Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedziałam co gorsze... zastać zabitą przez Matsuri czy spotkać się oko w oko ze wściekłym Gaarą. Co ja bym dała, żeby nie musieć tego przechodzić ale co ja mogę ... 

Dalej stałam, bojąc się spojrzeć za siebie. Musiał wyglądać strasznie, bo Matsuri zbielała na twarzy. Nie wiedziałam,  czy z czerwonowłosym jest ktoś jeszcze ale miałam taką nadzieje. Przy światkach raczej nie będzie próbował mnie zabić. 

- Proszę, proszę - zaśmiała się Matsuri - kogo my tu mamy? Przyszedłeś mój kochany? Myślałam, że czekasz na mnie w domu. 

- Tobą zajmę się później - jego głos był jak ostre sople. 

Jego była uczennica nawet nie jęknęła a wręcz miałam wrażenie nie pokornie skinęła głową. 

- Możesz mi łaskawie powiedzieć co ty wyprawiasz? - usłyszałam go tuż za sobą. Wiedziałam, że jak zrobię krok do tyłu wpadnę na niego. 

- Ratuje naszego syna - byłam z siebie dumna, że głos mi się nie załamał i mój strach nie wyszedł na jaw. 

Poczułam jego ciepłą dłoń na prawym ramieniu a jego ciepły oddech drażnił moje lewe ucho. 

- A te pożegnanie przed chwilą? Co ma niby znaczyć? - Gaara stał za mną, a ja chyba pierwszy raz prawdziwie się go bałam.

- Powiedziała, że jak zginę uwolni Hirokiego - uparcie wpatrywałam się w Hirokiego uwięzionego w klatce. 

- A więc jako dobra matka chciałaś to dla niego zrobić - powiedział ze zrozumieniem. - A gdybyś była myślącą matką to byś postarała się go uratować tak, żeby dożyć jak on sam będzie miał dzieci. 

Zdenerwował mnie.

- Uważasz, że jestem głupia? - aż sapnęłam ze złości. 

- Do dzisiaj miałem cie za mądrą kobietę ale po tym popisie jaki odstawiłaś muszę się poważnie nad tym zastanowić - zacisnął dłoń na moim ramieniu.  

- Daruj sobie te złośliwości - prychnęłam - nie ma teraz na to czasu. 

- Wręcz przeciwnie - usłyszałam głos Shikamaru - ona jest tu całkiem sama, a nawet gdyby ktoś z nią był mamy przewagę liczebną. 

- Nie uda wam się ich uratować - krzyknęła Matsuri ale chyba Gaara osadził ją spojrzeniem, bo spuściła wzrok. 

Jak  ona się go bała to ja mogę zginać od samego spojrzenia w jego oczy. Kiedy te role tak sie odwróciły. Teraz warunki dyktował mój mąż a był tu zaledwie chwilę. 

- Zajmij się Amu i zniknij mi na chwilę z oczu, bo mam ochotę zabić więcej niż jedną osobą - popchnął mnie w kierunku rannej przyjaciółki. 

Posłusznie zrobiłam to o czym mówił. Kiedy odczepiałam ją od ściany zerkałam co dzieje się za moimi plecami. Faktycznie  było tak sporo ludzi. Gaara, Shikamaru, Kankuro, Temari, mój ojciec, paru shinobi z naszej wioski. 

Czerwonowłosy nawet jej nie zapytał o powód ani w ogóle o nic nie pytał. Zaatakował ją bez zbędnej zwłoki. Broniła się jak mogła. A klatka  z Hirokim nagle zaczęła spadać w dół ale zastała unieruchomiona przez piasek. Mój synek został wyjęty z klatki przez mojego ojca. Nie zatrzymał się tylko wymknął się z pola bitwy. Chciał zaoszczędzić dziecku nieprzyjemniejszych widoków.  Odetchnęłam z ulgą gdy widziałam Hirokiego przytulonego do dziadka. 

Amu straciła dużo krwi ale nie jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Dzięki temu, że posługiwała się lodową techniką umiała się zamrozić tak by organizm tracił jak najmniej. 

Przeraźliwy krzyk obiegł ruiny.

- To ja cie zawsze kochałam! To ja powinnam być twoją żoną! To ja! Dlaczego tak na mnie patrzysz? Dlaczego nie patrzysz na mnie tak jak na te wywłokę?! 

Matsuri oplatał piasek a Gaara stał nad nią z wyciągniętą ręką. 

Gaara zacisnął pieść... 

Rozległ się krzyk...

Nastała cisza...            

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro