Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Musiałam szybko przeanalizować sytuacje, moją jedyną obroną jest kunai wbity w ścianę niedaleko mojej głowy, nie mam żadnej innej broni. Jedynym wyjściem było blefowanie i granie na czas. Naruto lada chwila powinien wrócić i on mi pomoże. 

- Matsuri co ty wyprawiasz? 

- Odbiorę Ci wszystko dziwko - zasyczała.

- Ogarnij się, dobrze wiesz, że jestem od ciebie znacznie silniejsza. Nie jesteś w stanie mnie pokonać - zablefowałam. 

Zaśmiała się.

- Wiem o tym ale wiem też, że nie możesz się męczyć więc to ja wygram - ciężko było patrzeć jej w oczy, były przerażające. 

Mój plan z blefowaniem nic nie dał więc musiałam wymyślić coś innego. 

- Boisz się? Zapamiętaj raz na zawsze to uczucie jak następnym razem sięgniesz po coś mojego! Gaara jest mój ! Był i będzie tylko mój! - jej głos zmienił się pod wpływem panujących nad nią emocji.

- Nie boję się ciebie - powiedziałam odważnie i stanowczo. - Lepiej zastanów się nad tym co chcesz zrobić! Jeżeli stanie mi się krzywda Gaara nigdy Ci nie wybaczy. Dobrze o tym wiesz - próbowałam ją jakoś przekonać. 

- Skoro ja nie mogę go mieć to ty tym bardziej. Wszystko było dobrze dopóki się nie zjawiłaś z tą swoją choinką. Narzucałaś się mu a on nie chciał być nie miły. To ty go zmusiłaś! Ty mi go odebrałaś! Musiałam się ciebie pozbyć ale nie ma co liczyć na innych jak chcesz żeby ktoś zniknął musisz zrobić to sam. 

- To ty wysłałaś do mnie list i do Mroku? - zapytałam choć już znałam odpowiedź.

- Oczywiście, widziałam jak tego dnia się  za nim pokłóciłaś więc przekonałam go, żeby nie biegł za tobą a później sfałszowałam list. - zarechotała obrzydliwie. 

- Skąd wiedziałaś, że pochodzę z Mroku? - tego akurat nie wiedziałam i liczyłam, że się dowiem.

- Przypadkiem usłyszałam rozmowę między Kankuro a tą dziewczyną z drużyny drugiej. Opowiadała o swojej koleżance z podobnymi zdolnościami więc połączyłam fakty - rzuciła we mnie kilkoma kunaiami ale znów udało mi się uskoczyć. Teraz na boso stałam tuż koło drzwi do sali. 

- Dobrze wiesz, że moja śmierć nic Ci nie da - krzyknęłam. 

- Da mi satysfakcje a to już dużo. Takie suki jak ty powinny umrzeć zaraz po urodzeniu - próbowała mnie zaatakować ale wybiegłam na korytarz. Gdzieś w szpitalu musiała być Sakura!       

Jak mieć pecha to tylko takiego jak ja.... Na moim piętrze były tylko ogłuszone pielęgniarki więc musiałam jakoś dostać się na inny poziom. 

- Nie uciekniesz przede mną - zaatakowała mnie  znienacka i poleciałam na ścianę. Skoro ona chciała mnie zabić to i tak nie miała wyboru, z ciężkim sercem składałam pieczęcie i użyłam stylu drzew. Zaatakowałam ją tylko po to by móc się albo schować albo uciec na inny poziom. Udało jej się odeprzeć mój atak, zbyt długo nie ćwiczyłam, miałam marne szanse. 

Matsuri znów się szpetnie zaśmiała i już miała wbić ze mnie ostrze gdy wszystko w okół zamarzło a napastniczka została skuta lodem po ramiona. Znałam tylko jedną osobę, która umiała wykonać tę technikę.

- Amu?! - przede mną stanęła dawna koleżanka z drużyny.

- Jak zwykle muszę ratować twój tyłek - uśmiechnęłam się do mnie. 

- Co ty tu robisz? 

- Ratuje cie - odpowiedziała wymijająco. - Masz szczęście, że Kankuro wyjaśnił mi co nieco. Musimy porozmawiać tylko najpierw trzeba ją gdzieś zamknąć. - spojrzała na moje bose stopy. - Na litość boską idź założyć jakieś buty. 

Kiedy w końcu przyszedł Naruto sytuacja była opanowana. Matsuri z założonymi pieczęciami została zamknięta w areszcie a mnie znów wepchnięto do łóżka. Tsunade szalała ze zdenerwowania. Miała za złe zdemolowanie korytarza, a najbardziej wściekła się, że mimo zakazów i upomnień użyłam ninjusu. Zrobiła mi szereg badań sprawdzając czy nie wyrządziłam tym żadnej krzywdy dziecku. Na szczęście nic mu nie było. 

Kiedy przyszedł mój ojciec i usłyszał co działo się dzisiaj postanowił dla pewności nie spuszczać ze mnie oka. A gdy zobaczył Amu mało nie pozbawił jej życia. Dopiero po chwili opanował się i pozwolił jej mówić. 

- Na prośbę Kankuro przyjrzałam się twojej sprawie i przeprowadziłam dochodzenie - stała w bezpiecznej odległości od mojego ojca, by ten w razie czego jej nie zaatakował. 

- I czego się dowiedziałaś?

- Między innymi, że Yuki jest synem yamikage - spojrzała na mnie a później na tatę. 

- Że jak? Ale Yuki przyszedł do mnie i powiedział o całym planie - nie wiedziałam co mam myśleć o tym wszystkim.

- To była cześć planu - stwierdził mój staruszek.

- Zbyt duży zbieg okoliczności, twój ojciec był na misji, więc nie mógł ci pomóc. Nie wyjaśnił twojemu ojcu całej sytuacji gdy ten wrócił z misji. Podejrzane prawda? - założyła ręce na piersiach.

- Ale dlaczego chcą mnie zabić? Moje oczy nie są takie niebezpieczne - jęknęłam.

- Też się nad tym zastanawiał, aż w końcu odkryłam dlaczego uwzięli się na ciebie. 

- Dlaczego? - zapytałam.

- Tak naprawdę chodziło o twojego ojca.

Byłam w szoku tak samo jak mój staruszek.

- Ale jak to? Co od niego chcieli?

- Wszyscy w wiosce wiedzą, że twój ojciec jest dużo silniejszy niż yamikage a dobrze wiesz jakie u nas panują zwyczaje. Ktoś kto jest słaby nie ma racji bytu - mówiła to patrząc na mojego ojca. 

Miała racje w pozostałych wioskach wybierało się kage i był nim dożywotnio ale nie u nas. Kage wybierany był podczas pojedynku, każdy mógł nim być wystarczyło udowodnić, ze jest się najsilniejszym. 

- Nie byli w tanie go zabić więc uknuli plan jak uderzyć w twojego ojca i go złamać.

- Zabijając moje jedyne dziecko - warknął.

To co powiedziała Amu było straszne, dowiedzieć się, że byłam tylko częścią planu zrujnowania mojego taty. Pogrążyłam się w myślach próbując jakoś ogarnąć sytuacje. Już sama nie wiedziała jaka jest prawda. Wiem tylko, że zaatakował mnie Noaki a reszta zdarzenia nie wyryła się dobrze w mojej pamięci.

- A tak poza tym to czemu leżysz w łóżku? Nie wyglądasz na chorą? - zainteresowała się Amu.

- Bo została trafiona dość specyficzną techniką i jej ciało się dopiero regeneruje - opowiedział za mnie ojciec. - A tą twoją koleżankę już wypuścili  z tego co wiem. Więc może i Ciebie zaraz wypuszczą i wrócimy do domu gdzie zajmę się paroma sprawami - powiedział groźnie.

- Ona nie leży w łóżku przez te jutsu. Jest w ciąży i niedługo urodzi mi syna - do pomieszczenia wszedł Gaara ze zmarszczonym czołem.                

      

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro