Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam uparcie przez gorący piasek z doczniczką po pachą i walczyłam ze sobą by się nie odwrócić. Dobrze wiedziałam, że zachowuje się jak dziecko...  Ale ja też mam swoją historię, dramatyczną czy nie ale miałam w dodatku to była tajemnica. Moja pieprzona tajemnica, której nie mogłam wyjawić nawet gdy Kankuro sugerował mi szpiegostwo...
Coraz trudniej było mi stawiać kroki aż w końcu zagrzebałam się w piasku po kolana.
Piasek, który oplatał moje nogi się ruszał. Zaklęłam szpetnie i rozejrzałam się, czerwonowłosy stał za mną z minął maniaka mordercy. Miał założone ręce na piersiach i szeroko rozstawione nogi. Nie wiem co powodowało, że ten piasek się go słuchał on nawet nie wykonał żadnego gestu gdy piasek przesunął się razem ze mną w jego kierunku.
- Yukari - Jego głos dosłownie ociekał złością. - Mogę wiedzieć gdzie się wybierasz?
- Przecież mówiłam, że wracam do Liścia! I puść mnie - szerpałam się ale nogi miałam unieruchomione.
- A kto Ci dał pozwolenie?! - Gaara był naprawdę wkurzony.
- Nie muszę się pytać o pozwolenie gdy rezygnuję z misji! Dostaniesz kogoś na moje miejsce! - Próbowałam jakoś wydostać chociaż jedną nogę na wolność ale im więcej piasku odgrzebałam ręką tym więcej go wracało.
- Nie denerwuj mnie! - Ryknął.
Doniczka z moim drzewkiem została mi zabrana i teraz stała przy czerwonowłosym.
- O co ci w ogóle chodzi?  Po co żeś tu przylazł? - Zapytałam spokojniej.
- Wracasz ze mną do Wioski - powiedział jakgdyby nigdy nic.
- Nie - szłam dalej w zaparte.
Zacisnał szczęki ze złości.
- Pójdziesz ze mną nawet gdybym miał zaciągnąć Cie tam siłą! - Zawarczał.
Można powiedzieć, że czasami bywam głupia i nie wiem kiedy powinnam się zamknąć.
- A daj Ty mi święty spokój! Wracam do Liścia! - Darłam się.
W mgnieniu oka zostałam przyciągnieta do Gaary.
- To ja powiem kiedy będziesz mogła wrócić do Konohy! - Złapał mnie w pasie. - Wracamy do Wioski!
Czerwonowłosy podniósł nas na grudzie piachu i transportował do Suny.
Wyrywałam się ale to nic nie dało więc ze złości kopnęłam go w nogę. W odwecie dostałam klapsa.
Z oburzenia aż sapnęłam.
- Nie kop mnie - powiedział już spokojnym tonem.
- Czemuś się tak do mnie przyczepił?!- krzyczałam na niego, na tego opanowanego drania.
Znów dostałam klapsa.
- Nie krzycz mi do ucha - spojrzał na mnie, dotknął dłonią mojego policzka.- To co jest między nami nie skończy się tylko dlatego, że mój brat Ci nie ufa.
Szarpnęłam głową uciekając przed jego ręką. Byłam rozgoryczona.
Uwolnił mnie tuż przed drzwiami mojego dawnego mieszkania. Pachnął mnie ku drzwiom stanowczo ale nie mocno. Jednak ja dalej nie miałam zamiaru tu zostać, chociaż słowa Gaary radowały me serce, rozum się uparł i nie chciał zostać. Odwróciłam się z zamiarem odejścia ale zostałam dość brutalnie pchnięta na drzwi. Przygniótł mnie, mocno na mnie napierając, błyskawicznie ściągnął moja maskę i wpił się w moje usta. Całował mnie ze złością i tak jakby chciał mnie tym ukarać. Bolały mnie usta.
- Co ty sobie wyobrażasz?  Myślisz że możesz tak robić kiedy chcesz?  - Powiedziałam z wyrzutem gdy oderwał się ode mnie. Nie żeby mi się nie podobało ale jednak jakoś zareagować wypadało.
- Owszem mogę - i na potwierdzenie tych słów znów mnie pocałował. - A teraz właź do środka i się rozpakuj. Miałem powiedzieć Ci rano ale jesteś w  gorącej wodzie kąpana, zastąpisz Matsuri w szpitalu. A Matsuri będzie pracować w biurze. Kankuro będzie mniej szalał - przyłożył swoje czoło do mojego. - Głupia zrób mi jeszcze raz taki numer to zamknę Cie w piwnicy.
- Byłoby lepiej gdybym wróciła do Liścia... 
- Dla kogo lepiej? - Zapytał łapiąc moją głowę w swoje dłonie. - Dla mnie na pewno nie. - Nie kombinuj już tyle i wracaj do pracy. W szpitalu już na Ciebie czekają.
Wyjął klucze i otworzył drzwi.
- Przyjdę wieczorem. A jak Cie nie będzie, to lepiej żebym Cię nie znalazł, bo gdy to zrobię sprawie, że długo nie usiądziesz na tyłku. - Zaraz później zniknął. Był niemożliwy.
Dalej byłam zła ale wizja stania przez tydzień trochę mnie ostudziła i było mi miło. Tak cholernie miło.
Wniosłam Yoru i postawiłam na jego miejscu, zdjęłam suchy już ręcznik z drzewka. Podlałam go, bo ziemia wyschła. Powiesiłam plecak na haku i udałam się do szpitala. Tam jedynym co robiłam było opatrywanie rannych. Najczęściej byli to uczniowie akademii, którzy przesadzili z treningami. Reszta dnia minęła mi spokojnie i dość nudno. Złość całkiem mnie opuściła gdy wyszłam ze szpitala a przy drzwiach czekał czerwonowłosy. Kupił kluski więc poszliśmy zjeść je do mnie. Życie wróciło do normy, z jednym małym wyjątkiem, nie mogłam pracować blisko Gaary.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro