Alkohol, Seks i Zabawa - Linda von Bademer

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział dedykuję humansah111, która bardzo chciała zobaczyć hulanki Sturmbannführer Lindy. Ten rozdział będzie o niej, miłego czytania!

____________________________________

Złoty piasek grzał się w słońcu. Falę szumiały, przypływając do brzegu.
Plaża była pusta, skryli się tam tylko odwieczni kochankowie, niedaleko od brzegu pasł się gniady koń. Wraz z krzykiem mew słychać było słodkie pochwały.

- Jesteś świetny, Joachim... - Linda stwierdziła, pomiędzy namiętnymi pocałunkami.

Zmachany już lekko chłopak, wciąż dogadzał dziewczynie, która kurczowo trzymała go za krótkie kosmyki ciemnych włosów i mruczała do jego ucha.

***

Linda von Bademer i Joachim Roth znają się od dzieciństwa. Ich rodzice to dobrzy przyjaciele, którzy świetnie się dogadują. Od zawsze skrycie planowali ślub swoich jedynych pociech. Akurat tak się złożyło, że Linda i Joachim poczuli coś do siebie już w młodym wieku. Teraz, gdy przyjeżdżali wspólnie nad morze, rytuałem był romantyczny wieczór na plaży. Stało się to wręcz tradycją, którą młody chłopak kochał.

Kiedy dwójka była mała, ich osobowości się różniły. Joachim był nieśmiałym, wrażliwym chłopcem, który bał się wielu rzeczy. Linda zaś była charakterna. Odważna i śmiała, bardzo pilnowała swojego kompana, z którym była nierozłączna. Rodzice do tej pory wspominają sytuację, kiedy to na dwór przyszły dzieci sąsiada... któreś z nich obraziło malutkiego Joasia. Linda cała czerwona od gniewu, od razu zareagowała, dając mu reprymendę, do tego porządnego plaskacza i pobiegła pocieszyć biednego przyjaciela.

Ich większe zauroczenie pojawiło się w wieku czternastu lat. Nasza panienka von Bademer wyrosła na piękną dziewczynę, która powoli zaczynała wyglądać jak kobieta. Wciąż miała charakterek i do tego urok, który przyciągał niejednego kolegę ze szkoły i podwórka, nasz młody, zakochany Roth wciąż był zazdrosny o przyszłą żonę. Linda zaczęła wykorzystywać swe wdzięki, bardzo sprytnie jej to szło. Często swym charakterystycznym uśmiechem wyciągała od chłopaków pracę domowe, których sama nie zdążyła zrobić. 

Joachim zaś rzucił w niepamięć małego, niewinnego chłopczyka i zaczął pokazywać, na co tak naprawdę go stać. Popisywał się przed Lindą, tańczył, śpiewał przy ogniskach, porywał się wraz z ulubionym rumakiem na wysokie płoty. Chcąc wzbudzić zazdrość swej sympatii, również nie odmawiał sobie uwodzenia koleżanek. Oboje jednak bardzo siebie lubili i zdawałoby się, że coś ich łączy, jednak żadne z nich nie mówiło o głębszych relacjach. Było to dość skomplikowane. Przed ukończeniem pełnoletności przez Joachima, Linda nie wytrzymała całego napięcia i spędziła noc z chłopakiem, dla którego to też była nowość. Oboje znakomicie sobie podpasowali.

 Tak przeżyli całe swoje młode lata. W '39 Joachim miał oświadczyć się Lindzie, niestety wojna przerwała jego plany. Początkowo ich drogi się rozeszły, wtedy Lindzie zaczęło brakować upojnych nocy z Joasiem, od których była wręcz uzależniona. Gdy brakowało jej odwiecznego kochanka, zaczęła uwodzić  mężczyzn, którymi zabawiała się jak tylko chciała. Jak gdyby od razu przywiązywała do nich sznurki, pociągając jeden za drugim, wedle uznania. Niejednego pozbawiała zdrowych zmysłów, robiąc rzeczy, których biedni nawet nigdy na oczy nie widzieli. Niedługo po rozpoczęciu wojny, Linda, lekko zainteresowana słowami wodza, postanawia za wszelką cenę wkręcić się do Gestapo. Tam po paru miesiącach, upraszając jednego z ważnych przełożonych zostaje wysłana w głąb Polski. Tam swą niezawodną taktyką wkupuje się w łaski Friedricha - KriminaldirektoraBardzo szybko zdobywa awanse, aż w '43 dochodzi do rangi Sturmbannführera. Całe biuro, jeżeli chodzi o męską część, jest do jej usług, ale nic za nic, wszystko działa w dwie strony. Lindzie jednak towarzystwo oficerów bardzo odpowiadało, najbardziej wspólne wieczory.

Los chciał, że na tej samej komendzie pracował też Joachim, który teraz stał się jednookim kawalerem. Niemiec był zazdrosny o Lindę, która jak gdyby nigdy nic hulała w najlepsze, mając przecież tuż obok swoją dawną sympatię. Dziewczynie jednak zbyt dużą przyjemność sprawiały te wszystkie komplementy, lecące z ust żołnierzy, którzy tak bardzo jej pożądali. Jedynie po pijaku, Linda była w stanie odmówić całej reszcie, wziąć swojego dawnego ukochanego za rękę, wyjść i zrobić to chociażby przy ścianie na korytarzu. Hauptsturmführer dobrze wiedział, jak dogodzić hrabiance.

Kobieta jednak od rozpoczęcia wojny przestawiła się na nowy tryb życia. Nie przywiązywała się już tak do mężczyzn, a poznając ich coraz bardziej zaczęła traktować... ''rzeczowo".                          W stosunkach z nimi często była arogancka, kiedy trzeba wredna, zawsze tajemnicza, pociągała tym swych kompanów. Każdy uwielbiał ją za urodę, doświadczenie i inne atuty, a ona potrafiła to dobrze wykorzystać. Nie ruszały ją wyzwiska, które słyszała od zazdrosnych kobiet, zalecających się do żołnierzy. Właściwie, słowa pogardy też spływały po niej jak po kaczce, zawsze potrafiła się porządnie odgryźć.

Teraz, w '43 świetnie bawiła się, irytując swą dawną miłość i korzystając z życia jak tylko się da, pomimo wojny. Seks sprawiał jej ogromną przyjemność, a ona łaknęła go zawsze. Stąd tyle facetów przy boku.

***

- Witaj, Lindo... - Wolf wszedł, powoli zamykając drzwi od biura bliskiej mu koleżanki.

- Przyszedłeś mnie odwiedzić? - zerknęła na niego, uśmiechając się uwodzicielsko.

- Wedle rozkazu... - uśmiechnął się dwuznacznie, podchodząc do hrabianki.

- Myślałam, że spotkamy się po pracy. - stwierdziła, siadając na biurku i zakładając nogę na nogę.

SS-Man podszedł do kobiety, nachylając się nad nią i składając pełne namiętności pocałunki na szyi pani oficer. Linda z triumfalnym uśmiechem na ustach przechyliła głowę, dając mężczyźnie większe pole do popisu. Nie czekając zaczęła rozpinać swój czarny, galowy mundur. Za chwilę eleganckie odzienie leżało skotłowane na podłodze. Zaraz również znalazła się tam i biała, lniana koszula. Kobieta położyła się na biurku, odchylając głowę do tyłu. Wolf zajęty muskaniem okolic piersi, nie zwracał uwagi na to, co robi jego towarzyszka. 

Drzwi od gabinetu się uchyliły, do pokoju wszedł jej nieoficjalny, wierny "adiutant". Erich Lehner. Wysoki, młodzieniec o bursztynowych oczach i ciemnych blond włosach. Młody ulubieniec swej pani.

- Chyba przyszedłem nie w porę... - wcale nie zdziwiony zaczął zamykać drzwi.

- Nie! Chodź tu, Eriś... - brązowowłosa obrzuciła go uśmiechem, zapraszając do środka.

Wolf mierzył młodzieńca wzrokiem, tym samym wisząc nad roznegliżowaną Lindą. 

- Zajmij się tam... swoim, Wolf! - Sturmbannführer spojrzała beznamiętnie w jego oczy.

Oberführer przewrócił oczami i czule zajął się pieszczeniem jej brzucha.

Erich stał, bacznie obserwując tę scenę. Młody nie wiedział co począć, czując, że chyba powinien wyjść. Linda jednak znów opuściła głowę, uśmiechając się do Lehnera.

- No chodź tu do mnie! - przywołała go gestem dłoni, na co jasnooki podbiegł szybko do kobiety leżącej i uśmiechającej się do niego w samym staniku i spódnicy. Młody żołnierz nie zwracał uwagi na produkującego się Wolfa, wpatrzony był w swoją przełożoną jak w święty obrazek. Poczuł to, co każdy mężczyzna, widząc wpół nagą, uśmiechającą się do niego zalotnie piękną kobietę. 

Linda westchnęła poirytowana, że jej "wychowanek" wciąż stoi, nic nie robiąc.

- No, odłóż te papiery, ty słodka sierotko! Chodź tu do mnie, dobrze wiesz, co robić. - przygryzła wargę, mrużąc oczy.

- Chcesz się bawić we trójkę? - przerwał Wolf.

- A kto mi zabroni? Coś nie pasuję? - spytała, nawet nie patrząc w stronę faceta.

- Nie, nie. Tak tylko zapytałem... - stwierdził, wracając do czynności. Nie z bardzo odpowiadało mu towarzystwo tak młodego chłopaka. Być może nasz samotny wilk poczuł się zagrożony?

Sturmbannführer zmierzyła Ericha, który odetchnął głęboko i klęknął zaraz przed biurkiem, przez które przełożona była Linda. Zbliżył się do przełożonej i gdy tylko ta odwróciła się w jego stronę, złączył ich usta...

     ***

- Takie urodziny to ja mogę mieć co roku! - krzyknęła zadowolona, siedząc ,,na barana" u jednego z jej kolegów.

Wszyscy patrzyli jak upita Linda, w ozdobnej bieliźnie, pończochach i przechylonej, esesmańskiej czapce, która spadała jej na oczy unosiła kieliszek do góry, wznosząc toast za imprezę, zorganizowaną na jej cześć. Każdy był tam wstawiony, wszyscy opiewali solenizantkę, wspaniale się bawiąc. Muzyka grała, wóda się lała, cała sala tańcowała. Tak wyglądały wieczory komendy Gestapo, tej konkretnej komendy. Wszyscy każdego znali, byli jak jedna wielka rodzina. Jeżeli można to tak określić. Mundurowi mieli Lindę za swoją patronkę, która zawsze ich wysłucha, na pewno nie zignoruje, czasem i pocieszy, a niekiedy poprawi humor.

***

Pomimo szalonych pomysłów i imprezowego życia to dobra kobieta, którą świetnie jest mieć za znajomą. W najgorszej sytuacji to właśnie do niej można się zwrócić i poprosić o pomoc, o ile jej nie podpadłeś... Zabije każdego, kto stanie Ci na drodze, jeżeli tylko pięknie poprosisz...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro