Całe Życie Pod Górkę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Siedziałam cała zestresowana, nie chcąc dopuścić do sytuacji, w której Thorsten zapytałby o coś prywatnego w obecności Rudolfa. Boże przenajświętszy, ale czeka mnie balansowanie na krawędzi. Ukrywanie swojej słabości przed dowództwem, flirtować z Weiserem i jednocześnie nie dopuścić do sytuacji, w której przyłapałby nas Maier, do którego żywię uczucia... Potrzebuję jakiejś chwili, sekundy spokoju, aby wszystko poukładać sobie w głowie.

- A ty co? Zakochana? Weź się do pracy! Bo zamiast wypełniać papierki za mym magicznym słowem zaczniesz rodzić małych Aryjczyków dla Rzeszy! - warknęła Thissen, mierząc nas pogardliwie.

- No oczywiście, że zakochana, jak każda... - mruknęła jedna ze współpracownic. 

- W Maierze... - pisnęła kolejna.

Nie zdarzało mi się to zazwyczaj, ale spłonęłam ogromnym rumieńcem. Wlepiłam wzrok w rubryki, które dane mi było wypełniać i patrzyłam bezsensownie w kartkę. 

- No... Zastępca Gruppenführera jest niczego sobie. - odezwała się Ellen zza biurka, która tak naprawdę na imię miała Christine.

- Ale patrzcie, że Weiser jest bardzo przystojny... - najmłodsza z naszego towarzystwa stwierdziła rozmarzona. 

Jezu, czy one naprawdę nie mają nikogo, żeby tak wspólnie wzdychać nad tą dwójką?

- Ja tam myślę, że to pedały... - parsknęła rozbawiona Thissen.

Całe biuro spojrzało na nią jak na zwyrodnialca, a ja w sumie ciekawa byłam jej tezy.

- Rozwiń. - skinęłam do zadowolonej przełożonej.

- Thorsten ma na karku 44. Żony nie ma, z kobietami nie bywa... Taki specyficzny jest. - zaczęła wywód - No, a Rudolf to już w ogóle. Od was ucieka... Nie odstępuje swojego ''tatusia'' ani na krok. Taki uroczy, słodki chłopczyk, no nie? I sierota... Tacy zazwyczaj, no wiecie. - umilkła na chwilę - Poza tym, no patrzcie tylko na nich! Przecież to wida... - momentalnie urwała, widząc ukradkiem jak ktoś wchodzi do pokoju.

- Co to za plotki podczas pracy? - zapytał szatyn. - Z chęcią posłuchamy, tak Rudolf?

Obok niego na baczność stał blondyn, trzymając w ręce teczkę.

- Naturalnie. - pilnie przytaknął swojemu przełożonemu.

- Z całym szacunkiem, Herr Gruppenführer, ale może raczyłbyś ze swoim zastępcą zainteresować się swoimi sprawami? - spytała Thissen ze wścibskim uśmiechem. - Idźcie kogoś zabić, czy coś...

- No tak! Rudi, zjemy coś w moim biurze? Zapalę świece... będzie wspaniały nastrój. - Thorsten pokiwał głową z przesadą i spojrzał na swojego adiutanta, który patrzył nieco zdziwiony, ale zaraz zajarzył o co chodzi i z uśmiechem przytaknął. - Dobra, słuchaj, stara panno. Musisz zapytać Schulta i Leinewebera o nowe papiery. - uśmiechnął się krzywo i czekał na reakcję czerwonej ze złości Ingrid.

- Oczywiście, już lecę! - warknęła. - Powiedział... - przeniosła wzrok na Rudolfa i znów wróciła do Thorstena, sugerując coś.

- Dobrze, my już nie przeszkadzamy... - skinął do Thissen. Obrócił się, a Rudolf powtórzył każdy jego ruch. To słodkie jak próbuje go tak naśladować... - Przyjdź potem. - rzucił do mnie, a ja lekko zestresowana przytaknęłam mu głową. - Aaaa! Zapisz gdzieś wyjazd do Warszawy. Steffen Brauner, Freddy Kürten i Rudolf Maier.

Słysząc swoje nazwisko Rudo pobladł, zmieniając wyraz twarzy i spojrzał nie dowierzając na Thorstena.

- Czemu nic mi nie powiedziałeś? - blondyn wytrzeszczył swoje oczka na Weisera, po czym szybko rzucił mi przerażone spojrzenie.

- Rudolf... za chwilę wszystko ci wytłumaczę... - zaczął lecz Ingrid mu przerwała.

- Już, spokojnie. Wytrzymasz jakoś tę straszliwą rozłąkę...  No, Weiser, czemu mu nie powiedziałeś?

- Możesz przest... - zaczął z pretensją do kobiety.

- Jaki wyjazd? - znów upomniał się jego adiutant.

- Cicho do cholery! - Gruppenführer podniósł głos, zerkając na blondyna, który odchylił głowę do tyłu, uciekając wzrokiem na bok.

- Przepraszam... - wyszeptał, ewidentnie smutny.

Obserwowałam to z tak wielkim zainteresowaniem, że nie dałam rady się wtrącić. W sumie paraliżowała mnie również świadomość, że stoi tu i Gruppenführer, i Untersturmführer...

- I co zrobiłaś?! Nakrzyczałem na niego przez ciebie... - warknął Weiser z przekąsem.

- Przez mnie? Pff! - parsknęła urażona Thissen.

- Nie przepraszaj... - rzucił Rudolfowi, który chyba ocknął się nieco z szoku.

- Mówiłam wam, dziewczyny... - przeciągnęła, gdy dwójka udała się w stronę drzwi.

Thorsten spojrzał przez ramię i objął od tyłu blondyna w pasie, przysuwając do siebie. Zaśmiał się głośno i wychodząc przez drzwi uwolnił spiętego Untersturmführera. 

Co go na takie poczucie humoru wzięło? Rozumiem, że chciał jej zrobić na złość i się z niej pośmiać, ale to nieco dziwne.

- Stary popierdoleniec... - stwierdziła Thissen, siadając przy biurku. Parę dziewczyn zaśmiało się cichutko, jednak umilkły słysząc głośne - Do pracy! Zamknąć się!

 ***

- Ellen! Ellen! - zatrzymałam ją na korytarzu.

- Hm? - spojrzała na mnie żywo, jak zawsze gotowa na jakieś bojowe zadanie. - Coś dla mnie znaleźliście? Moi kazali mi do was dołączyć! Rozmawiałam już o współpracy z Bronisławem, jest za! 

- Zamknij się, porąbało cię? - wciągnęłam ją do łazienki, patrząc oburzona. Jak można mówić w takim miejscu o takich rzeczach!

- O Jezu, spokojnie... - mruknęła, przewracając oczami.

- Słuchaj, naprawdę ważnym zadaniem byłoby uwiedzenie Weisera. Co ty na to? - spojrzałam z nadzieją, że łyknie haczyk.

- Ale jak to uwiedzenie... i co dalej? - wytrzeszczyła oczy i spytała, analizując.

- No, informacje. Wiesz... To w końcu generał! Wywiad byłby z ciebie dumny!

- No dobra, ale to ja zapytam się o to twoich przełożonych... Poinformuję swoich. - zaczęła, lecz nie pozwoliłam jej kontynuować.

- Nie! Nie, co ty... Nie musisz im mówić. Jestem pewna, że Bronek będzie zachwycony jak go zaskoczysz! Wiesz... Nagle wypalisz z jakąś tajną informacją i pochwalisz się od kogo ją zdobyłaś.

- Nie, muszę się zapytać. Jeszcze się w coś niepotrzebnie wkręcę. Ale ty masz łeb! Tak, uwieść Thorstena! To dopiero wyzwanie, a jaki miałabym szacunek wśród tych Niemek. Po rękach by mnie całowały, haha, głupie, aryjskie ''ślicznotki''...

Christin dalej coś gadała, ale ja już jej nie słuchałam, gdy tylko usłyszałam jak zaczęła podniecać się ''wyzwaniem". Dobrze! Jest szansa, że ją wwalę w romans z Thorstenem, tyko, że on jesy chyba bardzo wybredny... No, ale cóż, to jej problem! Tak, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem będę mogła zostać z Maierem i nikt by nic nie podejrzewał...

 ***

Szłam właśnie do biura Weisera, z nadzieją, że nie zastanę tam Rudiego. W zamyśle wpadłam na kogoś. Odbiłam się od twardej klatki piersiowej i unosząc głowę chciałam przeprosić któregoś z żołnierzy za swoją nieuwagę.

- O, Hertha! - przywitał mnie blondyn. - Podwieźć cię do domu? Mam godzinę wolnego.

- Tak, z chęcią skorzystam. Tylko musisz dać mi pięć minut i wytłumaczyć obowiązkowo co to za wyjazd! - stwierdziłam poirytowana.

- Nie martw się, to na niedługo. Czekam w aucie. - oznajmił i ruszył dalej.

Nie chcę, aby Rudolf wyjeżdżał. Boję się, że coś mu się stanie... W sumie kiedy pojedzie, łatwiej będzie z Thorstenem, ale ja nie mogę. Nie chcę tego robić... Rudolf nie może się dowiedzieć, ja nie chcę go zranić.

Zapukałam do biura. Odetchnęłam, przygotowując się na wymuszoną radość i podekscytowanie.

- Wejść. - stłumiony głos zezwolił mi na wtargnięcie do pokoju.

- Cześć... - weszłam i przywitałam Gruppenführera.

- O! Hertha. Czekałem, siadaj. - wskazał pogodny na krzesło.

- Nie, ja na chwilę. Zapytać, kiedy mamy zamiar udać się na przejażdżkę. - uśmiechnęłam się, próbując robić to jak najbardziej naturalnie.

- Ah! Czyli się namyśliłaś. Szczerze, myślałem, że marne na to szanse. - podsumował, wstając. - Sobota, dwunasta? Pasuje? 

- Tak, tak. Przyjadę. Do zobaczenia. - z uśmiechem pożegnałam się z Thorstenem i udałam się do auta.

Rudolf czekał na mnie oparty o maskę auta. Wsiedliśmy i nim ruszyliśmy, poruszyliśmy ważny temat. 

- Kiedy wyjeżdżasz? 

- Pojutrze, w piątek. Jadę na tydzień... - oznajmił nieco ponuro.

- Masz na siebie uważać! - mimowolnie krzyknęłam, jakby obrażona na chłopaka.

- Zostałbym gdybym nie musiał wykonywać rozkazów. Przecież wiesz jak jest.

- Wiem... - mruknęłam niezadowolona. - Mogę spać dzisiaj u ciebie? - zapytałam, chcąc mieć Rudolfa przy sobie choć ten jeden dzień.

- Już chciałem się pytać, czy zostaniesz. - uśmiechnął się niemrawo - Daj mi swoje zdjęcie. 

- Zdjęcie? - spytałam nieco zdziwiona.

- Będę tęsknił... Chcę mieć cię chociaż na fotografii. 

- Znajdę. - złożyłam obietnicę Niemcowi, który z każdym dniem coraz bardziej stawał się całym moim życiem.

 *** 

Leżałam objęta przez blondyna, spoglądając w okno na niebo, które oświetlone było błyszczącymi światłami. Ściskałam jego dłoń, myśląc co mam do cholery zrobić ze swoim życiem. Czego ja oczekuję? Sielanki pod fałszywymi papierami? Że to, że tak naprawdę to ja go szpieguje i wykorzystuję się nie wyda? Tak samo moja prawdziwa tożsamość? To co robię jest zbyt trudne, nie ma opcji żebym dała radę to pociągnąć... Tylko ja nie dam rady o nim nie myśleć... Nie dam rady stłumić gorącego uczucia, jakim do niego pałam. To niemożliwe. 

Poczułam jak Niemiec potarł moje włosy swoim policzkiem, wtulając się bardziej. 

- To najszczęśliwsze chwile w moim życiu... - stwierdził - te spędzone z tobą. Nigdy się tak nie czułem. 

W jednym momencie mój żołądek się skurczył, a z oczu poleciały łzy. Usta się rozciągnęły, a ja z całych sił próbowałam nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Dlaczego musiałam się w tobie zakochać, ty durniu! Ścisnęłam jego dłoń mocniej, szepcząc cicho.

-  Nie dałabym sobie rady bez ciebie... 

Czemu muszę zawsze mieć tak cholernie pod górkę?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro