Nowi Znajomi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry chciałam podziękować @_Laurenstory_ za wykonanie pięknej okładki 💕
_______________________________________

07.06.1943r.

Waleria Badosz

Siedziałam przy stoliku. Właśnie studiowałam zadanie, które mam do wykonania. Nie dość, że kiszę się z tymi Niemkami w wydziale przesiedleń i tego typu łajna, to mam wydobyć informacje z jakiegoś generała. Moje zadanie to zdobyć konkretne informacje na temat jakiejś tam misji.

- Masz zdobyć to od Fryca za wszelką cenę! - ryknęła jak zawsze miła Marzenka.

- Spróbujesz przepisać papiery z jego biurka, jeżeli cokolwiek znajdziesz - kolejny rozkaz, tym razem od Bronka.

- Dasz radę, jesteś naszą jedyną wtyczką. - uśmiechnął się Cezary.

Cała trójka wwiercała się we mnie wzrokiem, jak gdybym zabiła im rodziców.

- A jeżeli nie będzie, masz to z niego wyciągnąć, chociażby kosztowało cię to noc z Gruppenführerem. - warknęła Marzena, wstając od stołu.

Panowie oficerowie spojrzeli na siebie zdumieni, ich wzrok zaraz spoczął na stojącej tyłem do nas kobiecie.

- Z nikim nie musisz spać! - oznajmił twardo Bronisław, Cezary przytaknął energicznie. Oboje wstali, czekając na reakcję pani oficer.

- Ona kocha wykorzystywać mężczyzn, więc dla niej to nie problem, wręcz przyjemność.

- Przyjemność w czystej postaci... - rzuciłam z udawanym uśmiechem.

- Hertha Bausch poradzi sobie bezproblemowo. A! Ten jego adiutant... Jak mu tam?

- Rudolf Maier, Untersturmführer... Rudolf Maier. - oznajmiłam.

- Znasz się z nim? - spytała.

- Nie miałam okazji, przecież nie znam nawet tego całego Grupfiurera... - westchnęłam, słysząc pytanie Marzeny.

- Gruppenführera! - skarciła mnie za olewające zachowanie.

- Gruppenführera! - poprawiłam wymawiając wszystko z aż zanadto niemieckim akcentem.

- Masz się do nich przymilać. Możesz już iść, informuj nas przez kontakt jeżeli tylko się czegoś dowiesz. - zmierzyła mnie wrogo i z powrotem zasiadła na krzesełku.

- Powodzenia Frau Hertha! - krzyknął Cezary.

- Danke! - uniósłam tylko dłoń w górę, nawet się nie obracając.

                               ***

W pięknym stroju, z idealnie upiętymi włosami wyszłam z kamienicy. Głowę trzymałam w górze i poruszałam się pewnym krokiem wśród swoich rodaków i okupantów. Pogardliwe spojrzenia swoich i uśmiechnięte twarze Niemców. Czemu nie może być na odwrót?

No trudno, muszę to przeboleć. Mam zadanie do wykonania i nikt nie może się o nim dowiedzieć. Muszę wszystko przemyśleć, ułożyć cały plan w głowie... Ten awaryjny też.
Mam zdobyć papiery Gruppenführera na temat akcji "Salba" i na razie to wszystko. Opcje : przepisać, sfotografować, ewentualnie wydobyć samej. Dwie pierwsze są szybkie i do zrobienia bez większej empatii Niemca, druga wymaga już poświęcenia czasu i mnie, ale przy drugim zawsze mam zabawę! Muszę brać pod uwagę też to, że Pan Weiser ma jakąś czterdziestkę na karku... A co mi tam!

Nagle poczułam czyjąś dłoń, momentalnie wszystko wyleciało mi z głowy. Spojrzałam na jasnowłosą kobietę, która również bogata była w dodatki i na pewno drogi strój. Jej szare oczy zdawały być się sympatyczne, uśmiech również.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie znam Łodzi, jestem nowa. Wie może Pani gdzie znajdę Reichskommissar für die... - spytała. Nie miała brzmiała jak Niemka. Spojrzałam na nią krzywo, lecz od razu jej przerwałam, kiedy usłyszałam początek nazwy. Dalej nie musiała nic mówić.

- Pracuje tam, a dlaczego Pani pyta? - uniosłam jedną brew w górę.

- To moja nowa praca. - oznajmiła z uśmiechem, poprawiając podręczną torebkę.

- Mm... Mogę zaprowadzić. Proszę za mną. - zaczęłam prowadzić kobietę przez miasto. Po chwili milczenia spytałam o imię, dziewczyna zdawała się być lekko podejrzana... - Jak się Pani nazywa?

- Ellen Anesel, ze Szwecji. - zatrzymała się i wystawiła do mnie dłoń, opatuloną w czarną rękawiczkę.

- Hertha Baush. Niemka, miło poznać. - odwzajemniłam gest i nie czekając ruszyła dalej.

- Będę pomagać w przesiedleniach. - poinformowała podekscytowana.

Miałam ochotę się zatrzymać, zawrócić i pójść do domu, ale już się zgodziłam, więc musiałam odprowadzić ją do komisariatu.

- To bardzo ciekawa praca. - stwierdziłam bez entuzjazmu.

Za dziesięć minut byłyśmy już przy wielkim budynku z wywieszonymi czerwonymi flagami, na których znajdowały się czarne swastyki.

- Em... Hertha, mogłabyś mnie oprowadzić? - zapytała, mierząc budynek z iskrami w oczach.

Moje myśli mówiły ,,Spieprzaj stąd, dopóki masz jeszcze czas", ale usta wypowiedziały nieco inne słowa. Może chociaż z jedną będę się trzymać... W końcu kogoś tu trzeba sobie znaleźć. Jakiegoś towarzyszą niedoli...

- Pewnie. - wzięłam ją pod rękę i weszłyśmy do budynku. Osoby przwijające się przez korytarze, pięknie ubrane kobiety wraz z niemieckimi żołnierzami w mundurach SS.

Pokazałam jej pokoje, które rozchodziły się na prawo i lewo. Każdy dokładnie opisałam i poinformowałam, do czego służy. Jedna z pracownic Greta, zdołała zatrzymać tu Żydówkę do pomocy. Dziwnym trafem są bardzo podobne. Nie wnikałam w to...
Traf chciał, że właśnie zza zakrętu wybiegła Salomea, wpadając na mnie i Ellen. Moja nowa znajoma zdążyła odskoczyć i uniknąć zderzenia, ja już nie. Wystraszona Żydówka szybko się ulotniła.

- Zobacz co tam się stało! - usłyszałam stłumiony, mocny, męski głos.

- Tak jest! - do naszych uszu doszła odpowiedź.

Zanim Ellen zdążyła cokolwiek zrobić zza zakrętu wyłonił się jeden z Esesmanów.

- Nic Pani nie jest? Panno...? - ciemny blondyn, wchodzący może w lekki ryży odcień podał mi dłoń.

Spojrzałam do góry i ujrzałam Untersturmführera Maiera.

- Baush. - posłałam mu uśmiech - Nie... - wstałam przy jego pomocy, optrzepując sukienkę, która nie była zbyt tania...

- Czy to tamta pracownica, która uciekła Panią potrąciła? - spytał, zerkając w korytarz po lewej. - Żydówka?

- Tak, ale nic mi nie jest Panie Untersturmführer. - starałam się brzmieć jak najmilej i uroczo.

- Zaraz dam jej do zrozumienia, aby uważała. - rzucił szybko, chcąc ruszyć za kobietą. Zatrzymałam go.

- Nie, naprawdę nic się nie stało. To my się zagapiłyśmy, proszę sobie nie zaprzątać tym głowy. - pogładziłam jego prawe ramię.

Chłopak zerknął tylko na mój czyn, odwracając wzrok i nie odpowiadając.

- Muszę wracać na służbę. Miłego dnia paniom życzę. - skinął głową, opuszczając nas.

Spojrzałam na uśmiechniętą od ucha do ucha Ellen.

- Czyli tego mam nie prosić o pomoc? - przekręciła zabawnie oczami.

- Przestań, to adiutant Gruppenführera. Proś kogo tylko chcesz. - uśmiechnęłam się lekko, zabierając Szwedkę za rękę i idąc dalej.

- A gdzie jest pokój przełożonej - Thiessen? - spytała, zatrzymując się.

- Thiessen ma pokój na samym dole, chodź, zejdziemy. - zaprowadziłam ją do tej niemieckiej norpy.

- Życzę powodzenia. - pożegnałam się z Ellen.

Wychodząc zauważyłam, że z biura zbiera się Gruppenführer Thorsten. Stanęłam więc przed budynkiem, zrobiłam zmartwioną minę i czekałam aż wyjdzie.

Po chwili z gmachu wyłonił się Thorsten wraz ze swym adiutantem.

- Przepraszam, wie może Pan która godzina? - spytałam.

Facet zatrzymał się i spojrzał na zegarek.

- Pięć po osiemnastej. - poinformował z uśmiechem, podchodząc do czarnego Mercedesa. Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Widziałam jak Gruppenführer zerknął na mnie jeszcze raz.

- Czeka Pani na kogoś? - spytał, stojąc przy otwartym aucie.

- Czekałam, ale się nie zjawił. - rzekłam zawiedziona.

- Rudolf! - skinął - Odwieziemy Panią, otwórz  drzwi.

- Nie trzeba, przejdę się. - podziękowałam, lecz liczyłam na to, że Thorsten uprze się przy tym planie. Jeżeli dziś nawiąże się z nim kontakt i się polubimy, jestem na dobrej drodze.

- Ależ zapraszam. - zerknął na podwładnego, który już trzymał otwarte drzwi.

- Dziękuję, Gruppenführer. - posłałam uśmiech wpierw Thorstenowi, a kiedy wsiadałam Untersturmführerowi, który stojąc wyprostowany podtrzymywał drzwi.

Usiadłam na jednym z tylnich, skórzanych siedzeń i rozejrzałam się po aucie.

- Gdzie podwieźć? - obrócił się Thorsten.

- Na drugi koniec miasta. - uśmiechnęłam się. - Pod słynną kawiarenkę.

- Ja mieszkam zaraz obok, muszę być w domu, ale Untersturmführer Maier panią odwiezie. - odwrócił się przez siedzenia i podał mi rękę.

- Gruppenführer Thorsten Weiser. - uśmiechnął się.

- Słyszałam o Panu dużo dobrego - uniosłam brwi w górę, przytakując. - Hertha Bausch. - gdy podałam dłoń mężczyźnie, on przekręcił ją na bok, całując jej wierzch.
Uznanie Gruppenführer, uznanie.

Za kierownicę wsiadł Untersturmführer. Zamknął porządnie drzwi, poprawił się i złapał mocno kierownicę.

- Rudolf, wpierw odwieziesz mnie, a potem Frau Bausch. - Thorsten odwrócił się w stronę drogi, rozsiadając się wygodnie.

- Tak jest. - rzekł pewnie, uruchamiając auto i jadąc odpowiednią trasą.

- Widziałem Panią nie raz, ale jednak nie miałem okazji zamienić słowa. Pani przełożoną jest Ingrid Thiessen, prawda? - zaczął.

- Zgadza się, Panie Gruppenführer. - przytaknęłam, żywo odpowiadając.

- Ma Pani bardzo niezwykłą urodę. Skąd Pani pochodzi? - dopytał się.

- Monachium. - poinformowałam, znając życie Herthy Bausch na pamięć.

- Monachium... Bawaria... Pięknie. Ja jestem z Bremerhaven.

- Zawsze chciałam mieszkać nad morzem. - rzuciłam, aby coraz bardziej zagłębić się w konwersację z Thorstenem.

- Zawsze chciałem zwiedzić bajeczne tereny Bawarii... - rzekł z fascynacją.

W tym samym momencie samochód stanął przed jednym z pokaźnych domów. Bardzo pokaźnych domów... Untersturmführer już chciał wysiadać, kiedy jego przełożony go zatrzymał.

- Sam wysiądę. Odwieź Frau Bausch i jesteś wolny. Widzimy się jutro. - rzucił w stronę oficera. - Miłego wieczoru Pani życzę. - zerknął w moją stronę i wysiadł, od razu udając się do gmachu.

- Przesiądzie się Pani do przodu, będzie mówić mi Pani, gdzie mam jechać. - powiedział poprawiając czapkę.

Jak kazał tak i zrobiłam. Wsiadłam ponownie do auta.

- Więc Frau Bausch gdzie... - spojrzał w moją stronę, mierząc mnie od góry do dołu, jego wzrok utkwił na chwilę na moich udach, po czym szybko spojrzał przed siebie, poprawiając się na siedzeniu. - mam jechać? - dokończył najszybciej jak potrafił.

- Prosto... - rzuciłam olewająco, spoglądając w dół. Moja sukienka podczas wsiadania podwinęła się do góry. Traf chciał, że miałam na sobie akurat piękne, zdobione pończochy... ale nie poprawie się, zobaczymy czy nasz Untersturmführer będzie potrafił skupić się na drodze.

- Na pewno nic Pani nie jest? - spytał, patrząc na mnie przez ułamek sekundy.

- Nie rozumiem... - zmarszczyłam brwi.

- Po dzisiejszym upadku.

- Dziękuję za troskę, Untersturmführerze, ale naprawdę to nie było nic poważnego. - zapewniłam chłopaka, który bacznie trzymał się drogi.

- Nie przedstawiłem się. Rudolf Maier. - skinął głową z uśmiechem na twarzy.

- Ja jestem Hertha. Miło Pana poznać. - uniosłam jeden kącik ust w górę, spoglądając na oficera, który starał się bardziej patrzeć na drogę, silną wolę ma chłopak. Przynajmniej tak mi się zdaje.

- Pan... Gruppenführer owszem, ale do mnie nie musi się tak pani zwracać. - poinformował.

- Untersturmführer również. - powiedziałam, spoglądając na obraz znajdujący się za oknem.

Tak drogę do kawiarni przegadałam z Rudolfem Maierem. Teraz czeka mnie żmudna praca, jaką jest zaufanie Thorstena...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro