Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powoli odwróciłam się do czerwonowłosego i próbowałam zorientować się o co mu chodzi. To co mówiłam wcześniej było żartem, znaczy fakt nie boję się go ale czasami jak się spojrzy z miną mordercy to mam ochotę uciec pod stół. 

- Nie zamierzałam Cię urazić w żaden sposób czy okazać brak szacunku - zaczęłam nie będąc pewna czy się przypadkiem nie obraził.

Jednak gdy opowiedziało mi milczenie zastanowiłam się co jeszcze mogłabym powiedzieć. 

- Wydajesz się być przyjaźnie nastawiony więc.. 

Urwałam słysząc ni to prychnięcie ni to warknięcie. Nie wiedziałam czemu się zirytował. 

- Wyglądam przyjaźnie, że chce się mnie przytulić ale tego nie zrobisz - warknął. - Więc po co mówisz mi takie rzeczy? 

Zamurowało mnie. On chciał żebym go przytuliła? 

- Tak naprawdę nic się nie zmieniło - powiedział bardziej do siebie niż do mnie.

- Co się nie zmieniło? 

- Ludzie zawsze traktowali mnie z rezerwą, nawet teraz tak jest mimo tego,  że jestem niby powszechnie szanowany. 

- Kazakage to nie tak... 

- A jak? Tak naprawdę udajesz, że się mnie nie boisz. A podskakujesz za każdym razem gdy jestem blisko lub przez przypadek cie dotknę.

- A o to chodzi... -Czyli jednak zauważył, że robię się spięta w jego obecności. 

Pomyślałam, że jest to coś co mogę zrobić by udowodnić mu swoje racje. Podeszłam do biurka, odłożyłam raporty na blat i podeszłam do niego. Siedział na kanapie z rękami opartymi o kolana a głowę miał pochyloną. W tym momencie naprawdę miałam ochotę go przytulić.  Stanęłam przed nim i delikatnie zaczęłam gładzić jego włosy, poczułam jak się spiął. Poderwał głowę i spojrzał na mnie turkusowymi oczami, w których widać było niedowierzanie. Zaczęłam bawić się jego włosami i lekko masowałam mu skórę głowy. Podniosłam drugą rękę chcąc dotknąć tego znaku na jego czole, zatrzymałam się jednak tuż przed zrobieniem tego i spojrzałam mu w oczy. Nie wyglądał na złego więc powoli zaczęłam badać napis, był trochę chropowaty ale jednak był miły w dotyku. Gaara wypuścił głośno powietrze i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że wstrzymał je przez ten czas. Chyba sprawiło mu to przyjemność, bo miał przymknięte oczy a twarz podniósł ku mnie. 

- Gaara nie jesteś zły - powiedziałam a on znów spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Teraz obie moje ręce błądziły po jego włosach, miał miękkie i gładkie. 

Widziałam jak powoli podnosi ramiona jakby dawał mi czas do ucieczki, a gdy ja nie ruszyłam się z miejsca on ostrożnie objął moją talię. Był taki niepewny a zarazem tak cholernie uroczy. Ten delikatny uścisk jeszcze bardziej mnie rozczulił, miałam wrażenie, że gdybym cofnęła się choćby o centymetr natychmiast by mnie puścił. 

Jednak po chwili zostałam dość stanowczo przyciągnięta bliżej a uścisk stał się na tyle mocny, że czułam opór na żebrach gdy wciągałam powietrze. 

- To...  miłe - Jego głos był stłumiony ale słyszalny. 

- Kto by pomyślał, że Kazakage jest takim pieszczochem - poczochrałam go po włosach jak małego rozrabiakę. 

- Przed chwilą nazwałaś mnie po imieniu - moja ręka przestała zataczać   koła we jego włosach. Faktycznie się zapomniałam i powiedziałam do niego na "ty".

- Przepraszam poniosło mnie trochę więcej nie okaże niesubordynacji a...

- Nie chodziło mi o to - Jego głos znów miał te chrypkę. - Podobało mi się. Mów mi po imieniu. 

Jego uścisk trochę się wzmocnił. 

- Gaara...  Hm... Jest bardzo przyjemnie, w ogóle miło ale jestem wyczerpana i głodna, ty z resztą też. Trzeba iść do domu. 

- Masz rację - puścił mnie i wstał co spowodowało, że staliśmy bardzo blisko siebie. Był ode mnie o głowę wyższy więc musiałam zadrzeć głowę by spojrzeć mu w twarz. 

- Wierzysz mi teraz?  Nie boję się Ciebie - uśmiechałam się ale przez maskę mógł tego nie widzieć. 

- Tak - uśmiechnął się a ja mało nie padłam z wrażenia. Kiedy się uśmiechnął był cholernie przystojny! Taki to wejdzie na dancing, spojrzy i płeć piękna płacze po nocach z tęsknoty. 

Są chwile kiedy dziękuję za to, że mam maskę zakrywającą mi pół twarzy, bo czułam jak pali mnie twarz. Odsunąłem się szybko odwracając twarz.

- To chodźmy, bo robi się coraz zimniej - powiedziałam idąc szybko do drzwi. 

W Suna było tak, że za dnia paliło słońce a w nocy temperatura spadała do zera albo i do minusowej temperatury. 

- Czekaj, miałaś wziąć raporty -przypomniał Gaara, zabrał je z biurka, podszedł do mnie a gdy wyciągnąłem rękę by je zabrać po prostu mnie minął. - Pomogę Ci je zanieść i odprowadzenie Cię do domu. Jak masz ochotę to znam całkiem dobry bar z kluskami...  -Obejrzał się przez ramię. 

W zasadzie byłam zmęczona ale Kazakage zapraszał na kluski to jak można odmówić?  

- A wiedziałam jednak misja Temari to przykrywka -Zaśmiałam się - chcesz mnie w sobie rozkochać a później będę wysyłać Ci kilkanaście listów miłosnych dziennie gdy wrócę do Konohy. 

Poklepałam go po ramieniu cały czas się śmiejąc a on znów się uśmiechnął. Zaraz naprawdę się zakocham.

- Chodźmy trzeba Cię nakarmić, bo zaraz stwierdzisz, że cię molestuje - szedł w stronę archiwum z małym uśmiechem.

- I tak to stwierdzę - starałam się dotrzymać mu kroku, bo miał dość długie nogi. 

Miał rację kluski, na które mnie zabrał były świetne, później doprowadził mnie do domu. Miłe zakończenie dnia ale gdy rozstaliśmy się już niedaleko mojego mieszkania, czułam pustkę.
Tej nocy byłam tak podekscytowana, że nie mogłam spać choć nigdy nie miałam problemów ze snem. Te dwa miesiące będą moją zgubą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro