Pseudonim - HELMUT -

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wpadliśmy do mojego mieszkania. Zatrzasnęłam drzwi za sobą, bacznie obserwując opierającego się o ścianę czołgistę, który czarował mnie swym uśmiechem.

- Mam wyrzuty - stwierdził, kręcąc głową.

Podeszłam i złapałam go za kark, trzymając pewnie, skierowałam jego twarz w swoją stronę. Vinzenz pomimo tego iż starszy, był nieco mniejszy od Rudolfa.
Niemiec uniósł prawy kącik ust w górę, kręcąc głową i zbliżając się musnął moje usta.

Oderwałam się od niego, prowadząc go do sypialni. Gdy tylko weszłam, pchnęłam uśmiechniętego żołnierza na łóżko. SS-Mańska czapka przeturlała się przez materac i spadła na ziemię.

- Z jakiej racji masz wyrzuty? - położyłam się na boku, obserwując mężczyznę.

- Wiem, że Rudi... - przeciągnął, ale tajemniczy uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.

Po mieszkaniu rozległ się odgłos pukania do drzwi, co mnie troszeczkę zdenerwowało.

- Mógłbyś otworzyć? - poprosiłam Niemca, który bez protestu i słowa udał się do drzwi. Po cichu ruszyłam za nim i obserwowałam sytuację zza rogu.

- Oh... - usłyszałam głos Rudolfa - ty jeszcze tu? - mówił, urywając co drugie słowo.

- Właśnie przyszliśmy, pomyślałem, że może trzeba zrobić Herthcie jakąś herbatę, aby poczuła się nieco lepiej. - wytłumaczył się Vinzenz.

- A, to... - zaczął niepewnie - To... Oddaj jej torebkę, zostawiła... - wręczył przedmiot bratu, bez większych uczuć.

- Może chcesz ją zobaczyć? - zaproponował Vinzenz, a ja od razu gotowa byłam wbiec do sypialni.

- Nie, nie... - rzucił. - Niech odpoczywa. Nie będę przeszkadzał.

Do moich uszu dotarł tylko dźwięk podkutych butów stukających o schody. Zawróciłam się do pokoju i znów położyłam na łóżku. Zaraz przyszedł do mnie Vinzenz i zrobił to samo.

Nie wiedzieliśmy za bardzo co mamy teraz zrobić. Wlepieni wzrokiem w narzutę na łóżko czekaliśmy na coś, co moglibyśmy sobie powiedzieć. W końcu po dłuższej chwili Niemiec z blizną zaczął :

- Hertha, nie wiem, czy on ci to kiedyś powie, ale widzę, że Rudi jest tobą zauroczony. - spojrzał na mnie i przybrał wyraz twarzy, który roztapiał mnie od środka.

Jednak teraz, gdy wspomniał o Rudolfie, zaczęło towarzyszyć mi dziwne uczucie.

- Ale, Vinzenz... - zaczęłam, jednak facet mi przerwał.

- Ja i tak wracam na front... Żal, abyście zmarnowali sobie w tym czasie takie szczęśliwe chwilę. Mnie i tak nie będzie.  - przerwał na sekundę - Jedna noc... Która zostanie w mojej pamięci, ale ty o niej zapomnisz.

- Nie chcę zapominać! - chciałam się zbulwersować, ale oddałam się całującemu mnie Niemcowi.

                                     ***

Cezary Roman

Właśnie toczyłem się w stronę kamienicy Herthy. W stroju małego żołnierzyka Wehrmachtu, w hełmie, udawałem Helmuta. Krocząc jak prawdziwy Niemiec! I raz i dwa i eins i zwei i... I tak dalej.
Czubek nie pasującego na mnie buta widziałem aż przed twarzą! Zaręczam!
Stety bądź niestety zapierdzielili nam Marzenie, w sensie... Może sama gdzieś poszła, może jakiś Szkop ją porwał. Ja tam nie wiem!

Bronek mnie wysłał, aby powiadomić Walerię, ale musiałem wstąpić i zapić tę jakże smutną sytuację. Naprawdę... Będę ryczał, zabrali Marzenkę. Najpiękniejsze, a tfu! Przepraszam. Najsmutniejsze dni mojego życia, uwierzcie mi.

Mundur... Biedny chłopaczek leży teraz nieprzytomny w toalecie, w samych gaciach. No cóż...

Ja normalnie bym czegoś takiego nie zrobił, no, ale... Po pijaku to całkiem inna sytuacja. Kompletnie inna.

Stanąłem przed drzwiami kamienicy i rzuciłem do siebie tylko ciche " Wchodzimy Helmut". Wciągałem się po poręczy, śmiejąc  pod nosem i stukając szwabskim hełmem o barierki. Zabawa świetna, polecę każdemu!

Stanąłem przed prawidłowymi drzwiami, przynajmniej na prawidłowe wyglądały. Nacisnąłem cicho na klamkę, chcąc zakraść się i ją wystraszyć. Najciszej jak tylko potrafiłem udałem się w stronę sypialni, nigdzie indziej jej nie było. Drzwi były uchylone, zajrzałem przez nie, widok... Nazwę to niezapomnianym krajobrazem.

Siedzący Niemiec na łóżku, w samych spodniach uwaga podkreślam, na razie! Pół pleców ma obwinięte bandażem, a pod nim na nerkach ciągnie się długa kreska, blizna. Ktoś chciał mu nerkę podpierdolić.

W jego szyi znajdowała się twarz Walerii, która chyba gryzła go... Może całowała... Nie no dobra, pucowała mu szyję. Nasza dama mnie nie zauważyła, z tego całego podniecenia mrużyła tylko oczy i mruczała, jeżeli dobrze słyszę. W sumie... Zazdroszczę Frycowi, ja jako dowódca mogę tylko pomarzyć. Nie śpieszyło mi się jakoś, więc obserwowałem rozwój akcji, oparty o framugę i uśmiechnięty od ucha do ucha. Kiedy widziałem, że Waleria dobiera się do jego paska od spodni, wiedziałem, że teraz muszę tam wbić!

- Heil Hitler! - pchnąłem drzwi i wtoczyłem się do pokoju.

Niemiec zesztywniał, słysząc nazistowski okrzyk, Waleria rozwścieczona jak nigdy spojrzała na mnie z wyrzutem. Nie poznała mnie. Hahah! Jestem tego pewien!

Szwabisko obróciło się przez prawe ramię, a mnie przeszedł dreszcz. To całe jej ciasteczko było trochę... Ym... Pokruszone. Dobra Szkop ma przezwisko ciasteczko, ustalone. Takie mam porównanie w tej chwili, nie stać mnie na nic lepszego. Facet wyglądał jakby wyrwał się ze szponów lwa, w sumie wyrwał się teraz Walerii, to mała różnica.

- Kto to? - spytał bardziej męskim głosem niż mój.

TO TAK SIĘ DA? O NIE, JA TU JESTEM NAJLEPSZY I NAJBARDZIEJ MĘSKI. Zaraz utemperuję tego Frycka.

- Szeregowy, snuje się za mną od tygodnia, mówiłam, żeby łaskawie sobie odpuścił. - fuknęła w moją stronę, a gdy tylko tak zwane ciasteczko, się obróciło to zaczęła odstawiać jakieś dziwne miny. Jakby mówiła coś w stylu "Pojebało cię?!"

Szkop stanął przede mną, a ja spod hełmu widziałem tylko jego spodnie i stopy. Poprawiłem odzienie i zlustrowałem każdy kawałek jego ciała. Musi gdzieś ciężko harować, bo nie wygląda jak te spasłe kluski SS z biura, tylko ma klatę gościu. I TAK MI NIE IMPONUJE, JA JESTEM SILNIEJSZY!

- A było już tak blisko... - uśmiechnąłem się głupio - Dzisiaj nie zamoczysz. - stwierdziłem, kuląc się, przygotowany na strzała po hełmsku - Hertha, zbieraj się! - rzuciłem, wycofując się z pokoju.

Dobra, gościu mnie przerażał. Szczególnie przez twarz. Znaleźliśmy się na korytarzu, schody są obok. Ja jestem dziś odważny! Jednak! Ja nikogo się nie boję!

- Dobra, lecimy na gołe klaty! - zmierzyłem wpatrującego się we mnie z niebywałym zażenowaniem Niemca.

Zrzuciłem hełm i zacząłem siłować się z pasem.

- Nie... Hans! - usłyszałem niemiecki krzyk Walerii, ale nie mogłem słuchać, jak tak bardzo zmieniła moje nowe imię!

- Jam jest Helmut! - rzuciłem triumfalnie po polsku.

- Helmut, to Standartenführer Maier! - krzyknęła, stojąc półnaga w drzwiach. Popatrzył bym dłużej, ale nie wolno.

- A to nie był Untersturmführer? - spytałem, również niemszczyzną.

- To jego brat! - warknęła.

Nagle do głowy przyszedł mi wprost genialny pomysł!

- Popatrz, Standartenführer czy jak ci tam - zacząłem - Dzięki twojemu bratu mam 50 punktów, dzięki tobie mam 100! - krzyknąłem, oprałem dłonie o jego barki i wymierzając tam gdzie osobiście nie chciałbym dostać uniosłem kolano z całej siły w górę. Mężczyzna zacisnął powieki i jęknął cicho z bólu. Widziałem jak Waleria otworzyła tylko usta ze zdumienia. Póki ten tam stał oszołomiony z bólu i nie mógł się ruszyć, spojrzałem na swoje kolano, kręcąc głową.

- Ała... - przeciągnąłem i zaraz rzuciłem się na schody, zbiegając jak najszybciej.

- Pozdrowienia od Cezara, skurwesynu! - zaheilowałem Standartenführerowi stojącemu na ugiętych nogach, pochylonemu lekko do przodu i zadowolony jak nigdy uciekałem dalej.

No i 100 punkcików, Panie! Powiem Bronkowi to będę wymieniał punkciki na naboj... Nie... Na alkohol!

     
Ale zaraz, to przecież nie był Untersturmführer... Co, co, co?

                           
Waleria Badosz

Doskoczyłam do Vinzenza, który stał na wdechu spięty, oczy miał zamknięte, a wyraz twarz sam mówił za siebie... Boli.  Cezaremu coś odwaliło, nie dobrze, że mnie z nim zobaczył. Bardzo nie dobrze...

Ale... Był ostro pijany, pewnie nie będzie pamiętał, oby się nie nikomu nie wysprzęglił.

- Vinzenz... - szepnęłam, kładąc rękę na barku Niemca. - Chodźmy do mieszkania... - rozejrzałam się po klatce schodowej.

Niebieskooki otworzył swe ślepia, wbijając pusty wzrok w ścianę.

                                       ***

Wróciłam z łazienki, minęło sporo czasu od przybycia "Helmuta". Vinzenz siedział naburmuszony na fotelu. 

- Dalej boli? - zapytałam, opierając się o fotel.

- Nie. - fuknął, podpierając ręką głowę.

- Nic ci nie będzie... - podeszłam, usiadłam na nim okrakiem i nachylając się nad jego twarzą, przeciągnęłam ręką po włosach czołgisty.

- Przewiozę cię kiedyś czołgiem, niezapomniane wrażenia. - szepnął pomiędzy pocałunkiem.

- Dużo miejsca tam w środku?

- We dwójkę na pewno się zmieścimy - kątem oka widziałam, jak uśmiechnął się łobuzersko.

- Przecież tylko jedna noc - zacytowałam śmiesznie.

- Ciii... - szepnął i znów złączył nasze usta.

W końcu mogłam dokończyć to, co zaczęłam. Zaczęłam zjeżdżać dłonią po jego torsie, coraz dalej brnąc w dół.

                                      ***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro