Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstałam zanim wzeszło słońce i razem z Temari wybrałyśmy się na pole treningowe.  Po kilku minutach spędzonych na sparingu ze swoją szwagierką zrozumiałam dlaczego Gaara nie chciał, żebym z nią ćwiczyła... Myślałam, że umrę! Blondynka atakowała z takim zapałem, że byłam pewna, że próbowała mnie zabić. Wpadła w jakiś amok! Jeszcze śmiała się złośliwie gdy ostrymi powiewami wiatru wnosiła tumany kurzu tak by mogła się przede mną schować. Musiałam walczyć tak by skupić się bardziej na innych zmysłach niż wzrok. 

Temari analizowała stację dość szybko i potrafiła przewidzieć moje ataki lub przygotowany plan ataku. Jednakże im dłużej walczyłam tym skomplikowane plany działania potrafiłam wykombinować. A dokładając do tego sharingana byłam w stanie zaatakować ją znienacka i dać piaskiem po oczach! Wiadomo mało to szlachetne ale ona próbowała udusić mnie kurzem. 

Spocona i poharatana mozolnie stawiałam krok za krokiem a obok mnie szła niczym nie zmordowana blondynka pogwizdując wesoło. 

- No nie przesadzasz czasem? - zapytałam roześmiana - przecież my tylko miałyśmy, krótki trening. Shikadai ma już podobne.

- Chcesz mi powiedzieć, że twoje dziecko dużo młodsze od mojego ma treningi? - zapytałam zmęczonym głosem. 

- No... - zamyśliła się - na razie ćwiczymy rozkładanie i składanie takiego małego wachlarza ale zawsze coś. 

- Uważasz, że będzie władał taką techniką jak twoja? - spojrzałam na nią z powątpiewaniem. 

- Oczywiście, że tak! 

- Temari twój syn to skóra zdjęta z ojca. Nawet śpi tak samo często jak Shikamaru i nie jest zbyt wyrywny do zabawy, woli siedzieć i jak już to układa klocki. Chyba czas najwyższy się pogodzić z tym, że masz małego klona Shikamaru. - poklepałam ją po ramieniu. 

- A co ty tam wiesz.. - burknęła pod nosem.

- Ja mam to samo - westchnęłam - Hiroki jest strasznie do Gaary podobny. Mam cichą nadzieje, że będzie miał sharinaga albo byakugana ale liczę się z tym, że tak nie będzie.   

Nastała chwila ciszy, szłyśmy w milczeniu. Znaczy Temari szła ja się prawie czołgałam. 

- Może masz racje ale nie zmienia faktu, że nawet jak będzie podobny do tego lenia to i tak będę z niego dumna - uśmiechnęła się do mnie. 

- Może drugie dziecko będzie bardziej podobne do ciebie - wyszczerzyłam  zęby w uśmiechu - musisz mieć nadzieje. 

Temari westchnęła a kącik jej ust zadrgał lekko.

- Nie będzie podobne. 

- Oj no nie możesz tego wiedzieć.

- Ja nie mogę mieć więcej dzieci - spojrzała na mnie a w jej oczach zebrały się łzy. Ten widok całkowicie odegnał zmęczenie. Nie pytając czy chce czy nie aktywowałam byakugana i spojrzałam w jej ciało. 

- O mój Boże ... - tylko to potrafiłam powiedzieć, to co zobaczyłam było nie do opisania. - Temari...

- Nie przejmuj się - ścisnęła nasadę nosa by zebrać się w sobie - pogodziłam się z tym. Mam Shikadai i on jest teraz najważniejszy. Mój syn będzie wybitny... i z pewnością pokona Hirokiego- pokazała mi język.

- Jeżeli jest tak podobny do Gaary jak myślę to nie będzie łatwo go pokonać a moje dziecko jest starsze więc będzie zawsze o krok dalej - zareagowałam na jej zachowanie podobnie.  - A jak Kankuro będzie miał dziecko to Hiroki również je pokona!

- Kankuro? Prędzej spodziewam się, że jego kukły dorobią się dziecka niż on - zaśmiała się blondynka. - Niby brzydki nie jest, głupi też nie a dziewczyny nie ma. Czasami się zastanawiam czy przepadkiem nie przyprowadzi kiedyś na zlot rodzinny kolegi...

- Spokojnie nawet jak przyprowadzi to przynajmniej będzie z kim się napić - dałam jej kuksańca w bok. 

Dotarłyśmy do mojego domu, ale nawet nie weszłyśmy na posesje gdy usłyszałyśmy krzyki. Spojrzałyśmy na siebie i czym prędzej wbiegłyśmy do domu. Kierowane krzykiem wpadłyśmy do salonu. Serce podjechało mi do gardła. to mogła być Matsuri! Mój Hiroki! Tak bardzo się bałam ale gdy wpadłam do salonu zastanawiałam się co się tu rozegrało...?

Zaszokowane patrzyłyśmy na siebie a później na Shikamaru i tak parę razy. Po czym zaczęłyśmy się śmiać jak szalone. Brzuch bolał mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać. 

- Bardzo śmieszne - mruknął Nara - jesteście upierdliwe. 

- Powiedz mi proszę - powiedziałam wcześniej robiąc kilka głębszych oddechów dla uspokojenia - jakim cudem jesteś przywiązany do krzesła? I masz pomalowaną całą twarz? 

Rozejrzałam się po salonie i zlokalizowałam swojego syna pod stołem a Shikadai spał na dywanie. Chociaż bardziej trafione było powiedzenie, że spał na klockach.

- Na chwilę zamknąłem oczy a ten czerwonowłosy drań związał mnie! - spojrzał w stronę stołu.

- A darłeś się bo? - Temari podeszła by go uwolnić. 

- Też byś się darła jakbyś musiała do klopa od ponad godziny - westchnął - dzieci są upierdliwe. 

Gdy tylko został uwolniony popędził do toalety. 

- Odkąd jesteśmy razem nigdy nie widziałam, żeby gdzieś się tak śpieszył - Temari śmiała się w najlepsze. 

- Ciekawe czemu się nie uwolnił prostą techniką, nawet mógł stworzyć klona. 

- A teraz wtajemniczę cię w pewną sprawę... Shikamaru nie myśli logicznie jak ... musi skorzystać - uśmiechnęła się złośliwie. Delikatnie zmieniła pozycje swojego syna na bardziej wygodną i przykryła kocykiem.

- Czyli masz na niego sposób - pokiwałam głową z uznaniem. 

Podeszłam do Hirokiego i kucnęłam przy nim. 

- Mama pac co mam - pokazał mi szyszkę. - Tata wcoraj mi dał.

- Ładna ale powiedz mi dlaczego związałeś wujka?

- Bo pał. A tata powiedział, że atapować ceba z zaskoczenia. - wzruszył ramionami. 

- A skoro wujek mówił, że masz go rozwiązać to dlaczego tego nie zrobiłeś? 

- Bo całem pokazać tacie - nachmurzył się - a teraz wujek uciek. 

Czego ten Gaara go uczył? Koniecznie trzeba będzie z nim porozmawiać. 

- Skoro tak to ma wyglądać to już wolę iść z tobą na trening niż znowu siedzieć z dziećmi. Mniej się zmęczę ćwicząc z tobą. Chociaż i jedno i drugie jest upierdliwe - westchnął Shikamaru siadając na kanapie. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro