Część II: Wstęp

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Próbowałam sobie przypomnieć, szukałam uparcie tego w pamięci. Odtwarzałam wspomnienie za wspomnieniem czasami mówiąc szeptem do siebie jakbym opowiadała sama sobie swoją historię. Jednak żadne ze wspomnień, które przywołałam nie miało taj konkretnej poszukiwanej przeze mnie rzeczy. 

Siedziałam na krześle w korytarzu szpitalnym i nie zwracałam uwagi na to co dzieje się kolo  mnie. Jak przez mgłę wydawało mi się, że ktoś na mnie krzyczy. Chyba był to Kankuro i miał pretensje, że tylko siedzę. Nawet te wrzaski nie przerwały moich poszukiwań. 

Pamiętałam każdy dzień spędzony w Wiosce Ukrytego Piasku ale nie mogłam przypomnieć sobie większości wydarzeń. Miałam ochotę wstać i walić głową o ścianę by tylko wspomnienie, którego szukam istniało. 

Im dłużej szukałam moja nadzieja gasła. To czego szukam nie wydarzyło się a mogło jedynie zrodzić się w mojej wyobraźni. Nagle Kankuro mocno złapał  mnie za ramiona i postawił mnie na nogi. 

- Dlaczego jesteś taka cicha do cholery?! - potrząsł mną tak, że ugryzłam się w język. - On tam wykrwawia się na śmierć! A ty milczysz?! 

Spojrzałam na wściekłą twarz lalkarza. Wiedziałam, że jego złość spowodowana jest strachem o młodszego brata. 

- Kankuro! Puść ją natychmiast! - Temari silą musiała odsunąć ode  mnie brata. 

- To wszystko przez nią! Gdyby się nie pojawiła nigdy nie zdarzyło by się coś takiego! To wszystko jej wina! - wrzeszczał próbując się wyrwać siostrze.

- Kankuro jak możesz... 

- Temari, on ma racje - przerwałam jej. - To moja wina, gdybym była bardziej stanowcza nigdy nie doszło by do czegoś takiego. Choć prawda boli to moja wina i nic nie da się z tym zrobić. 

Usiadłam z powrotem na  krześle, podparłam łokcie na kolanach i złączyłam dłonie na wysokości ust. Zaczęłam znów pogrążać się w myślach. Tylko one ratowały mnie przed prawdą, która była za zamkniętymi drzwiami w sali szpitalnej. 

Tak bardzo nie chciałam, żeby wyszedł z niej medyk a jednocześnie pragnęłam informacji. Nie pozwolono mi zająć się nim. Nawet nie mogłam być w sali, jakaś gruba wredna baba wypchała mnie na korytarz i zamknęła drzwi.  

Spojrzałam na Temari, która stała ze skrzyżowanymi rekami oparta o ścianę. Była z nas najbardziej wyluzowana albo można rzec, że zastosowała zloty środek. Ja siedziałam spokojnie milcząc a Kankuro mamrotał coś wściekle chodząc nerwowo po korytarzu.

Postanowiłam jeszcze raz odtworzyć wypomnienia ale tym razem po raz ostatni. Wertowałam dzień za dniem. Pamiętam jego głos, dotyk jego ciepłych dłoni ale nie mogłam zobaczyć we wspomnieniach tej jednej rzeczy. Jedno głupie wydarzenie a tak w tym momencie pożądane. 

Nagle otworzyły się dni do sali, w której leżał Gaara. Wyszedł z niej medyk i kilka osób z zespołu ratunkowego. Nie powiedział, że czerwonowłosy żyje ... on się uśmiechnął i już wiedziałam. Nie muszę szukać już we wspomnieniach czegoś co nie miało miejsca. Będę miała szanse powiedzieć Pieszczochowi, że go kocham.         

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro