#2 Latin America is my love(poprawione)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Adored land
Amongst thousand others
Art thou, Brazil,
O beloved homeland! Of the sons of this ground
Thou art kind mother,
Beloved homeland,
Brazil!"

Natasha wysiadła z taksówki pod stadionem. Do meczu dostało 5 godzin i właśnie wtedy miały się zebrać, aby potrenować na siłowni. Ich przeciwniczki trenowały w hotelu.

Dziewczyna szybko minęła kilku reporterów. Kilka lat temu, kiedy grała w klubie jako nastolatka, obiecała sobie, że nie będzie z nimi rozmawiać przed meczem. Jakimkolwiek, spotkaniem towarzyskim czy finałem ligi. To nigdy nie pomagało- to wypytywanie o przeciwników, grę i wynik. Nie była Nostradamusem i nie umiała przewidzieć wyniku. Taka prawda.

Powoli szła korytarzem i w szoku stwierdziła, że z szatni słychać rozmowę w języku hiszpańskim. I portugalskim. Mieszanka dwóch języków.

Szybko weszła do szatni. Jakby to ująć...Kopara jej opadła. W środku stała jej ciotka Alda- tak, ta z którą wczoraj rozmawiała. Rozmawiała z Jaqualine.

" Dlatego mówią mieszanką hiszpańsko- portugalską"- pomyślała.

Jeq jest pół Urugwajką i przez 1/2 swojego życia mieszkała w Ameryce Południowej.

- Chica!- jej ciotka wręcz się na nią rzuciła.

Krasicka się zaśmiała.

- Co ty robisz?- spytała Nat.

- No jak to co?! Przyjechałam zobaczyć jak wygrywasz! Twoja koleżanka jest strasznie kochana! Mówiła ci już, że dziennikarze wczoraj pytali o nią i o ciebie Luisa Suáreza?- powiedziała na jednym wdechu.

Dobra, właściwie to wykrzyczała.

- Co?- spytała Crane w szoku i zła spojrzała na Krasicką.

Blondynka wzruszyła ramionami.

- Był z nim wywiad po meczu Barcelony.

- To już wiem! Mów co powiedział?!- zawołała.

Drużyna patrzyła na nie z zainteresowaniem.

- Myślisz, że ja pamiętam? Nie jestem Samantą- wskazała na rudowłosą dziewczynę.

- Ej!- krzyknęła Sam.- To był komplement?

- W pewnym sensie- powiedziała Nat.

Wszyscy się zaśmiali.

Do szatni weszła trenerka.

- No- uśmiechnęła się.- Widzę, że dobre humory. Okej, powtarzamy strategię i warianty ustawienia. Ustawienie 4-4-2. Napastniczki to, jak wiadomo, Jaqualine i Natasha. Na bramce Alexa. Reszta już wszystko wie. Słuchajcie, to nie będzie łatwy mecz. Żadnego przeciwnika się nie ignoruję. Każdy jest groźny. Te dziewczyny są mocne fizycznie. Będą was faulować. Ale wy gracie bardzo inteligentnie i wierzę w was, ale nie napędzajcie się pewnością siebie.

- Ta jest trenerze!- krzyknęła Sam.

- Mówiłam, że nie musi udawać pajaca!- odkrzyknęła Alexa z łazienki.

- Tylko się nie utop ze szczęścia w tym kiblu!- wrzasnęła Natasha, doprowadzając wszystkich do ataku śmiechu.

Jeq jako pierwsza opanowała śmiech.

- Matko, karuzela śmiechu się kręci- powiedziała i pokręciła głową.- Pokaże ci wywiad dopiero po meczu. Nie złamiemy twojego postanowienia.

- Za każdym razem będziesz mi wypominać tamten mecz?

- Tak- odpowiedziała Krasicka i wróciła do ubierania butów.

Natasha, pomimo tego, że jest młodsza od Jaqualine o 3 lata, miała w sobie mniejsza dziecko niż ona.

Pięć minut później wszystkie ruszyły na siłownie, w tym jej ciotka.

O matko...

***

- Co tak wolno? Dalej, dalej!- tak skończyła się sytuacja, w której Alda została ich trenerką personalną.

Wszystkie padły na ziemię.

- Nie wiem jak wy- zaczęła Crane.- Już się nie męczę. Nie ma sensu. Teraz trzeba oczyścić umysł.

- A ty co?- spytała Sam.- Buddystką jesteś?

Brazylijka wywróciła oczami.

- A nie taka religia jest w Brazylii?

- 63% Brazylijczyków to katolicy- powiedziała twardo.- Dobra, ja idę.

Brunetka usiadła na trybunach i westchnęła, patrząc na murawę. Zawsze przed takim meczem czuje presję. Ich klub jest jednym z najpopularniejszych w Polsce. Co oznacza, że jest wielu fanów. I duża presja z ich strony.

Możesz powiedzieć "Zignoruj to. Po prostu graj".

Tylko gdyby to było takie proste...

***

Do końca meczu pozostały dwie minuty. Remisowały z drużyną przeciwną 1-1. Słyszała jak kibice wrzeszczą wściekli. Liczyli na nią. Liczyli, że strzeli bramkę.

Ukryła twarz w koszulce. Musiała się ogarnąć. Musiała pomóc drużynie.

Rzut rożny dla ich drużyny. Strzelała Jaqualine.

Gdy piłka znalazła się nad głową Natashy, ta główkowała i upadła na plecy. Nie chciała otworzyć oczy.

Usłyszała krzyk radości.

Powoli wstała i zobaczyła piłkę w siatce. Sędzia ogłosił koniec meczu.

Natasha upadła na murawę. Znowu.

Poczuła jak łzy ciekną po jej policzkach.

Za długo była silna.

Stanowczo za długo.

***

Rano dziewczyna wstała około 10.00. Była strasznie zmęczona po wczorajszym finale.

Media rozpisywały się o jej golu i chwili słabości. Ludzie śmiali się z niej. Choć nie wszyscy.

Piłkarze jej pomagali. Wczoraj dostała telefon od jej znajomego- Wojtka Szczęsnego. Zrobił siebie pajaca, a później rozmowa zeszła na poważniejszy tor. Rozmawiali o jej jutrzejszym wyjeździe do Barcelony, gdzie ma podpisać kontrakt oraz o odwiedzinach u rodziny w Brazylii.

Obiecał też, że wyśle do niej Krychę, który teraz jest w Warszawie.

No nie.

Zapraszanie do niej Krychowiaka nigdy nie było dobrym pomysłem. Otworzyła drzwi, gdy usłyszała dzwonek.

- Hejka!- Grzesiek wpadł do jej mieszkania.

- Hej- powiedziała niepewnie.

- No, rozchmurz się!- zdjął swój płaszcz.- Wiesz o Neymarze?

- Co? Znowu jest kontuzjowany?- spytała zaskoczona.

- Ale z ciebie pesymistka! Jasne, że nie! Marcelo wstawił zdjęcie na instastory. Ney siedział na kanapie i oglądał twój mecz.

- Pieprzysz- wywróciła oczami.

- Czemu bym miał?

- Robienie sobie jaj to twoje ulubione zajęcie- prychnęła.

Grzegorz się zaśmiał, wyciągnął telefon i pokazał jej owe zdjęcie.

Zrobił screena.

- Ha- powiedział. - Zatkało kakao, c'nie?

- A wypchaj się - mruknęła. - Nie wiem czemu to oglądał. I, na Boga, co ty masz w tej torbie?!

- Soki, chipsy, żarcie od Celii i najlepsze horrory ostatnich lat!- podskoczył i usiadł na dywanie.

- Chipsy? Żarcie od Cel?- spytała zaskoczona.

- Możesz sobie przecież pozwolić na malutką paczuszkę. A Celia powiedziała, że to twoje ulubione i zabroniła mi otwierać!

- Placek lotaryński!!!- wrzasnęła Crane i wyrwała Grzegorzowi pudełko.- Muszę odłożyć trochę dla Jaq.  Powiedz Celii, że ją kocham.

- Mam być zazdrosny?- spytał, udając powagę.

- Być może- dziewczyna się roześmiała.- Bądź tak miły i zadzwoń po Jaqualine.

- Dobra- zmarszczył nos.- Mogę jej powiedzieć, że miałaś wypadek?

- Nie!!!

***

Krasicka weszła do mieszkania i rzuciła się na kanapę.

- Biegłaś czy jak?- zaśmiał się Grzesiek.

- Tak. Bałam się, że wszystko zjesz- warknęła.

- A serio?- spytała Natasha.

- Uciekł mi tramwaj.

Krychowiak zaczął się śmiać,  a Jaqualine rzuciła w niego poduszką.

Urugwajka zabrała talerz z placek z wyspy kuchennej. Zamruczała z zadowolenia.

- Spakowałaś już walizkę?- spytała Krasicka.

Crane uderzyła się z ręki w czoło.

- Nie- odparła.- Nie zaczęłam. Ale teraz pójdę to zrobić.

Zaczęła wkładać do walizki przygotowane już ubrania, kosmetyki i inne rzeczy. 

Kiedy skończyła, wystawiła walizkę na korytarz.

- Grzesiu- zanuciła słodkim głosem.

- Czego?

- Zaniesiesz mi walizkę do taksówki o osiemnastej?- spytała.

- Czemu niby?

- Jest cięższa nawet od Szczęsnego!

- Przekonałaś mnie- zaśmiał. Następnie spojrzał na Jaqualine.- Tobie też trzeba będzie zanieść?

Blondynka pokiwała ochoczo głową.

- Wiecie co?- zaczęła Nat.- Obejrzyjmy jakiś film, a potem Krycha odwiezie nas na lotnisko.

- Może być- stwierdził mężczyzna.

***

Kiedy Natasha usiadła na swoim siedzeniu w samolocie, spojrzała na okno.

Wiedziała, że z tą podróżą wiąże się jej przyszłość.

I trochę ją to niepokoiło...

ZbawcaOlimpu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro