Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Praca w szpitalu nie była zła, nawet znalazłam nic porozumienia z ludźmi tam pracującymi. Od zawsze przejawiałam talent do technik medycznych jednak zdecydowałam się na bardziej agresywną ścieżkę kariery.
Nie próbowałam się zakolegować z kimkolwiek, takie wyjście było bezpieczniejsze. Od czasu do czasu z misji wracali mocno pokiereszowani ninja więc robiło się naprawdę gorąco. W walce o życie dawałam z siebie wszystko, niestety były przypadki, że nie mogliśmy pomóc.
Gaara odbierał mnie ze szpitala prawie codziennie, tak bardzo przyzwyczaiłam się do tego, że wydawało mi się to tak naturalne jak oddychanie.
Do Wioski Ukrytego Piasku wróciła Temari o czym dowiedziałam się z samego rana gdy ta zaczęła łomotać w moje drzwi. Wściekła, bo obudzona za wcześnie otworzyłam jej drzwi. Zdziwiłam się na jej widok, wypuściłam ją do środka, zrobiłam kawę i wysłuchałam powodu jej wizyty. Oczywiście chodziło między innymi o opierdziel za ostatnią misje w Konoha, jednak zwaliłam to na Gaare.
- Dlaczego faceci są tacy beznadziejni?! - Krzyknęła nagle.
- A o co chodzi?
Siedziała przy stole i szurała kubkiem po blacie.
- Powiesz mi jak to jest, że ktoś inteligentny nie potrafi zrozumieć aluzji?  Oznacza to, że jest głupi czy że ślepy? - Miałam przeczucie, że chodzi o Shikamaru.
- A wprost mówiłaś?
- Chyba ma po coś wysoki iloraz inteligencji! Jeszcze mówić takiemu cokolwiek - była wściekła a w takim stanie stwarzała zagrożenie, dla rzeczy łatwo tłukących się.
- Shikamaru czasami jest zbyt leniwy, żeby myśleć - Próbowałam ją uspokoić jednak otrzymałam efekt odwrotny od zamierzonego.
- W cale nie chodzi mi o tego fajtłape. Że ja i on?!  Niedoczekanie - uderzyła pięścią w stół i mój kubek stracił życie.
Tyle było w tym dobrego, że wypiła kawę więc trzeba było zebrać skorupy.
- Przepraszam - zrobiło jej się głupio.
- Nieszkodzi to tylko kawałek gliny - poklepałam ją po ramieniu gdy wstałam wyrzucić resztki kubka.
- A co jeszcze tyczy się facetów...  Doszły mnie słuchy, że usidliłaś Gaare - uśmiechnęła się.
- Coś w ten deseń, nie przeszkadza Ci to?  - Oparłam się o szafki kuchenne.
- Nie mi to ma przeszkadzać tylko ewentualnie jemu. Jak on Cie akceptuje to ja też - widać, że rozmawiała i z Kankuro i z Gaarą.
- Akceptujesz moje dwukolorowe oczy? No to szacun, tego się nie spodziewałam - zdziwiłam się.
- Mój brat bawi się lalkami od najmłodszych lat tego nic nie przebije - pokryciła głową. -  Co do Gaary... Wiesz, że on nigdy...  - Urwała.
- Wiem. Tylko, że on nie chce tego stanu zmienić - jęknęłam.
- Jak to?
- Przychodzi prawie codziennie wieczorami do mnie ale zawsze wraca do siebie! Jest miło fajnie, dostanie buzi i tyle go widziałam! Ja go kiedyś zgwałce z tego napięcia! - żaliłam się.
Temari się roześmiała.
- To nie jest śmieszne - burknęłam.
- Oj jest, bo Gaara obawia się, że jak spróbuję czegoś więcej to nie pozwolisz mu na to co ma teraz. Jest ostrożny. To facet a oni zawsze chcą... Poza jednym leniwym dziadem z inteligencja koguta... - jej wypowiedź trochę mnie zdziwiła.
- To co ja niby mam zrobić?
- Ściągnij mu gacie i wepchnij do łóżka. Tylko spodnie schowaj, będziesz miała pewność, że nie wyjdzie. - Śmiała się na całego a w mojej głowie zrodził się mysterny plan.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę ale ja musiałam zbierać się na dyżur. Szpital był po drodze do mieszkania Temari, później pożegnałyśmy się.
Zamierzałam wprowadzić mój plan w życie jeszcze tego wieczoru, obyśliłam każdy szczegół. Kazakage tym razem mi nie ucieknie! Jeżeli on myśli, że jestem z żelaza i mi wystarczy przytulnie i pojedyncze buziaki to się myli!
Dzisiaj na dyżurze nie było nagłych przypadków więc szły kilometry bandaża na skręcenia, złamania i powierzchowne rany.
Gaara czekał tuż przy drzwiach wejściowych na mój widok lekko się uśmiechnął. Jako, że był nieśmiały i nie lubił okazywać uczuć publicznie witał mnie skinieniem głowy. Dzisiaj ja robiłam kolacje więc to czyniło mój plan jeszcze prostrzym. Wstąpiliśmy do sklepu po potrzebne składniki. Nastąpiło krótkie spięcie przy kasie, bo czerwonowłosy nie pozwolił mi zapłacić a gdy próbowałam dyskutować. Jego piasek skutecznie mnie uciszył i wyciągnął ze sklepu. Zawsze tak robił gdy próbowałam się z nim kłócić. A gdy spierałam się z nim publicznie, gapiowie często wstymywali oddechy i czekali w skupieniu jak zareaguje Gaara. A on był ponad to...  Menda jedna zawsze te kłótnie wygrywał, bo miał piasek!
Gdy doszliśmy do mojego mieszkania zaczęłam robić kolacje i wprowadzałam koleją fazę planu w życie.
- Zapomniałbym - rzucił Gaara wyciągając z kieszeni kopertę. - List z Konoha.
Położył go na stole. Przez tyle czasu żadnego listu a teraz nagle napisali?  Umarł ktoś?
Postanowiłam zajrzeć do niego później. Teraz miałam inny cel, byłam na misji...
- Pomożesz mi?- Zapytałam a Kazakage  skinął głową i potrzedł do mnie.
- Trzeba pokroić te warzywa, krój tak jak Ci wygodnie. Jak chcesz możesz usiąść przy stole to będziesz miał dużo lepiej niż przy szafce - był wysoki i musiałby nachylić się mocno do blatu kuchennego.
Usiadł na swoim standardowym miejscu i kroił dość sprawnie warzywa w kostkę.
Ja w tym czasie marynowałam mięsko i szykowałam sos. Gdy Gaara skończył wystarczyło teraz zmieszać składniki i wstawić do pieca. Złapałam obie miski i ruszyłam do stołu gdzie wcześniej przygotowałam gliniany garnek. Nie wiem jak to się stało, że mi miska z sosem wypadła akurat na jego spodnie. Doprawdy nie rozumiem jak to się mogło stać, że potknęłam się na antypoślizgowej podłodze... 
Sos rozlał się i większą jego część wylądowała na spodniach Kazakage. Ten odruchowo wstał...  Wyglądało jakby popuscił, starałam się wyglądać na zawstydzona.
- Przepraszam ja się pośliznęłam!  Najmocniej przepraszam!  Trzeba to zaprać, bo plama nie zejdzie! - Nie patrząc na jego protesty prawie zerwałam mu spodnie z tyłka i pobiegłam do łazienki. Sos składał się głównie z wody i przypraw więc spodnie wystarczyło przepłukać. Jednak musiało to wyglądać jak prawdziwy wypadek! Wyprałam spodnie i rozwiesiłam na sznurku w łazience. Na zewnątrz było już zimno więc miałam pewność, że nie wyschnął szybko.
Wróciłam pełna skruchy do pokoju, Gaara siedział na moim łóżku, bez spodni. Byłam wielka!
- Mam tu jakieś spodnie...  - Wyjęłam z szafki moje spodnie treningowe. Gaara je założył a ja musiałam odwrócić się do kuchenki, bo mało nie roześmiałam się na cały głos. Były na niego tak obcisłe jak rajstopy, ale to zawsze spodnie.
- Przepraszam, bardzo mi głupio - starałam się wyglądać niewinnie.
- Nic się nie stało.
- Udało mi się odprać spodnie ale są całe mokre... - Bo ich nawet nie wycisnęłam. - Skoro to moja wina to zostań dzisiaj na noc, odstąpię Ci łóżko - raczej jego pół.
Nie odpowiedział nic ale na jego twarzy widziałam rumieniec. Hehe mam cie kochanieńki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro