Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy się ocknęłam czułam ból w ramieniu. Miałam tak ciężkie powieki, że nie mogłam ich otworzyć. Czułam, że leży mi na czole i oczach coś chłodnego ale było to przyjemne.   Nie bardzo wiedziałam co się dzieje ani gdzie jestem. Próbowałam się ruszyć ale gdy tylko to zrobiłam w moje ciało wbiło się tysiące igieł. Stęknęłam.
- Budzi się! - ktoś krzyknął i z tego co było słuchać wybiegł chyba z pokoju, bo trzasnęły drzwi.
Zaraz wbiegło do pomieszczenia kilka osób, podłoga drżała jakby biegło po niej stado słoni.
Zdjęto mi coś z oczu i na zmianę ktoś podnosił mi powieki ale widziałam tylko jakieś ostre światło. Stęknęłam z oburzenia.
- Cicho tam - powiedział kobiecy głos.
- Szanowna Tsunade i jak? -  znów kobiecy głos ale inny.
Tsunade?
- Wygląda na to, że będzie dobrze, musi tylko odzyskać siły - powiedziała Tsunade.
Tsunade .... znam to imię.
- Sakura zmień opatrunek i nałóż maść z klanu Hyuga.
Sakura, Tsunade znam te imiona, tylko skąd?
Nagle wszystko wróciło do mnie. Byłam w lesie i miałam zaraz zginąć. Wspomnienia urywały się i plątały że sobą tworząc nie spójny obraz sytuacji.
- Co ...? Gdzie? - próbowałam zapytać ale moje gardło było tak suche, że sprawiało mi to ból.
- Nic nie mów. Uszkodzisz struny głosowe. - chyba Tsunade położyła mi świeży kompres na oczy. - Jesteś w Konoha. Masz wycieńczony organizm. Technika, którą Cię trafiono niszczyła Cię od środka ale już jest dobrze. Jesteś mi winna skrzynkę sake, mordowałam się przez dwa dni. Sakura też ale ja mogę wziąć za nią sake.
Próbowałam się uśmiechnąć ale chyba przez maskę nie było tego widać.
- Zostawiam Was z Sakurą - wyszła, bo dosłownie zamaszyście trzasnęła drzwiami.
Zaraz jakie Was? To kto tu jeszcze był?
- Jak dobrze, że już się obudziłaś. Powoli traciliśmy nadzieję - powiedziała rożowowłosa a ja czułam jak zdejmuje opatrunek.
Z trudem ale skinęłam głową. Dalej zachodziłam w głowę kto tu musi być. Starałam się wyczuć czakrę ale nic nie czułam oprócz bólu w ramieniu, który zelżał gdy Sakura posmarowała ranę maścią.
- Zostawię Was ale wrócę za godzinę zmienić kompres - słyszałam jak stawia kroki, ale się zatrzymała.
- Ja go zmienię - serce ruszyło mi jak z kopyta słysząc te charakterystyczną chrypę. Gaara!
- Dobrze więc jakby coś się działo jestem w pobliżu - znów ruszyła. -  trzymaj się Yukari. - trzasnęły drzwi.
Serce waliło mi jak młotem ale on nie powiedział nic więcej. Nawet nie wiem gdzie był, odezwał się tylko raz więc nie mogłam zlokalizować.
Minuty mijały a ja tonęłam w domysłach. Co tu robił? A tak, uratował mnie przed Wilkami. Z minuty na minutę moje serce wracało do normalnego tempa. Chyba przysnęło mi się na chwilę, albo się zamyśliłam. Poczułam jak Gaara ściąga mi kompres więc zmobilizowałam się i otworzyłam oczy. Obraz był zamazany ale zaraz zaczął łapać ostrość.
- Zamknij oczy - mruknął. Nie robiłam tego. Chciałam go zobaczyć. Jednak widziałam tylko sufit.
- Zamknij oczy - warknął.
Nie chciałam tego zrobić. Zmarszczyłam z trudem brwi.
- Musisz mieć kompresy na oczy więc je zamknij albo położę go gdy są otwarte.
Zamknęłam je i poczułam jak delikatnie kładzie zimny ręcznik. Stał z lewej strony wiec ruszyłam ręką by go złapać. Bolało a rękę miałam jak z ołowiu ale udało mi się chwycić za jego płaszcz. Bez trudu odczepił moją dłoń. Poczułam pustkę.
Nagle łóżko z lewej strony się ugięło a moja dłoń została zamknięta w uścisku dużych i ciepłych dłoni.
- Porozmawiamy jak będziesz mogła mówić. - Westchnął. - Wpędzisz mnie do grobu.
Sam kazał mi iść a teraz ma pretensje? No to już lekka bezczelność.
- Lepiej żebyś miała dobre wytłumaczenie, dlaczego uciekłaś w środku nocy - jego głos nabrał złowrogiej barwy.
Zdenerwował mnie i mimo, że mogłam uszkodzić krtań wychrypiałam.
- Nie uciekłam. Kazałeś mi iść - musiałam głębiej odetchnąć a to bolało.
- Nic nie mów - zasyczał. - Te bzdury już mówiła mi Temari. Zwalanie winy na mnie nic Ci nie da. Po powrocie do Suny dopilnuje byś więcej nie uciekła.
Skrzywiłam się. Niby jakiego powrotu? Co tu jest grane?
Tak bardzo chciałam znać odpowiedzi na te pytania ale nie mogłam ich zadać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro