3. Nie wiem, co tu robimy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każdy gracz ma do wykorzystania pulę 200 punktów, które może przeznaczyć na cztery kategorie: umiejętności, haki, zdolności dodatkowe oraz bonusy startowe. Każda z nich ma kilka możliwych wyborów, które odpowiednio wpływają na statystyki postaci.

Do umiejętności należą:

- siła - określa siłę postaci, wpływa na ilość p. obrażeń zadawanych przy celnych uderzeniach, może pomóc przy niektórych czynnościach.

- broń - umiejętność posługiwania się bronią białą. Wpływa na wynik walk toczonych taką bronią oraz na niektóre czynności, wymagające użycia jej.

- celność - umiejętność korzystania z broni dalekiego zasięgu. Dotyczy broni palnej (pistoletów, karabinów, armat itp.) oraz łuków i kusz (Lils <- Tofi. Lils <- Kam. Lils <- Brąz. Będę przypakowanym kolesiem z toporem, który nie potrafi obsłużyć najprostszego rewolweru, zobaczycie! <- Lils). Nie dotyczy broni miotanej (tzn. kamieni, włóczni, noży itp. (Granatów też, Kam <- Tofi))

- skradanie - umożliwia poruszanie się bez zauważenia przez przeciwników, zakradanie się, podsłuchiwanie itp.

- zwinność - pomaga dostać się w trudno dostępne miejsca oraz daje bonus dla broni miotanej. (pomaga też wyciągnąć komuś granat z kieszeni, Tofi <- Kam)

- inteligencja - pozwala lepiej rozpoznawać obiekty, przeciwników i otoczenie. Daje możliwość zauważenia słabych punktów, odgadnięcia zagadek itp.

- perswazja - pozwala sprawić, by skłonić innych do przyjęcia takiego toku myślenia, jaki narzuci im postać.

- spostrzegawczość - pozwala na dostrzeganie większej ilości szczegółów, daje lepszy pogląd na otoczenie oraz przeciwników.

- żywotność - zwiększa ilość obrażeń, jakie może przyjąć postać. (Również od upadku, Tofi <- Lils. Odwal się <- Tofi. Nie ma mowy <- Kam)

- wytrzymałość - wskazuje na ilość czynności, jakie może wykonać postać, zanim będzie zbyt zmęczona.

~Fragment zasad do gry "Wyścig po Fandom", wersja pierwotna z dodanymi dopiskami.

~~~~

 Michał podszedł do prawdopodobnie kapitana okrętu, starając się nie sięgnąć po miecz. Powinien spróbować zakończyć to pokojowo. Właśnie dlatego został wysłany. Broń nie należała do oznak pokoju.

- Kim jesteście? - zapytał mężczyzna, stojący naprzeciw chłopaka.

Ten przełknął ślinę, starając się uformować logicznie brzmiące zdanie.

- Jestem... - zawahał się. Przecież nie był sobą, tylko swoją postacią. - Jestem Brąz. Moja przyjaciółka zjadła pewien Diabelski Owoc i przez przypadek trafiliśmy na pański statek.

Marynarz zmarszczył brwi, przenosząc podejrzliwe spojrzenie z chłopaka na pozostałą trójkę, w szczególności na wciąż usiłującą powstrzymać morze Kam, i z powrotem.

- Co ona robi? - zapytał tylko, wskazując na czarnowłosą.

Michał nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, o kogo chodziło.

- To jest Kam. Ona właśnie ratuje nas przed sztormem, ale obawiam się, że nie wytrzyma zbyt długo. Możemy odpłynąć stąd, zanim przejdziemy do dalszych rozmów?

Mężczyzna zdawał się przez chwilę rozważać pytanie w głowie, po czym skinął głową i odwrócił się, by wykrzyknąć kilka rozkazów. Statek powrócił do życia i zaczął pruć fale, kierując się, przy odrobinie szczęścia, w kierunku spokojnych wód. Brąz, nie pilnowany już za bardzo, jedynie obserwowany z daleka, powrócił do przyjaciół.

- Łatwo poszło – zauważyła Lils, rozglądając się ostrożnie. Jeżeli czegoś się nauczyła z wielu filmów i książek, to tego, że jeżeli coś jest zbyt proste, pewnie jest pułapką.

- Nie zapominaj, że to w dużej mierze erpeg... Skoro Brąz ma dużo punktów perswazji, mogło to przejść. - Tofi wzruszył ramionami, raczej koncentrując się na swoich doświadczeniach z gier. - Ile masz punktów perswazji? - zapytał jeszcze.

- Dziewiętnaście – odpowiedział bez problemu chłopak.

- Ile? - Blondynka na moment zapomniała, że miała mordować marynarzy wzrokiem i wlepiła wzrok w przyjaciela. - Ja miałam cztery!

- Niby miałem osiem, ale podejrzewam, że mi to byłoby potrzebne szybciej niż tobie – mruknął Tofi.

- Rozmowa z ludźmi czasami może działać lepiej niż strzelanie do nich lub wbijanie im noża w nerki. Możecie czasami spróbować. - Michał przewrócił oczami, po czym przeniósł zaniepokojone spojrzenie na Kam. - Co z nią?

- Nie sprzeciwiła się, że gadanie cokolwiek daje, więc chyba nie najlepiej. - Lils przestąpiła niepewnie z nogi na nogę, zerkając na błyszczącą od potu twarz przyjaciółki.

Dziewczyna miała przymknięte oczy i lekko rozchylone wargi. Delikatnie potrząsała głową, jakby starając się pozbyć czegoś sprzed oczu. Albo wyostrzyć obraz.

- Tak wyglądała, jak przez przypadek kopnąłem ją w głowę. Jak długo musi to jeszcze utrzymywać? - Wojtek założył ręce na piersi, spoglądając na wodę przed statkiem. Wypłynęli na zauważalnie spokojniejsze wody, chociaż wciąż nie wyglądało to bezpiecznie.

Pozostała dwójka tym razem zdecydowała się nie komentować tego, że nie da się kopnąć kogoś przez przypadek. Szczególnie, jeżeli mowa o głowie.

- Myślę, że jeszcze kilka minut – mruknął Michał, oceniając ich prędkość i kurs.

- Wytrzyma – uznała Liliana. - Musi.

Chłopaki zgodzili się cicho. Jasne, woleliby, żeby przyjaciółka nie wysilała się za bardzo. Jednak zdawali sobie świetnie sprawę z tego, że dziewczyna jest w stanie wytrzymać bardzo dużo, o ile chodziło o coś ważnego. Wiedzieli, że mogli jej zaufać.

Zgodnie ze słowami Brąza, zaledwie kilka minut później wpłynęli na spokojniejsze wody, gdzie nie było potrzeby uspokajać morza.

- Wystarczy, Kam. Świetnie ci poszło – powiedział pewnie Tofi, robiąc krok w kierunku przyjaciółki.

Ta skinęła półprzytomnie głową i faktycznie znieruchomiała na moment. Jednak po chwili kolana ugięły się pod jej ciężarem, a chłopak gwałtownie wyrzucił przed siebie ręce, by ją podtrzymać.

- Jak się czujesz? - zapytał Michał, momentalnie znajdując się przy dwójce i zarzucając sobie jedną z rąk dziewczyny na ramię.

- Jakby mi ktoś właśnie powiedział, że księżniczka jest w innym zamku... - wymamrotała dziewczyna.

Tofi pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Poważnie tylko na tyle cię stać?

- Przechodniu, powiedz Sparcie: tu leżym jej syny, prawom jej do ostatniej posłuszni godziny. - Głowa Diany przechyliła się nieco, aby ukazać słaby uśmiech, chociaż po jej spojrzeniu widać było, że ta już zbierała się w sobie, by ponownie stanąć o własnych siłach. To prawdopodobnie nie był najlepszy pomysł, jednak nikt nie zamierzał tego kwestionować.

- Będzie żyła, stypa odwołana – ocenił Wojtek.

- Słuchajcie... Oni czegoś chcą... - Liliana chwyciła mocniej kolbę strzelby, przyglądając się marynarzom, którzy ponownie zaczęli zbliżać się do czwórki przyjaciół.

- Chyba znowu muszę z nimi pogadać... - zauważył niechętnie Michał.

- Damy radę, możesz iść – zapewnił Wojtek.

Kam skinęła głową i, jakby na dowód, wyprostowała się, ponownie stając o własnych siłach. Zdecydowanie nie była w najlepszej kondycji, jednak zamierzała poruszać się bez pomocy.

- W porządku. Lils, osłaniaj mnie – rzucił cicho Brąz, po czym ruszył w kierunku znajomego już mężczyzny. - Teraz mogę odpowiedzieć na pańskie pytania.

Żołnierz przez chwilę coś rozważał, po czym skinął głową.

- Możemy porozmawiać w moim gabinecie. Rozkażę przygotować wam coś do jedzenia.

- Byłoby wspaniale, dziękuję.

Ruchem ręki, Michał dał znać pozostałym, by za nim poszli.

Kapitan poprowadził ich wzdłuż pokładu, po którym wciąż uwijali się marynarze i do jednych z drewnianych drzwi. Za nimi krył się niewielki korytarzyk z kilkoma kolejnymi wejściami. Drugie pomieszczenie po prawej okazało się być gabinetem kapitana. Potężne, mahoniowe biurko sprawiało, że dosyć duży pokój zdawał się być mocno zagracony. Przy ścianach stały szafki i regały z książkami. Za biurkiem, pod oknem było jedno krzesło, rzeźbione we wzory liści, a po przeciwnej stronie stała wygodnie wyglądająca kanapa obita czerwonym materiałem, prawdopodobnie kaszmirem. Tuż obok był pasujący fotel.

Diana jako pierwsza opadła na kanapę, wydając z siebie ciche westchnienie. Tofi przysiadł obok niej, również dosyć swobodnie. Lils ostrożnie przycupnęła przy nich, wciąż nieufnie spoglądając na gospodarza. Brąz, z braku innych miejsc, usiadł na fotelu, obserwując, jak kapitan okrąża biurko i usadawia się na krześle.

- Dlaczego pojawiliście się na moim okręcie? - zapytał bez zbędnych wstępów mężczyzna.

- To był czysty przypadek. Nie wiedzieliśmy, że nagle przeniesiemy się na pański okręt... Nie wiedzieliśmy, że w ogóle się gdziekolwiek przeniesiemy – odparł Michał zgodnie z prawdą.

- W jaki sposób to zrobiliście? - nie ustępował marynarz.

- Sami jeszcze tego nie rozgryźliśmy. - Brąz uśmiechnął się przepraszająco, wciąż nie do końca mijając się z prawdą.

- Rozumiem... - Żołnierz zmarszczył brwi. - Jakie macie teraz zamiary?

Michał zawahał się, po czym spojrzał na towarzyszy. Ci pokręcili głowami, tak samo bez cienia jakiegokolwiek pomysłu, co on.

- Tego jeszcze nie wiemy. Jak wspominałem, nie wiedzieliśmy, że nagle pojawimy się pośrodku oceanu, a podczas sztormu też nie do końca mieliśmy możliwość uzgodnienia czegoś konkretnego.

Mężczyzna przez chwilę jakby coś rozważał, po czym skinął głową.

- Musicie być zmęczeni. Odpocznijcie, dam wam kajutę i jedzenie. Jutro będziemy mogli ustalić, co zrobimy z tym... niezwykłym talentem. - Ostatnie zdanie wypowiedział, patrząc znacząco na Kam, na co dziewczyna nie mogła powstrzymać się przed skrzywieniem. Oczywiście, od razu zaczęła symulować, że skurcz mięśni twarzy wywołany był nagłym bólem, chociaż nie mogła mieć pewności, że zdołała przekonać marynarza.

Młodszy stopniem żołnierz zaprowadził ich plątaniną korytarzy do jednego z pomieszczeń pod pokładem. W środku znajdowało się kilka łóżek, jednak wszystkie były puste. Na stoliku już czekała taca z jedzeniem.

- Powinniśmy uciekać – uznała od razu Lils.

- Ale najpierw coś zjeść... - wymamrotała Kam, po czym chwyciła kawał mięsa, spoczywający na tacce.

- To moja kwestia – zauważył Tofi, sam również znajdując się przy jedzeniu. - Skąd nagle u ciebie apetyt?

- Z wielką mocą przychodzi wielki głód... - Diana przymknęła z błogością oczy, rozkoszując się kolejnym kęsem. Nawet nie wiedziała, jak bardzo była głodna.

Michał przewrócił oczami, chociaż wcale się dziewczynie nie dziwił. Widział, jak wycieńczona była chwilę wcześniej. I, chociaż ta starała się tego nie pokazywać, zauważył w jaki sposób kolana się pod nią delikatnie uginają, jakby w każdej chwili mogła się przewrócić. Postanowił zapamiętać, żeby unikać sztormów.

- Czy ty właśnie...? - Wojtek już się uśmiechał, jednak przerwało mu zirytowane prychnięcie Liliany.

- Poważnie? Możecie się skupić? Jesteśmy na statku wroga i...

- Nie jesteśmy – zaprzeczyła natychmiast Kam.

- Co masz na myśli? - Brąz zmarszczył brwi. - Poza Lils, wszyscy zaczynając grę mieliśmy wyznaczoną nagrodę za głowę. Od początku rozgrywki musieliśmy unikać marynarki. Tutaj też powinno tak być, jeżeli jesteśmy swoimi postaciami, prawda?

Tofi i Liliana pokiwali głowami, zgadzając się z opinią przyjaciela. Kiedy ustalali postacie, trójka z nich na samym początku miała listy gończe. Nie jakieś ogromne, jednak na tyle spore, aby przyciągnąć uwagę co poniektórych. Zdawałoby się, że okręt pełen marynarzy mógłby do nich należeć.

- Mam wrażenie, że nawet, jeśli nasza gra została osadzona w uniwersum OP, wtedy tam nie byliśmy. Tak jakby... Stworzyliśmy własny świat, podobny do tego, jednak nie mający wpływu na oryginał. A teraz znajdujemy się... Nie wiem, czy w macierzystej wersji, czy kolejnej kopii, jednak zdecydowanie w takiej, w której nasze postacie do tej pory nie istniały. Czyli nie możemy mieć jeszcze nagrody za głowę.

- Możesz po ludzku? - Lils opadła ciężko na kanapę, sapiąc przy tym z irytacją.

- To jest kolejna wersja tego samego świata. Jakbyś chciała rozpocząć nową grę, zupełnie inną postacią. Nikt nie pamięta o twojej poprzedniej, bo ona nigdy nie istniała. - Wojtek poderwał głowę i rozejrzał się po pozostałych ze zrozumieniem w oczach.

- Dokładnie. Wtedy nasza obecność tutaj nie miałaby wpływu na coś innego, a i nie mielibyśmy żadnego dostępu do poprzedniego świata. Czyli taki kapitalny reset wszystkiego – dodała Diana.

Michał zmarszczył brwi, zaczynając rozumieć, o czym rozmawiała pozostała dwójka.

- Czyli, w tym świecie mamy swoje postacie, jednak nie mamy ich wszystkich... cech? - zaproponował ostrożnie.

- Na to wygląda. - Wojtek skinął głową. - Mamy ich statystyki, ich klasę, broń początkową... Ale nimi nie jesteśmy.

- Statystyk też nie możemy być pewni – wtrąciła się Kam. - Brąz może mieć dużo w perswazji, albo to po prostu on będący dobrym rozmówcą. Jeszcze nie wypróbowaliśmy większości możliwości, chociaż zakładam, że zgadzają się one z tym, co wymyśliliśmy na początku.

- Jak możemy sprawdzić nasze statystyki? - zapytała Liliana.

- Czekając, aż w jakiś sposób określimy, w czym jesteśmy dobrzy? - Brąz wzruszył ramionami.

Przez chwilę w pomieszczeniu zalegała cisza, przerywana jedynie odgłosem przeżuwania i kroków Michała, który zaczął przemierzać pomieszczenie w tą i z powrotem.

- Wiem, co jeszcze się nie zgadza – odezwała się w pewnym momencie Diana.

- Co? - zainteresowała się Lils.

- W naszej rozgrywce nie było to jakoś szczególnie ważne, więc nie zwróciliśmy na to uwagi, ale czy Brąz nie był przypadkiem ryboludem?

Trzy pary oczu zwróciły się w kierunku chłopaka, który znieruchomiał na moment, po czym obrócił się na pięcie i podbiegł do niewielkiego lusterka, stojącego na pobliskiej komodzie. Zauważył znajome, szaro-niebieskie oczy oraz kosmyki rudych włosów, niesfornie opadających mu na czoło, ale ani śladu po łuskach, bądź czymkolwiek innym, świadczącym o tym, że faktycznie miał być po części rekinem tygrysim.

- Jestem człowiekiem – wymamrotał pod nosem.

- Gratuluję. - Liliana zerknęła na swoje przedramię. - A czy moja postać nie miała być nieco bardziej... Masywna? Jakieś mięśnie, czy coś? - przypomniała z rezygnacją, lustrując swoje chude kończyny.

Tofi wzruszył ramionami.

- Nie mogę narzekać – uznał, uśmiechając się przy tym łobuzersko. Ze swoimi ciemnobrązowymi włosami i szczupłą, ale muskularną sylwetką idealnie pasował na wybraną klasę łotrzyka.

- Pewnie nie mam co liczyć na białe włosy i czerwone oczy? - Kam nawet nie ruszyła się, by w jakikolwiek sposób zerknąć w lustro, czy choćby podsunąć kosmyk włosów przed oczy. Wygląd pozostałych był wystarczającą odpowiedzią.

- Czyli wygląd nam się nie zmienił, pozostaliśmy też tą samą rasą. Prawdopodobnie również nie mamy wysłanych za sobą żadnych listów gończych. Co teraz? - Michał zrezygnował z prób odnalezienia chociaż jednej łuski, zamiast tego skrzyżował ręce na piersi i spojrzał z wyczekiwaniem na pozostałych.

- Idziemy spać? - zaproponował Wojtek. - To nie tak, że mamy coś innego do roboty, dopóki nie dowiemy się, co tu się dzieje.

- Pierwszy raz muszę zgodzić się z Tofim. - Lils ziewnęła szeroko. - Jestem wykończona.

- No to przegłosowane. - Diana leniwie uniosła się z fotela, tylko po to, by rzucić się na najbliższy materac. - Branoc... - wymamrotała jeszcze.

Brąz pokiwał głową, powstrzymując się przed wydaniem z siebie odgłosu niezadowolenia. Jak bardzo chciał temu zaprzeczyć, to faktycznie wydawało się być najlepszym wyjściem. I tak niewiele mogli zrobić, dopóki nie wiedzieli więcej o otaczającym ich świecie...

~~~~

Obecny semestr okazał się nieco bardziej wymagający niż poprzedni, więc obecnie usiłuję ogarnąć jakiś grafik, żeby mieć czas i na pisanie i na życie, więc kolejne rozdziały (jak i inne twory) mogą się pojawiać rzadziej dopóki tego nie ogarnę...

Ponownie pojawiły się jakieś odniesienia, możecie zgadywać, jeśli macie ochotę... Albo zapytać, pewnie odpowiem. Ewentualnie, może Was to nie obchodzić, wtedy też spoko ;)

Mam nadzieję, że wyjaśniło się, dlaczego bohaterowie troszeczkę spanikowali, kiedy dowiedzieli się o statku marynarki. Jeśli nie, to spróbuję to jakoś jaśniej wytłumaczyć. I krótkie wyjaśnienie, jak działają punkty umiejętności na początku. Powoli będę wprowadzać resztę.

O, i w końcu udało mi się wcisnąć krótki opis postaci. W mojej głowie mam ich pełny obraz, ale jakoś tak dziwnie byłoby, gdybym teraz opisała ich szczegółowo. Reszta będzie się pojawiać z czasem... Prawdopodobnie. Mam nadzieję, że kojarzycie, kto jest kim? Mam nadzieję...

Wciąż rozważam, czy ta czwórka powinna spotkać załogę, czy bardziej wprowadzić zupełnie inne postacie... Co myślicie?

Dobra, zmywam się. Piszcie, co myślicie i miłego czegokolwiek!

P.S.

Tekst dopisany przez jakąś osobę. <- Osoba_dopisująca

(Wierzę, że się zorientowaliście, ale na wszelki wypadek...)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro