Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jedno mrugnięcie i wszystko wróciło do normy. Wystarczyło wrócić do domu, połatać Amu i można by udawać, że nigdy nic się nie wydarzyło. Chciałabym żeby to było takie proste. Maszerowałam za Kankuro i Shimamaru, którzy podtrzymywali Amu a praktycznie ją nieśli. Uprała się, że będzie wracać sama, bo dla niej to za duży wstyd. W milczeniu szłam za nimi. Starałam się jak najciszej stawiać kroki, żeby bestia o czerwonych włosach zapomniała o moim isteniu. Dla Hirokiego piekło się skończyło a ja stałam u piekielnych bram a tam czekał na mnie najgorszy z moim koszmarów.

Gdy Gaara... Odebrał życie Matsuri, spojrzał na mnie pustym wzrokiem. Jeszcze go takim nie widziałam. Teraz dopiero dotarły do mnie te wszystkie ostrzeżenia dotyczące mojego męża. Zrozumiałam czego tak bardzo bali się ludzie, którzy wiedzieli jaki był. Samym spojrzeniem przerażał.

Myślałam, że pochowamy ciało jego dawnej uczennicy ale on beznamiętnym głosem nakazał wracać do wioski. Chciałam zaprotestować, przecież tak nie można ale gdy tylko nabrałam powietrza by cokolwiek powiedzieć.

- Nie odzywaj się - ot tak krótkie zdanie ale takim tonem, że Kankuro pobladł.

Gaara ruszył przodem a za nim chłopaki z Amu. Nie chciałam iść, bo bałam się tego co będzie ale jakbym się nie ruszyła to mnie by coś złego mogło spotkać. Wiedziała, że zrobi mi awanturę i będzie mi wypominał wszystkie moje pochopne decyzje. A tego nie lubiłam najbardziej.

Szlam, patrząc pod nogi. Nie wiedziałam o co się wścieka. Chciałam dobrze a on zachowuje się jak niedźwiedź.

Pomyślałam, że chętnie bym pobiegła do domu ale skoro Gaara tego nie zrobił znaczyło, że chce mi połajankę zanim tam dotrzemy.

Zapadał zmrok i Kazekage zarzadzil, że jak kto chce może wraca po nocy od razu do wioski a on zostanie by eskortować Amu do wioski. Shinobi, których praktycznie nie znałam ruszyli bez zwłoki. Siadłam na trawie obok miejsca gdzie leżała Amu. Kolory powoli wracały jej na twarz.

- Boisz się, co? - zagadnęła z kpiącym uśmiechem.

- Ja? Nie mam już czego - udałam, że nie wiem o co chodzi.

- Yhym, jasne. Raczej nie wyglądasz na szczęśliwą matkę, której dziecko jest bezpieczne. A właśnie to gdzie on jest?

- Tata pewnie przeniósł się od razu do naszego domu - wzruszyłam ramionami.

- Myślisz, że te historyjki o kazekage to prawda?

- Nigdy nie w nie nie wierzyłam - podkręciłam głową.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, zjadłyśmy co miałam w swoim plecaku i Amu zasnęła. Rozejrzałam się po obozowisku. Paliło się ognisko, Kankuro grzebał w nim patykiem a Shikamaru spal oparty o drzewo. Gaara siedział dokładnie na przeciw mnie i patrzył. Zebrałam się w sobie i wstałam podchodząc bliżej ognia, przystanęłam na chwilę i chciałam iść do męża ale Lalkarz złapał mnie na nogawkę i mocno pociągnął tak, że usiadłam. Obiłam sobie tyłek więc obdarzyłam go spojrzeniem węża.

- Nie idź do niego - burknął - nie uspokoił się jeszcze.

- Co? - Nie wiedziałam o co chodzi.

- Piasek przesówa się po trawie dookoła niego, ma ochotę mordować. Lepiej go zostawić - przełknął silne tak głośno, że miałam wrażenie, że sam się boi.

- Gaara mi nic nie zrobi - byłam tego pewna. To, że na mnie nawrzeszczy to inna sprawa.

- Miło, że jesteś jego żoną nic nie wiesz o tym jaki był. A on znów ma to spojrzenie, ten głos, te zachowanie znów jest tak jak było kiedy był maszyną do zabijania. Zostaw go i niech się uspokoi.

- Jak możesz mieć tak mało wiary w niego? - zapytałam zła, że znów wyciga jego przeszłość.

Wstałam i podeszłam do Gaary powoli. Usłyszałam jak Lalkarz przeklną szpetnie. Stanęłam obok męża i wyciągnąłam rękę by go poczochrać po włosach.

- Czy powiedziałem, że możesz się tak spoufalac? - padło pytanie a ja zdębiałam. Moja dłoń zawisła nad jego głową.

- Słucham?

- Po co tu przyszłaś?

Zachowywał się jak nie on.

- Co z tobą? Wiem, że jesteś na mnie zły ale ważne, że Hiroki jest już bezpieczny a mnie też nic nie jest.

Opuściłam rękę i klepnęłam się w udo. Raz, drugi, trzeci... Wzbierała we mnie złość.

- I co dalej będziesz mnie ignorował? - zapytałam rozeźlona

Nie powiedział nic tylko wstał i odszedł. Jakby mnie nie było. Chciałam za nim iść ale nie moglam się ruszyć.

- Zostaw go, on się musi uspokoić. Takim zachowaniem tylko go drażnisz- powiedział Nara, który najwyraźniej związał mnie cieniem.

Gdy mnie puścił, położyłam się przy ognisku. Chciałam obok Amu ale tam już zadomowił się Kankuro.

Nie chciało mi się spać więc upewniając się, że nikt mnie nie zatrzyma, bo Nara spał, Lalkarz tak samo a Gaara gdzieś polazł. Zostawiwszy krótką wiadomość, ruszyłam do domu. Byłam tak zła, że miałam ochotę całą drogę biec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro