Specjalny 02

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poranny spacer i przy okazji robienie drobnych zakupów stało się moją codziennością na emeryturze. Moje dzieci dorosły i odnosiły sukcesy na misjach. Nasi sprzymierzeńcy często prosili o pomoc właśnie oddział specjalny nazywany "Harpagony Piasku", który tworzą moje dzieci. Najlepsi z najlepszych... Cieszą ojca takie dzieci.

Tylko Hiroki już nie bierze udziału w tych misjach, musiał się zająć wioską odkąd ja jestem na zasłużonej emeryturze. Na początku się bał, że nie sprosta wyzwaniu ale na szczęście jest lepszy ode mnie co bardzo ludzi cieszy i zadowala również mnie.

Jak co rano kupuje słodkie bułeczki do kawy i resztę drobiazgów, przy okazji patrolując wioskę i podziwiając jak bardzo mój syn się stara.

W domu czeka na mnie najcudowniejsza kobieta pod słońcem... Moja Yukari. Troszkę już pomarszczona ale dla mnie ta jedyna. Przygotowała obiad dla naszej szóstki. Urodził nam się jeszcze jeden syn... Jiro chciał mieć jeszcze jedną siostrę ale urodził się Rio. Najmłodszy i najsilniejszy ze wszystkich moich dzieci - od najmłodszych lat wykazywał się sprytem i geniuszem.

Na obiad dzisiaj zaplanowano rodzinne spotkanie. Nie zawsze teraz mamy dla siebie czas ale raz na jakiś czas zbieramy się wszyscy by wspólnie zjeść i porozmawiać przy kawie.

- Powiedz mi jak to jest, że to Hiroki dowodzi wioska a to ty nigdy nie masz czasu się spotkać i wiecznie się spóźniasz...? - zapytała Yukari wymachując widelcem w stronę najmłodszego.

- Bo w przeciwieństwie do kazekage to ja mam życie towarzyskie - Rio puścił oko do brata a ten rzucił w niego brokułem.

- Czepiasz się dzieciaka a sama nie jesteś lepsza - słowa same wyleciały mi z ust.

- Ja się nie spóźniam - odpowiedziała niby spokojnie ale w głosie słuchać było irytacje. - Zawsze jestem na czas.

- A jak ja czekam na Ciebie w łóżku to zawsze odwlekasz to ile możesz - znów słowa wyleciały same z moich ust.

Yukari zrobiła się czerwona.

- Ja buduje napięcie - bąknęła.

- Napięcie to jest zawsze na moich bokserkach.

- Gaara! - wrzasnęła na mnie żona.

Nasze dzieci zaśmiały się nic sobie z tego nie robiąc.

Lubię jak Yukari się czerwieni i na mnie złości. Jest taka urocza i mam nadzieje, że już zawsze tak będzie. 

Yukari... największe szczęście w moim życiu. Dała mi tak wiele, a byłem pewien, że na to nie zasługuję. Nie planowałem nigdy zakładać rodziny a teraz ma ją i to nie małą. Żałuje tylko, że nie namówiłem jej jeszcze na jedno dziecko. Chciałem mieć jeszcze jedną córkę, która była by podobna do niej a tak to mam praktycznie samych chłopców. Jest Sora ale ona ma tylko jej oczy, reszta ma po mnie nawet charakter. A co do Rio...

- Tato - głos tego najmłodszego wyrwał mnie z zamyślenia. - Chodźmy do domu, robi się już ciemno.  

Rozejrzałem się w okół. Dotarło do mnie, że niestety nigdy nie było takiego obiadu ani spacerów na emeryturze. Reszta to była prawda, mam zdolne dzieci a najstarszy syn przeją po mnie dowodzenie wioską... Ale... Yukari nie żyje już od dziesięciu lat. Zginęła ratując Sore, gdy Rio miał pięć lat. 

- Tato, chodźmy do domu - powtórzył i uderzył dłonią w udo a ja spojrzałem na niego. Był tak do niej podobny... Charakter miał po niej i ten sam tik nerwowy. 

Uśmiechnąłem się do niego i ostatni raz tego dnia spojrzałem na nagrobek mojej żony.  

- Tak, chodźmy do domu. Napijemy się czegoś ciepłego - poklepałem syna po plecach. 

Moja Yukari odeszła a wraz z nią moje serce... 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro