Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To co działo się między mną a Gaarą było skąplikowane, żadne z nas nie nazwało łączącej nas relacji. W biurze czerwonowłosy zachowywał się jakby nic nie zaszło, dopiero wieczorem gdy praca dobiegała końca przytulał się lub dawał mi niewinne buziaki, odprowadzał do domu, czasami zostawał na kolacje a później wracał do domu. Od mojej ostatniej misji minęły cztery długie tygodnie i mimo moich próśb Gaara nie wysłał mnie nawet na głupie łapanie zbiegłego węża. Aby całkiem nie zdziadzieć chodziłam z samego rana na pole treningowe, wypadałam do domu szybko się ogarnąć i biegiem do biura. Zauważyłam Kankuro parę razy niedaleko miejsca, w którym trenowałam. Z początku myślałam, że kombinuje jak znów zdjąć mi maskę ale starał się przede mną ukryć i stał zawsze w bezpiecznej odległości. Dlaczego mnie obserwował?
Zapytałam Gaare czy przypadkiem wie o co chodzi ale ten tylko spojrzał na mnie jak na wariatkę i wrócił do odpowiadania na list.
Kilka dni później Kankuro przyszedł do biura przede mną, rozmawiał o czymś z bratem a gdy weszłam do biura z porannym raportem odwiedzin - umilkli. Rozumiałam, że są sprawy tajne, o których nie mogłam wiedzieć. Więc odłożyłam raport na biurko, przeprosiłam za zakłócenie rozmowy i chciałam wyjść.
- Zostań, jest sprawa do obgadania - powiedział poważnie Kazakage.
Podeszłam znów do biurka a Kankuro stanął przy krześle, na którym siedział Gaara. Nagle zrobiłam się trenowata?
- O co chodzi? 
- Na ostatniej misji, na której byłaś razem z Kankuro...
- Tylko mi nie mów, że chodzi o te księżniczkę od siedmiu boleści - jęknęłam.
- Księżniczkę?  To był książę o ile sobie przypominam - Czerwonowłosy ie bardzo wiedział o co mi chodzi. - Nie chodzi o niego. Kankuro zauważył twoje oczy gdy byłaś zdenerwowana - podchodził to tematu jak pies do jeża.
- No i? Zabiłam go spojrzeniem? - Prychnęłam.
- Masz dwoje różnych oczu! - Krzyknął lalkarz.
A więc gdy spojrzałam na niego musiałam nie poczuć, że kenken genkai dał o sobie znać. Problem polegał na tym, że w lewym oku miałam Byakugan a w prawym Sharingan. Takie ze mnie dziwadło...
- Faktycznie mam i co?  Zbrodnia, że mam we krwi kenken genkai? - Zapytałam zakładając ręce na piersiach.
- Ale ty masz....!  - Kankuro widocznie nie mógł przeżyć tego co w tedy zobaczył.
Zamknęłam oczy i uaktywniłam to co tak zdenerwowało brązowowłosego. Otworzyłam moje teraz dwukolorowe oczy. Oko lewe gdzie był Byakugan robiło się granatowe a prawe było czerwone.
Używanie ich jednocześnie nie było zbyt dobrym rozwiązaniem, bo nie współgrały ze sobą.
- Taka się urodziłam czy to zbrodnia? - Spojrzałam na Kankuro.
Zaraz jednak moje oczy powróciły do swojego czarnego koloru.
- Przecież powinni nam powiedzieć, że masz takie zdolności! Mogłaś nas szpiegować a my nic nawet nie podejrzewaliśmy! Hokage wykazała się przebiegłością! - Lalkarz widocznie wziął mnie za szpiega.
- Nie szpieguje, prosiliście o pomoc więc wysłano mnie. Nie miałam obowiązku mówić, że posiadam takie oczy. Techniki jakimi posługuje się shinobi też są tajne. Nie rozumiem o co ten raban.
- Zrozum, że twoje oczy są dość niespotykane i niebezpieczne. - Gaara chciał być dyplomatyczny.
- Jestem tu prawie dwa miesiące i nic nikomu się nie stało...
- Ale może się stać! - Nie rozumiałam złości Kankuro, nie rozumiałam dlaczego robią problem. - W tej sytuacji nie mamy wyboru...
Przypomniała mi się rozmowa z lalkarzem jak mówił, że traktowano Gaare jak broń czyli jak przedmiot był dla innych bestią.
- Mam pan rację panie Kankuro tu nie ma wyboru - powiedziałam lodowatym tonem.
- Co? Jaki panie?  -Zdziwił się brązowowłosy.
- Oficjalnie proszę o odesłanie mnie do Wioski Ukrytego Liścia, na moje miejsce Hokage wyznaczy shinobi bardziej wam odpowiadającego. Przyjdę za dwie godziny po odprawę - Nie dałam im możliwości triumfu nade mną.
Skoro uważali mnie za szpiega nie zamierzałam tu siedzieć. Serce ściskało mnie na wspomnienie wzroku czerwonowłosego, zero wzruszenia. W sumie liczyłam, że chociaż się za mną wstawi ale tego nie zrobił. Powiedziałam sobie już dawno, że nie będę płakać gdy los rzuca mi kłody pod nogi. Tsunade wiedziała kim jestem i w pełni to akceotowała więc wrócę do Liścia. No i co z tego, że nie wiedzieli o moich zdolnościach, od kiedy to się muszę tym chwalić? A poszli oni wszycy w szmaty! Raz już zginęłam przez moje przeklęte oczy drugi raz nie zamierzam... Wpadłam do mieszkania, spakowałam swój dobytek w plecak i zapas wody dla Yoru. Zawinęłam drzewko w mokry ręcznik, bo tej porze słońce było zabójcze. Posprzątałam, zostawiłam mieszkanie w takim samym stanie jaki je zostałam z małym wyjątkiem, bo hak zostawiłam. Wyrzuciłam wszystko co niepotrzebne do kosza przed domem. Sprawdziłam jeszcze raz czy wszystko spakowałam, złapałam doniczke pod pache i wyszłam. Zamknęłam drzwi na klucz.
Szybko skierowałam się do biura, bo mijały już dwie godziny. Głośno zastukałam w drzwi. Nie czekałam na pozowanie tylko weszłam. W pomieszczeniu była Matsuri, porządkowała dokumenty.  Więc szybko znalazł zastępce za mnie. Gaara siedział oczy biurku, gdy weszłam wstał z krzesła.
- Oddaje klucze od mieszkania, zostawiłam stan taki jaki zostałam. Czy ma Kazakage wiadomości do Hokage? - wyciągnęłam rękę z kluczami ale Gaara nawet nie ruszył się po nie.
Położyłam je na biurku. Patrzyłam mu w oczy, on patrzył na mnie.
- Yukari pozwól, że wyjaśnię Ci nieporozumienie - oparł się na wyprostowanych rękach o blat.
- Słucham?
- Nikt cię stąd nie wyrzuca, chce tylko ...
- Kazakage nie musi kończyć, rezygnuję z misji na własną odpowiedzialność gdy wrócę do Liścia poniosę odpowiedzialność. Pójdę już.
Odwróciłam się, szłam do wyjścia. Kątem oka zobaczyłam że Matsuri się uśmiecha. Przynajmniej ona miała dobry humor.
- Yukari! - Warknął czerwonowłosy.
Zatrzymałam się z ręką na klamce.
- Yukari Usami melduje powrót do Wioski Ukrytego Liścia - wyszłam. Miałam łzy w oczach, bo to bolało. Szłam jak w transie. Liczyło się, żeby iść. Wyszłam za bramy nawet się nie oglądając.
W dniu gdy zginęłam narodziła się Yukari Usami a nie czułam takiej pustki jak teraz. Tamtego dnia przepełniała mnie złość i chęć zemsty. Teraz czułam jak umiera moje serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro