Joachim i Jego Poświęcenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czegoś tu nie rozumiem... Niczego tu, kurwa, nie rozumiem. - spojrzałem na dwójkę zdenerwowany - Dlaczego musicie wyjechać? Bo co, bo ona jest w ciąży?

- Skąd ty to wiesz? - Rudolfa uniósł brwi w górę.

- Wiedział jako pierwszy. - kobieta rzuciła pod nosem, wywracając oczami.

- To o co w końcu chodzi? - próbowałem wyciągnąć to od pary.

Po moim przyjacielu zdecydowanie można było poznać zdenerwowanie. Wciąż nie chcieli mi czegoś powiedzieć.

- Dobrze, więc informujecie mnie o tym, bo oczekujecie pomocy? - dopytałem, krzywiąc się.

- A masz może jakieś wtyki, żeby przerzucić Rudolfa do innego miasta? - Hertha nie dawała za wygraną.

- Ale czemu wy chcecie stąd wyjechać?! - rozłożyłem dłonie, patrząc zaintrygowany i przede wszystkim poirytowany na dwójkę.

- Słuchaj, akurat ty jesteś głąbem, a poza tym też niewinny nie jesteś, więc ci powiem. Jestem Polką i od początku naszej znajomości was śledziłam, a teraz za te ciąże mnie wyjebią, jak nie odjebią, więc chcę uciekać. - widać nasza kobietka bardzo się zdenerwowała.

Siedziałem tak nieporuszony, analizując informacje, które właśnie otrzymałem. Pierwsze co chciałem powiedzieć, to ,, Kurna, w takim razie mam wielkie szczęście do Polek", ale całe szczęście, w odpowiednim momencie zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji.

- Zaraz, moment. - urwałem na chwilę, patrząc podstępnie na Herthę, chociaż teraz nie jestem pewien, czy tak ma na imię. - Ja mam coś za uszami? - bardzo dobrze pamiętałem o Wandzie, Irenie... Ale skąd ona o tym wiedziała.

- Wanda to moja - przerwała na moment, szukając odpowiedniego słowa -  przyjaciółka. Fajnie mieć kochankę Polkę, nie? - uśmiechnęła się podstępnie, ale w obecności Rudolfa, nie zamierzałem dolewać oliwy do ognia.

- Mam do was słabość. - zmarszczyłem nos i pokręciłem głową w stronę dziewczyny, uśmiechając się sarkastycznie - Rudolf, wiesz, że ona nas wykorzystała? - aktorsko powiedziałem w stronę przyjaciela, aby rozluźnić jakoś sytuację.

- Joachim... - mruknął niezadowolony.

- Jestem w stanie dać jej obstawę. Nic więcej nie mogę tu zdziałać. To Thorsten musiałby się przenieść, a wtedy ty jako asysta pojechałbyś z nim. 

- Kurwa... - Rudolf syknął pod nosem, a ja spojrzałem na niego z niedowierzaniem i oburzeniem - Jeżeli Polacy się wnerwią, mogą mnie sprzedać naszym. - mina mu zrzedła, a ja znowu się pogubiłem.

- Jezu, nic już nie rozumiem! - krzyknąłem z pretensją w stronę dwójki.

- Waleria wciągnęła mnie w pomaganie swoim. Powiedzmy, że byłem ich wtyczką. 

- Ja pierdole. I co ja mam teraz zrobić? Zawsze jak źle się dzieje to do wujka Joachima. Wujek dobra rada, nie? Ja sam po części jestem w dupie, ale nie aż takiej. - pokręciłem głową z dezaprobatą. - Dobra, kurwa. Przeżyjcie jakoś ten tydzień. Pora poprzymilać się do Lindy... 

- A co ona ci pomoże? - Polka spojrzała na mnie zaintrygowana.

- Więc tak. - złączyłem dłonie razem, zaczynając  - Przysłowiowo,  ja "dam dupy" jej, ona komuś wyższemu, kto przekieruje Thorstena do innego miasta.

- Cóż za poświęcenie... - Waleria prychnęła roześmiana.

- A żebyś wiedziała, będę musiał ją prosić. Więc nie będzie kolorowo... - przygryzłem wargę  w zamyśleniu. - Do tej pory musicie jakoś przeżyć. - uśmiechnąłem się na sam koniec.

- Jakoś damy radę... - kobieta podsumowała, patrząc na mnie z politowaniem. Ta to ma wahania nastrojów. - Dzięki Joachim.

- Dało by się to zrobić jak najszybciej? - Rudolf spytał niepewnie.

- Wracajcie do siebie, a ja idę się przyszykować... - westchnąłem i kiedy towarzystwo wyszło, wykonałem telefon do hrabiny.

- Hauptsturmführer? Stęskniłeś się? - lodowaty głos odezwał się ze słuchawki.

- Może trochę... - zacząłem. Skrzywiłem się do lustra, ale kontynuowałem - Trochę bardzo. O której dzisiaj kończysz? 

- Ulala. O 17, panie oficerze. - przeciągnęła.

- Dasz się zaprosić na kolacje? - czekałem na odpowiedź.

- Nie bawmy się jak dzieci i darujmy sobie tę żałosną grę wstępną. Przyjedź do mnie wieczorem i weź dobry alkohol. - oznajmiła i połączenie zostało przerwanie. 

Odłożyłem słuchawkę w lekkim szoku, ale cóż... Pora się przygotować...

***

Zaparkowałem czarnego mercedesa. Poprawiwszy oficerską czapkę, sięgnąłem po szampana i ruszyłem w stronę willi hrabiny von Bandemer. 

- Zapraszam. - zanim zapukałem, Linda stała oparta o framugę w koronkowej, dosyć zabudowanej jak na nią bieliźnie. 

Wszedłem do środka, wręczając jej szampana i zauważyłem, że w drzwiach od salonu stoi kolejna, nieco podobna z twarzy do Lindy kobieta. W tym samym komplecie, tylko że białym. Teraz nieco zgłupiałem, ale całe szczęście nie było tego widać, bo mój wzrok wciąż lustrował drugą Lindę. 

- To moja kuzynka, Roswitha. Roswitha, to mój przyszły kandydat na męża, Joachim Roth. - hrabianka zaśmiała się ironicznie, zapoznając nas ze sobą.

- Miło poznać. - kobieta, której jeszcze nie znałem wystawiła dłoń w moją stronę, patrząc zalotnie. Zapewne to również hrabianka, jak cała rodzina Lindy, więc z namaszczeniem ucałowałem jej, dłoń posyłając szelmowski uśmiech. 

Stały teraz obok mnie dwie pociągające kobiety. Po lewej brunetka. Piękne brązowe oczy, jej kształtne ciało otulała delikatna koronka. Po prawej za to jej inna wersja. Twarz ta sama, oczy jasne, zielone. Włosy blond, spięte z tyłu. Jasna skóra przyozdobiona białą koronką. Cóż za kompozycja. Niczym diabeł i anioł, ale... To rodzina, więc wnioskuje, że Roswitha tylko z wyglądu przypomina anioła.

- Joachim, mój drogi... - Linda przylgnęła do mojej klatki piersiowej, opierając się o mnie dłońmi. - Moja kuzynka to artystka, wiesz? Będzie ciekawie... - uprzedziła mnie i pociągnęła do salonu. 

- Artystka w jakim sensie? - uniosłem jeden kącik ust, idąc posłusznie za panienkami.

- Zobaczysz.

Wpierw usiedliśmy i zaczęła się rozmowa. Naturalnie przy szampanie, którego przyniosłem. Nie wiedziałem na czym się skupić. Na kontakcie wzrokowym bym chciał, ale ich stroje mi na to nie pozwalały. Słabą mam tę "silną" wolę. 

Nagle Linda wstała i zniknęła. Wróciła z czarnym, skórzanym płaszczem. 

- Roswitha Uwielbia malować. 

- Zapozujesz mi, Joaś? - blondyna podciągnęła do góry jeden z kącików ust, czekając aż się zgodzę.

Oczywiście moja samoocena poszła znacznie w górę, będę na portrecie. 

- Z przyjemnością. - oznajmiłem, po czym uświadomiłem sobie, że po nich raczej zamiast portretu spodziewałbym się aktu, a to już nie tak kolorowo.

- Rozbieraj się. - Linda od razu wydała rozkaz, a ja już bez żadnej reakcji na twarzy zacząłem rozpinać górę od munduru.

- Zostań w spodniach i oficerkach, czapki też nie zdejmuj. - blondyneczka wstała i zaczęła przygotowywać swoje stanowisko pracy. - Lindo, kochanie przynieś mi sztalugę. - poprosiła kuzynkę. Stanęła przede mną i przyłożyła nadgarstek do brody, wpatrując się we mnie. - Mam wizję... Załóż ten płaszcz. 

Zrobiłem jak kazała. W końcu wstała i złapała mnie za ramiona. Zaprowadziła na środek salonu. Przekrzywiła oficerską czapkę na mojej głowie. Kazała mi odgarnąć płaszcz do tyłu i podeprzeć boki rękoma. Stałem wyeksponowany, z klatą wypiętą do przodu jak kogut na walkach, a Roswitha wciąż przestawiała mnie jak manekina. Ostatnim detalem było przekręcenie mojej twarzy. Teraz miałem tak stać.

Stanęła przed płótnem, zerkając na mnie jeszcze raz, tym razem konsultując się przy tym z kuzynką. 

Właśnie uświadomiłem sobie, że postoję tu kilka ładnych godzin, ale cóż. Takiego portretu sam Adolf nie ma i mieć nie będzie. Blondyna wysypała troszkę białego proszku na stolik i zamaszyście wciągnęła go nosem, nim zdążyłem się obejrzeć. No tak, artyści... Chociaż, nie powinienem się odzywać... 

***

Po długich godzinach ciężkiej pracy pozwolono mi przestać stać jak posąg. Byłem wniebowzięty! Ręce mi odpadały, a nogi stały się takie ciężkie. Myślałem, że to będzie koniec wieczoru, bo przecież jest z nami kuzynka Lindy, ale świat kocha mnie zaskakiwać.

- No, to Roswitha załatwiła nam świetną grę wstępną. Joachim, dasz radę? - oparła się o ramię siostry, po czym obie spojrzały sobie w oczy i zaśmiały się uroczo.

Rzuciły na mnie te swoje pociągające spojrzenia, a ja wiedziałem, że tej nocy, w tak młodym wieku mogę zejść na zawał.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro