ale tatuś miał rację — dodała z naciskiem, a Pepper się skrzywiła.

— Happy weźmiesz ją? — zapytała nerwowo.

— Ale ja chcę pogadać z Harleyem! — zaprotestowała, wyginając usta w podkówkę.

— Pogadamy później księżniczko, obiecuje — odpowiedział Harley, zmuszając się do uśmiechu. Wiedział, że zaraz mu się oberwie i nie chciał, żeby Morgan musiała tego słuchać.

Mała zsunęła się z kolan matki z oburzoną miną, podchodząc do Happiego, który wziął ją za rękę i razem wyszli z kuchni. Pepper patrzyła jeszcze chwilę w przestrzeń, jakby próbowała przetworzyć to, co chciała powiedzieć i przetarła oczy dłonią, wzdychając głęboko.

— Możesz mi wytłumaczyć, jak do tego doszło? — zapytała cicho, a chłopak przełknął ślinę.

— Wybiegła na ulicę, za piłką i zanim zdążyłem ją zatrzymać, złapał ją Spider-Man — powiedział, cicho wzdychając.

— Możesz mi powiedzieć, co w ogóle robiliście na placu zabaw? — zapytała, coraz bardziej podnosząc głos.

— Akurat przechodziliśmy i Morgan chciała wejść...

— Przecież dobrze wiesz, że nie wolno jej chodzić na place zabaw! — krzyknęła nerwowo.

— Pilnowałem jej, przecież to...

— No właśnie widzę, jak jej pilnowałeś, skoro o mały włos nie potrąciło ją auto! — krzyknęła zdenerwowana, wstając i zaczęła krążyć po pomieszczeniu.

— Spuściłem ją tylko na moment z oka — próbował się usprawiedliwić.

— Tak właśnie mówią wszyscy rodzice, kiedy jakiś pedofil porwie ich dziecko sprzed ich nosa! — przerwała mu podniesionym głosem. — Tyle razy cię prosiłam! A co jeśli ktoś by was rozpoznał? Co jakby powiedziała komuś, kim jest? Jak mogłeś narazić ją na takie niebezpieczeństwo?! Nie dość, że wziąłeś ją na plac zabaw, to jeszcze nawet nie upilnowałeś jej na tyle, żeby nie stała się jej żadna krzywda! Mogła tam zginąć — krzyczała cały czas Pepper, a Harley skulił się nieco na łóżku, słuchając ją z poczuciem winy. Trochę przesadzała, ale miała rację. Naraził ją na niebezpieczeństwo.

— Przepraszam — szepnął, spuszczając wzrok.

— Co mi teraz po twoim przepraszam? — zapytała z goryczą. — Gdyby potrącił ją samochód, też byś powiedział, że przepraszasz? — zapytała ironicznie. — Miałeś szczęście, że był tam Spider-Man i że nie okazał się jakimś porywaczem!

— Nie przesadzaj Pepper, przecież wiesz, że Spider-Man tylko chroni ludzi i...

— Nie obchodzi mnie, co robi na co dzień, ma nie mieć w ogóle okazji do ratowania mojego dziecka — przerwała mu natychmiast. — Nie dość, że jej nie upilnowałeś, to teraz te jej urojenia o tym, że Spider-Man jest jej bratem, znowu wrócą, a już myślałam, że się z tym w końcu uporaliśmy — westchnęła cicho, opadając z powrotem na krzesło. — Zawiodłam się na tobie Harley — powiedziała, patrząc na niego z żalem. — Myślałam, że jest z tobą bezpieczna.

— Przepraszam Pep — powiedział cicho z poczuciem winy. — Na następny raz...

— Następny raz? — zapytała z grymasem. — Nie będzie następnego razu. Nie ma mowy, żeby Morgan znowu do ciebie pojechała — zastrzegła. — Jeśli chcesz się z nią spotkać, to będziesz musiał przyjechać tutaj — powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu, a Harley pokiwał tylko głową ze smutną miną. Była jej matką. To ona tutaj decydowała, a on mógł mieć tylko nadzieję, że kiedyś tę decyzję zmieni.

Po tym najwyraźniej uznała temat za zakończony, bo zaczęła się wypytywać, jak mu idzie na studiach i kiedy przyjedzie. Taka właśnie była. Najpierw wyrzucała wszystko, co jej leżało na sercu, a potem udawała, że już jej to nie boli, ale Harley dobrze wiedział, że wszystko tam dalej siedzi. W najbliższym czasie mógł pomarzyć o tym, żeby wziąć Morgan gdziekolwiek.

Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu się rozłączył i wstał z łóżka, przeciągając się. Było mu strasznie żal Morgan. Chciał, tylko żeby mogła pobawić się z innymi dziećmi. Od śmierci Starka nie miała żadnej okazji do takiej zabawy. Wiedział, że powinien uszanować wolę Pepper, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że Tony chciałby, żeby mogła mieć normalne dzieciństwo. Kiedy jeszcze żył często Harley i Happy brali ją na plac zabaw i Tony nie miał nic przeciwko. Nigdy nie chodził z nimi, bo dobrze wiedział, że narobi tylko wokół siebie szumu, ale w domu spędzał z nią tyle czasu, ile był w stanie.

Harley wiedział, że Pepper chce dla niej dobrze, że robi to dlatego, że martwi się o jej bezpieczeństwo, ale nie wydawało mu się, żeby takie coś było zdrowe. Miał wrażenie, że obecność innych dzieci i możliwość zabawy z nimi jest bardzo ważna dla zdrowego rozwoju dziecka, a teraz sam w głupi sposób pozbył się jakiegokolwiek wpływu na wychowanie Morgan. Wiedział, że nie on powinien być za to odpowiedzialny, ale czuł, że jest to winien Tony'emu. Za to, że go wtedy nie było. Za to, że pozwolił mu się poświęcić i nic z tym nie zrobił.

Otrząsnął się z tych myśli. Nie było najmniejszego sensu na nurzanie się w ponurych rozmyślaniach o przeszłości. Teraz musiał się ogarnąć i iść do baru, żeby spróbować zdobyć numer od pewnego, bardzo intrygującego go bruneta.

---

Tym razem perspektywa Harleya, bo czemu nie? Jak wam się podoba w takim wydaniu?

Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro